Bogusław Chrabota: Jarosław Kaczyński najsilniejszym spoiwem koalicji rządowej Donalda Tuska

Powoli wypada kończyć podsumowania po wyborach samorządowych. Co miało się zdarzyć, stało się ciałem.

Publikacja: 12.04.2024 10:00

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Foto: PAP/Rafał Guz

Znamy liderów, wygranych i przegranych, choć debata nad tym, co znaczy zwycięstwo, a co porażka, pewnie jeszcze będzie trwała. Spektakularną porażkę zanotowała lewica; w tej kwestii nikt raczej nie ma wątpliwości i dywagacje nad definicjami na nic się tu przydadzą. W samorządowych wyborach partyjnych liczą się punkty procentowe poparcia w wyborach do sejmików i tu lewica zaliczyła klapę. Dlaczego? Moim zdaniem nie potrafiła wybrać, czy zdecydować się na masywną kampanię partyjną z uniwersalnym programem dla całego kraju, czy zaangażować się w mikropolitykę na poszczególnych szczeblach samorządu. Zawisła przez to nad własnym elektoratem w efektownym rozkroku. Brak przekonującego programu, mało wyraziści liderzy, na koniec wrzucone na kilka tygodni przed finałem kampanii zgniłe jabłko aborcji spowodowały, że lewica straciła 25 proc. poparcia z października 2023 roku.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości

Magdalena Biejat wyrasta na nową twarz lewicy. Czy Włodzimierz Czarzasty to zauważy?

Pewnym światełkiem w tunelu jest osoba i kampania Magdaleny Biejat, która wypadła nadzwyczaj obiecująco. Profesjonalna, kompetentna, wiarygodna, wyrasta na nową twarz lewicy. Jeśli Włodzimierz Czarzasty et consortes to zauważą i wyciągną z tego wnioski, załamanie poparcia dla lewicy można będzie zatrzymać. Jeśli nie, polscy progresiści będą musieli czekać na jakąś ofertę z zewnątrz, spoza zdychającego co nieco lewicowego klubu.

A lewica, co głoszę od zawsze, jest Polsce potrzebna jak powietrze. Jest naturalną przeciwwagą dla liberałów i konserwatystów. Słabość lewicy to osłabienie tych ostatnich. W efekcie tworzy się nisza, w którą wchodzą populiści. Biorą pełnymi garściami z katalogu jednych (lewicy) i drugich (konserwatystów), produkują ideowy misz-masz i mącą wyborcom w głowach. Jak długo i z jakim trudem się z tego wychodzi, doświadczamy na własnej skórze od wielu miesięcy. A więc niech się odradza prawdziwa, ideowa lewica. To szansa na to, by polska polityka wróciła w naturalne koleje.

Pewnym światełkiem w tunelu jest osoba i kampania Magdaleny Biejat, która wypadła nadzwyczaj obiecująco. Profesjonalna, kompetentna, wiarygodna, wyrasta na nową twarz lewicy. 

Wygrał PiS! Krzyczą zwolennicy partii Jarosława Kaczyńskiego i część ekspertów. Statystycznie, w wyborach do sejmików, a i owszem, ale tak naprawdę przegrał i będzie to coraz bardziej widoczne. Bowiem cóż ze statystycznego sukcesu, jeśli partia Kaczyńskiego nie zmieniła tożsamości, lidera ani retoryki. I znów zero zdziwienia; nie mogła inaczej. W ciągu kilku miesięcy dzielących wybory parlamentarne od samorządowych nie mogło to się udać. Owszem. Gdyby dokonano sukcesji (albo wewnątrzpartyjnego zamachu stanu nazwanego elegancko dymisją prezesa) w czasie pierwszych tygodni po wyborach, to można było sobie wyobrazić, że PiS się jakoś pozbiera. Ale nikt, poza nielicznymi wyjątkami, nie miał odwagi postawić tej sprawy na partyjnej agendzie. Ryzyko dezintegracji partii było zbyt wielkie. A dziś mamy powtórkę z rozrywki. Siły odśrodkowe w PiS aż się kotłują, ale zbyt blisko są kolejne wybory, by ktoś poważył się na podważenie pozycji prezesa. Kolejne okienko na zmianę pojawi się dopiero po wyborach europejskich. Sam Jarosław Kaczyński także nie zasypiał gruszek w popiele. Wzmocnił się, ograł wewnątrzpartyjną opozycję i postawił na mobilizację partii. Efektem jest znakomity nawet, nie tylko dobry, wynik w wyborach samorządowych.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Co kręci Andrzejem Dudą

Dlaczego PiS i Jarosław Kaczyński przegrali wybory samorządowe?

Czemu więc twierdzę, że PiS tak naprawdę przegrał? Bowiem Kaczyński integruje partię i jej elektorat przy użyciu dokładnie takiej samej retoryki, jak w trakcie kampanii do wyborów parlamentarnych. To retoryka pełna jadu wobec przeciwników politycznych, retoryka agresywnej negacji i planowanego rewanżu. Nie ma w niej żadnych pozytywów prócz podkreślania własnych osiągnięć. Fakt, że dotyka wszystkich uczestników rządzącej koalicji, niweluje zdolności koalicyjne PiS niemal do zera. Jedynym potencjalnym partnerem, i to nie całkiem na pewno, zostaje osłabiona, przygnieciona szklanym sufitem Konfederacja. Ale nikt poza nią, na pewno na poziomie parlamentarnym, nawet jeśli Donaldowi Tuskowi powinęłaby się noga, w alianse z Kaczyńskim nie wejdzie. Przypuszczam, że także koalicje w sejmikach będą wskutek tego utrudnione. W tym sensie prezes Jarosław Kaczyński jest najlepszym gwarantem swojej niekoalicyjności i najlepszym butaprenem spajającym partie rządzącej koalicji. Przynajmniej dziś.

Czy prezes potrafi to zmienić? Kiedyś potrafił, dziś chyba już nie. W kategoriach podsumowania można postawić takie oto tezy. Po pierwsze: wybory kwietniowe udowodniły, że elektorat prawicy to liczący się, trwały czynnik na polskiej scenie politycznej. Nieraz jeszcze w wyborach da o sobie znać. Po drugie: mobilizacja PiS pogłębiła efekt niekoalicyjności tej partii, przez co perspektywa odzyskania władzy się oddala. Po trzecie: PiS czeka albo zmiana lidera, albo rozpad. Z Kaczyńskim do władzy szybko nie wróci. Po czwarte: po wyborach europejskich należy w PiS oczekiwać rozliczeń i podziałów. Po piąte: jeśli lewica nie zmieni skóry i programu, będzie powoli i ku uciesze konkurentów ulegać degradacji. I po szóste: rządząca koalicja sklejana przez Kaczyńskiego musi nauczyć się układać sobie relacje i nie prowokować konfliktów. Jeśli będzie zgodna, przeżyje. A co na to NATO? NATO na to nic.

Znamy liderów, wygranych i przegranych, choć debata nad tym, co znaczy zwycięstwo, a co porażka, pewnie jeszcze będzie trwała. Spektakularną porażkę zanotowała lewica; w tej kwestii nikt raczej nie ma wątpliwości i dywagacje nad definicjami na nic się tu przydadzą. W samorządowych wyborach partyjnych liczą się punkty procentowe poparcia w wyborach do sejmików i tu lewica zaliczyła klapę. Dlaczego? Moim zdaniem nie potrafiła wybrać, czy zdecydować się na masywną kampanię partyjną z uniwersalnym programem dla całego kraju, czy zaangażować się w mikropolitykę na poszczególnych szczeblach samorządu. Zawisła przez to nad własnym elektoratem w efektownym rozkroku. Brak przekonującego programu, mało wyraziści liderzy, na koniec wrzucone na kilka tygodni przed finałem kampanii zgniłe jabłko aborcji spowodowały, że lewica straciła 25 proc. poparcia z października 2023 roku.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi