To był długo oczekiwany film. „Biała odwaga” pokazuje historię Goralenvolku, nie dziwi zatem napięcie, z jakim wyczekiwano jej na Podhalu. Niestety, film ma niewiele wspólnego z prawdziwą historią, a każdy, kto chciałby zapoznać się z historycznymi losami Podtatrza, nie powinien na wiele liczyć. Poza perfekcyjnymi zdjęciami gór widz zostaje z dylematem poznawczym – tak naprawdę nie wiadomo, o kim i o czym jest pokazana historia.
Czytaj więcej
Czy to możliwe, że Park Chan-Wook, twórca „Oldboya”, wziął się do adaptacji nagrodzonej Pulitzerem powieści i nakręcił serial nieciekawy i męczący? No niestety.
Deklaracja Koszałki, że „Biała odwaga”to opowieść fikcyjna, nie przekonuje
Ale po kolei. Film Marcina Koszałki jest ahistoryczny – to największa porażka tej produkcji. Reżyser nie skorzystał z okazji zbudowania opowieści, która nawet jeśli akcentowałaby którąś z interpretacji, to obracałaby się w przestrzeni historii, nie zaś fikcji, by nie powiedzieć fantazji. Wszak o wojennych losach Podtatrza wiemy wiele, począwszy od historii mówionej, czyli świadków, po opracowania profesjonalne zawodowych historyków. Nie wiadomo, dlaczego reżyser zignorował literaturę źródłową, tworząc obraz, który na każdym kolejnym poziomie spiętrza nieporozumienia i buduje sprzeczności. Sama deklaracja reżysera, że to opowieść fikcyjna, więc nie powinniśmy jej traktować jako głosu w dyskusji historycznej, nie jest przekonująca, bo zaprzecza jej realistyczny i detaliczny kontekst etnograficzny filmu. Reżyser zastawia na widza pułapkę, wprowadzając go wpierw w kontekst opowieści o wojennych losach, która później okazuje się być oderwanym od historii eksperymentem myślowym z góralskim tłem.
Film zjawiskowo przedstawia góry i wspinaczkę, jednak bardzo skąpo pokazuje samo Zakopane. Architektura stolicy Tatr w zasadzie w nim nie istnieje. Miejsca męczeństwa, przede wszystkim siedziba Gestapo, czyli Hotel Palace, który po latach starań stanie się niebawem muzeum, pojawia się niby w scenie bicia jednego z braci Zawratów – z filmu jednak nie dowiemy się, jak ten budynek wygląda. Dalej mamy mignięcie fasady dawnego hotelu Morskie Oko, jeszcze hotel na Kalatówkach (jakkolwiek położony poza Zakopanem), i to by było na tyle.
Serial z PRL „Trzecia granica” rzetelniej pokazywał wątek kurierski
A skoro nie ma Zakopanego, to i nie ma zakopiańczyków. W scenariuszu nie ma nawiązania do kluczowych postaci ruchu oporu, np. zamęczonej Heleny Marusarzówny, Bronisława Czecha czy licznych organizacji podziemnych regionu Podhala, jak Konfederacja Tatrzańska działająca w niestandardowy sposób, m.in. drukując gazetki po niemiecku dla Niemców. Ruch oporu sprowadza się do scen wyroków wykonywanych przez „leśnych” na konfidentach. Tymczasem brak motywu zapowiadanego podczas produkcji filmu – wątku kurierskiego – najbardziej znaczącego dla walki podziemnej pod Tatrami.