Piotr Zaremba: Logika zemsty zatruwa zarówno KO, jak i PiS

Gdyby nowa władza rzetelnie wyjaśniła realne grzechy PiS, choćby te związane z dotowaniem swoich, nie byłbym zmartwiony. Ale oczyszczenie życia publicznego nie jest niestety jedynym celem polityków rozliczających poprzednią ekipę.

Publikacja: 31.05.2024 10:00

Rewelacje Tomasza Mraza odsłaniają polskie wydanie tego, co Amerykanie nazywają „wieprzowiną wyborcz

Rewelacje Tomasza Mraza odsłaniają polskie wydanie tego, co Amerykanie nazywają „wieprzowiną wyborczą” – kierowanie strumienia pieniędzy do swojego politycznego zaplecza. Na zdjęciu były dyrektor z Ministerstwa Sprawiedliwości na zebraniu sejmowego zespołu Romana Giertycha powołanego do rozliczania poprzedniej władzy, 22 maja 2024 r.

Foto: PAP/Leszek Szymański

Gromki tytuł na internetowej stronie kanału informacyjnego telewizji publicznej zapowiada: „TVP Info ujawnia: nowe taśmy Mraza i Romanowskiego”. To zabawne, jeśli wspomnieć dawne oburzenie antypisowskiej opozycji z powodu roli tej stacji w czasach Jacka Kurskiego. Była wtedy głównym przekaźnikiem dokumentów i taśm, jakimi dysponowały pisowska prokuratura i pisowskie służby specjalne.

Teraz jest zupełnie tak samo. Nowa, podobno odpolityczniona, TVP Info odpala nagrania pozostające w dyspozycji też podobno odpolitycznionej prokuratury Adama Bodnara. To są na razie rozmowy Tomasza Mraza, dawnego dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości w resorcie sprawiedliwości, z ówczesnym wiceministrem Marcinem Romanowskim z Suwerennej Polski. Mraz występuje jako ktoś w rodzaju skruszonego świadka koronnego. Jego wianem jest 50 godzin nagrań dokonanych w resorcie podczas rozmaitych narad i sekretnych spotkań.

Czytaj więcej

Europejskie wybory kota w worku

Tomasz Mraz na tropie nieprawości PiS

Politycy Suwerennej Polski nazywają Mraza „niewiarygodnym”, od kiedy wystąpił na zebraniu zespołu sejmowego Romana Giertycha powołanego w jednym celu: tropienia nieprawości poprzedniej władzy. Dawny urzędnik twierdził tam, że konkursy na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości były ustawione, a sterował nimi ręcznie sam minister Zbigniew Ziobro.

Ludzie z partii Ziobry odpowiadają, że Giertych umieścił w ich środowisku kreta, swojego agenta. Bardziej prawdopodobne, że Mraz chroni się w ten sposób przed aresztem. Choć skądinąd po coś nagrywał swoje urzędowe rozmowy przez kilka lat. Żeby się zabezpieczyć? Żeby ewentualnie przejść na drugą stronę? Nie wiemy.

Można oczywiście kwestionować słowa człowieka pozostającego pod presją nowej władzy. Trudniej będzie jednak podważyć to, co nagrał. Joachim Brudziński, ważny polityk „partii matki”, czyli PiS, pyta retorycznie w wywiadzie, za kogo chętniej by ręczył: za Ziobrę czy za Giertycha. I wybiera oczywiście byłego ministra sprawiedliwości. Mamy więc licytację na większe zaufanie. Tak się przemawia do własnych baniek, do żelaznych elektoratów.

Giertych może zaufania nie budzić. Całą swoją działalnością szuka odwetu na PiS i Jarosławie Kaczyńskim, trudno poznać jego poglądy na cokolwiek innego. W swoich internetowych wpisach powtarza najdziksze, często niesprawdzające się plotki. W 2022 r. wtórował szefowi rosyjskiej dyplomacji Siergiejowi Ławrowowi w wyssanych z palca oskarżeniach pod adresem rządu Mateusza Morawieckiego o zamiar dzielenia terytorium Ukrainy do spółki z Rosją. To było uderzenie nie tylko w nielubianą partię, ale też w polską rację stanu. Zarazem we własnych kłopotach z prokuraturą ten polityczny mecenas szukał ratunku, a to w omdleniach podczas próby zatrzymania, a to w chronieniu się za granicą. Wrócił jako poseł chroniony immunitetem i jako anioł zemsty.

Roman Giertych przekazuje złe wiadomości o Funduszu Sprawiedliwości

No tylko, że akurat w tym przypadku Giertych występuje bardziej jako doręczyciel złych wiadomości niż kreator zdarzeń. Będzie oczywiście przesadzał, przerysowywał w komentarzach, ale nagrań przecież nie spreparuje. Można się do woli zastanawiać, czy gdyby jako samozwańczy oskarżyciel występował ktoś inny, Zjednoczonej Prawicy nie byłoby jeszcze trudniej. Ale pytanie o ustawianie konkursów jest pytaniem poważnym.

Na ile politycy Suwerennej Polski kierowali się w tej redystrybucji finansowej wspieraniem przedsięwzięć bliskich sobie ideowo? Prawica często powołuje się w takiej sytuacji na dysproporcje między konserwatywnymi i liberalnymi środowiskami. A na ile wspierali „krewnych i znajomych”? Zdaje się, że kierowali fundusze także do swoich okręgów, co miało wzmacniać ich szanse w następnych wyborach. Pomysł uprawiania w ten sposób polityki nie jest polskim wynalazkiem. Amerykanie nazywają taki strumień pieniędzy do swojego politycznego zaplecza „wieprzowiną wyborczą”.

Warto tu jednak zauważyć, że chodziło o specyficzny fundusz mający służyć ofiarom przestępstw. Najwyższa Izba Kontroli biła na alarm już w roku 2018, że ludziom potrzebującym przypada z tytułu tej dystrybucji tylko niewielka część. Wspieranie kół gospodyń wydaje się samo w sobie czymś chwalebnym i zgodnym z ideowym obliczem polskiej prawicy. Jednak kontekst celów funduszu czyni z takich zabiegów coś cynicznego.

„Gazeta Wyborcza” cytuje z satysfakcją anonimowych polityków PiS, którzy się pocieszają, że uda im się zdystansować od afery. Bo resort sprawiedliwości był folwarkiem Ziobry, do którego ludzi Kaczyńskiego nie dopuszczano. Jeśli faktycznie jacyś pisowcy tak mówią, są naiwni.

Po wyborach 2023 roku proces zrastania się Suwerennej Polski z PiS postępuje. Sprzyja temu nieobecność chorego Zbigniewa Ziobry, próbuje go zastępować Patryk Jaki, ale z miernym skutkiem. Przede wszystkim na rzecz zatraty odrębności działa upodabnianie się agendy obu ugrupowań. Nie ma już sporu o nadmierną ustępliwość Mateusza Morawieckiego wobec Unii Europejskiej. Pozostaje osad konfliktu personalnego, ale o obecnej polityce Unii, o jej centralizacji, o Zielonym Ładzie, o pakcie migracyjnym oba środowiska mówią to samo. Na dokładkę zepchnięcie ich w narożnik twardą polityką rozliczeń, jeśli nie represji, przez rząd Tuska też nie sprzyja odróżnianiu się.

Z drugiej strony należy się spodziewać postępu śledztw w sprawie innych konkursów. Willa+ to afera związana z jak najbardziej pisowskim ministrem edukacji Przemysławem Czarnkiem. Z kolei nieprawidłowości w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju rzucają cień na polityków z dawnej partii Jarosława Gowina, którzy po jego wypchnięciu ze Zjednoczonej Prawicy zmienili szyld na republikański. Itd., itp.

Wygląda na to, że manipulowanie takimi funduszami było w obozie Jarosława Kaczyńskiego akceptowane i praktykowane. On sam się temu nie sprzeciwiał, zgodnie ze swoimi poglądami. Skoro gwarantem naprawiania państwa miała być jak najsilniejsza partia, należało patrzeć przez palce na oliwienie prawicowych wpływów budżetowymi pieniędzmi, nawet niezgodnie z regułami zapisanymi w ustawach.

Dziś Kaczyński broni praktyk Funduszu Sprawiedliwości. Jest na to skazany logiką coraz bardziej wyśrubowanej przez Tuska polaryzacji. Walczy o propagandowe „być albo nie być” swojego obozu. Ale też chyba naprawdę uważa, że nie zdarzyło się nic strasznego. Bo przecież tamci i tak są silniejsi, wspierani przez biznes, przez elity, przez unijne instytucje.

Możliwe, że w resorcie Ziobry te zjawiska miały większą skalę. Jednak jak to policzyć? Z pierwszych ujawnionych rozmów Romanowskiego z Mrazem wynika, że politycy Suwerennej Polski mieli świadomość działania z naruszeniem prawa. Wiedzieli, że „jadą po bandzie”, ale wybierali ryzyko bez żadnej refleksji. Mamy więc przyłapaną na gorącym uczynku arogancką poprzednią władzę. To także dlatego przegrała ona kolejne wybory. Zarazem zachowywała się tak, jakby miała nie przegrać nigdy.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Kamienica w opałach

Donald Tusk kreuje fenomen pisowskiej korupcji

Oczywiście, Donald Tusk też gra znaczonymi kartami. Przedstawia „pisowską korupcję” jako fenomen, apokaliptyczny, a związany jedynie z tą formacją, snuje analogie z mafią. Tymczasem parę lat temu nazywał Sławomira Nowaka „więźniem politycznym”, choć ten był podejrzewany o łapownictwo i stworzenie korupcyjnego układu przede wszystkim przez służby ukraińskie.

Włodzimierz Karpiński, były minister Tuska wiązany z „aferą śmieciową” w Warszawie, Stanisław Gawłowski, podejrzewany o korupcję przez prokuraturę jeszcze pod koniec poprzednich rządów PO–PSL czy obciążany posądzeniami o łapówkarstwo przez świadków sprzed lat eksmarszałek Senatu Tomasz Grodzki wszyscy oni mieli być ofiarami szykan politycznych prawicy. Pozostali w następstwie różnych mechanizmów bezkarni (choć Nowak i Karpiński po miesiącach aresztu, a wyroki w przyszłości jeszcze mogą zapaść). W partii i koalicji Tuska nikomu to zdaje się nie przeszkadzać.

Debata na te tematy będzie więc prowadzona w stylu, który malowniczo opisał przed laty Ludwik Dorn, komentując wojnę propagandową między AWS i SLD. Stoi naprzeciw siebie dwóch facetów. Krzyczą: „Ty większa paskuda!”, „Nie, ty większa paskuda!”. Jaka będzie skuteczność takiej wymiany „racji”, trudno orzec. Możliwe, że zdecyduje nie tyle zważenie poszczególnych zarzutów, ile preferencje ideowe czy wręcz estetyczne Polaków.

Na pewno już dziś da się powiedzieć jedno: nowa władza jest szczególnie zdeterminowana, aby nie skończyło się na antykorupcyjnej publicystyce, co stanowiło regułę przy poprzednich wymianach ekip. Niekiedy ta determinacja zmienia się w brutalność, jak w przypadku rewizji w domu samego Ziobry, przeprowadzonej z naruszeniem norm postępowania karnego, bo pod nieobecność jakiegokolwiek świadka, który reprezentowałby gospodarza. Inny przykład to zamknięcie na długie miesiące w areszcie ks. Michała Olszewskiego, który jednak brał pieniądze z Funduszu na realny obiekt z przeznaczeniem na pomoc dla ofiar przestępstw.

Nawet jeśli duchowny został nagrany, a dostał dotację z naruszeniem reguł, represja jawi się jako zbyt surowa. I współbrzmi groteskowo z narzekaniem ministra Bodnara na nadużywanie aresztu tymczasowego. Ksiądz Olszewski został zamknięty dla przykładu. To sygnał dla polityków opozycji, których na razie chronią immunitety, ale i dla Kościoła, który za rządów PiS był rozpieszczany dotacjami.

Jeszcze niedawno komentatorzy twierdzili, że lud chce igrzysk, chce rozliczeń. Pytanie tylko o liczebność tego „ludu”. Ciekawie mówił o tym szef pracowni sondażowej IBRiS Marcin Duma w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim dla Gazeta.pl: „wśród obywateli pojawia się przypuszczenie – i ono zaczęło nam wychodzić w trakcie badań – że jeżeli nowa władza serwuje zbyt gorącą pieczeń rozliczeniową, to po coś. Po co? »Ano po to, żeby odwrócić moją uwagę« – tak ludzie często kombinują. Od czego odwrócić uwagę? – drążymy. »No jak to? Od tych rzeczy, które obiecali, a nie robią«. (…) Mówią wprost: »Słuchajcie, a to nie jest tak, że jeśli oni głównie pchają nam rozliczenia z Kaczorem, to nie chcą robić innych rzeczy?«”.

Według Dumy nie mówią tego wyłącznie wyborcy prawicowi, lecz również KO. „Dociskanie kolanem – a teraz, bach, na ziemię Ziobrę, bach, i Kaczyńskiego w kajdanki – natychmiast rodziłoby przekonanie, że to teatrzyk. Przecież to PiS miał taką skłonność, że jak coś nie szło, to rzucali granat w szambo. Polacy nie głosowali za podtrzymaniem takiego sposobu rządzenia” – tłumaczy szef IBRiS

Fundusz Sprawiedliwości. Czy rewelacje Tomasza Mraza sprawią, że politycy będą się bardziej pilnować

Wypada tu jeszcze dodać, że kolejną barierą utrudniającą wykorzystanie afery z Funduszem Sprawiedliwości jest naprawdę ciężka choroba samego Ziobry. Trudno go sobie wyobrazić jako ewentualnego podsądnego. Co nie zmienia faktu, że jedną sprawą są wątpliwe metody, drugą – pytanie, czy nie warto jakiejś afery związanej z odpowiedzialnością polityków doprowadzić do końca; choćby co do samego ustalenia faktów.

Ciekawe skądinąd, czy wizja jakiegoś kolejnego Mraza nagrywającego zwierzchników nakaże przynajmniej ostrożność nowym rządzącym. Oni nie mają może jak prawica wizji swojego męczeństwa: „Jesteśmy słabsi, więc tym bardziej musimy się odkuć”. Ale wspieranie swoich było dewizą każdej władzy po 1989 r., no, może poza samym początkiem.

Może i będzie więcej ostrożności, może nawet Tusk chce dyscyplinować także i swoich… Bez wątpienia politycy KO i innych partii mainstreamowych mogą jednak mieć złudzenie większej szczelności swoich struktur. Przejście kogoś od nich na stronę prawicy wydaje się mało prawdopodobne, a ich obecne twarde metody mają zamknąć PiS-owi drogę powrotu do władzy na długie lata. Mają większy wpływ na media, na elity, mają wsparcie instytucji UE. Z drugiej strony wszakże posła KO Sławomira Neumanna nagrano w następstwie wewnętrznych waśni w obozie Tuska. Nie został złapany na korupcji, ale na wykładaniu reguły sądowej bezkarności swoich kolegów. Prawica do dziś się na to powołuje.

Widać natomiast wyraźnie wiarę Koalicji Obywatelskiej, że uda się jakąś liczbę polityków prawicy po prostu posadzić do więzienia. Czy wystarczą do tego takie przewiny jak ustawianie konkursów na dotacje? Obóz Tuska, sam premier także, zdają się wierzyć, że wystarczy dowieść dowolnego „grzechu”.

Oto ostatnie posiedzenia komisji badającej pomysł wyborów korespondencyjnych z 2020 r. stało się widownią karczemnych awantur. Drugoplanowi posłowie KO i ich koalicjantów wyżywali się w łajaniu i straszeniu takich upadłych wielkości jak Mateusz Morawiecki i sam Jarosław Kaczyński. Łamali tym samym wszystkie reguły postępowania przed komisją, jakie ustalił w 2006 r. Trybunał Konstytucyjny. Nie ten Julii Przyłębskiej, a Marka Safjana.

Poza kapralskim pokrzykiwaniem przewodniczącego komisji Dariusza Jońskiego padły tam także zapowiedzi wniosków do prokuratury. Prawda, przepadło 70 mln zł wydanych na przygotowanie tamtych wyborów, które w końcu się w tej postaci nie odbyły. Ale nikt tych pieniędzy nie ukradł. Wybory przesunięto w następstwie skomplikowanego ciągu zdarzeń, w których na dokładkę brała też udział ówczesna opozycja. Była to próba wybrnięcia z kwadratury koła, jaką była kolizja między konstytucyjnymi terminami a realiami pandemii. Nawet jeśli uznać decyzje ówczesnej władzy za błędne, kryminalizacja błędu to coś nowego w polskiej polityce.

Pytanie oczywiście, co z tym zrobią prokuratorzy i sędziowie. Na razie są to tylko pokusy nowej ekipy, która najwyraźniej uważa, że prowadzona na siłę kampania rozliczeń to recepta na skuteczne rządzenie.

Czytaj więcej

Nie z Tuskiem te numery, lewico

Antoni Macierewicz posądzony o związki z Rosją

Dochodzi do tego wątek rozliczania pisowskiej opozycji za rzekome związki z Rosją, to część wojennej pobudki. Polityczne zarzuty na przykład o zbytnie zbliżenie z Viktorem Orbánem albo z zachodnimi partiami eurosceptycznymi – do tego opozycja ma naturalnie prawo. Ale były szef kontrwywiadu generał Piotr Pytel, skądinąd jeden z architektów zbliżenia służb polskich i rosyjskich po roku 2010, wychodzi od takich oskarżeń, a kończy na sugestiach, że Jarosław Kaczyński „mógł” być kiedyś zwerbowany przez rosyjskie służby. Ten absurd dopiero się rozkręca. Tematem szczególnym tej kampanii jest Antoni Macierewicz. Cały zastęp polityków KO zdążył już mniej lub bardziej aluzyjnie posądzić go o „związki z Rosją” (kiedyś, zauważmy, był z kolei oskarżany o rusofobię). Przy czym, kiedy przychodzi do jakichkolwiek konkretów, pojawiają się zarzuty niemające z agenturalnością nic wspólnego. „Macierewicz rozbroił polską armię” – to element ostrej dysputy politycznej. O to samo PiS od lat oskarża Donalda Tuska.

Krążą w przestrzeni strzępy oskarżeń zaczerpniętych z demaskatorskiej książki niestrudzonego tropiciela spisków, dziś idola Silnych Razem, Tomasza Piątka. One z kolei też zupełnie się nie nadają na materiał dowodowy. Macierewicz miał w swoim otoczeniu agenta SB. Macierewicz zabiegał o zażyłe kontakty z prorosyjskim amerykańskim kongresmenem. To raczej świadectwo pychy przeplatającej się z nieporadnością i brakiem elementarnej ostrożności.

Sam Tomasz Lis, jeden z największych antypisowskich jastrzębi, tak oceniał kiedyś Piątka:„To są wątpliwe metody. To znaczy, ponieważ znam Kowalskiego, Kowalski Malinowskiego, Malinowski był na wakacjach z Pipsztyckim, a Pipsztycki był w knajpie w Moskwie i widział doradcę Putina, to jestem agentem Putina. Sorry, to tak nie działa”. Do niedawna mainstream miał podobne nastawienie jak Lis. Ale dziś Piątek jest bohaterem nie tylko Silnych Razem, lecz także i TVN.

Niektórzy uważają, że Macierewicz ginie dziś od własnej broni. Od lat był mistrzem insynuacji. Jednak w akcję przeciw niemu zaangażowano całą maszynerię KO. Czy któryś z jej polityków stał się kiedyś przedmiotem takiej nagonki ze strony PiS? Sam Tusk? Jego nie obsadzano w roli agenta obcych służb, stawiano mu zarzuty polityczne; prawda, że przesadnie ciężkie. A dziś tabun tuzów KO i sam premier kiwają posępnie głowami i robią tajemnicze miny, sugerując, że z Macierewiczem jest coś na rzeczy. Co? Bóg raczy wiedzieć. Dla porządku warto odnotować, że niektóre antypisowskie media wciąż się od tego dystansują, choćby OKO.press. Ci sami komentatorzy przyjęli z niesmakiem legendarny spot wyborczy KO ogłaszający, że „Rosja już tu jest” i zderzający podobiznę Kaczyńskiego z katyńskimi grobami. Inni jednak nie mają takich oporów. To tygodnik „Newsweek” udzielił łamów Pytlowi dla jego „rewelacji”.

Odpowiedzią obecnej władzy jest dalsza eskalacja niejasnych oskarżeń. Kiedy Roman Giertych ogłaszał na platformie X, że jest za delegalizacją PiS, wciąż można było mówić o politycznym folklorze. Kiedy oznajmia to w studiu TVP Info wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka, możemy tylko przecierać oczy ze zdumienia.

A może to tylko retoryka stosowana przed wyborami do Europarlamentu

Otwarta pozostaje kwestia, co tu jest retoryką i co będzie ciągnięte po wyborach do europarlamentu. Bo to przecież element kampanii, jakby ktoś zapomniał. Czy pojawią się próby choćby markowania kroków prawnych – już nie tylko badania rzekomych rosyjskich związków obecnej opozycji, ale i karania za nie? Pretekstu może dostarczyć choćby uciekinier na Białoruś były sędzia Tomasz Szmydt. Naprawdę był przez kilka lat faworytem resortu sprawiedliwości w czasach Zbigniewa Ziobry.

Na razie ten zgiełk pozwala Tuskowi unikać trudnych kwestii, z którymi ta kampania najściślej się wiąże. Przykład najnowszy. Premier obwieścił dopiero co, że Polska będzie „beneficjentem paktu migracyjnego”. Że ani nie będzie musiała przyjmować migrantów, ani za nich płacić. Tymczasem premier Francji Gabriel Attal widzi to całkiem inaczej. Właśnie ogłosił we francuskiej telewizji, że zmuszono kraje Europy Wschodniej do jednego bądź drugiego. Posłowie PiS żądają zwołania w najbliższym czasie poświęconego tej kwestii posiedzenia Sejmu. Marszałek Szymon Hołownia odmawia, tłumacząc się kampanią. Ale to właśnie byłoby wypełnienie obowiązku kluczowej, kampanijnej debaty.

Gdyby nowa władza rzetelnie wyjaśniła realne grzechy PiS, choćby te związane z dotowaniem swoich, nie byłbym zmartwiony. Ale to charakterystyczne, że mówiąc o Funduszu Sprawiedliwości, Giertych nie obiecuje oczyszczenia życia publicznego. Mówi o zemście. Logika zemsty zatruwa polską politykę. Co gorsza, rozbija ostatecznie naszą wspólnotę narodową w chwili, gdy może nam ona być szczególnie potrzebna.

Gromki tytuł na internetowej stronie kanału informacyjnego telewizji publicznej zapowiada: „TVP Info ujawnia: nowe taśmy Mraza i Romanowskiego”. To zabawne, jeśli wspomnieć dawne oburzenie antypisowskiej opozycji z powodu roli tej stacji w czasach Jacka Kurskiego. Była wtedy głównym przekaźnikiem dokumentów i taśm, jakimi dysponowały pisowska prokuratura i pisowskie służby specjalne.

Teraz jest zupełnie tak samo. Nowa, podobno odpolityczniona, TVP Info odpala nagrania pozostające w dyspozycji też podobno odpolitycznionej prokuratury Adama Bodnara. To są na razie rozmowy Tomasza Mraza, dawnego dyrektora Departamentu Funduszu Sprawiedliwości w resorcie sprawiedliwości, z ówczesnym wiceministrem Marcinem Romanowskim z Suwerennej Polski. Mraz występuje jako ktoś w rodzaju skruszonego świadka koronnego. Jego wianem jest 50 godzin nagrań dokonanych w resorcie podczas rozmaitych narad i sekretnych spotkań.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
„Rodzaje życzliwości”, czyli filmy mogą jeszcze być po prostu dobrą zabawą
Plus Minus
Klucz do pokoju w Ukrainie ukryty w Azji? Trudne mediacje Putina, Modiego i Jinpinga
Plus Minus
Jan Maciejewski: Tego ci nie powiem
Plus Minus
Czy USA potrzebują trenera Tima Walza
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Plus Minus
Miasto bitwy o Niemcy
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki