Zaczynali od internetowych pranków i amatorskich horrorów wrzucanych na YouTube’a, gdy ten serwis dopiero rozwijał skrzydła. Byli prekursorami tej platformy, zanim pojawili się profesjonalni streamerzy. Ich filmik „Roommate Alien Prank Goes Bad” z 2008 r. ma do tej pory 34 mln wyświetleń. W 2012 r. nakręcili swój pierwszy pełnometrażowy horror „V/H/S” (2012) i pokazali go na festiwalu Sundance, gdzie rozpoczęła się kariera takich filmowców, jak Quentin Tarantino, Steven Soderbergh i wielu innych czołowych dziś hollywoodzkich reżyserów. Sukces skromnego horroru spowodował, że szybko upomniało się o nich duże studio 20th Century Fox, dla którego nakręcili „Diabelskie nasienie” (2014), a potem „Zabawę w pochowanego” (2019). Następnie filmowy kolektyw z Los Angeles – Tyler Gillett, Matt Bettinelli-Olpin i Chad Villelli, zwany również Radio Silence – niespodziewanie dostał do rąk jedną z najważniejszych serii w historii amerykańskiego slashera – „Krzyk”, stworzony w latach 90. przez Wesa Cravena. Ich piąta odsłona „Krzyku” z 2022 r. była wielkim komercyjnym sukcesem (140 mln dolarów przychodu) i dostała w większości pozytywne recenzje krytyków.
W wywiadzie dla „Plusa Minusa” reżyserzy Tyler Gillett, Matt Bettinelli- Olpin oraz producent Chad Villella opowiadają o „Krzyku 6”, który 10 marca wchodzi do kin na całym świecie, w tym w Polsce.
Plus Minus: Wasz zeszłoroczny „Krzyk” był hołdem złożonym Wesowi Cravenowi. Udało wam się zachować ducha jego filmów i pożenić go z własnym, autorskim stylem. Teraz przenosicie akcję filmu z miasteczka wymyślonego przez Cravena do Nowego Jorku. To rewolucyjna zmiana. Czy to oznacza, że nowy „Krzyk” jest już w pełni waszym filmem?
Tyler Gillett: W pewnym stopniu tak jest. Piąta część „Krzyku” była zbiorem najlepszych motywów z filmów Wesa Cravena. Tamten film miał być przejściem od jego świata do nowego otwarcia. Nie oznacza to, że zupełnie pozbawiliśmy „Krzyk 6” elementów, które Wes stworzył. To przecież jest niemożliwe w przypadku kogoś, kto wymyślił tak wyrazistą postać jak Ghostface. „Krzyk 6” jest natomiast surowszy niż poprzednie części serii. Staraliśmy się w poprzednim filmie zostawić jak najwięcej naszych odcisków palców, ale wiedzieliśmy też, że fani serii, do których sami zresztą od zawsze należymy, nie wybaczą nam zerwania z duchem Cravena. Po sukcesie piątego „Krzyku” uznaliśmy, że dostaliśmy pozwolenie od fanów serii do zrobienia czegoś zupełnie własnego.
Matt Bettinelli-Olpin: „Krzyk 6” ma wszystkie składniki poprzednich filmów Cravena, ale wymieszaliśmy je po swojemu. Poprzedni film był jednocześnie sequelem i remakiem, czyli requelem, co też ironicznie ograliśmy w dialogach bohaterów „Krzyku”. Teraz wychodzimy z tamtego świata w każdym wymiarze. Wychodzimy z niego narracyjnie i geograficznie. Przeniesienie akcji do Nowego Jorku dało nam nowe możliwości, jakich nie było w małej mieścinie takiej jak Woodsboro.