"Jesteśmy na TAK!” – rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Rafał Bochenek zaintonował to hasło na samym początku konwencji samorządowej PiS w Szeligach pod Warszawą. Potem formułka ta stanowiła lejtmotyw puszczanych tam spotów wyborczych, a wielu uczestników unosiło chorągiewki, na których ją wypisano.
Donald Tusk wpychał PiS w rolę zaszczutych warchołów. Dlatego Kaczyński postawił na "tak" dla CPK i atomu
Myśl rozwinął w wyjątkowo spokojnym wystąpieniu Jarosław Kaczyński. „To jest rząd likwidatorów” – wskazywał na obecną koalicję. „Tak dla CPK, dla atomu, wielkiej chemii, regulacji Odry, portu kontenerowego w Świnoujściu, dla wielkich inwestycji zagranicznych. Nasze rządy to osiem lat inwestycji” – można było mieć wrażenie, że prezes PiS nadrabiał coś, o czym mówił za mało w kampanii parlamentarnej.
Czytaj więcej
Co z kampanią przed wyborami samorządowymi 2024? Niskie zainteresowanie społeczne, prowokuje pytanie o rolę władzy lokalnej w kontekście zmian politycznych
Równocześnie zapowiedział politykę współpracy swojej formacji z innymi partiami w samorządach, „niezależnie od wielkiego sporu dzielącego Polskę”. „W małych ojczyznach łatwiej doprowadzić do porozumienia” – przekonywał. W podobnym tonie przemawiali wybrani do wystąpień samorządowcy lub kandydaci do samorządowych stanowisk. „Dziura w chodniku nie ma poglądów politycznych” – zapewniał poseł Andrzej Śliwka, kandydat na prezydenta Elbląga.
Na ile ten nowy ton pomoże PiS w wyborach samorządowych? W wielkich miastach już w poprzednich kadencjach prawica Kaczyńskiego mogła tylko marzyć o sukcesie, była tam zwykle mniejszością. Tobiasz Bocheński, kandydat na prezydenta Warszawy, ostatni przemawiający w Szeligach, może celnie punktować w wielu kwestiach ślamazarną ekipę brylującego w ogólnokrajowej polityce Rafała Trzaskowskiego. W stolicy dowolny kandydat reprezentujący „postęp i nowoczesność” pokona prawicowca – czasy prezydentury Lecha Kaczyńskiego minęły chyba bezpowrotnie. W mniejszych miejscowościach jest trochę inaczej, ale PiS i tam częściej przegrywał, choćby dlatego, że okazywał się niezdolny do zawierania aliansów z innymi środowiskami politycznymi. Teraz zapewne będzie to podwójnie trudne: kierownictwa partii nowej koalicji dopilnują, aby prawicę konsekwentnie izolować.