Przez ostatnie dekady na polskiej scenie politycznej regularnie pojawiały się partie buntu. Nawet jeśli ich żywot był krótki, to sukcesy spektakularne. Prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ukuł nawet kiedyś pojęcie Tymczasowego Ugrupowania Protestu. – Część wyborców jest niezadowolona z tego, co się dzieje w polityce. Nie chce wybierać tego, co jest aktualnie podawane w menu. Swoje niezadowolenie wyraża głośnym tupnięciem. Najlepiej oddaje to nazwa pewnego komitetu lokalnego na Podlasiu w jednej z poprzednich kampanii wyborczych, czyli Spoza Sitwy – mówi „Plusowi Minusowi” prof. Flis. – Ważnym elementem TUP jest to, że jest on skierowany przeciwko istniejącym partiom. To są tupnięcia na różne nuty – zawsze było specyficzne podglebie, melodia, którą część wyborców łapie. I wtedy pojawia się efekt kuli śniegowej, a część wyborców zaczyna mieć nadzieję na to, że teraz wreszcie wszystko się zmieni – mówi naukowiec.
– Badacz nowych partii Allan Sikk zauważył, że głównym ich atutem jest to, że są nowe. Większość z nich, gdy dostaje się do parlamentu, przejmuje najgorsze wzory zachowań starych partii. Do tej pory było tak z Samoobroną, Palikotem, Nowoczesną i Kukizem. I wszystkie prędzej czy później posypały się na poziomie parlamentarnym. Na dłuższą metę nie powstał wokół nich żaden ruch społeczny – podkreśla prof. Flis.
Chociaż kampania wyborcza przed wyborami w 2023 roku w pełni, to na polskim horyzoncie politycznym nie widać na razie kolejnej klasycznej partii buntu. A wydawałoby się, że obecna sytuacja – inflacja, niepokój o przyszłość i „koniec ery obfitości”, jak to powiedział niedawno prezydent Francji Emmanuel Macron – doprowadzi do tego, że już teraz powinno pojawić się wielu buntowników i buntowniczek politycznych. Być może ze względu na znaczne przyspieszenie polityki niektórzy z nich czekają, aż nadejdzie lepszy moment na start i ujawnienie swoich projektów politycznych w przyszłym roku. Wydaje się jednak, że przyczyny, dla których klasyczne partie buntu zanikają, są głębsze i co najmniej trojakie.
Czytaj więcej
Miło byłoby pomarzyć o spuszczeniu z tonu w krajowej debacie. Widać jednak, że nawet w chwilach największego napięcia i największej potrzeby jedności po obu stronach są tacy, którzy nie mogą się powstrzymać przed używaniem ukraińskiej tragedii jako pałki na krajowych przeciwników - mówi Jarosław Flis.
Bunt po polsku
Po pierwsze, potencjalni buntownicy są świadomi, że bunt nie prowadzi zwykle do niczego politycznie trwałego. Najlepiej widać to po losach Pawła Kukiza czy Janusza Palikota. Puentą dla politycznego losu formacji Kukiz’15 jest niedawny transfer. Stanisław Tyszka, w poprzedniej kadencji wicemarszałek Sejmu z Kukiz’15, kilka dni temu przeszedł do Konfederacji, a konkretnie do partii KORWiN.