Stefan Szczepłek: Pocztówka z wakacji

Dzięki wakacjom nad Bałtykiem zrozumiałem znaczenie słowa „chrust”.

Publikacja: 22.07.2022 17:00

Stefan Szczepłek: Pocztówka z wakacji

Foto: Fotorzepa

Do tej pory chrust kojarzył mi się z ogniskiem, przy którym piekło się kiełbaski, a w dawnych czasach kartofle (bo w nowszych to ziemniaki). Czasami trzeba się było nachodzić po lesie, żeby znaleźć odpowiednie, najlepiej sosnowe, gałęzie.

Czytaj więcej

Stefana Szczepłka podsumowanie piłkarskiego roku

Tak działo się na wszystkich obozach harcerskich i w Kątach Rybackich, do których jeżdżę, od kiedy plaża była „dzika”, wakacje miały „kolor blond” i „wysoki gdzieś zawisnął mewy krzyk”. Dziś już nie.

Jednego z najpiękniejszych nad polskim Bałtykiem lasów z każdym rokiem ubywa. W ostatnich latach w tempie powodującym, że nie można już powiedzieć: znam ten las jak własną kieszeń.

Kątowski las, skarb Mierzei Wiślanej, trzebiony jest codziennie, nawet w soboty. Ryk maszyn przeszkadza turystom i zwierzętom. Okres lęgowy ptaków nikogo nie interesuje. Ciągniki wywożące zdrowe pnie zryły leśne drogi do tego stopnia, że trudno przez nie przejść.

Wszędzie leżą mniejsze lub większe gałęzie, z których żaden tartak nie ma pożytku. To jest właśnie chrust. I pewnie o to chodzi Ministerstwu Środowiska, żeby każdy Polak mógł sobie nazbierać tego chrustu. W ten sposób posprząta las i jeszcze zapłaci za to 20 złotych. Państwo zachowuje się jak Tomek Sawyer przy malowaniu płotu.

Jednego z najpiękniejszych nad polskim Bałtykiem lasów z każdym rokiem ubywa. W ostatnich latach w tempie powodującym, że nie można już powiedzieć: znam ten las jak własną kieszeń.

Mnie to boli, ponieważ do tej pory przemierzałem leśnymi ścieżkami mierzei wiele kilometrów. Teraz możliwości mam znacznie mniejsze. Na ścieżkach leżą gałęzie, patyki, alternatywne trasy rozjechały opony traktorów. Jeszcze nie zdobyły wiosny, ale już dotarły do przekopu mierzei. Jak słyszę i czytam – pokonują las dla jego i naszego dobra.

Pani Janka, moja gospodyni, ogląda telewizję, więc spytała, czy znam prezesa Narodowego Banku Polskiego. Zaprzeczyłem. – A pamiętasz, jak tu przyjeżdżał prezes Pakuła?

Oczywiście, że pamiętam. Zdzisław Pakuła był w latach 80. prezesem NBP, a przy okazji szeregowym, społecznym działaczem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Stąd nasza znajomość. Bardzo miły pan. Urlopy spędzał z żoną w poniemieckim domu pani Janki w Kątach.

Jak inni letnicy przestępował z nogi na nogę w korytarzu przed wspólną toaletą. W porcie wypatrywał powrotu z Zalewu Wiślanego męża pani Janki, pana Stasia, właściciela barkasa, który dziś stoi w muzeum morskim. Bo pan Stasio miał dla prezesa Pakuły świeże sandacze, które jego żona smażyła na patelni. A kiedy już podjedli, to sobie rozmawialiśmy o piłce i o życiu.

Przyśniło mi się, że Jarosław Kaczyński przyjechał do Kątów, a ja zabrałem go na wycieczkę rowerową po lesie, gdzie wspólnie narzekaliśmy na nadmiar chrustu. Jako towarzysze broni ze studenckiego obozu wojskowego w Morągu w roku 1968 wspominaliśmy obawy, że nas wyślą na front do Pragi.

Czytaj więcej

Sto lat temu w Polsce: Wojna zamiast igrzysk

Okazało się, że prezes zabrał do samochodu prezesa Glapińskiego, który zamknięty grzecznie tam czekał. Po wycieczce usiedliśmy na plaży. My z Jarkiem piliśmy piwo Specjal, a pan Glapiński wygrzebał sobie grajdoł, okopał się w nim i pozdrawiany przez plażowiczów wyginał śmiało ciało.

Nie wiem, jak to się skończyło, bo się obudziłem.

Do tej pory chrust kojarzył mi się z ogniskiem, przy którym piekło się kiełbaski, a w dawnych czasach kartofle (bo w nowszych to ziemniaki). Czasami trzeba się było nachodzić po lesie, żeby znaleźć odpowiednie, najlepiej sosnowe, gałęzie.

Tak działo się na wszystkich obozach harcerskich i w Kątach Rybackich, do których jeżdżę, od kiedy plaża była „dzika”, wakacje miały „kolor blond” i „wysoki gdzieś zawisnął mewy krzyk”. Dziś już nie.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi