Dzieci Kremla idą po władzę

Potomkowie zauszników Władimira Putina już nie tylko bogacą się w biznesie, ale zaczynają też awansować na kluczowe państwowe stanowiska. Za promocją młodszego pokolenia elity kryje się plan dyktatora, by zapewnić przetrwanie systemu po odejściu jego twórcy.

Publikacja: 21.06.2024 10:00

Ekspertów szczególnie interesują przyszłe kariery córek Władimira Putina. Starsza z nich, 39-letnia

Ekspertów szczególnie interesują przyszłe kariery córek Władimira Putina. Starsza z nich, 39-letnia Maria Woroncowa, poprowadziła jeden z paneli podczas czerwcowego Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Sankt Petersburgu

Foto: Kirill Kazachk

Na początku czerwca w Petersburgu już po raz 27. zorganizowano Międzynarodowe Forum Ekonomiczne. Imprezę niegdyś odwiedzaną przez Emmanuela Macrona czy Angelę Merkel i nazywaną rosyjskim Davos tym razem zaszczyciła m.in. delegacja talibów, Zimbabwe i Boliwii.

Mimo skromniejszego zestawu gości Forum przykuło uwagę mediów na świecie. Wszystko przez to, że pojawiła się na nim cała plejada dzieci kremlowskiej elity. 39-letnia Maria Woroncowa, endokrynolog i starsza córka Władimira Putina, poprowadziła panel pt. „Bioekonomika”. Jej młodsza siostra, naukowczyni Katerina Tichonowa, z dumą opowiadała z kolei o roli przemysłu zbrojeniowego w technologicznej niezależności Rosji. W trakcie czterodniowej imprezy publicznie wystąpili jeszcze m.in. córka Siergieja Szojgu Ksenia, która poprowadziła dyskusję o triathlonie, oraz Roman Rotenberg, syn przyjaciela Putina z dzieciństwa oraz wiceszef rosyjskiej federacji hokeja, który opowiadał o „nepotyzmie w sporcie”. Panel dotyczący młodzieży współprowadził z kolei syn szefa prezydenckiej administracji Aleksander Wajno.

Ich występy na Forum to objaw szerszego trendu. Coraz częściej drugie, a czasami już trzecie pokolenie elity pojawia się na świeczniku, a nawet zaczyna współrządzić państwem. Dotyczy to również rodziny samego Władimira Putina.

Czytaj więcej

Izrael na cenzurowanym

Władimir Putin oddaje rosyjski NIK Borisowi Kowalczukowi. „Jasne jest, że jego stanowisko jest odskocznią do dalszej kariery”

Nepotyzm nie jest w historii Rosji zjawiskiem wyjątkowym. W Związku Radzieckim krążył kiedyś dowcip z pytaniem, czy syn pułkownika może zostać generałem. Odpowiedź brzmiała nie, ponieważ generał też ma synów. Co do zasady jednak sowiecka elita niechętnie angażowała swoje dzieci w politykę. Unikano też przesadnie szybkich karier potomków.

Jak zauważa na swoim blogu Last Pioneer znany rosyjski dziennikarz Michaił Zygar, pod tym względem dzisiejsza Rosja przypomina bardziej dynastię Romanowów. Zamiast cara jest jednak Putin, a zamiast wielkich magnackich rodów spokrewnionych z monarchą – rywalizujące ze sobą klany, które podzieliły między siebie kraj. Na ich czele stoją przyjaciele prezydenta, którzy poupychali swoje dzieci nazywane „książętami” na lukratywnych stanowiskach w biznesie i bankowości, zwiększając tym samym rodzinny majątek.

Na początku piątej kadencji Putin postanowił jednak mianować kilku potomków swoich zauszników i członków własnej rodziny na rządowe stanowiska. Tym samym w mocno spersonalizowanej strukturze władzy dał początek nowym politycznym dynastiom.

Jedną z nich jest familia Kowalczuków. Głowa rodu Jurij Kowalczuk jest uważany za jednego z najpotężniejszych ludzi w Rosji. 72-latek nazywany „prywatnym bankierem Putina” poznał obecnego dyktatora w latach 90. w Petersburgu, gdy razem zakładali spółdzielnię mieszkaniową Oziero. Obecnie jest dyrektorem i głównym udziałowcem Banku Rossija oraz właścicielem największego w kraju holdingu medialnego. Uważa się również, że to on zarządza prywatnym majątkiem prezydenta.

O pozycji Jurija Kowalczuka nie świadczą jednak stanowiska, lecz dostęp do ucha Putina. To on w trakcie pandemii Covid-19, gdy prezydent izolował się od świata, miał spędzać z nim większość czasu w rezydencji w Wałdaju pod Petersburgiem. Wówczas mieli dyskutować o tym, jak przywrócić Rosji jej wielkość. Według niektórych źródeł Kowalczuk wpłynął na decyzję Putina o rozpoczęciu inwazji na Ukrainę.

To podczas jednego z prywatnych spotkań w Wałdaju na początku 2024 r. miał poruszyć z Putinem kwestię przyszłości swojego młodszego syna. Podobno senior widział go na stołku prezesa Gazpromu, ale gospodarz Kremla wybrał dla niego inną ścieżkę, państwową.

Boris Kowalczuk urodził się w Petersburgu w 1977 r. Tak samo jak Putin ukończył prawo na Petersburskim Uniwersytecie Państwowym, gdzie uczył go przyszły prezydent i premier Dmitrij Miedwiediew. Po uzyskaniu dyplomu, podobnie jak inni „książęta”, zaczął pracować w prywatnym biznesie. Był m.in. członkiem komisji nadzoru audytowego Banku Rossija oraz dyrektorem funduszu inwestycyjnego, który wybudował resort narciarski w obwodzie leningradzkim. W 2006 r. jego drogi z Miedwiediewem znów się przecięły, gdy na dwa lata został jednym z jego asystentów w czasie, gdy ten pełnił funkcję pierwszego wicepremiera.

Następnie młody Kowalczuk postanowił sprawdzić się w branży energetycznej. Najpierw został menedżerem w Rosatomie, a następnie stanął na czele firmy Inter RAO, największego w kraju dostawcy energii elektrycznej.

– Boris Kowalczuk miał do tej pory klasyczną karierę „syna dużych rodziców”. Pracował i jako urzędnik, i na wysokich stanowiskach w państwowych korporacjach. Najwyraźniej niedawno w opinii starszego Kowalczuka i samego Putina dojrzał, by otrzymać poważniejsze stanowisko – mówi „Plusowi Minusowi” Aleksiej Lewczenko, dziennikarz niezależnego rosyjskiego portalu śledczego Insider.

W lutym 2024 r. Boris został zaproszony na Kreml. W trakcie transmitowanego w telewizji spotkania z prezydentem chwalił się, że w odróżnieniu od Europy, w której za megawatogodzinę trzeba rzekomo płacić tysiąc euro, w Rosji kosztuje ona zaledwie równowartość 25 euro. Kłamstwo przypadło najwidoczniej do gustu Putinowi, bo podziękował Kowalczukowi za jego „imponującą pracę”. Jak pisze niezależny portal Wiorstka, to po tym spotkaniu wybrano Borisowi dalszą ścieżkę kariery. Kilka tygodni później mianowano go zastępcą dyrektora departamentu kontroli administracji prezydenta. W tym miejscu warto zauważyć, że od tego stanowiska zaczęła się w połowie lat 90. kariera samego Putina na Kremlu.

Młody Kowalczuk nie zdążył się wdrożyć w nowe obowiązki, a już w maju Putin, gdy po wyborach (czy raczej tym, co w Rosji nazywa się wyborami) na nowo formował władze państwa, powierzył mu funkcję szefa Izby Obrachunkowej, czyli odpowiednika polskiej Najwyższej Izby Kontroli. – To stanowisko z jednej strony nie oznacza bezpośredniego zarządzania dużymi zasobami, ale z drugiej strony pozwala wpływać na tych, którzy to robią. Zadaniem Izby jest monitorowanie sposobu, w jaki różne departamenty wydają fundusze. Na podstawie jej raportów organy ścigania mogą wszczynać sprawy karne – zauważa Lewczenko. Przykładowo w 2017 r. inspektorzy Izby odkryli w Roskosmosie przekręty finansowe na kwotę 760 mld rubli, co poskutkowało serią aresztowań.

Według źródeł niezależnego portalu Wiorstka obecnie, gdy Kreml, szykując się do długiej wojny w Ukrainie, zaczął rozprawiać się z korupcją m.in. w armii, rola Izby i Kowalczuka może być kluczowa. „Od teraz wydatki budżetowe będą sprawdzane dużo bardziej wnikliwe, a ci, którzy nie wydają pieniędzy efektywnie, mogą być zagrożeni” – piszą dziennikarze.

Rozmówcy Wiorstki wierzą, że Boris nada tej instytucji odpowiedni polityczny ciężar. Eksperci są zgodni, że kierowanie Izbą to zadanie, za sprawą którego Kowalczuk ma tylko zdobyć doświadczenie. – Jasne jest, że jego stanowisko jest odskocznią do dalszej kariery i miejscem, w którym może kontynuować wyścig lojalności wobec Putina – tłumaczy „Plusowi Minusowi” Andriej Kolesnikow, analityk Carnegie Russia Eurasia Center.

FSB stawia na rolnictwo. Interesu pilnuje syn Nikołaja Patruszewa. „Cień ojca, tak widzą go elity” 

Od pewnego czasu karierę polityczną na Kremlu robi już „książę” z innej dynastii. Dmitrij Patruszew, podobnie jak Boris Kowalczuk, urodził się w 1977 r. w Petersburgu, w rodzinie oficera KGB Nikołaja Patruszewa. Po ukończeniu moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu Zarządzania pierwszą pracę na krótko znalazł w ministerstwie transportu. Od tego czasu jego kariera zaczęła nabierać tempa wraz z karierą ojca. Gdy ten został dyrektorem Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), Dmitrija zatrudniono na lukratywnym stanowisku w jednym z największych banków państwowych VTB. W tym samym czasie skończył studia w akademii FSB.

W kolejnych latach Nikołaj Patruszew został sekretarzem Rady Bezpieczeństwa i jednym z najbliższych doradców Putina. To on miał koordynować i nadzorować rosyjskie służby specjalne. – Nawiązał sieć kontaktów ze służbami bezpieczeństwa i agencjami wywiadowczymi Stanów Zjednoczonych i krajów europejskich – mówi „Plusowi Minusowi” Andriej Piercew, dziennikarz niezależnego portalu Meduza.

Patruszew senior kształtował też strategię rosyjskiej polityki zagranicznej, forsując idee zjednoczenia państw globalnego Południa pod kierownictwem Rosji. Dał się przy tym poznać jako jeden z największych kremlowskich jastrzębi i człowiek, który naprawdę nienawidzi Zachodu. Miał być też jednym z architektów inwazji na Ukrainę.

– Dmitrij jest pod wieloma względami cieniem swojego ojca i tak postrzegają go elity. Nigdy nie wyrażał własnych poglądów, ale biorąc pod uwagę jego pochodzenie i zajmowane stanowisko, najwyraźniej nie różnią się one zbytnio od innych osób wywodzących się ze służb – zauważa Lewczenko.

Gdy ojciec sączył do ucha Putina kolejne antyzachodnie treści, Dmitrij piął się po szczeblach kariery. W 2010 r. został prezesem Rosyjskiego Banku Rolnego. Jak pisze dziennik „Nowaja Gazieta”, od tego momentu zaczyna się miłość branży rolniczej do Dmitrija, który nie szczędził jej hojnych państwowych dotacji. Będąc dyrektorem banku, Patruszew junior piastował jednocześnie funkcję członka zarządu gazowego giganta – Gazpromu.

W 2018 r., najpewniej dzięki wstawiennictwu ojca, Putin mianował go ministrem rolnictwa. – Powierzono mu jeden z najważniejszych sektorów gospodarki, który pod koniec lat 90. został przejęty przez służby. Do tego czasu rolnictwo uchodziło za przemysł nierentowny i znajdujący się w katastrofalnym stanie. Jednak gdy Rosja zaczęła stawać się największym na świecie eksporterem zbóż, tą branżą zainteresował się klan ludzi z FSB pod przewodnictwem Nikołaja Patruszewa – mówi Lewczenko.

Na ministerialną karierę Dmitrija przypada okres, gdy Rosja stała się największym na świecie eksporterem produktów rolnych, w szczególności pszenicy. W 2023 r. kraj wysłał za granicę żywność o wartości ponad 40 mld dol. Na dominującą pozycję rosyjskich produktów na zagranicznych rynkach wpływ ma dynamiczny rozwój miejscowych gospodarstw rolnych oraz wojna w Ukrainie, która zdestabilizowała dostawy ukraińskiego zboża rywalizującego z rosyjskim. W ubiegłym roku 20 proc. całej pszenicy na świecie pochodziło właśnie z Rosji.

Pojawiły się wprawdzie także problemy związane z zachodnimi sankcjami, jak chwilowy brak jaj na rynku. Mimo to minister został zauważony na Kremlu. W lutym 2024 r. młody Patruszew, podobnie jak Kowalczuk, spotkał się z Putinem, który pochwalił swojego ministra.

Powołanie nowego rządu w maju 2024 r. przyniosło rodzinie Patruszewów spore zmiany. Nikołaj stracił stanowisko sekretarza Rady Bezpieczeństwa i został doradcą prezydenta ds. przemysłu stoczniowego. Zdaniem ekspertów, choć to degradacja, miał miękkie lądowanie, bo wciąż ma dostęp do ucha Putina. Zajęcie mniej prestiżowego stanowiska równoważy też awans Dmitrija na wicepremiera ds. rolnictwa i ekologii. – Zadanie jako minister rolnictwa wypełnił, a na swoje miejsce w resorcie wstawił zaufanego człowieka. Teraz swoje doświadczenie będzie wykorzystywał, nadzorując różne ministerstwa – mówi „Plusowi Minusowi” rosyjski politolog Ilja Graszczenkow.

Mimo awansu Dmitrij musi jednak być czujny. – Po degradacji ojca pozycja syna została osłabiona. Jeśli pojawią się problemy w rolnictwie, łatwo może paść ich ofiarą – twierdzi Andriej Piercew z Meduzy.

Czytaj więcej

Fentanyl może zniszczyć relacje między USA a Chinami

Siostrzenica Putina w ministerstwie obrony. A jej mąż? Został ministrem energetyki

Majowe roszady na szczytach władzy oznaczają także ważne zmiany dla Siergieja Cywilowa, byłego oficera marynarki i ekonomisty, oraz jego żony Anny, siostrzenicy Władimira Putina. 62-latek, który do tej pory był gubernatorem bogatego w złoża węgla obwodu kemerowskiego, został ministrem energetyki.

Ślub z Anną Putin, córką kuzyna prezydenta, Siergiej wziął w 2007 r. Od tego czasu, dzięki pomocy zausznika Putina Giennadija Timczenki, majątek pary pomnożył się wielokrotnie. Oboje uzyskali większościowy pakiet akcji w jednej z największych w kraju spółek węglowych Kolmar, która wcześniej należała do Timczenki.

Cywilow jest na fali wznoszącej, ale powinien pamiętać o losie Kiryła Szamałowa. Dopóki był on mężem córki Putina, pozostawał najmłodszym rosyjskim miliarderem. Po rozwodzie popadł jednak w niełaskę i odebrano mu akcje przedsiębiorstwa petrochemicznego Sibur.

Na razie jednak oboje małżonków może cieszyć się z awansów. Prezydent nie zapomniał bowiem także o siostrzenicy. 17 czerwca 52-letnia Anna została wiceministrem obrony narodowej odpowiedzialnym za kwestie socjalne.

Zdaniem ekspertów to nie ostatni „książęta”, którzy w najbliższej przyszłości mogą otrzymać polityczne stanowiska. – Patruszew i Kowalczuk to tylko niektórzy z tych, którzy mogą ubiegać się o „sukcesję zbiorową” – zauważa Andriej Kolesnikow z Carnegie Russia Eurasia Center. W kolejce czekają m.in. dwaj synowie braci Rotenbergów, córka byłego ministra obrony, a obecnie sekretarza Rady Bezpieczeństwa Siergieja Szojgu, córka Giennadija Timczenki, syn szefa korporacji zbrojeniowej Rostech Siergieja Czemiezowa i dwóch synów byłego prokuratora generalnego, a obecnie przedstawiciela prezydenta na Kaukazie Jurija Czajki.

Przeniesienie władzy z pokolenia na pokolenie. „Najciekawsze będą losy córek Putina”

To, że „książęta”, a szerzej także młodsi zausznicy Władimira Putina, jak jego były ochroniarz Aleksiej Diumin czy były doradca ekonomiczny Maksim Orieszkin, awansowali i trafili na Kreml akurat wtedy, gdy zaczyna się jego piąta kadencja, nie jest przypadkiem. Starzejący się dyktator, choć wciąż w dobrej formie, potrzebuje świeżej krwi, i to z kilku powodów.

– Poprzednie pokolenie elity jest coraz starsze i chce przekazać zdobyte stanowiska swoim dzieciom. Najciekawsze w tym sensie mogą się okazać w nadchodzącym czasie losy córek Putina, które publicznie zabrały głos na forum w Petersburgu – mówi Lewczenko. Ponadto prezydent, który po ponad dwóch dekadach rządów stał się już właściwie carem, z wiekiem ufa coraz węższemu kręgowi najbliższych przyjaciół i ich rodzinom. – Bardziej wierzy tym, którzy są w jego najbliższym kręgu. Na to nakłada się krótka ławka ludzi z odpowiednią biografią i dobrze znanych – tłumaczy Graszczenkow.

Co więcej, Putin, który coraz częściej ma sam siebie porównywać do Katarzyny II i Piotra Wielkiego, dąży do tego, by tak jak oni zapisać się w historii Rosji jako ten, który uczynił z niej imperium. By tak się stało, musi jednak mieć pewność, że jego „dziedzictwo” i stworzony przez niego system, ten „zbiorowy Putin”, przetrwa odejście dyktatora.

– Chodzi o prolongatę i replikację systemu. Element geriatryczności jest coraz bardziej widoczny, stąd też eksponuje się młode osoby, które dodają świeżą krew. To jest także przyzwyczajanie rosyjskiego społeczeństwa do tego, by nie myślało, że coś może się zmienić, gdy Putin odejdzie. Nie ma co czekać na jego śmierć, bo system spokojnie przedłuży swoje istnienie – tłumaczy „Plusowi Minusowi” prof. Agnieszka Legucka, analityczka ds. Rosji z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

„Putin jest przekonany, że kraj nie potrzebuje jednego następcy, jak to było w przypadku Jelcyna (prezydent Rosji, który oddał władzę w 1999 r. – red.), ale generacji następców. Chodzi o przeniesienie władzy z jego pokolenia na pokolenie, które wchodziło w dorosłe życie za jego rządów i zostało przez nie ukształtowane” – pisze w biuletynie think tanku Carnegie Endowment for International Peace politolog Iwan Krastew.

W optyce Putina stawianie na „książęta” ma też wzmocnić stabilność systemu, w którym poszczególne klany rywalizują ze sobą o władzę. Jeśli na łódce jest także przedstawiciel twojej rodziny, to masz mniejszą ochotę, by nią bujać albo ją zatapiać. – System na zewnątrz pokazywany jest jako trwały, ale nie zawsze tak jest, szczególnie gdy nie dopuszcza się do niego świeżej krwi spoza „dynastii”. Może wtedy dojść do rewolucji. Żeby się przed tym chronić, Putin dodaje dodatkowy klej poza samą kleptokracją. Zapewnia to także lojalność samych „książąt”, bo wiedzą, że ich upadek może oznaczać upadek rodu. To podwójne zabezpieczenie systemu – zauważa prof. Legucka.

Wreszcie same dynastie są zainteresowane tym, by ich latorośle dostawały się na Kreml. Do czasu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę młodzi wyjeżdżali na Zachód, gdzie żyli w luksusie, pomnażali rodowe majątki i pomagali je ukrywać w rajach podatkowych. Teraz z powodu sankcji „najlepszym pracodawcą w mieście”, jak mówi dziennikowi „Wall Street Journal” znany badacz Rosji prof. Mark Galeotti, stał się rosyjski rząd. To także gwarant bezpieczeństwa.

Czy FSB przejmie władzę w Rosji? „Możliwe, że angaż drugiego pokolenia w politykę, to nie tylko projekt Putina, ale i służb”

Kilka tygodni temu Leonid Wołkow, jeden z bliskich współpracowników zmarłego niedawno Aleksieja Nawalnego, nagrał film poświęcony „książętom” i planom Putina, by kiedyś przekazać im władzę. Według opozycjonisty, gdy nadejdzie czas, że druga generacja elit będzie chciała zastąpić swoich rodziców, na drodze może jej stanąć Federalna Służba Bezpieczeństwa. W takim przypadku, jak twierdzi Wołkow, albo „książęta” podzielą się ze służbami kontrolą nad państwem, albo zostaną usunięte siłą.

Za takim scenariuszem może przemawiać stale rosnąca siła FSB, która stała się jednym z filarów rządów Putina. Wpływy bezpieki wzrosły jeszcze bardziej wraz z początkiem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. To ona kontroluje wiele aspektów życia zwykłych Rosjan, odpowiada za cenzurę, za rozprawę z resztkami opozycji i gigantyczne represje wobec każdego, kto ośmieli się skrytykować wojnę. Jej oficerowie często znajdują się w radach nadzorczych najważniejszych państwowych spółek. Nadzorują także prace administracji prezydenta.

Jak pisze „Moscow Time”, przez lata FSB nie miało nadzoru nad armią, ale i to zmieniło się wraz z odejściem z ministerstwa obrony Siergieja Szojgu. W ostatnich miesiącach bezpieczniacy aresztowali pięciu generałów oskarżonych o korupcję. Dziennikarze zauważają, że o ile w ostatnich latach istnienia ZSRR tylko 3 proc. przedstawicieli najwyższych władz kraju reprezentowało służby specjalne, o tyle obecnie to aż 70–80 proc.

Czytaj więcej

Marcin Łuniewski: Gwiazda, której boi się Donald Trump

Zdaniem części ekspertów scenariusz przedstawiony przez Wołkowa ma jednak małe szanse na spełnienie. – Wraz z odejściem Putina może dojść do rywalizacji między elitami i dynastiami o to, kto weźmie ile władzy. W przypadku kolektywnych rządów klany będą się musiały dogadać. W takim przypadku FSB może stać się politycznym graczem i może nadzorować zmianę władzy. Do dyktatury służb jednak nie dojdzie, bo nie potrafią one efektywnie zarządzać państwem i jego zasobami. Bez pomocy bloku finansowego, biznesowego i przemysłowego będzie im bardzo trudno rządzić – tłumaczy politolog Ilja Graszczenkow.

Do zbyt dużego wzmocnienia FSB nie dopuszcza także sam Putin wywodzący się przecież z tej służby. – Musimy zrozumieć, że ani jeden przywódca Rosji nie był zainteresowany gwałtownym wzmocnieniem jednej struktury. Stając na czele komitetu centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, szef KGB Jurij Andropow nie przekazał władzy KGB. Putin także pozostawia sobie pole manewru, a w dodatku regularnie przetasowuje samych przedstawicieli FSB, o czym może świadczyć degradacja Patruszewa – wyjaśnia Lewczenko.

Prof. Agnieszka Legucka zwraca uwagę na jeszcze jeden szczegół. – Gdy spojrzymy na biografie dzieci Kremla, to wiele z nich kończyło akademię FSB, więc nie jestem wcale pewna, czy „książęta” i FSB to konkurencja. Putin sprzyja tej służbie, ale jednocześnie to nie jest instytucja, która mogłaby przejąć władzę. Możliwe, choć to tylko hipoteza, że angaż drugiego pokolenia w politykę to także próba FSB, by utrzymać swoją pozycję, nie angażując kogoś z zewnątrz, że to nie tylko projekt Putina, ale i służb – mówi ekspertka PISM.

To wszystko nie oznacza jednak, że pojawienie się na politycznym świeczniku nie stwarza dla „książąt” zagrożenia. – Jeśli chodzi o ich losy, to dochodząc do władzy, z jednej strony stają się silniejsi, ale z drugiej strony wpadają w strefę ryzyka ataków ze strony konkurujących elit. To nie przypadek, że Putin tak starannie ukrywa swoje więzi rodzinne i relacje ze swoimi córkami – konkluduje Lewczenko.

W kolejce po polityczne stanowiska czeka m.in. Ksenia Szojgu (pierwsza z prawej), też obecna na sank

W kolejce po polityczne stanowiska czeka m.in. Ksenia Szojgu (pierwsza z prawej), też obecna na sanktpetersburskim forum. I to mimo że jej ojciec niedawno stracił funkcję ministra obrony

Igor Russak

Na początku czerwca w Petersburgu już po raz 27. zorganizowano Międzynarodowe Forum Ekonomiczne. Imprezę niegdyś odwiedzaną przez Emmanuela Macrona czy Angelę Merkel i nazywaną rosyjskim Davos tym razem zaszczyciła m.in. delegacja talibów, Zimbabwe i Boliwii.

Mimo skromniejszego zestawu gości Forum przykuło uwagę mediów na świecie. Wszystko przez to, że pojawiła się na nim cała plejada dzieci kremlowskiej elity. 39-letnia Maria Woroncowa, endokrynolog i starsza córka Władimira Putina, poprowadziła panel pt. „Bioekonomika”. Jej młodsza siostra, naukowczyni Katerina Tichonowa, z dumą opowiadała z kolei o roli przemysłu zbrojeniowego w technologicznej niezależności Rosji. W trakcie czterodniowej imprezy publicznie wystąpili jeszcze m.in. córka Siergieja Szojgu Ksenia, która poprowadziła dyskusję o triathlonie, oraz Roman Rotenberg, syn przyjaciela Putina z dzieciństwa oraz wiceszef rosyjskiej federacji hokeja, który opowiadał o „nepotyzmie w sporcie”. Panel dotyczący młodzieży współprowadził z kolei syn szefa prezydenckiej administracji Aleksander Wajno.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi