Na pewno na początku, gdy się opuszcza uczelnię i zaczyna pracę profesjonalisty. Agencje pomagają dzikimi kartami do turniejów, znajdują sponsorów, starają się popchnąć karierę. W moim przypadku też tak było, dostałem zaproszenie do Challenge Tour, wykorzystałem je, nie musiałem grać w turniejach kwalifikacyjnych Q-School. Druga ważna faza – gdy zaczyna się odnosić sukcesy. Wtedy pojawiają się nowe możliwości biznesowe, szanse na interesujące starty, więc menedżer jest potrzebny, by tym zarządzać i wybierać najlepsze opcje.
Czyli lepiej nie skąpić na agenta?
Można skąpić, ale oni mają kontakty, doświadczenie, to jest ich praca, więc jeśli znajdzie się odpowiednią osobę, to jest ona w stanie zrobić wiele dobrego dla sportowca. To działa.
Czy gwiazdorzy amerykańskiego golfa, Tiger Woods i Phil Mickelson, byli kiedykolwiek dla pana idolami?
Pamiętam Tigera z końcowych lat jego największych przewag. Tak, w dzieciństwie to był mój idol, to, co robił, było imponujące. Nie byłem jednak w pełni świadomy, jak wielki miał wpływ na golf. Dopiero parę lat temu, gdy przeczytałem jego wywiady, obejrzałem filmy dokumentalne, pojąłem, jak był potężnym mistrzem i dlaczego nikt nie miał z nim szans.
Jak już jesteśmy przy dokumentach, oglądał pan serial Netfliksa poświęcony ważnym postaciom golfa?
Tak, widziałem kilka odcinków.
Nie przyszło panu do głowy, że realizatorzy mogliby też przyjechać do pana, by usłyszeć historię Adriana Meronka z dalekiego kraju, gdzie golfa przez długie lata nie było?
Myślę, jest powód, by opowiedzieć i tę historię. Może nie w tym roku, ale w przyszłym, gdy dostanę się z ligi DP World Tour do PGA Tour i będę grał na co dzień w Stanach Zjednoczonych. Wygląda na to, że jestem w tej dziesiątce, która otrzyma karty uczestnictwa w PGA Tour w 2024 roku [w dniu przeprowadzania rozmowy Adrian Meronk był czwarty w rankingu DP World Tour – przyp. K.R.], zatem czemu nie myśleć, że jest w mej opowieści jakaś wartość i filmowcy kiedyś przyjadą.
Przejście do bogatszej i bardziej konkurencyjnej ligi PGA Tour to duża zmiana?
To zmiana naprawdę znacząca. Dla moich polskich kibiców też, bo będą śledzić turnieje trochę później, wieczorami i w nocy.
Zapewne będzie inaczej także dlatego, że świat wielkiego golfa zawodowego ma zjednoczyć się po porozumieniu działaczy saudyjskiej ligi LIV Golf i PGA Tour. Zjednoczy się?
Mam nadzieję, choć dziś nic konkretnego jeszcze nie wiemy. Mieliśmy kilka spotkań, lecz sytuacja wciąż jeszcze nie jest klarowna. Musimy czekać, może się coś narodzi i z tego pojednania wyniknie coś dobrego dla grających.
Nie zagra pan w Pucharze Rydera, choć była ogromna nadzieja na ten start, nawet znane brytyjskie gazety pisały, że decyzja kapitana Luke’a Donalda to „kryminał”. Zabolał brak nominacji do drużyny Europy?
To był główny cel w tym sezonie. Układałem kalendarz, by znaleźć się Rzymie na polu Marco Simone Golf Club, starałem się grać jak najlepiej, zbierać punkty rankingowe, poprawiać pozycję. Tak, miałem nadzieję, że zagram w Rzymie. Zrobiłem wszystko, by tak się stało. Nie udało się, ale trzeba iść dalej. I kibicować Europie.
Golfowy świat ma wielu męskich bohaterów, ale mówi się, całkiem słusznie, że jeśli ta dyscyplina ma się wciąż rozwijać, to tylko przyciągając kobiety do gry. To dziś nowa perspektywa, wspierana przez najważniejsze golfowe władze. Ma pan pomysły, jak zanęcić dziewczyny do uprawiania tego sportu?
To trudne pytanie. Brakuje odpowiedniej promocji i komunikacji kobiecego golfa, a to jest podstawa. Należy postawić na budowanie powszechnej świadomości, że są już dziewczyny, które świetnie grają i mogą z tego zajęcia godnie żyć. Poza tym przydałoby się więcej damskiego golfa w telewizji, również wspólne turnieje z mężczyznami, co już się zdarza, coś na podobieństwo dużych turniejów tenisowych. No i trzeba pokazać młodym golfistkom, że można pójść moją drogą, studiować w USA i potem ruszyć w wielkie turnieje. Parę takich dziewczyn mamy już w Polsce i mocno trzymam za nie kciuki.
Wróćmy do zanęt dla chłopaków. Może być nią technologia golfowa. Kije golfowe to całkiem ładne i skomplikowane zabawki…
Jak w każdej branży związanej z nowoczesnymi technologiami, w golfie też wszyscy zainteresowani się ścigają, każda firma chce być lepsza od drugiej, co roku wchodzą na rynek nowe modele kijów, wszyscy mówią, że dzięki nim uderza się piłki dalej i celniej. A ja jestem tradycjonalistą. Ufam temu sprzętowi, jaki mam. Rzadko go zmieniam. Owszem, testuję, patrzę, czy coś z tych testów wychodzi, ale najczęściej wracam do starego modelu. Na przykład mój 3-wood ma już ponad pięć lat, wyszło już parę nowych wersji, ale dobrze działa, więc przy nim zostaję. Zresztą nowe technologie nie zawsze działają dobrze dla golfa. Pojawiły się głosy, żeby na początek ograniczyć rozwój piłek, sprawić nawet, by bliżej lądowały, bo stare pola nie są przystosowane do bardzo dalekich uderzeń piłki. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, może byłoby to coś interesującego, bo odległości między piłkami bardzo by się zmniejszyły. Bez względu na nowinki, ja ufać będę temu, co mi służy.
No to jak nie technologia, to może młodych zachęci moda, styl golfa, połączenie tradycji z nowoczesnością?
Co do ubioru na polu, to lubię, by nie było nudy, ubieram się różnorodnie, ale raczej tradycyjnie, bo taka jest etykieta: koszulka polo w klasycznych spodniach z paskiem, bo taką ofertę ma mój partner odzieżowy. Pewnie tradycja do młodych nie przemawia, więc powoli wprowadzany jest większy luz do utartych standardowych etykiet. Mamy możliwość czasem ubrać się inaczej. Golf z pewnością może dobrze na tej zmianie wizerunkowej wyjść. Jedno bym w tradycji zmienił na pewno – pozwoliłbym grać zawodowcom w krótkich spodenkach, bo w upalne dni gra w długich spodniach jest męczarnią.
Rozumiem, że pan o tym sporo wie, skoro mieszka w Dubaju. Ktoś kiedyś napisał o panu „rodowity wrocławianin z Hamburga”, więc gdzie jest teraz pańskie miejsce?
To dobre pytanie, bo jestem trochę rozdarty między Dubajem i Wrocławiem, emiratami i Polską. Większość roku spędzam w Dubaju z uwagi na pogodę, a co za tym idzie ciągłość treningów. W Polsce sezon trwa bardzo krótko. W Dubaju więc trenuję, tam jest też sporo golfistów, rywalizujemy i tam zimuję. Kiedy nadchodzi czas turniejów w Europie, staram się spędzać czas w Polsce. Z rodziną i znajomymi. Teraz jestem więc bliżej Wrocławia, w Dubaju jest stanowczo za gorąco.