W końcówce lat 80. nowy stan wojenny nie wchodził w grę, władze musiały szukać innego rozwiązania – to powszechna opinia. W rzeczywistości, choć szukano różnych rozwiązań, stan wyjątkowy nie tylko wchodził w grę, ale też długo pozostawał dla rządzących jedną z istotnych opcji. I choć do jego wprowadzenia ostatecznie nie doszło, zagrożenie było bardzo duże.
Czytaj więcej
Rolę polskiej kultury i naszych przodków zupełnie inaczej trzeba opisywać w Ukrainie, a inaczej w USA. W ten sposób tworzymy możliwość dialogu międzykulturowego, który bez rzetelnej wiedzy nie jest możliwy - mówi Bartłomiej Gutowski, historyk sztuki.
Plany całkiem nierutynowe
Stany nadzwyczajne były (i są) regulowane zarówno w konstytucjach państw totalitarnych, jak i demokratycznych. Mają długą historię, i choć w Polsce, z racji doświadczeń 1981 r., postrzegane są jako instytucje represyjne PRL, to regulacje prawne dotyczące stanu wojennego i stanu wyjątkowego znajdujemy zarówno w konstytucjach marcowej z 1921 r., kwietniowej z 1935 r., jak i współczesnej z 1997 r., choć sposób ich unormowania zmieniał się zależnie od przemian ustrojowych.
Czymś innym jest jednak posiadanie jasnych wytycznych, zapisanych w konstytucji czy ustawie procedur postępowania „na wypadek”, a czymś innym podejmowanie na ich podstawie konkretnych, zintensyfikowanych działań, opatrzonych konkretnym kryptonimem. Rutynowych planów nie opatruje się również imiennymi listami internowania własnych obywateli, a z taką właśnie sytuacją mieliśmy do czynienia w latach 1988–1989.
Sytuacja wyglądała o tyle osobliwie, że wszystko to działo się w czasie, kiedy, po pierwsze, przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow godził się na daleko idące zmiany w PRL i pozostałych krajach bloku wschodniego, a po drugie, w Polsce trwały zaawansowane rozmowy władzy z opozycją. Kiedy zatem w październiku 1999 r. Urząd Ochrony Państwa odtajnił sensacyjną, bo przygotowaną przez rzeszowską Służbę Bezpieczeństwa już po wyborach z czerwca 1989 r., listę 18 osób przewidzianych do internowania na wypadek wprowadzenia stanu wyjątkowego, Wojciech Jaruzelski mówił: „To zaskakująca informacja, nie można jej traktować poważnie. […] Rzeszowska lista jest dla mnie przykładem, że w pewnych komórkach służb specjalnych na szczeblu lokalnym spotkać można było nadgorliwe, ekstremalne pomysły. Stan wojenny to operacja na ogromną skalę, wymagająca współdziałania MSW, MON, łączności i transportu. W akcję taką zaangażowanych musiałoby być wiele tysięcy ludzi i nie dałoby się tego w tamtym czasie ukryć. A przecież poza tą notatką nie ma żadnego śladu przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego”.