Tomasz Terlikowski: Patorekolekcje w Toruniu i katolicka duchowość

Czy słynne rekolekcje dla młodzieży w Toruniu nie są świadectwem pewnych cech polskiego duszpasterstwa? Czy nie pokazują prawdy o nas samych?

Publikacja: 31.03.2023 17:00

Tomasz Terlikowski

Tomasz Terlikowski

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Nie będę się już pastwił ani nad grupą, która rekolekcje przygotowała, ani nad wydziałem duszpasterskim, który najpierw sprawy nie dopilnował, a potem nie za mądrze się tłumaczył. Ta sprawa jest dość oczywista. Pomysł był taki, by przyciągnąć młodzież, a wyszło… jak wyszło.

Ciekawe jest coś zupełnie innego, a mianowicie to, że pomysł wydziału duszpasterskiego doskonale pokazuje, w jakim kierunku idzie myślenie duszpasterzy młodzieżowych. Zgodnie z nim rekolekcje nie mają być czasem głębszego spotkania z Bogiem czy poruszenia intelektu, ale mają odwołać się do silnych emocji, mają być spektakularne, mają zaszokować i mówić do młodych ich własnym językiem. To ostatnie zazwyczaj oznacza, że posługuje się językiem, który dziadersi (to już moje pokolenie, więc spokojnie mogę użyć tego sformułowania) uznają za język młodzieży.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Teologia ciała. Dlaczego rozwój doktryny miałby się skończyć na Janie Pawle II?

I nie jest to problem tylko wspomnianych rekolekcji w Toruniu, w czasie których odgrywano m.in. scenę brutalnego upokarzania kobiety. Wielu duszpasterzy z dobrej woli, szukając sposobu, by przyciągnąć młodzież (ale nie tylko), bardziej interesuje się formą niż treścią. To właśnie stąd biorą się nie tylko tak skandaliczne wpadki, jak ta w Toruniu, ale też rozpowszechnienie rozmaitych rekolekcji charyzmatycznych, w których niekiedy trudno odróżnić to, co jest autentycznym przeżyciem religijnym, od tego, co jest psychomanipulacją czy duchowym nadużyciem.

Rekolekcje w Toruniu doprowadziły do skrajności jeszcze jeden element wielu innych rekolekcji, a mianowicie skupienie na grzechu, na złu, na upadku. 

Inni prowadzący rekolekcje – a patorekolekcje w Toruniu są tego doskonałym przykładem – lekceważą normy liturgiczne, czynią z kościołów miejsca przedstawień, performance’ów itd. Świątynie zdecydowanie nie są miejscem dla takich form przekazu, bo są one stworzone do liturgii, która powinna być głównym elementem formacji i ewangelizacji.

Rekolekcje w Toruniu doprowadziły do skrajności jeszcze jeden element wielu innych rekolekcji, a mianowicie skupienie na grzechu, na złu, na upadku. Ewangelizatorzy tak bardzo wczuli się w grzech, że aż przekroczyli jakiekolwiek normy w jego przekazywaniu. I nie jest to wyjątek. Wielu kaznodziejów, nawet jeśli nie robi tego w skandalicznej formie, jak prowadzący rekolekcje w Toruniu, w istocie robi to samo, epatuje opisem strasznych rzeczy, jakie się dzieją w różnych miejscach. Sam słyszałem kaznodziejów, którzy tak bardzo ekscytowali się grzechem, że aż nie starczyło im czasu na opowiedzenie o miłosierdziu, przebaczeniu, wielkiej miłości Boga do człowieka. Zło przesłoniło wszystko.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Franciszek. Papież z naprawdę dalekiego kraju

Nie twierdzę oczywiście, że wszędzie jest tak samo. Uczestniczyłem w rekolekcjach zupełnie innych, z piękną liturgiczną oprawą, z kazaniami, które skupione były na Ewangelii. Wielu polskich katolików, wierzę w to głęboko, też ma tak dobre doświadczenia. Problem polega jednak na tym, że po pierwsze, do mediów, a to oznacza do świadomości społecznej, przebijają się sprawy takie jak z Torunia, patorekolekcje, a nie te dobrze sprawowane. Po drugie zaś, i to może jest nawet ważniejsze, manipulacje religijne występuje w wielu miejscach i mogą niszczyć duchowość i psychikę konkretnych młodych ludzi.

Nie będę się już pastwił ani nad grupą, która rekolekcje przygotowała, ani nad wydziałem duszpasterskim, który najpierw sprawy nie dopilnował, a potem nie za mądrze się tłumaczył. Ta sprawa jest dość oczywista. Pomysł był taki, by przyciągnąć młodzież, a wyszło… jak wyszło.

Ciekawe jest coś zupełnie innego, a mianowicie to, że pomysł wydziału duszpasterskiego doskonale pokazuje, w jakim kierunku idzie myślenie duszpasterzy młodzieżowych. Zgodnie z nim rekolekcje nie mają być czasem głębszego spotkania z Bogiem czy poruszenia intelektu, ale mają odwołać się do silnych emocji, mają być spektakularne, mają zaszokować i mówić do młodych ich własnym językiem. To ostatnie zazwyczaj oznacza, że posługuje się językiem, który dziadersi (to już moje pokolenie, więc spokojnie mogę użyć tego sformułowania) uznają za język młodzieży.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi