Nie będę obalał pomników Jana Pawła II ani domagał się zmiany ulic jego imienia, a w moim domu tak jak wisi, tak będzie nadal wisiał portret Karola Wojtyły. Nic nie zmienia się w moim podejściu do świętości papieża z Polski, choć on sam staje się osobą coraz bardziej skomplikowaną, egzystencjalnie splątaną, a na wiele z jego przekonań rzucone jest nowe światło.
Czytaj więcej
Franciszek wyprowadził Watykan z globalnej północy. To papież południa, państw postkolonialnych, dla których zagrożeniem są raczej Stany Zjednoczone niż Rosja.
Nie zamierzam jednak także uczestniczyć w politycznie rozgrywanych marszach i wiecach, partyjnie motywowanej obronie „nieskazitelnego” Jana Pawła II przed atakami. A nie zamierzam, bo moim zdaniem – choć można sformułować pewne zarzuty zarówno wobec książki Ekkego Overbeeka, jak i reportażu Marcina Gutowskiego – nie mamy do czynienia z atakiem, lecz z normalną w demokratycznym państwie debatą na temat ważnej dla naszej historii postaci. Pierwszy raz w tej debacie – i to jest zasadnicza zaleta obu tych materiałów – oddano w nich głos osobom skrzywdzonym, które do tej pory były pomijane milczeniem, spychane na margines. Histeryczna obrona papieża Polaka niewiele ma wspólnego z obroną jego świętości ani pamięci, a jest próbą zbudowania totemu, wokół którego można zbudować poparcie elektoratu.
Nie zamierzam jednak także uczestniczyć w politycznie rozgrywanych marszach i wiecach, partyjnie motywowanej obronie „nieskazitelnego” Jana Pawła II przed atakami.
Świętość, wbrew powracającym jak mantra zapewnieniom części z publicystów, to nie jest „nieskazitelność”, nie jest „nieomylność”, nie jest brak błędów, ale radykalne pójście za Chrystusem, które dokonuje się w konkretnym kontekście historycznym, który czyni nas na przykład ślepymi na pewne społeczne zło, uniemożliwia nam dostrzeżenie jakichś problemów, a czasem sprawia, że decydujemy się na nieadekwatne lub nieodpowiednie działania. Przyznanie, że święci błądzili, a czasem opowiadali się po stronie społecznego zła (jak wielu z XIX-wiecznych świętych, którzy zwyczajnie wspierali antysemityzm), nie oznacza ataku na nich, ale przypomnienie, że są oni po prostu ludźmi.