W kampanii wyborczej przed jesiennymi wyborami do Sejmu i Senatu, która w praktyce już się toczy, każdy szuka głównego tematu, klucza do serc Polaków. I każdy ma z tym jakiś kłopot.
Prawo i Sprawiedliwość najchętniej chwaliłoby się osiągnięciami społeczno-gospodarczymi z ostatnich ponad siedmiu lat. Wszak jego program silnego narodowego państwa zawsze wymagał socjalnej „otuliny”. Rzecz w tym, że choć przełamano rozmaite niemożności w sferze publicznych wydatków, coraz trudniej się na to powoływać przy szalejącej drożyźnie. Zarazem los zsyła rządzącej prawicy tematy związane z wojną kulturową.
Nie wszystkie są mu na rękę. Myślę, że wrażenie okrucieństwa wobec kobiet związane z orzeczeniem „pisowskiego” Trybunału Konstytucyjnego jest wciąż obciążeniem. Ale media bliskie opozycji podarowały obozowi rządzącemu tematy bardziej dla niego wygodne. Zwłaszcza spór o Jana Pawła II.
Czytaj więcej
W sporach pisowskiego rządu z UE liberalno-lewicowa opozycja stoi z definicji po stronie Unii. Ale czy jeśli będziecie rządzić Polską, to uznacie, że jedyną drogą jest marsz ku wszechwładnemu unijnemu państwu? Takie pytania o przyszłość powinny być istotą nadchodzącej kampanii. Te dotyczące ekologii zdają się być kluczowe.
Portfele czy wojna kulturowa?
Według sondażu IBRiS zamówionego przez „Rzeczpospolitą” 77 proc. Polaków nie zmieniło zdania o Janie Pawle II po ogłoszeniu ogólnie znanych oskarżeń. Zarazem dla 50 proc., więc nie tylko dla elektoratu prawicy, publikacje o nim były „atakiem”. Wcześniej z innego sondażu wynikało, że 67 proc. popiera uchwałę w obronie „dobrego imienia Karola Wojtyły”. Warto tu podkreślić, że oskarżana dziś o instrumentalne posługiwanie się osobą polskiego papieża Zjednoczona Prawica sama tej kontrowersji nie wymyśliła. Ktoś inny podsunął jej oręż.