Jeden z ostatnich twitterowych wpisów małopolskiej kurator oświaty o „białym człowieku i chrześcijaninie”, jak określiła ona ministra Przemysława Czarnka, był absurdalny. Brzmiał tak niewiarygodnie, że nawet sprawdzałem, czy jego autorem nie była przypadkiem legenda Twittera, czyli Człowiek Bóbr albo Aszdziennik. Zabawny był bałwochwalczy ton, ale już sama treść zdecydowanie zabawna nie była. Określenie „biały człowiek”, które miało być pochwałą ministra, trąciło dość brzydkim rasizmem. Kurator najwyraźniej nie była tego świadoma, tak jakby nie doczytała listów św. Pawła, który jasno wskazywał, że dla chrześcijan „nie ma Żyda ani Greka”, co oznacza, że nie ma także „czarnego i białego”. Nie dotarło do niej, że sformułowanie „biały człowiek” niesie w sobie mocny element wyższościowego myślenia, które także jest niedopuszczalne z perspektywy tego, jak chrześcijanie obecnie spoglądają na rasizm, kolonializm i przekonanie o cywilizacyjnej wyższości „białych”. Gdyby kurator mniej czasu spędzała na Twitterze, z pewnością przeczytałaby o tym u papieża Franciszka.
Czytaj więcej
Polki nie chcą mieć dzieci – donoszą co pewien czas media. Ale prawda jest zupełnie inna. Decydują się na nie zbyt późno, co wraz z niestabilnością związków i czynnikami ekonomicznymi ogranicza liczbę potomstwa.
Zostawiając na boku listy Pawłowe i ewangeliczne podejście do inności, warto też uświadomić kurator Nowak, że chrześcijaństwo, którego z taką pasją broni, trwa w Europie w znaczącym stopniu dzięki „niebiałym”, migrantom, uciekinierom z krajów Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej. Te parafie, które są żywe w Holandii, Wielkiej Brytanii, Francji czy nawet Niemczech, rozwijają się dzięki przybyszom. W kościołach w tych krajach łatwiej spotkać „niebiałego” chrześcijanina niż białego. Wiele parafii działa tylko dlatego, że obsługuje je duchowny z Nigerii, Indii czy Filipin. Rasizm jest więc w nich absolutnie nie na miejscu, tak jak nie na miejscu jest niechęć do migracji. Mocno przypomniał o tym kilka lat temu konserwatywny hierarcha z Holandii kardynał Willem Jacobus Eijk, który zaznaczał, że trudno sobie wyobrazić, żeby Kościół był przeciwko migrantom, skoro dzięki nim istnieje. Z tej perspektywy rasizm i apologia „białego człowieka” jest nie tylko nieewangeliczna, ale i pozbawiona minimum świadomości rzeczywistości. A żeby już kompletnie dobić kurator Nowak, warto jej uświadomić, że jeśli gdzieś obecnie bije serce chrześcijańskich Kościołów, to bynajmniej nie jest to Polska ani tym bardziej Europa, ale… Afryka. Jak wskazuje amerykański religioznawca Philip Jenkins, ostatnie stulecie to czas przesunięcia się środka ciężkości dynamizmu chrześcijańskiego na globalne Południe. Era chrześcijaństwa północy dobiega końca, a rozwija się dynamicznie chrześcijaństwo – pentakostalne, skupione na przeżyciu, odrzucające spory wyznaniowe Zachodu, a do tego często antyzachodnie. Statystyczny chrześcijanin jest wiec dzisiaj zdecydowanie częściej czarny niż biały.
Zostawiając na boku listy Pawłowe i ewangeliczne podejście do inności, warto też uświadomić kurator Nowak, że chrześcijaństwo, którego z taką pasją broni, trwa w Europie w znaczącym stopniu dzięki „niebiałym”, migrantom, uciekinierom z krajów Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej.
I nie chodzi tu tylko o kolor skóry, ale o coś zdecydowanie głębszego. Chrześcijaństwo, jeśli ma być religią uniwersalną, musi unikać skojarzenia wyłącznie z jednym kręgiem cywilizacyjnym. Ewangelizacja nie oznacza i oznaczać nie powinna włączania w jeden krąg cywilizacji, a Ewangelia nie jest skierowana do „białych”. Sam Jezus – gdyby chcieć go oceniać wedle rasistowskich kategorii – biały nie był. Chrześcijaństwo trwa, bo ma świadomość, że skierowane jest do wszystkich, i powoli uczy się rezygnować z tego, co było kolonializmem, a nie rzeczywistym pragnieniem ewangelizacji. I tylko kurator Nowak nie nadąża.