Bogusław Chrabota: Kaczyński. Demiurg polityki i strażnik partyjnego żłobu

Czy Robert Krasowski znalazł klucz do Jarosława Kaczyńskiego? Kreśli obraz człowieka obsesyjnie i i ryzykownie rozhuśtującego emocje, zapatrzonego w kierowane przez siebie struktury i koślawego misjonarza.

Publikacja: 26.04.2024 10:00

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Foto: PAP/Rafał Guz

Klucz do Kaczyńskiego” wydawnictwa Czerwone i Czarne kusi nie tylko tytułem, ale również nazwiskiem autora. Bo Robert Krasowski to autor niebanalny. Błyskotliwy dziennikarz, filozof, redaktor próbujący swych sił w prasie z różnych półek, a na dodatek baczny i oryginalny kronikarz polskiej polityki.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości

Jarosław Kaczyński gra o duszę polskiej inteligencji. U Roberta Krasowskiego jest jej katem i admiratorem jednocześnie

Esej „Klucz do Kaczyńskiego” jest zresztą kąskiem z tego półmiska; to literacka dygresja sprawnie zszyta dratwą z trzecim tomem „Historii III RP” pióra Krasowskiego pt. „Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt”. Tym razem jednak zamiast głęboko udokumentowanej pracy historyka czytelnik otrzymał fascynujący komiks. Świetnie napisany, porywający w swoim przekazie i narracji, zarazem budzący w wielu miejscach głęboki sprzeciw. Robert Krasowski w „Kluczu…” świadomie – mam wrażenie – odrzuca detale i subtelności. Książka ma być bowiem publicystycznym studium o człowieku, który zdaniem autora był i pozostaje jedną z głównych, jeśli nie główną osią polskiej polityki. W tym literackim zamierzeniu poza samym Kaczyńskim, jego rolą w historii i antagonistami nic się nie liczy. Nie ma drugiego ani trzeciego planu. Nie ma nawet Polski, bo akcja toczy się w wydumanej „Republice inteligenckiej”, która rozpościera się między Odrą i Bugiem i w której rozgrywa się polityczny życiorys Kaczyńskiego.

Nic tu, prócz polityki, nie ma znaczenia. Nie ma społeczeństwa, nie ma instytucji demokratycznych, kulturalnych, nie ma wolnej prasy, czego najbardziej brakuje – nie ma gospodarki, przemian cywilizacyjnych, polityki międzynarodowej, w tym europejskiej. Jest tylko on, demoniczny gracz nad gracze i jego równie diaboliczni przeciwnicy. Dla jasności: to, co tu napisałem, to nie zarzut – Krasowski doskonale rozumie, że nadmiar szczegółów i subtelności rozmyłby jego autorską intencję, więc świadomie rezygnuje z detali; chce napisać współczesny pamflet i doskonale radzi sobie z materią. Jak u Szekspira czy autorów antycznych zachowuje przy tym jedność miejsca, czasu i akcji.

Wiwisekcja Kaczyńskiego dotyczy z górą trzech dekad. O miejscu już wspomniałem. Akcja zaś dotyczy zmagań Kaczyńskiego ze ściśle zdefiniowaną grupą społeczną, czyli polską inteligencją, o którą Kaczyński najpierw wszelkimi sposobami zabiega, a potem z równą konsekwencją ją niszczy. Polska inteligencja jest przy tym niemal równoprawnym bohaterem eseju co Kaczyński, jej admirator i kat zarazem. To jedyna dostrzegana przez autora grupa społeczna, dla której Krasowski nie ma zresztą litości; główne pole polityki, ale zarazem społeczność niemal bez podmiotowości, bezwolna, bezmyślna, niesuwerenna, łatwa do manipulacji i narcystyczna.

Polska inteligencja jest przy tym niemal równoprawnym bohaterem eseju co Kaczyński, jej admirator i kat zarazem.

Gra o jej duszę jest dla Kaczyńskiego naturalna. To wszak inteligent z Żoliborza. Ta sama krew, tylko gra brutalniej, wyrywa się inteligenckim obyczajom i estetyce. W pierwszej fazie swojej kariery o duszę inteligenta gra w kości z Tadeuszem Mazowieckim i Bronisławem Geremkiem, bez przerwy prowokując i przekraczając „dozwolone” granice. Wtedy (ta metoda rodem z filmów o Bondzie jest stosowana konsekwentnie w całym tekście) jego antytezą i diabolicznym przeciwnikiem jest Adam Michnik, próbujący rządzić Polską z pokładu propagandowego, arcyniedziennikarskiego pancernika „Gazety Wyborczej”. Obaj są eksponentami narcystycznych mocy, choć – to nie ulega wątpliwości – tym gorszym jest Michnik, pazerny demiurg Polski liberalnej i lewicowej. Zazwyczaj wygrywa z Kaczyńskim, ale do czasu, bo jego plany krzyżuje niewdzięczna historia.

O ile więc próbujący przerobić po swojemu naród redaktor „Gazety” schodzi w końcu na drugi plan, o tyle drugim i pewnie ważniejszym alter ego dla założyciela Prawa i Sprawiedliwości staje się ironiczny, cyniczny i bezwzględny Donald Tusk. To wreszcie przeciwnik dorastający do formatu Kaczyńskiego. Człowiek tyleż gardzący inteligenckim salonem, co umiejący go cynicznie wykorzystać do swoich celów. Tusk to klasyczny gracz – jest cichy i skryty; w przeciwieństwie do szefa PiS nie obnaża procesu produkcji politycznej kiełbasy. Wyraźnie autor go nie lubi. Ma mu za złe, że wykorzystuje bez litości wszystkie błędy prezesa, a zarazem – jakby był lustrzanym odbiciem żoliborskiego inteligenta – gra wyłącznie na siebie.

„A jednak nawet on doszedł do takiego poziomu bezczelności, że blisko przez dekadę nie tylko nie pomógł w obaleniu PiS-u, ale ciągle w jego obaleniu przeszkadzał”. To Krasowski o Tusku. Uczciwie? Nie całkiem, bo dla autora „Klucza…” europejskie funkcje i rola Tuska w najmniejszym stopniu się nie liczą. To tylko ucieczka z pola walki, wielka ściema i w ogóle zdrada.

Czytaj więcej

Chrabota: Kaczyński najsilniejszym spoiwem koalicji rządowej Tuska

Robert Krasowski niesprawiedliwie przedstawia Polskę platformerską. Ale opis rządów Jarosława Kaczyńskiego jest uważny i precyzyjny 

O ile obraz Polski platformerskiej jest u Krasowskiego karykaturalnie niesprawiedliwy („najbardziej minimalistyczna polityka w historii III RP”), o tyle rysunek Polski rządzonej przez Kaczyńskiego jest uważny i precyzyjny. Krasowski nie ma wątpliwości, że kraj stał się łupem partii żarłoków. Kaczyński daje im się najeść, by doły partyjne doceniły partię. Z korupcją walczyć nie musi, bo: „Uczynił korupcję niepotrzebną. Zalegalizował bezpieczne metody transferu majątku publicznego do kieszeni prywatnych”. Dokonuje anarchizacji struktur państwa, by łatwiej było mu sprawować władzę, nie konstruuje wizji państwa, ale je destruuje i zamienia na jeden wielki teatr ekspozycji własnych poglądów. To dla Krasowskiego karygodne niszczenie struktur, choć – tu światełko w tunelu – są i osiągnięcia. Pierwszym jest uruchomienie w Polsce dzięki transferom socjalnym nowoczesnego państwa dobrobytu. Drugim – bezprecedensowe wsparcie Ukrainy w lutym 2022 r. To dla autora „Klucza…” też zasługa Kaczyńskiego i jemu należy się historyczna pamięć potomnych.

Czy Krasowski znalazł klucz do Jarosława Kaczyńskiego, jak zapowiedział w tytule? Nie wiem. Próba opisu jego osoby na początku książki przez zgrabnie namalowaną koniunkcję: „niechęci do władzy”, „miłości do partii”, „wojny jako metody”, oraz próby bycia „liderem opinii” jest przekonująca. To obraz człowieka obsesyjnie i ryzykownie rozhuśtującego emocje, zapatrzonego w kierowane przez siebie struktury i koślawego misjonarza – generalnie postać, jaką świetnie znamy. Czy jednak polityczny komiks – a tym jest, jak wspomniałem, esej Krasowskiego – może przynieść prawdę o człowieku i jego czasach? Wątpię. Tu trzeba większego szacunku dla faktów. Co nie zmienia oczywiście tego, że książka jest fascynującą lekturą. Inspiracją do badań i przemyśleń na temat osoby Prezesa i jego dzieła. Może najlepszą, jaką czytałem.

Klucz do Kaczyńskiego” wydawnictwa Czerwone i Czarne kusi nie tylko tytułem, ale również nazwiskiem autora. Bo Robert Krasowski to autor niebanalny. Błyskotliwy dziennikarz, filozof, redaktor próbujący swych sił w prasie z różnych półek, a na dodatek baczny i oryginalny kronikarz polskiej polityki.

Jarosław Kaczyński gra o duszę polskiej inteligencji. U Roberta Krasowskiego jest jej katem i admiratorem jednocześnie

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Oswoić i zrozumieć Polskę
Plus Minus
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Robert M. Wegner: Kawałki metalu w uchu
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pochwała przypadku
Plus Minus
„Pić czy nie pić? Co nauka mówi o wpływie alkoholu na zdrowie”: 73 dni z alkoholem