Wczesna wiosna 2024. Wybory samorządowe za miesiąc. Ale jakoś kiepsko z tymi wyborami. Wałęsam się po Polsce z południa na północ, potem w drugą stronę, z północy na południe. Katowice, spotkanie w Sejmie Śląskim, potem Mikołajki, na koniec kongres we Wrocławiu i mam wrażenie, że kampania przed wyborami martwa. Jakby ludzie kompletnie się tym nie interesowali. Tu i ówdzie jakieś ogłoszenie wyborcze. Na płotach w Piszu kilka plakatów uśmiechniętego pana, który chce być burmistrzem. Wiarygodny uśmiech, dentystyczna (albo protetyczna) solidność, więc pewnie będzie. W Mikołajkach nawet płoty gołe, jakby wszystko było dawno rozstrzygnięte.
Wczesna wiosna 2024: Przerwa w kampanii wyborczej?
Nie widzę nie tylko nadzwyczajnego wysypu plakatów, jakiegoś szaleństwa wyborczego, angażującego przynajmniej w nikłym procencie te emocje, jakich doświadczyliśmy kilka miesięcy temu. Może za wcześnie? Pytam sam siebie. A może jesteśmy tak dziwnym narodem, że interesuje nas tylko zmiana władzy na szczeblu centralnym, bo tylko to się liczy, kto rządzi w Warszawie, kto rezyduje w Pałacu Prezydenckim i po co. A może jest jeszcze inaczej: było szaleństwo, bo październikowe wybory były naprawdę o coś. Stawka była wysoka. Wywindowana za sprawą Kaczyńskiego na najwyższy poziom politycznej polaryzacji. Tusk dołożył do tego swoje. A Polacy, słusznie czy nie, uznali, że głosują 15 października o swoją, polską i europejską, przyszłość.
Czytaj więcej
Dotychczasowy prezes nie zawsze umie trafić w sedno, często daje się sprowokować Tuskowi. Ale bywał wizjonerem. Nawet jeśli da się wyczuć pewne zmęczenie liderem gawędziarzem, to każda nowa kandydatura może PiS osłabić, podzielić.
Czy w istocie tak było? Nigdy tego nie sprawdzimy, bo wiatr historii wysłał samozwańczego naczelnika na emeryturę. Wątpię, by doczekał triumfalnego powrotu. Wszystko jest przeciwko niemu, degradacja systemu, który stworzył, korupcja w partyjnych elitach, dekompozycja niemal całego politycznego otoczenia. Będzie więc pewnie oglądał zza szyb swojej żoliborskiej „willi” kolejne przesilenia i powolny marsz do władzy jakiegoś mniej lub bardziej udanego następcy. Albo nie.
Zmierzch kampanii wyborczej: Czy wybory samorządowe straciły na znaczeniu?
Perspektywa kolejnego sukcesu wyborczego PiS poruszyła Polaków, zmobilizowała do wyjątkowej frekwencji. Tej wiosny tak nie będzie. Zmiana burmistrza w Piszu czy prezydenta we Wrocławiu nie jest tak ekscytująca. To nie konfrontacja o wszystko, tylko wybory gospodarza miasta, który przecież i tak niewiele może. Niewiele? To chyba największe nieporozumienie i największy fałsz w związku z tymi wyborami. Nie widać go z perspektywy chodnika czy ryneczku małego miasta. Dużo lepiej, gdy patrzy się na to z lotu ptaka. Porównuje lokalną rzeczywistość tu i tam – na Śląsku, w Krakowie czy Trójmieście. Właśnie z takiej perspektywy najlepiej można dostrzec, gdzie czysto, a gdzie miasto wygląda jak śmietnik. Gdzie nowe chodniki, fajne boisko do piłki nożnej, nowa kostka brukowa, świeżo pomalowane pasy na jezdni. Gdzie knajpki, kawiarnie i pizzerie, a gdzie podcienia kamienic straszą pustką i zamalowanymi na szaro szybami witryn.