Joanna Szczepkowska: Trochę ciszej nad tym słowem

Określenie „autorytet” przypisywane jest od lat właściwie wszystkim, których media zapraszają do wyrażania swoich poglądów.

Publikacja: 28.10.2022 17:00

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

Od razu zastrzegam – ten felieton to nie jest ocena wartości konkretnej osoby, jest oceną wartości konkretnego słowa. Zdarzył się wypadek. Nie będę komentować stopnia winy czy odpowiedzialności osoby publicznej, mojego kolegi po fachu. Cała sprawa rozsadza internet i jest z tego jeden plus – przez siłę, z jaką to zdarzenie się odbija w przestrzeni publicznej, niejeden sięgający po wino przed jazdą samochodem zahamuje swoją beztroskę. Paradoksalnie więc można mieć nadzieję, że poprzez to zdarzenie zmniejszy się liczba wypadków po alkoholu.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Męki Gałkiewicza

Uderza mnie jedno pojęcie, które przewija się w komentarzach – „autorytet”. Jak wiele innych wzniosłych słów, rzucane jest w przestrzeń bez oporów i coraz częściej uwiera mnie jak kawałek lodu w oku Kaja z „Królowej śniegu”. Bo co to jest autorytet? To najwyższa ranga, jaką można nadać człowiekowi jako jednostce społecznej. Wyżej jest już tylko geniusz, choć, jak wiadomo, geniusze mogą być aspołeczni. Tymczasem określenie autorytet przypisywane jest od lat właściwie wszystkim, których media zapraszają do wyrażania swoich poglądów.

Mamy więc nieskończoną liczbę autorytetów, co oczywiście skutkuje wieloma rozczarowaniami. Słowo to hula bez granic przypisane i tym, którzy z wdziękiem składają zdania i zyskali popularność, oraz prawdziwym erudytom.

Sięgnęłam do specjalistycznych sondaży. Większość badanych jako autorytet wymienia Jana Pawła II, na kolejnych miejscach plasują się Lech Wałęsa i... Józef Piłsudski. Trudno jednak uwierzyć w to, że badani, chcąc czerpać z autorytetów, sięgają po encykliki czy po przemówienia przywódców. Wygląda na to, że badanie jest traktowane raczej jak test z prawidłowymi odpowiedziami. W innym badaniu wskazywani są sportowcy – Robert Lewandowski czy Iga Świątek. Znaczy to po prostu, że pojęcie autorytetu mylone jest z podziwem.

Mamy więc nieskończoną liczbę autorytetów, co oczywiście skutkuje wieloma rozczarowaniami. Słowo to hula bez granic przypisane i tym, którzy z wdziękiem składają zdania i zyskali popularność, oraz prawdziwym erudytom.

Oczywiście, od razu nasuwa się pytanie, czy dzisiaj w ogóle istnieje potrzeba autorytetu, czy w kosmosie bodźców jest jeszcze miejsce na coś więcej niż śledzenie idola. Jak zawsze istnieją autorytety z różnych dziedzin – od ciasta do pizzy po fizykę kwantową, jednak mówimy tutaj o pojęciu autorytetu używanym w stosunku do kogoś, kto reprezentuje najwyższe wartości, a może raczej zachowuje się i mówi tak, jakby je reprezentował.

Do niedawna jeszcze autorytety powstawały na fasadach zbudowanych z legendy. Dziś jednak nikt nie ma oporów przed mówieniem „sprawdzam”. Największe autorytety rozlicza się z życia prywatnego, ze słabości i bywa, że obnażone schodzą z piedestału.

A może autorytety jednak istnieją,tylko trzeba inaczej szukać obszarów, na których to się ujawnia? A gdyby po prostu iść tropem internetowych zbiórek pieniężnych? Tak, o pieniądze właśnie chodzi. Gdyby na przykład sprawdzić, jakie osoby i dlaczego zyskują tzw. sponsorów na platformach, gdzie można wesprzeć ludzi i ich inicjatywy? Nie myślę o artystach czy nawet o działalności dziennikarskiej – myślę o wielkiej ilości małych datków na tych, którzy nie mają żadnych medialnych podpórek, działają całkiem oddolnie, a są doceniani, słuchani i wspierani.

Jedną z takich osób jest na przykład dominikanin o. Adam Szustak ze swoim programem „Langusta na palmie”. Mimo spadku zaufania do osób duchownych stał się jedną z najbardziej potrzebnych postaci w przestrzeni moralnych zagadnień. Nie ma fałszywej maniery, z jaką często przemawiają duchowni, mówi o sprawach trudnych, mówi prosto. Jest niewątpliwie kimś potrzebnym, autorytetem, takim właśnie, którego szukający sami sobie znaleźli.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Ja bym to badał

Jednak czy dzisiaj autorytetem musi być jedna osoba? Czy nie może to być grupa ludzi, jak na przykład bardzo wspierana Fundacja Virtual Dream dla dzieci chorych onkologicznie czy DIOZ – Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt, ratujący poszkodowane zwierzęta? To oni właśnie dostają wiele małych datków, których suma jest naprawdę imponująca. Więc może to są właśnie autorytety naszego czasu i szukać ich trzeba nie tyle wśród osób publicznych, ile wśród wspieranych i wspierających? Nienazywani autorytetami w rzeczywistości nimi są, a zaufanie do nich jest wymierne. Jest tyle innych pojęć, jak talent czy błyskotliwość, więc może po prostu ciszej nad słowem „autorytet”, a rozczarowań będzie dużo mniej?

Od razu zastrzegam – ten felieton to nie jest ocena wartości konkretnej osoby, jest oceną wartości konkretnego słowa. Zdarzył się wypadek. Nie będę komentować stopnia winy czy odpowiedzialności osoby publicznej, mojego kolegi po fachu. Cała sprawa rozsadza internet i jest z tego jeden plus – przez siłę, z jaką to zdarzenie się odbija w przestrzeni publicznej, niejeden sięgający po wino przed jazdą samochodem zahamuje swoją beztroskę. Paradoksalnie więc można mieć nadzieję, że poprzez to zdarzenie zmniejszy się liczba wypadków po alkoholu.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Plus Minus
"Żarty się skończyły”: Trauma komediantki
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje