Michał Szułdrzyński: Sól na niemieckie rany

Niemcy, którzy uważają, że mają moralne prawo pouczać całą Europę, sami wciąż borykają się z przeszłością.

Publikacja: 06.01.2023 08:25

Michał Szułdrzyński: Sól na niemieckie rany

Foto: AdobeStock

Po przezwyciężeniu i przepracowaniu największego horroru ludzkości, jaki zgotowali światu Niemcy w okresie rządów nazistowskich, nasi zachodni sąsiedzi lubili uchodzić za potęgę moralną. Po zjednoczeniu przestała istnieć potrzeba wysiłku militarnego, nie wierzyli w możliwość agresji na swoje terytorium ze strony Rosji, a równocześnie potężna Ameryka rozciągała nad nimi parasol ochronny. Świat miał być zmieniany przez pacyfistyczne Niemcy, których główną siłą oddziaływania stały się gospodarka i moralna wyższość. Początkowe nieśmiałość i zawstydzenie przeszłością powoli ewoluowały w dumę z tego, że tę przeszłość udało się przezwyciężyć, a nawet w poczucie wyższości wobec innych narodów, jak tych z Europy Środkowej, które wciąż tkwiły w paradygmacie historycznym.

Wraz z wybuchem wojny, jaką Rosja rozpoczęła wobec Ukrainy, w jedną noc zweryfikowane zostały nie tylko polityka zagraniczna i militarna Republiki Federalnej, ale i jej model gospodarczy. Swą potęgę Niemcy zbudowali na współpracy z dwoma autorytarnymi czy quasi-totalitarnymi państwami. Moralne mocarstwo, za jakie się mieli, uzyskiwało przewagę dzięki importowi tanich surowców z Rosji i eksportowi dóbr luksusowych do Chin.

By przekonać się, jak wiele problemów skrywa dobre samopoczucie Niemców, warto przeczytać książkę mego redakcyjnego kolegi Jerzego Haszczyńskiego „Rzeźnia numer jeden i inne reportaże z Niemiec”. To fenomenalny zbiór ukazujący niezagojone rany niemieckiego społeczeństwa, nieprzepracowane traumy, problemy, o których nasi zachodni sąsiedzi woleliby zapomnieć. Książka ujawnia pewną sformalizowaną hipokryzję Niemców, którzy uważają, że mają moralne prawo pouczać całą Europę, gdy tymczasem sami wciąż borykają się z przeszłością.

Czytaj więcej

Haszczyński o Niemczech. „Rzeźnia nr 1”

Spójrzmy choćby na głębokie antypolskie uprzedzenia, które ewoluowały z nazistowskiej ideologii rasowej (wstrząsający reportaż o dzieciach polskich robotników, które albo zabijano tuż po urodzeniu, albo które – jak bohater jednego z nich – przeżywały pasmo upokorzeń i poniżeń), przez komunistyczną przeszłość, aż po postkomunistyczną teraźniejszość z obrazem Polaka złodzieja. Jak pokazuje Haszczyński, na to napięcie między Niemcami a Polakami nakłada się inne – między Niemcami z Zachodu i Wschodu, mimo upływu 30 lat od zjednoczenia wciąż silnie obecne w języku, świadomości, kompleksach. Z podziałem geograficzno-mentalnościowym wiąże się też inna niezwykle drażliwa kwestia: stosunku do migrantów. Na Zachodzie dominuje urzędowy optymizm, na Wschodzie zaś rosną w siłę ugrupowania, które krytykują napływ „obcych”.

Ale też niecałą nazistowska przeszłość przepracowano. Weźmy choćby opisywany przez Haszczyńskiego, a prawie nieznany nad Wisłą, program zniemczania Polaków, którzy udowodnili aryjskość, czy też zaangażowania potężnego odsetka niemieckich lekarzy w nazistowską ideologię czystości rasowej, z zabijaniem niepełnosprawnych włącznie.

Nad tym wszystkim wisi zagadka epoki Angeli Merkel, która sama miała – jako obywatelka NRD – traumę Związku Sowieckiego, i która była nieufna wobec Władimira Putina (w 2014 r. miała powiedzieć Barackowi Obamie, że rosyjski przywódca stracił kontakt z rzeczywistością). To ta sama Merkel, która patronowała najpierw budowie pierwszej, a potem drugiej nitki gazociągu Nord Stream.

Myliłby się ten, kto uznałby, że Haszczyński jest antyniemiecki, że to jakieś prawicowe fobie. Nic z tych rzeczy, po prostu czujne oko reportera dostrzega problemy i sprzeczności, które giną gdzieś w codzienności życia w Niemczech. Ta książka pozwala równocześnie zrozumieć, dlaczego dopominanie się przez Polskę o odszkodowania za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę zostało w Niemczech tak źle odebrane. Było jak sól, która dostanie się do niezagojonej rany. Po prostu łatwiej zrzucić winę na Polaków, że jątrzą, że rozdrapują rany z przeszłości, niż przyznać, że one jeszcze w samych Niemczech – mimo oficjalnej dumy z przezwyciężenia historii – w pełni się nie zagoiły.

Po przezwyciężeniu i przepracowaniu największego horroru ludzkości, jaki zgotowali światu Niemcy w okresie rządów nazistowskich, nasi zachodni sąsiedzi lubili uchodzić za potęgę moralną. Po zjednoczeniu przestała istnieć potrzeba wysiłku militarnego, nie wierzyli w możliwość agresji na swoje terytorium ze strony Rosji, a równocześnie potężna Ameryka rozciągała nad nimi parasol ochronny. Świat miał być zmieniany przez pacyfistyczne Niemcy, których główną siłą oddziaływania stały się gospodarka i moralna wyższość. Początkowe nieśmiałość i zawstydzenie przeszłością powoli ewoluowały w dumę z tego, że tę przeszłość udało się przezwyciężyć, a nawet w poczucie wyższości wobec innych narodów, jak tych z Europy Środkowej, które wciąż tkwiły w paradygmacie historycznym.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Plus Minus
"Żarty się skończyły”: Trauma komediantki
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje