Ksiądz Marek” Juliusza Słowackiego to największa produkcja Teatru Klasyki Polskiej. Wystawiona na wielkiej scenie sali widowiskowej Muzeum Historii Polski przez filmowca Jacka Raginisa, angażuje 19 aktorów i 12 tancerzy, co przy cięciu kosztów przez polskie teatry jest ewenementem. Dla premierowej publiczności, w każdym razie jej większości, był to manifest teatru tradycyjnego, wiernego autorowi, skoncentrowanego na słowie, na poezji. Choć gwoli prawdy dało się w kuluarach słyszeć i opinie krytyczne, wyrzucające Raginisowi reżyserską powierzchowność w zarysowaniu postaci czy efekciarstwo.
Czytaj więcej
W rozproszonych sporach o IPN, muzea, o Wyklętych czy wymowę filmów i przedstawień teatralnych uciera się polityka historyczna nowej władzy. Mam sporo obaw co do jej kształtu i celów.
Konfederacja: mit i prawda
To ostatnie miało się wyrażać choćby w „uwspółcześniających” wstawkach, nadawanych z przestrzeni wojennych komunikatach kojarzących walkę Rosjan z konfederacją barską z dzisiejszą wojną rosyjsko-ukraińską, jak i w obsadzeniu niegrającego dotąd na scenie (poza dyplomami w Akademii Teatralnej) filmowego aktora Sebastiana Fabijańskiego w roli watażki Kossakowskiego. „Nie mówi wierszem jak trzeba, jest zbyt współczesny, zbyt knajacki” – padało.
Moje zdanie na ten temat? Wstawki były istotnie niekonieczne, może zbyt łopatologiczne. Za to rolę Fabijańskiego raczej kupiłem – był komunikatywny, w sumie w duchu Słowackiego. Doceniam kompozycje scen zbiorowych (choć nie wszystkich, niektóre wydały mi się nieco bezładne). Doceniam efektowną, dbającą o przeniesienie części akcji w sferę tajemnicy scenografię Aleksandry Redy czy dyskretną, ale budującą złowrogi nastrój muzykę Marcina Pospieszalskiego.
Moje wątpliwości dotyczą wyboru akurat tego utworu Słowackiego. Niesie on ze sobą sugestywne poetyckie kawałki i nawet ciekawe przesłania, ale gmatwa lub zaciemnia akcję, ma fabularne dziury, gubi się chwilami w popisach romantycznej nadelokwencji. Czy można było te mglistości i luki wypełnić precyzyjniejszymi pomysłami reżyserskimi? Może tak, może nie.