Rok temu Światowa Organizacja Zdrowia wstrzymała badania na terenie Chin, które miały ustalić przyczynę wybuchu pandemii Covid-19. Obecnie możemy być jedynie pewni miejsca jej ogniska – 12-milionowego miasta Wuhan. Pozostałych szczegółów, wokół których narosło wiele teorii spiskowych, naukowcy nie mogą zweryfikować z powodu braku chęci współpracy chińskich władz. „Niestety, bez dostępu do Chin, WHO niewiele może zrobić” – przyznała jedna z amerykańskich wirusolożek zaangażowana w badania nad rozwojem wirusa. Jednocześnie w 2023 r. po trzech latach więzienia został uwolniony Fang Bin, chiński dziennikarz, który relacjonował w mediach społecznościowych początki pandemii w Wuhan. Jego buntownicza postawa i krytyka rządu, a także filmy pokazujące zatłoczone szpitale, przepełnione czarnymi workami furgonetki nie spodobały się władzom i dziennikarz pewnego dnia po prostu zniknął.
Więcej szczęścia miał dziennikarz Hao Qun piszący pod nazwiskiem Murong Xuecun, który nie od razu znalazł się w epicentrum Covid-19. Dopiero po jakimś czasie pojechał do zamkniętego miasta i porozmawiał z mieszkańcami. Na bazie tych rozmów napisał książkę „Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”, która oscyluje wokół ośmiu fragmentów – migawek z życia zwykłych ludzi zaskoczonych tajemniczym i śmiertelnie niebezpiecznym wirusem (lekarza, sprzątaczki, nielegalnego przewoźnika osób, nauczyciela, dziennikarza, pisarza, przedsiębiorcy i matki). Ich historie nigdy by się nie przebiły przez chińską cenzurę, gdyby nie odwaga Muronga. W czasie zbierania materiału cały czas myślał o tych, którzy zostali uciszeni przez władze. „W ciągu ostatnich ośmiu lat trzydzieścioro sześcioro moich przyjaciół trafiło do więzienia. Są wśród nich prawnicy, dziennikarze i profesorowie, dobrzy i uczciwi ludzie uznani za wrogów państwa, ponieważ powiedzieli coś, co nie spodobało się rządowi”.
Czytaj więcej
Cyceron mówił, że wszelkie kreatury były znakami woli bogów. Nie bez powodu angielskie monster pochodzi od łacińskiego monere – ostrzegać.
Ze swoimi bohaterami spotykał się w ustronnych miejscach, nieustannie sprawdzał, czy ktoś go nie śledzi, na bieżąco robił kopie zapasowe materiałów i przesyłał znajomemu za granicą z prośbą o dokończenie książki, gdyby został zatrzymany. Wciąż czuł się obserwowany przez tajną policję, otrzymał kilka telefonów ostrzegawczych. Za każdym razem, gdy wychodził z pokoju hotelowego, zostawiał w drzwiach karteczkę, aby sprawdzić, czy ktoś nie wchodził tam pod jego nieobecność. Przed znajomymi udawał, że pisze powieść science fiction, choć obserwując to, co się działo w Wuhan, miał wrażenie, że sam znajduje się w świecie fantastyki.
Komunistyczna Partia Chin nie wiedziała, jak poradzić sobie z wirusem, ale doskonale potrafiła kontrolować naród i wykorzystała sytuację, aby wzmocnić swoją władzę. Wszystkie decyzje były podejmowane przez komitety osiedlowe, prowadzono rejestracje zachorowań, centralną dystrybucje żywności czy kontrolowano transport. Jeden z rozmówców autora lekarz Lin Qingchua, opowiedział, że personel medyczny czuł się bezradny i kompletnie bezużyteczny. Pacjentów nie było jak leczyć, umierali pozbawieni pomocy, a władze żądały, by wypisywać jak najwięcej osób do domu, aby przekonać opinię publiczną, że zagrożenie mija.