Jestem wdzięczny Piotrowi Zarembie za jego recenzję książek „Polka ateistka kontra Polak katolik” i „Czy konserwatyzm ma przyszłość” z ostatniego wydania „Plusa Minusa” („Rekolekcje Tomasza Terlikowskiego”). To – po prawej stronie – chyba pierwszy tekst, co do którego nie mam wątpliwości, że jego autor nie tylko przekartkował, ale przeczytał obie książki. Widać to po obfitych cytatach, po realnym zmierzeniu się z argumentacją, a nawet po pytaniach, jakie zostały zadane.
Ogromna większość „środowiskowej burzy w szklance wody”, jak określa prawicowe polemiki z książką „Polka ateistka...” Zaremba, była tego elementu pozbawiona. Ich autorzy co najwyżej przekartkowali książkę i nie byli nawet w stanie poprawnie wskazać ich autorów czy określić charakteru tej publikacji. Piotr – co nie powinno u publicysty tej klasy zaskakiwać – podszedł do sprawy zupełnie inaczej. Obie recenzowane książki przeczytał, uczciwie przedstawił ich zawartość. Jeśli mnie coś w jego tekście zaskakuje, to co najwyżej fakt, że po rzetelnym przedstawieniu faktów (choćby takich, że w niczym istotnym Karolinie Wigurze w kwestiach światopoglądowych nie ustępuję) na koniec formułuje tezę, że nie wie, czy dokonałem „dezercji” i „zmieniłem opcję” czy nie?
Co zatem ma być wyrazem wierności światopoglądowi i opcji, jeśli nie poglądy? Środowiskowe opinie? Plemienna przynależność? Jeśli nie one, to dlaczego – mimo iż sam Piotr Zaremba przyznaje, że w istotnych kwestiach bronię stanowiska konserwatywnego i katolickiego – odpowiedź na pytanie o zmianę frontu nie jest dla niego oczywista?
Czytaj więcej
Chrześcijanie często słyszą pytanie, czy istnienie istot pozaziemskich zagrażałoby jakoś ich wierze.
Wszyscy jesteśmy skrzywdzeni
Odpowiedzi trzeba, jak sądzę, szukać w diagnozie rzeczywistości, a także w strategii działania, jakie przedstawia Zaremba oraz niemała część środowiska konserwatywnego, a z którą ja się nie zgadzam. Właśnie ta różnica sprawia, że dla wielu konserwatystów przestałem być już sojusznikiem. Zaremba, tak jak niemała część prawicy (sam przez lata robiłem to samo), przekonuje, że konserwatywna prawica i w ogóle chrześcijanie są systematycznie wypierani z przestrzeni publicznej, pozbawiani możliwości zabierania głosu, a wreszcie prześladowani za wyznawanie wiary. Dowodów szuka w Kanadzie, Francji, Anglii. I oczywiście je znajduje, bo takie sytuacje zachodzą. Tyle że – po pierwsze – nie wyczerpują one całej rzeczywistości. Po drugie, nie uwzględnia się ich kontekstu. I wreszcie, po trzecie, w stopniu umiarkowanym dotykają one naszej, polskiej sytuacji. U nas bowiem na tym etapie opcja konserwatywna ma przewagę. I to raczej ludzie lewicy narzekają na to, że ich opinie nie mogą się przebić. Choć moim zdaniem nie do końca słusznie.