Nie będę się już pastwił ani nad grupą, która rekolekcje przygotowała, ani nad wydziałem duszpasterskim, który najpierw sprawy nie dopilnował, a potem nie za mądrze się tłumaczył. Ta sprawa jest dość oczywista. Pomysł był taki, by przyciągnąć młodzież, a wyszło… jak wyszło.
Ciekawe jest coś zupełnie innego, a mianowicie to, że pomysł wydziału duszpasterskiego doskonale pokazuje, w jakim kierunku idzie myślenie duszpasterzy młodzieżowych. Zgodnie z nim rekolekcje nie mają być czasem głębszego spotkania z Bogiem czy poruszenia intelektu, ale mają odwołać się do silnych emocji, mają być spektakularne, mają zaszokować i mówić do młodych ich własnym językiem. To ostatnie zazwyczaj oznacza, że posługuje się językiem, który dziadersi (to już moje pokolenie, więc spokojnie mogę użyć tego sformułowania) uznają za język młodzieży.
Czytaj więcej
Etyka seksualna i katolicka teologia moralna zmieniają się od dziesięcioleci. Ten proces przyspiesza, ale nie on jest przyczyną ujawniania skali przestępstw seksualnych i ich tuszowania w Kościele katolickim.
I nie jest to problem tylko wspomnianych rekolekcji w Toruniu, w czasie których odgrywano m.in. scenę brutalnego upokarzania kobiety. Wielu duszpasterzy z dobrej woli, szukając sposobu, by przyciągnąć młodzież (ale nie tylko), bardziej interesuje się formą niż treścią. To właśnie stąd biorą się nie tylko tak skandaliczne wpadki, jak ta w Toruniu, ale też rozpowszechnienie rozmaitych rekolekcji charyzmatycznych, w których niekiedy trudno odróżnić to, co jest autentycznym przeżyciem religijnym, od tego, co jest psychomanipulacją czy duchowym nadużyciem.