Bogusław Chrabota: Kluczowe pytanie przed wyborami samorządowymi

Co z kampanią przed wyborami samorządowymi 2024? Niskie zainteresowanie społeczne, prowokuje pytanie o rolę władzy lokalnej w kontekście zmian politycznych

Publikacja: 08.03.2024 10:00

Co z kampanią przed wyborami samorządowymi 2024?

Co z kampanią przed wyborami samorządowymi 2024?

Foto: AdobeStock

Wczesna wiosna 2024. Wybory samorządowe za miesiąc. Ale jakoś kiepsko z tymi wyborami. Wałęsam się po Polsce z południa na północ, potem w drugą stronę, z północy na południe. Katowice, spotkanie w Sejmie Śląskim, potem Mikołajki, na koniec kongres we Wrocławiu i mam wrażenie, że kampania przed wyborami martwa. Jakby ludzie kompletnie się tym nie interesowali. Tu i ówdzie jakieś ogłoszenie wyborcze. Na płotach w Piszu kilka plakatów uśmiechniętego pana, który chce być burmistrzem. Wiarygodny uśmiech, dentystyczna (albo protetyczna) solidność, więc pewnie będzie. W Mikołajkach nawet płoty gołe, jakby wszystko było dawno rozstrzygnięte.

Wczesna wiosna 2024: Przerwa w kampanii wyborczej?

Nie widzę nie tylko nadzwyczajnego wysypu plakatów, jakiegoś szaleństwa wyborczego, angażującego przynajmniej w nikłym procencie te emocje, jakich doświadczyliśmy kilka miesięcy temu. Może za wcześnie? Pytam sam siebie. A może jesteśmy tak dziwnym narodem, że interesuje nas tylko zmiana władzy na szczeblu centralnym, bo tylko to się liczy, kto rządzi w Warszawie, kto rezyduje w Pałacu Prezydenckim i po co. A może jest jeszcze inaczej: było szaleństwo, bo październikowe wybory były naprawdę o coś. Stawka była wysoka. Wywindowana za sprawą Kaczyńskiego na najwyższy poziom politycznej polaryzacji. Tusk dołożył do tego swoje. A Polacy, słusznie czy nie, uznali, że głosują 15 października o swoją, polską i europejską, przyszłość.

Czytaj więcej

Czy PiS ma przyszłość bez prezesa Jarosława Kaczyńskiego

Czy w istocie tak było? Nigdy tego nie sprawdzimy, bo wiatr historii wysłał samozwańczego naczelnika na emeryturę. Wątpię, by doczekał triumfalnego powrotu. Wszystko jest przeciwko niemu, degradacja systemu, który stworzył, korupcja w partyjnych elitach, dekompozycja niemal całego politycznego otoczenia. Będzie więc pewnie oglądał zza szyb swojej żoliborskiej „willi” kolejne przesilenia i powolny marsz do władzy jakiegoś mniej lub bardziej udanego następcy. Albo nie.

Zmierzch kampanii wyborczej: Czy wybory samorządowe straciły na znaczeniu?

Perspektywa kolejnego sukcesu wyborczego PiS poruszyła Polaków, zmobilizowała do wyjątkowej frekwencji. Tej wiosny tak nie będzie. Zmiana burmistrza w Piszu czy prezydenta we Wrocławiu nie jest tak ekscytująca. To nie konfrontacja o wszystko, tylko wybory gospodarza miasta, który przecież i tak niewiele może. Niewiele? To chyba największe nieporozumienie i największy fałsz w związku z tymi wyborami. Nie widać go z perspektywy chodnika czy ryneczku małego miasta. Dużo lepiej, gdy patrzy się na to z lotu ptaka. Porównuje lokalną rzeczywistość tu i tam – na Śląsku, w Krakowie czy Trójmieście. Właśnie z takiej perspektywy najlepiej można dostrzec, gdzie czysto, a gdzie miasto wygląda jak śmietnik. Gdzie nowe chodniki, fajne boisko do piłki nożnej, nowa kostka brukowa, świeżo pomalowane pasy na jezdni. Gdzie knajpki, kawiarnie i pizzerie, a gdzie podcienia kamienic straszą pustką i zamalowanymi na szaro szybami witryn.

Bilans lokalnej polityki: Czy samorządności brakuje wigoru?

Tak właśnie jest. Ktoś sobie jako władza lokalna radzi, ktoś nie. Komuś udaje się dorwać do brukselskich milionów, zbudować lokalny wehikuł pozyskiwania kasy na rozwój, a innemu nie. Komuś się chciało, drugi tego nie rozumie albo ma gdzieś. Swoją drogą to jedyny czas w polskiej historii, kiedy banknoty sypią się z nieba. Trzeba tylko umieć i chcieć je łapać. Dureń ten, kto tego nie rozumie. A więc między innymi o to są te wybory. O europejskie pieniądze, elementarny porządek, o pomysł na swoje miasto, miasteczko czy wioskę. Mało? Nie mniej niż w przypadku wyborów w październiku, kiedy rozstrzygaliśmy, kto umebluje nam Polskę na lata. Padło na Tuska. Niech się stara. Ale ma jeszcze jedno zadanie, które podpowiada mu samorządowa Polska, gdziekolwiek próbuje się jej wysłuchać. To zadanie ma wyjątkowe znaczenie właśnie z perspektywy Polski lokalnej. To przywrócenie równowagi między władzą centralną a samorządową, w imię zasady pomocniczości, której nikt przecież z konstytucji nie wymazał. Kaczyński i jego ludzie naruszyli ten balans, ten wypracowany przez dekady porządek. Jasne, łódki nie wywrócili, ale pozbawili samorządowe silniki części mocy. To stopniowe odbieranie kompetencji i pieniędzy. Najpierw przejęcie kontroli nad lokalnymi oddziałami Funduszu Ochrony Środowiska. Nad gospodarką wodną. Później stopniowe pozbawianie na rzecz kuratoriów niezależności systemu edukacyjnego i powiększanie luki w jego finansowaniu. Dziś subwencja nie rekompensuje straty w wysokości 40 mld zł. Szkoły biją na alarm. Podwyżki dla nauczycieli to nie wszystko. Trzeba dokonać radykalnych zmian systemowych.

Wybory samorządowe 2024: W poszukiwaniu nowego początku dla miast i miasteczek

Co jeszcze? Efekty programu nazwanego pochopnie Polskim Ładem: poprzez zmiany w PIT pozbawił samorządy znacznych wpływów (17–18 mld zł rocznie), a przewidziana przez rząd „rekompensata” działała jako mechanizm wymuszający klientyzm.

Czytaj więcej

Przemysław Prekiel: Lewico, aborcja to nie wszystko!

Gdzie jesteśmy dziś z samorządnością? Oto z jednej strony reformy w obszarze samorządu terytorialnego uznaje się, prócz gospodarki, za największy sukces polskich przemian. Stoją za szybkim awansem polskich regionów, krzewią etos obywatelski i „produkują” elity polityczne. Z drugiej strony stały się żmudną i mało efektowną codziennością, coraz słabszą i coraz uboższą. To właśnie główna przyczyna tego braku wigoru, braku zaangażowania, które dostrzegam w całej Polsce. Trzeba to zmienić. Im szybciej, tym lepiej. Tusku, to twoja robota.

Wczesna wiosna 2024. Wybory samorządowe za miesiąc. Ale jakoś kiepsko z tymi wyborami. Wałęsam się po Polsce z południa na północ, potem w drugą stronę, z północy na południe. Katowice, spotkanie w Sejmie Śląskim, potem Mikołajki, na koniec kongres we Wrocławiu i mam wrażenie, że kampania przed wyborami martwa. Jakby ludzie kompletnie się tym nie interesowali. Tu i ówdzie jakieś ogłoszenie wyborcze. Na płotach w Piszu kilka plakatów uśmiechniętego pana, który chce być burmistrzem. Wiarygodny uśmiech, dentystyczna (albo protetyczna) solidność, więc pewnie będzie. W Mikołajkach nawet płoty gołe, jakby wszystko było dawno rozstrzygnięte.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi