Uwielbiam literaturę szpiegowską i sakrothrillery, w których dzielny teolog czy filozof odkrywa ukryte sprężyny zmian dokonujących się w Kościele. Uwielbiam też opowieści o wielkiej wojnie o prawdę, jaka toczy się w Śródziemiu – literaturę niosącą ze sobą wielkie dziedzictwo mitów europejskich. Tolkien niewątpliwie potrafił stworzyć wielkie uniwersum, tchnąć w nie życie i wprowadzić w nie bogactwo chrześcijańskiej teologii i ascetyki. Nie przepadam jednak za „ujawnianiem tajemnic”, które tajemnicami nie są. A takie właśnie zadanie postawił przed sobą – w niezwykle erudycyjnym i miejscami naprawdę fascynującym eseju „Pomiędzy przygodą a otchłanią” – Jan Maciejewski („Plus Minus”, 18–19 marca 2023 r.).
„Najważniejsze dzieje się zawsze pod spodem. Medialne burze ucichną i przeminą, ale tektoniczne ruchy zostawią trwały ślad. W tle, a raczej poniżej sporu, o kwestię ewentualnych win i zaniedbań Karola Wojtyły, dokonują się przesunięcia w obszarze katolickiej moralności. A okazja jest do tego niepowtarzalna, bo tak jak w wielu obszarach swojego nauczania Jan Paweł II był postępowy czy wręcz rewolucyjny, tak jego teologia moralności była w zasadzie powtórzeniem i utrwaleniem dotychczasowego nauczania Kościoła. Ewentualna skaza na moralności samego Wojtyły byłaby więc szansą na poprawienie tego fragmentu jego dziedzictwa” – przekonuje felietonista „Plusa Minusa”.
Jednym słowem – zadający pytania o zaangażowanie Karola Wojtyły (a także innych biskupów) w istocie wcale nie chcą poznać prawdy, nie chcą dotrzeć do skrzywdzonych, ale chcą podkopać nauczanie Kościoła i zastąpić je czymś nowym. Dowodem na to mają być dwa cytaty, przeklejone z mediów społecznościowych, księdza Andrzeja Draguły i dr. Marcina Kędzierskiego. Teza ta jednak, i to na różnych bardzo poziomach, jest oparta na fałszywych przesłankach. Teologia moralna Karola Wojtyły wcale nie jest tylko powtórzeniem i utrwaleniem dotychczasowego nauczania Kościoła, ale niesie w sobie potencjał potężnej przemiany. Dokonujące się na naszych oczach zmiany w Kościele w pewnych aspektach wynikają z teologicznego dynamizmu polskiego papieża.
Czytaj więcej
To, co dzieje się obecnie w polskiej polityce, histeria medialna po obu stronach, niewiele ma wspólnego z obroną czci Jana Pawła II ani z troską o osoby skrzywdzone. To klasyczna walka plemion.
Rozbrojona bomba zegarowa
I to jest być może podstawowy zarzut do analiz Maciejewskiego, który z myśliciela i papieża naprawdę w wielu kwestiach wywracającego do góry nogami myślenie katolickie (w tym także dotyczące płciowości), stawiającego je na nowym fundamencie, czyni po prostu obrońcę „status quo”. Tyle że aby tak zrobić, trzeba w istocie odrzucić to, co było naprawdę istotne w jego myśleniu, a mianowicie „teologię ciała”. To ona, jak wskazywał konserwatywny analityk myśli papieskiej George Weigel, jest „teologiczną bombą zegarową”, zmieniającą nasze myślenie i odczuwanie, a także naszą seksualną moralność. „Teologia ciała Jana Pawła II niesie skutki dla całej teologii. Domaga się od nas, byśmy rozumieli seksualność jako sposób pojmowania istoty tego, co ludzkie – a przez to z kolei postrzegali cząstkę z tego, co Boskie. W teologii ciała nasze bycie w ciele »na początku« – jako mężczyzny i kobiety – stanowi okno ukazujące naturę i zamiary Boga Stwórcy” – pisał George Weigel.