Wielu wierzy, że rugby narodziło się jesienią 1823 roku, kiedy niejaki William Webb Ellis – jak piszą historycy – „z lekkim lekceważeniem zasad futbolu po raz pierwszy wziął piłkę w dłonie i pobiegł z nią, tworząc w ten sposób charakterystyczną cechę gry w rugby”.
Można więc napisać, że w tym roku obchodzimy 200-lecie tego wyczynu i chociaż niektórzy badacze uznają historię za apokryf, obecność pomnika Webba Ellisa przed elitarną szkołą prywatną z internatem w miejscowości Rugby we wschodniej części hrabstwa Warwickshire wydaje się sugerować, że większość ludzi – zwłaszcza gracze oraz kibice – z radością przyjmuje powszechnie znaną relację za prawdę.
O głównym bohaterze opowieści wiadomo co nieco. Urodził się w Salford w hrabstwie Lancashire w 1806 roku jako najmłodszy z trzech synów Jamesa Ellisa, korneta 7. Pułku Dragonów. Najstarszy, James junior, zmarł w wieku trzech lat. Drugi syn, Thomas, został chirurgiem w pobliskim Dunchurch. Wielka Brytania była w tym czasie zaangażowana w walkę w Hiszpanii i Portugalii przeciwko rewolucyjnej Francji. Ponieważ ojciec Williama zginął podczas ataku kawalerii przeciwko Francuzom w pobliżu Albuera w Hiszpanii w 1812 roku, wdowa otrzymała emeryturę wojskową i przeniosła się do Rugby, aby William i Thomas mogli bezpłatnie uczyć się w Rugby School – zgodnie z regułami edukacyjnymi dającymi takie prawo młodzieży mieszkającej w promieniu 16 mil od wieży zegarowej miasteczka.
Wiadomo też, że William uczęszczał do rzeczonej szkoły w Town House od 1816 do 1825 roku. Po zakończeniu edukacji liczący 20 lat młodzieniec udał się na studia do Brasenose College w Oksfordzie. Po ukończeniu uniwersytetu został duchownym Kościoła anglikańskiego. Zaczął posługę jako kapelan w kaplicy św. Jerzego przy Albemarle Street w Londynie, następnie był rektorem kościoła St. Clemens Danes na Strandzie. Od 1855 roku pracował w miejscowości Magdalen Laver w Essex. Nigdy się nie ożenił.
Czytaj więcej
Przypadek Simony Halep przypomina, że walka z dopingiem gwiazd sportu to zderzenie twardych faktów z emocjami, medialnym szumem, umiejętnościami prawników i specjalistów od wizerunku. Nie zawsze wygrywa prawda.