„Kobieta w ścianie”: Utracone dzieci Irlandii

„Kobieta w ścianie” przypomina o sprawie pralni sióstr magdalenek. Zbyt szybko zapomnianej, zdają się twierdzić twórcy.

Publikacja: 31.05.2024 17:00

„Kobieta w ścianie”: Utracone dzieci Irlandii

Foto: materiały prasowe

W sześcioodcinkowym kryminale stacji BBC One zbrodnia popełniona dzisiaj ma swoje korzenie w odległej przeszłości. Pomysł to niezbyt nowy, ale pomysłodawcy produkcji, Joe Murtaghowi, przyświecał inny cel. Chodziło o pokazanie konsekwencji działalności pralni sióstr magdalenek i irlandzkiego Kościoła rzymskokatolickiego.

Zgromadzenia Sióstr św. Marii Magdaleny od Pokuty powstało w XIII wieku i miało nawracać źle prowadzące się młode panny na drogę wiary. Przez lata sięgało po takie środki, jak modlitwa, milczenie, post czy praca, jednak w połowie XIX wieku jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać azyle dla prostytutek, samotnych bądź porzuconych matek i kobiet doświadczających przemocy w domach. Z czasem niektóre z tych placówek zamieniły się w więzienia, do których pensjonariuszki – niekiedy małe dziewczynki – kierowało państwo bądź rodziny chcące pozbyć się zbędnego balastu. Zdarzało się, że jedynym grzechem osadzonej było strojenie się, przeklinanie lub flirtowanie z chłopakami, choć najczęściej była to nieplanowana ciąża.

Czytaj więcej

„Zwierzaki żądne władzy”: Czy koty rządzą światem?

Warunki życia w owych zakładach bywały różne. W niektórych całkiem znośne, w innych – zwłaszcza w Irlandii – koszmarne. Młodym kobietom golono głowy i zmuszano do wielogodzinnej bezpłatnej pracy w prowadzonych przez zakonnice pralniach. Ograniczano im kontakt ze światem zewnętrznym, zakazywano rozmów, poniżano i karano przy choćby najmniejszym wykroczeniu. Tym, które przybyły do azylu w ciąży, tuż po porodzie odbierano dzieci.

Skandal wybuchł w 1993 roku – raptem 30 lat temu – gdy na ziemi sprzedanej przez zakon deweloperowi odnaleziono zbiorową mogiłę z ciałami 155 kobiet. Wstrząsnęło to irlandzką opinią publiczną i gwałtownie przyspieszyło procesy laicyzacji w tym kraju. Opublikowanie w 2013 r. rządowego raportu podsumowującego 150 lat działalności tych instytucji dla wielu zakończyło sprawę. Winni zostali napiętnowani, odszkodowania wypłacone, doskonały zaś film „Siostry magdalenki” w reżyserii Petera Mullana nakręcony – tak by nikt nigdy nie zapomniał o cierpieniach tysięcy kobiet.

Z jednej strony ludzie nie zapomnieli, ale z drugiej przeszli nad sprawą do porządku dziennego. A wiele z tych kobiet wciąż żyje i zmaga się z traumą, wydaje się mówić Joe Murtagh. Tak jak Lorna (Ruth Wilson), główna bohaterka „Kobiety w ścianie”. Przed laty trafiła do jednej z pralni i urodziła dziecko, którego nigdy więcej już nie zobaczyła. Po opuszczeniu zakładu leczyła się psychiatrycznie, teraz zaś cierpi na bezsenność. A kiedy udaje się jej zasnąć, miewa koszmary bądź lunatykuje. Gdy ją poznajemy, budzi się w zakrwawionej koszuli nocnej gdzieś na szosie pod miastem, w otoczeniu pasących się krów.

Czytaj więcej

Ryan Gosling jako „Kaskader”

Po powrocie do domu znajduje zwłoki nieznanej sobie kobiety. Przerażona zamurowuje je w ścianie. Nie może sobie pozwolić na pobyt w więzieniu. W tym samym momencie do miasteczka przybywa z Dublina detektyw Colman Akande (Daryl McCormack). Prowadzi śledztwo w sprawie śmierci księdza, który służył w miejscowej parafii i pracował w azylu sióstr magdalenek. Wiele mu zawdzięcza – to właśnie ten duchowny pomógł w jego adopcji. McCormack nie zna swoich biologicznych rodziców i z czasem uświadomi sobie, że musi to zmienić.

Pierwsze odcinki nie mają zbyt szybkiego tempa, przesączone są wizjami Lorny, burzą szalejącą w jej głowie. Dopiero bliższa znajomość z detektywem nieco ten chaos – także narracyjny – uspokoi. Murtagh przedstawia nie tylko losy tej dwójki, ale także kobiet, które się poddały. Zostawiły za sobą przeszłość, zapomniały o utraconych dzieciach i próbują normalnie żyć. Często straumatyzowane, czasami niezdolne do odnalezienia szczęścia, starają się trwać. „Kobieta w ścianie” to również opowieść o nich, bo wątek kryminalny prowadzi tu do dość naciąganego finału. Jakby nie był dla twórców aż tak ważny. Bo może faktycznie nie był?

Michał Zacharzewski, Zdalaodpolityki.pl

W sześcioodcinkowym kryminale stacji BBC One zbrodnia popełniona dzisiaj ma swoje korzenie w odległej przeszłości. Pomysł to niezbyt nowy, ale pomysłodawcy produkcji, Joe Murtaghowi, przyświecał inny cel. Chodziło o pokazanie konsekwencji działalności pralni sióstr magdalenek i irlandzkiego Kościoła rzymskokatolickiego.

Zgromadzenia Sióstr św. Marii Magdaleny od Pokuty powstało w XIII wieku i miało nawracać źle prowadzące się młode panny na drogę wiary. Przez lata sięgało po takie środki, jak modlitwa, milczenie, post czy praca, jednak w połowie XIX wieku jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać azyle dla prostytutek, samotnych bądź porzuconych matek i kobiet doświadczających przemocy w domach. Z czasem niektóre z tych placówek zamieniły się w więzienia, do których pensjonariuszki – niekiedy małe dziewczynki – kierowało państwo bądź rodziny chcące pozbyć się zbędnego balastu. Zdarzało się, że jedynym grzechem osadzonej było strojenie się, przeklinanie lub flirtowanie z chłopakami, choć najczęściej była to nieplanowana ciąża.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi