Tomasz Terlikowski: Totem świętości i tabu krytyki

To, co dzieje się obecnie w polskiej polityce, histeria medialna po obu stronach, niewiele ma wspólnego z obroną czci Jana Pawła II ani z troską o osoby skrzywdzone. To klasyczna walka plemion.

Publikacja: 17.03.2023 17:00

Tomasz Terlikowski: Totem świętości i tabu krytyki

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

Nie będę obalał pomników Jana Pawła II ani domagał się zmiany ulic jego imienia, a w moim domu tak jak wisi, tak będzie nadal wisiał portret Karola Wojtyły. Nic nie zmienia się w moim podejściu do świętości papieża z Polski, choć on sam staje się osobą coraz bardziej skomplikowaną, egzystencjalnie splątaną, a na wiele z jego przekonań rzucone jest nowe światło.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Franciszek. Papież z naprawdę dalekiego kraju

Nie zamierzam jednak także uczestniczyć w politycznie rozgrywanych marszach i wiecach, partyjnie motywowanej obronie „nieskazitelnego” Jana Pawła II przed atakami. A nie zamierzam, bo moim zdaniem – choć można sformułować pewne zarzuty zarówno wobec książki Ekkego Overbeeka, jak i reportażu Marcina Gutowskiego – nie mamy do czynienia z atakiem, lecz z normalną w demokratycznym państwie debatą na temat ważnej dla naszej historii postaci. Pierwszy raz w tej debacie – i to jest zasadnicza zaleta obu tych materiałów – oddano w nich głos osobom skrzywdzonym, które do tej pory były pomijane milczeniem, spychane na margines. Histeryczna obrona papieża Polaka niewiele ma wspólnego z obroną jego świętości ani pamięci, a jest próbą zbudowania totemu, wokół którego można zbudować poparcie elektoratu.

Nie zamierzam jednak także uczestniczyć w politycznie rozgrywanych marszach i wiecach, partyjnie motywowanej obronie „nieskazitelnego” Jana Pawła II przed atakami. 

Świętość, wbrew powracającym jak mantra zapewnieniom części z publicystów, to nie jest „nieskazitelność”, nie jest „nieomylność”, nie jest brak błędów, ale radykalne pójście za Chrystusem, które dokonuje się w konkretnym kontekście historycznym, który czyni nas na przykład ślepymi na pewne społeczne zło, uniemożliwia nam dostrzeżenie jakichś problemów, a czasem sprawia, że decydujemy się na nieadekwatne lub nieodpowiednie działania. Przyznanie, że święci błądzili, a czasem opowiadali się po stronie społecznego zła (jak wielu z XIX-wiecznych świętych, którzy zwyczajnie wspierali antysemityzm), nie oznacza ataku na nich, ale przypomnienie, że są oni po prostu ludźmi.

To, co nam się proponuje jako „obronę świętości”, jest zaś w istocie tworzeniem wspomnianego totemu, z którym związane jest tabu krytyki. Tak samo traktuje się zresztą naród, którego totemem ma być „nieskazitelny”. I sam przedmiot ślepego kultu, i naród mają być wyjęte spod wszelkiej krytyki, mają się stać nienaruszalnym sacrum. Każda krytyka wiąże się z wykluczeniem z plemienia, a także uznawana jest za atak na nie. Efekt? Uznanie, że każdy materiał jest bezlitosnym atakiem już nie tylko na osobę, której historia jest w nim omawiana, ale także na całą wspólnotę. Takie, nie ma co ukrywać, co do zasady pogańskie myślenie widzimy teraz nie tylko wśród polityków, ale także części duchownych i świeckich.

Odpowiedź drugiej strony też jest nieadekwatna, można powiedzieć, tworzy antytotem, w który można – i wielu wydaje się, że trzeba – bić. Oblane farbą pomniki, okrzyki i głupie żarciki, a także powtarzanie, że „Jan Paweł II był obrońcą pedofili”, nic nie wnoszą do debaty, lecz jedynie prowadzą do zaostrzenia sporu. Nie jest to zresztą prawda o człowieku, którego historia była skomplikowana, a jego postawa wobec pedofilii zakorzeniona była w ówczesnej sytuacji.

Czytaj więcej

Tomasz P. Terlikowski: Kurator Nowak nie nadąża

Im więcej takiej niedotyczącej faktów wojenki na totemy, tym gorzej dla spójności wspólnoty państwowej, dobra osób skrzywdzonych, ale także prawdziwej pamięci o Janie Pawle II. Nie idźmy tą drogą.

Nie będę obalał pomników Jana Pawła II ani domagał się zmiany ulic jego imienia, a w moim domu tak jak wisi, tak będzie nadal wisiał portret Karola Wojtyły. Nic nie zmienia się w moim podejściu do świętości papieża z Polski, choć on sam staje się osobą coraz bardziej skomplikowaną, egzystencjalnie splątaną, a na wiele z jego przekonań rzucone jest nowe światło.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi