Zdaniem ekspertów to nie ostatni „książęta”, którzy w najbliższej przyszłości mogą otrzymać polityczne stanowiska. – Patruszew i Kowalczuk to tylko niektórzy z tych, którzy mogą ubiegać się o „sukcesję zbiorową” – zauważa Andriej Kolesnikow z Carnegie Russia Eurasia Center. W kolejce czekają m.in. dwaj synowie braci Rotenbergów, córka byłego ministra obrony, a obecnie sekretarza Rady Bezpieczeństwa Siergieja Szojgu, córka Giennadija Timczenki, syn szefa korporacji zbrojeniowej Rostech Siergieja Czemiezowa i dwóch synów byłego prokuratora generalnego, a obecnie przedstawiciela prezydenta na Kaukazie Jurija Czajki.
Przeniesienie władzy z pokolenia na pokolenie. „Najciekawsze będą losy córek Putina”
To, że „książęta”, a szerzej także młodsi zausznicy Władimira Putina, jak jego były ochroniarz Aleksiej Diumin czy były doradca ekonomiczny Maksim Orieszkin, awansowali i trafili na Kreml akurat wtedy, gdy zaczyna się jego piąta kadencja, nie jest przypadkiem. Starzejący się dyktator, choć wciąż w dobrej formie, potrzebuje świeżej krwi, i to z kilku powodów.
– Poprzednie pokolenie elity jest coraz starsze i chce przekazać zdobyte stanowiska swoim dzieciom. Najciekawsze w tym sensie mogą się okazać w nadchodzącym czasie losy córek Putina, które publicznie zabrały głos na forum w Petersburgu – mówi Lewczenko. Ponadto prezydent, który po ponad dwóch dekadach rządów stał się już właściwie carem, z wiekiem ufa coraz węższemu kręgowi najbliższych przyjaciół i ich rodzinom. – Bardziej wierzy tym, którzy są w jego najbliższym kręgu. Na to nakłada się krótka ławka ludzi z odpowiednią biografią i dobrze znanych – tłumaczy Graszczenkow.
Co więcej, Putin, który coraz częściej ma sam siebie porównywać do Katarzyny II i Piotra Wielkiego, dąży do tego, by tak jak oni zapisać się w historii Rosji jako ten, który uczynił z niej imperium. By tak się stało, musi jednak mieć pewność, że jego „dziedzictwo” i stworzony przez niego system, ten „zbiorowy Putin”, przetrwa odejście dyktatora.
– Chodzi o prolongatę i replikację systemu. Element geriatryczności jest coraz bardziej widoczny, stąd też eksponuje się młode osoby, które dodają świeżą krew. To jest także przyzwyczajanie rosyjskiego społeczeństwa do tego, by nie myślało, że coś może się zmienić, gdy Putin odejdzie. Nie ma co czekać na jego śmierć, bo system spokojnie przedłuży swoje istnienie – tłumaczy „Plusowi Minusowi” prof. Agnieszka Legucka, analityczka ds. Rosji z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
„Putin jest przekonany, że kraj nie potrzebuje jednego następcy, jak to było w przypadku Jelcyna (prezydent Rosji, który oddał władzę w 1999 r. – red.), ale generacji następców. Chodzi o przeniesienie władzy z jego pokolenia na pokolenie, które wchodziło w dorosłe życie za jego rządów i zostało przez nie ukształtowane” – pisze w biuletynie think tanku Carnegie Endowment for International Peace politolog Iwan Krastew.
W optyce Putina stawianie na „książęta” ma też wzmocnić stabilność systemu, w którym poszczególne klany rywalizują ze sobą o władzę. Jeśli na łódce jest także przedstawiciel twojej rodziny, to masz mniejszą ochotę, by nią bujać albo ją zatapiać. – System na zewnątrz pokazywany jest jako trwały, ale nie zawsze tak jest, szczególnie gdy nie dopuszcza się do niego świeżej krwi spoza „dynastii”. Może wtedy dojść do rewolucji. Żeby się przed tym chronić, Putin dodaje dodatkowy klej poza samą kleptokracją. Zapewnia to także lojalność samych „książąt”, bo wiedzą, że ich upadek może oznaczać upadek rodu. To podwójne zabezpieczenie systemu – zauważa prof. Legucka.
Wreszcie same dynastie są zainteresowane tym, by ich latorośle dostawały się na Kreml. Do czasu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę młodzi wyjeżdżali na Zachód, gdzie żyli w luksusie, pomnażali rodowe majątki i pomagali je ukrywać w rajach podatkowych. Teraz z powodu sankcji „najlepszym pracodawcą w mieście”, jak mówi dziennikowi „Wall Street Journal” znany badacz Rosji prof. Mark Galeotti, stał się rosyjski rząd. To także gwarant bezpieczeństwa.
Czy FSB przejmie władzę w Rosji? „Możliwe, że angaż drugiego pokolenia w politykę, to nie tylko projekt Putina, ale i służb”
Kilka tygodni temu Leonid Wołkow, jeden z bliskich współpracowników zmarłego niedawno Aleksieja Nawalnego, nagrał film poświęcony „książętom” i planom Putina, by kiedyś przekazać im władzę. Według opozycjonisty, gdy nadejdzie czas, że druga generacja elit będzie chciała zastąpić swoich rodziców, na drodze może jej stanąć Federalna Służba Bezpieczeństwa. W takim przypadku, jak twierdzi Wołkow, albo „książęta” podzielą się ze służbami kontrolą nad państwem, albo zostaną usunięte siłą.
Za takim scenariuszem może przemawiać stale rosnąca siła FSB, która stała się jednym z filarów rządów Putina. Wpływy bezpieki wzrosły jeszcze bardziej wraz z początkiem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. To ona kontroluje wiele aspektów życia zwykłych Rosjan, odpowiada za cenzurę, za rozprawę z resztkami opozycji i gigantyczne represje wobec każdego, kto ośmieli się skrytykować wojnę. Jej oficerowie często znajdują się w radach nadzorczych najważniejszych państwowych spółek. Nadzorują także prace administracji prezydenta.
Jak pisze „Moscow Time”, przez lata FSB nie miało nadzoru nad armią, ale i to zmieniło się wraz z odejściem z ministerstwa obrony Siergieja Szojgu. W ostatnich miesiącach bezpieczniacy aresztowali pięciu generałów oskarżonych o korupcję. Dziennikarze zauważają, że o ile w ostatnich latach istnienia ZSRR tylko 3 proc. przedstawicieli najwyższych władz kraju reprezentowało służby specjalne, o tyle obecnie to aż 70–80 proc.
Zdaniem części ekspertów scenariusz przedstawiony przez Wołkowa ma jednak małe szanse na spełnienie. – Wraz z odejściem Putina może dojść do rywalizacji między elitami i dynastiami o to, kto weźmie ile władzy. W przypadku kolektywnych rządów klany będą się musiały dogadać. W takim przypadku FSB może stać się politycznym graczem i może nadzorować zmianę władzy. Do dyktatury służb jednak nie dojdzie, bo nie potrafią one efektywnie zarządzać państwem i jego zasobami. Bez pomocy bloku finansowego, biznesowego i przemysłowego będzie im bardzo trudno rządzić – tłumaczy politolog Ilja Graszczenkow.
Do zbyt dużego wzmocnienia FSB nie dopuszcza także sam Putin wywodzący się przecież z tej służby. – Musimy zrozumieć, że ani jeden przywódca Rosji nie był zainteresowany gwałtownym wzmocnieniem jednej struktury. Stając na czele komitetu centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, szef KGB Jurij Andropow nie przekazał władzy KGB. Putin także pozostawia sobie pole manewru, a w dodatku regularnie przetasowuje samych przedstawicieli FSB, o czym może świadczyć degradacja Patruszewa – wyjaśnia Lewczenko.
Prof. Agnieszka Legucka zwraca uwagę na jeszcze jeden szczegół. – Gdy spojrzymy na biografie dzieci Kremla, to wiele z nich kończyło akademię FSB, więc nie jestem wcale pewna, czy „książęta” i FSB to konkurencja. Putin sprzyja tej służbie, ale jednocześnie to nie jest instytucja, która mogłaby przejąć władzę. Możliwe, choć to tylko hipoteza, że angaż drugiego pokolenia w politykę to także próba FSB, by utrzymać swoją pozycję, nie angażując kogoś z zewnątrz, że to nie tylko projekt Putina, ale i służb – mówi ekspertka PISM.
To wszystko nie oznacza jednak, że pojawienie się na politycznym świeczniku nie stwarza dla „książąt” zagrożenia. – Jeśli chodzi o ich losy, to dochodząc do władzy, z jednej strony stają się silniejsi, ale z drugiej strony wpadają w strefę ryzyka ataków ze strony konkurujących elit. To nie przypadek, że Putin tak starannie ukrywa swoje więzi rodzinne i relacje ze swoimi córkami – konkluduje Lewczenko.
W kolejce po polityczne stanowiska czeka m.in. Ksenia Szojgu (pierwsza z prawej), też obecna na sanktpetersburskim forum. I to mimo że jej ojciec niedawno stracił funkcję ministra obrony
Foto: Igor Russak