Jedno z drugim ma sporo wspólnego. Obecne władze, wybrane w roku 2021, nie radzą sobie bowiem z prowadzeniem związku. Kryzys nie zaczął się teraz, tylko wcześniej, a wszystko, co dzieje się obecnie na boisku i poza nim, to tylko konsekwencje wcześniejszych błędów.Gwoli sprawiedliwości Zbigniew Boniek, czyli poprzednik Cezarego Kuleszy, który w roli szefa PZPN był równie wyrazisty jak piłkarz, podjął dwie niefortunne decyzje, których konsekwencje wciąż widać. Pierwszą było zwolnienie z funkcji selekcjonera Jerzego Brzęczka. Pozbawiono pracy trenera, który doprowadził kadrę do awansu na mistrzostwa Europy, uważając, że zagraniczny będzie lepszy. Od tego zaczęło się łamanie zasad fair play. Przyjęto na jego miejsce Paulo Sousę, czyli Stana Tymińskiego futbolu.
Boniek, którego lubię i szanuję, znał się na wszystkim, tylko nie na trenerach. Nie zrobił w tej roli kariery we włoskich klubach, chociaż on sam nie uważa pracy w Lecce, Bari i Sambenedettese za porażkę (wbrew wynikom, ale przegrany trener zawsze ma coś na swoją obronę). Uważając, że poprowadzi reprezentację lepiej niż Jerzy Engel na mundialu, sam siebie namaścił nawet na selekcjonera. Pracował niecałe pół roku i zrezygnował. Słusznie.
Minęły lata, Boniek stał się dojrzalszy, ale nadal ocenia trenerów według sobie tylko znanych kryteriów. Sousa miał być trenerem „top”. Nie dość, że nie był, to jeszcze uciekł z Polski, bo w Brazylii obiecali mu wyższą gażę.
Z nieznanych bliżej powodów Boniek zatrudnił też Czesława Michniewicza na stanowisko trenera reprezentacji młodzieżowej. Decyzja była nie tylko szokująca ze względu na powszechnie znaną komitywę tego trenera z szefem mafii piłkarskiej, ale i stronę merytoryczną. To nie był dobry trener, a nawet zdobywane przez niego z Zagłębiem i Legią tytuły mistrza Polski nie poprawiały jego notowań w środowisku polskich szkoleniowców. Nie jest dobrze, kiedy prezes – zanim zatrudni trenera – musi pytać prokuraturę we Wrocławiu zajmującą się korupcją w futbolu, czy kandydat nie ma czegoś cuchnącego za uszami.
Podanie przez Bońka ręki Michniewiczowi stało się początkiem nieszczęść. Nie chodziło o to, jak trener sobie radził z drużyną młodzieżową, ale że w ogóle znalazł się na salonach. I kiedy PZPN go zwolnił z młodzieżówki, znalazł zatrudnienie w Legii.