Jak się kręci filmy o himalaistach

Doczekaliśmy się wreszcie pierwszego polskiego filmu fabularnego z akcją w górach wysokich. „Broad Peak” w reżyserii Leszka Dawida jest pionierskim dokonaniem, bo nawet Amerykanie nie kręcili zdjęć do filmu „K2” w Karakorum na takich wysokościach, co Polacy. Jak wygląda praca z kamerą na wysokościach?

Publikacja: 23.09.2022 17:00

Zanim ekipa realizująca film „Broad Peak” pojechała kręcić zdjęcia w Karakorum, wcześniej przetestow

Zanim ekipa realizująca film „Broad Peak” pojechała kręcić zdjęcia w Karakorum, wcześniej przetestowała wszystko w specjalnie postawionej chłodni w Warszawie

Foto: Netflix

Jest 5 marca 2013 roku. Dwunasta pod względem wysokości góra na świecie, ośmiotysięcznik zlokalizowany na granicy Chin i Pakistanu. Warunki do wspinaczki idealne: –35 stopni C w słońcu. W cieniu człowiek jest w stanie wytrzymać w bezruchu 15 sekund. Czterech polskich himalaistów – Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski – dokonuje pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak (8047 m n.p.m.). Doniesienie o zdobyciu góry wywołuje falę entuzjazmu miłośników gór w Polsce oraz na całym świecie. Chwilę później radość z sukcesu zamiera. Dwóch ostatnich wspinaczy rozpoczęło bowiem dramatyczną walkę o życie podczas schodzenia ze szczytu. Kiedy ją przegrali, rozgorzała narodowa dyskusja o etyce himalaizmu i pojęciu partnerstwa w górach.

W lipcu 2013 roku Jacek Berbeka zorganizował wyprawę po ciało brata. Nie udało się go jednak odnaleźć. Członkiem tej drugiej wyprawy był znany reporter Jacek Hugo-Bader, który po powrocie opublikował – nie bez kontrowersji – książkę „Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak”. To ona zainspirowała producentów do realizacji filmu „Broad Peak” w reżyserii Leszka Dawida, który od niedawna jest dostępny widzom na platformie Netflix.

„Broad Peak” został wyprodukowany przez warszawskie East Studio. Inicjatorami powstania filmu byli bracia Maciej i Krzysztof Rzączyński, Dawid Janicki i Paweł Rymarz. Scenariusz napisał Łukasz Ludkowski, a już na wstępnym etapie planowania produkcji został zaproszony Leszek Dawid – twórca popularnych filmów „Jesteś Bogiem”, „Ki” i szpiegowskiego serialu „Nielegalni”. W rolę Macieja Berbeki wcielił się Ireneusz Czop znany m.in. z „Pokłosia” i „Jacka Stronga” Władysława Pasikowskiego. Żonę himalaisty Ewę Dyakowską-Berbekę zagrała Maja Ostaszewska. Ekipa filmu zrealizowała zdjęcia w Karakorum, Zakopanem i w Alpach na lodowcu w okolicach Courmayeur.

Czytaj więcej

„Stranger Things”: Wysokiej klasy potwory

Za wszelką cenę

Historia Macieja Berbeki jest jedną z najbardziej poruszających w dziejach polskiego i światowego himalaizmu. W 1988 roku podczas wejścia na Broad Peak jako pierwszy przekroczył zimą granicę 8 tysięcy metrów w Karakorum. Kiedy znalazł się na przedwierzchołku góry nazywanym Rocky Summit, ówczesny kierownik wyprawy Andrzej Zawada powiedział mu przez radio, że osiągnął szczyt. Nie była to do końca prawda, co wyszło na jaw później. W 2013 roku himalaista powrócił na „Szeroki Szczyt”, by spełnić marzenie i w końcu zdobyć wierzchołek potężnej góry. Wcześniej Broad Peak był szturmowany w zimie siedem razy, w tym cztery razy przez Polaków.

Temat himalaizmu jest w Polsce niezwykle popularny, gdyż w latach 80. wszystkie pierwsze wejścia zimowe na ośmiotysięczniki należały właśnie do Polaków – m.in. Wojciecha Kurtyki, Jerzego Kukuczki, Wandy Rutkiewicz, Krzysztofa Wielickiego czy Andrzeja Zawady, którzy zostali przez zagranicznych wspinaczy ochrzczeni mianem The Ice Warriors – Lodowi wojownicy. O sukcesach Polaków z tamtych czasów pisała m.in. kanadyjska dziennikarka Bernadette McDonald w książce „Freedom Climbers” z 2011 r. Ich sukcesy tłumaczyła nie tylko siłą charakteru, ale także trudną sytuacją polityczną, ekonomiczną i jeszcze trudniejszą historią ich ojczyzny, które zachęcały do „ucieczki” w góry.

Kanada udająca Karakorum

Podstawowym problemem dla filmowców, którzy zabierali się za filmy o tematyce wysokogórskiej, było kręcenie na wysokościach. Wydawałoby się, że z oczywistych względów np. w Karakorum, a już zwłaszcza na szczycie K2 (8611 m n.p.m.), kręcić filmu nie sposób. I faktycznie, ekipa realizująca fabułę „K2” (1991) wybrała się do Pakistanu i odwiedziła miejsca, z których startują ekspedycje biorące sobie za cel najwyższą w okolicy górę, ale kluczowe sceny zostały nakręcone już gdzie indziej. Angielski reżyser Franc Roddam i producent Tim Van Rellim sprawdzili szereg możliwości, wśród których znalazły się Himalaje, Andy i najwyższy szczyt Nowej Zelandii – Góra Cooka (3724 m n.p.m.), znana z wysokiej na 2500 metrów ściany. Ostatecznie wybór padł na położoną w Kanadzie Mount Waddington (4019 m n.p.m.), a niektóre sceny wspinaczki nakręcono na Steinbok Peak (2012 m n.p.m.) w tym samym regionie.

Jesienią 1990 roku filmowcy z ekipy „K2” rozłożyli obóz na lodowcu Waddington, gdzie pozostali przez kolejne trzy i pół tygodnia. Mroźne noce spędzano w namiotach, a codziennie rano transportowano ekipę helikopterem na lokacje położone na wysokości pomiędzy 3000 a 4000 m n.p.m. Prace na bieżąco dopasowywano do zmiennej pogody – gdy tylko pojawiały się odpowiednie warunki, jak najszybciej przerzucano aktorów i filmowców na miejsce, by skorzystać z każdej godziny.

Aktor Michael Biehn, gwiazda kina akcji z lat 80. i 90., mający wcześniej na koncie pracę przy takich filmach jak „Terminator”, „Otchłań” czy „Obcy – decydujące starcie”, po latach opowiadał, że kręcenie „K2” było najtrudniejszym doświadczeniem w jego filmowej karierze. Jednakże ogromny wysiłek, jaki włożono w film, nie przełożył się na sukces finansowy. Wyniki kasowe pozostawiały wiele do życzenia, aczkolwiek obraz opowiadający historię dwóch przyjaciół wspinających się na owiany złą sławą szczyt zapisał się w świadomości widzów.

Czytaj więcej

Śledztwo bez cienia fałszu

Lepiej stracić sprzęt niż życie

Dwadzieścia kilka lat później, gdy kręcono „Everest” Baltasara Kormákura (2015), ekipa udała się do włoskich Dolomitów, Katmandu oraz na południowe zbocze Mount Everestu w Nepalu. Zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami dramat przedstawia zmagania dwóch ekspedycji na najwyższą górę świata. Himalaiści zostają zaskoczeni przez potężną burzę i walczą nie tyle o zdobycie szczytu, co o własne życie.

Twórcy obrazu przez sześć tygodni kręcili zdjęcia w górach przy temperaturach sięgających –30 stopni C. Kilka razy ewakuowali ekipę, raz nawet stracili sprzęt pod zwałami śniegu, co nie było tak straszne, bo w tym samym czasie w sąsiedniej dolinie zginęli ludzie. Przez cały okres zdjęciowy, także w studiach Cinecitta (Włochy) i Pinewood (Wielka Brytania), towarzyszyło im 30 szerpów. Niektórzy aktorzy w ramach przygotowań wspinali się na inne szczyty. Wszyscy przeszli przez specjalną komorę, żeby poczuć, jak ciężko oddychać na Mount Evereście. Na pytanie, dlaczego producenci nie spróbowali zabrać ekipy na wysokość 8000 metrów, odpowiadali, że nie chcieli ryzykować czyjegoś życia dla filmu.

250 tragarzy i 25 osłów

Twórcy „Broad Peaku” uznali, że nie sposób szczerze opowiadać o Macieju Berbece, nie pokazując prawdziwego Broad Peaku. – Realizacja zdjęć w Karakorum była dla nas oczywistą konsekwencją podjęcia się tematu tej wyprawy. Widziałem trochę filmów górskich i ten rodzaj ściemy realizowanej w studio nie wchodził w rachubę. Bardzo mi zależało, aby wraz z ekipą, a szczególnie z Irkiem Czopem, który w filmie gra Macieja Berbekę, doświadczyć skali i potęgi zarówno Broad Peaku, jak i sąsiadującego z nim K2. Tego doświadczenia nie da się komuś opisać, trzeba tam być – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem” reżyser Leszek Dawid.

Do wyjazdu w Karakorum przygotowywali się z dużym wyprzedzeniem, na tyle, na ile da się przygotować na coś, co jest nieprzewidywalne. Najpierw spotkali się z himalaistą Dariuszem Załuskim, który był zarówno na Broad Peaku, jak i na K2, jak też uczestniczył w zimowych wyprawach w Karakorum. Nad rozłożonymi mapami Załuski tłumaczył filmowcom drogę i specyfikę tamtego rejonu. Zdecydowali wtedy o terminie wyjazdu i jego skali. Potem dołączył do zespołu konsultant ds. wysokogórskich i sprzętu wyprawowego Jacek Jawień, który stał się kierownikiem wyprawy.

Przygotowania odbywały się na wielu poziomach, logistyczne zaplecze wyprawy stanowiło gigantyczne wyzwanie, ale oczywiście każdy musiał przygotować się też indywidualnie. Cała ekipa odbyła szkolenia w zakresie wspinaczki w zimowych warunkach, używania sprzętu i poruszania się po lodowcu. Aktorzy mieli swoich opiekunów – himalaistów, którzy szkolili ich na wyjazdach w skały, Tatry, Alpy i Dolomity. Do Karakorum z Warszawy wyruszyło kilkunastu członków ekipy, poza reżyserem byli to m.in. autor zdjęć Łukasz Gutt i aktor Ireneusz Czop. Zabrali ze sobą trzy i pół tony sprzętu, a w Pakistanie dołączyło do nich 250 tragarzy, 25 osłów, kucharze i pomocnicy. Odrębnym etapem przygotowań był dobór sprzętu zdjęciowego, elementów scenografii i metod charakteryzacji, które musiały sprawdzić się w tych warunkach. Testowali to wszystko w specjalnie postawionej chłodni w Warszawie. Leszek Dawid opowiada, że byli świetnie przygotowani do wyjazdu w Karakorum, ograniczyli ryzyko do minimum. – Wyzwaniem była pogoda i wysokość. Nie wiedzieliśmy, jak każdy z członków ekipy na nią zareaguje – wspomina. – Trenując w Alpach, działaliśmy na wysokościach 4000 m n.p.m, a tu byliśmy półtora kilometra wyżej. Na szczęście tygodniowe dojście do bazy pod Broad Peakiem było bardzo dobrym etapem aklimatyzacji, dzięki któremu uniknęliśmy wszelkich problemów. – Zrealizowanie tego filmu było naszym marzeniem. Mieliśmy energię i determinację, by się udało, a to, co mówili nam himalaiści, okazało się niezwykle cenne – podkreśla Maciej Rzączyński, producent filmu. I dodaje, że ryzykowali dużo: – Po pierwsze, komuś mogło się coś stać, bo przez siedem dni trekkingu w bardzo trudnych warunkach szli na zdjęcia i instalowali się w obozie pod Broad Peakiem. Drugie niebezpieczeństwo było natury pragmatycznej, jeśli ktoś uległby wypadkowi, to nie miałby kto go zastąpić. Na szczęście nic się nie stało.

Filmowcy, realizując zdjęcia na tej wysokości, napotkali dużo ograniczeń inscenizacyjnych, które wraz z operatorem Łukaszem Guttem przyjęli jako walor. Przestawienie kamery z jednej pozycji w drugą trwało strasznie długo, a niektóre kąty widzenia w ogóle były dla ekipy filmowej niedostępne – przełożyło się to więc na pewną ascezę formalną.

Czytaj więcej

Czy piosenka może zmienić świat

40 stopni amplitudy

Aby dotrzeć do miejsca rozpoczęcia wyprawy na szczyt, Polacy musieli przejechać tzw. Karakorum Highway wiodącą częściowo przez Pakistan, jedną z najniebezpieczniejszych dróg na świecie. Wiedzieli, że to kraj, w którym karty rozdają talibowie. – Podjęliśmy ryzyko, ale wszystko się udało i mamy spektakularne zdjęcia. Myślę, że Amerykanie by tego nie zrobili. W ich realiach, przy ich poziomie profesjonalizmu nie mieści się, żeby aktor musiał iść pieszo na miejsce kręcenia i nie miał się gdzie umyć – mówią „Plusowi Minusowi” producenci „Broad Peaku”.

Życie w bazie rzeczywiście przypomina codzienność bezdomnego podczas srogiej zimy. Na miejscu średnia dobowa amplituda temperatur wynosiła 40 stopni. W nocy spadała do –20 stopni C, producenci spali w śpiworach, tak samo aktor i reżyser. Przed pierwszym dniem zdjęciowym dwudniowa wichura kompletnie zniszczyła ich scenograficzną bazę ustawioną na lodowcu. Odkopanie jej spod śniegu, poskładanie, pozszywanie namiotów i ponowne jej rozstawienie było dobrym testem dla zespołu, który jednak stanął na wysokości zadania.

Wyzwaniem był też czas pracy w górach. Ze względu na temperaturę twórcy musieli pracować krócej, niż pracuje się na zwykłych planach. Jednak samo dotarcie na plan czasami zajmowało dwie–trzy godziny, więc sumując to z powrotem do bazy, mieli w sumie niewiele czasu na realizację scen i musieli działać szybko.

Ze względu na pogodę mieli zawsze alternatywne plany pracy na każdy kolejny dzień. Około godziny piątej rano sprawdzali siłę wiatru, stan lodowca oraz warunki w ścianie i dopiero wtedy było jasne, który z planów uda się zrealizować. Wyprawę zabezpieczało ośmiu himalaistów oraz dwóch lekarzy. – Z mojej perspektywy najważniejsze było przygotować głowę na tego typu wyzwania. Znaleźć w sobie spokój na mierzenie się z tak trudnym wyzwaniem. Nie mam negatywnych doświadczeń z realizacji zdjęć w górach. A najbardziej pozytywnym było doświadczenie pracy zespołowej. Przy tak skrajnych wyzwaniach cholernie ważne jest to, by mieć właściwych ludzi w ekipie. Nam się udało – wyjaśnia reżyser.

Nic, tylko się wspinają

Więcej śmiałków, nieobawiających się tematyki górskiej, znalazło się wśród tych, którzy działają na polu filmowego dokumentu. Dość przypomnieć dzieła Elizy Kubarskiej – „Ścianę cieni” oraz „K2. Dotknąć nieba”, „Jurka” o Kukuczce autorstwa Pawła Wysoczańskiego oraz „Art of Freedom” Wojtka Słoty i Marka Kłosowicza.

Najbardziej interesująco zrobił to jednak Marcin Koszałka. Ten utalentowany dokumentalista, reżyser i operator zmierzył się z lękiem przed przemijaniem w „Deklaracji nieśmiertelności”, gdzie sportretował Piotra „Szalonego” Korczaka, legendę polskich alpinistów, odkrywcę wielu nowych technik wspinaczkowych, pierwszego, który traktował wspinaczkę jak sport. Tytuł filmu odwołuje się do nazwy drogi wspinaczkowej w Jaskini Mamutowej pod Krakowem, jednej z najtrudniejszych do eksplorowania na świecie. Bohatera poznajemy u schyłku jego kariery, kiedy on sam zdaje sobie sprawę z tego, że jego ciało nie pozwala mu już pokonać trasy, którą sam kiedyś wytyczył. Koszałka zadaje Korczakowi pytania o nieunikniony koniec kariery, o wpływ wieku, wreszcie o śmierć i próby radzenia sobie ze świadomością ostatecznego końca. – Nie ma zbyt wiele znanych filmów górskich. Uważam, że po prostu trudno jest je nakręcić. Mój bohater Piotr Korczak powiedział kiedyś, że film górski jest jak film pornograficzny, cały czas się wspinają. I rzeczywiście wspinanie jest fascynujące, tylko jak przekazać coś więcej poza tym, że ktoś idzie w górę i ryzykuje – mówi mi Marcin Koszałka.

Dość przypomnieć, że Koszałka był też twórcą zdjęć do „Ratowników” w reżyserii Marcina Wrony. Serial zrealizowany dla TVP (i dostępny obecnie na platformie TVP VOD) łączył opowieść rodzinną o perypetiach kilku postaci, m.in. Staszka (Tomasz Schuchardt), syna naczelnika Pogotowia Górskiego Jana Tarnowskiego (Bogusław Linda), z pokazaniem pracy ratowników górskich. W każdym odcinku śledzimy jakąś spektakularną akcję górską: widzimy ratowników na lawinisku albo na tatrzańskiej ścianie czy na pokładzie śmigłowca.

Samo zainteresowanie Marcina Koszałki tematyką górską wynika z pasji. Reżyser od drugiej klasy liceum uprawiał wspinaczkę skalną i alpinizm. Następnie nie poszedł na studia, by cały swój wolny czas poświęcić taternictwu. Jak przyznaje, nie tylko sportowo, ale i filozoficznie. – Przebywanie w górach ukształtowało mnie na przyszłość, bo teraz podczas zdjęć filmowych nie odpuszczam – komentuje dla „Plusa Minusa” reżyser. – Pasja wspinaczkowa przeniosła się do filmu. To coś naturalnego, że teraz alpinizm realizuję w swoich filmach.

Najświeższym tego dowodem jest kręcony przez Koszałkę na Podhalu, w Tatrach i Beskidzie Wyspowym film „Biała odwaga”. Fabuła będzie opowiadać losy górali podczas II wojny światowej – tych, którzy stanęli po dwóch stronach barykady: kurierów tatrzańskich i działaczy Goralenvolk.

Przy realizacji filmu Koszałki pomaga Marcin Polar, reżyser i operator, który specjalizuje się w kręceniu zdjęć w warunkach ekstremalnych, często przy użyciu technik alpinistycznych oraz podwodnych. Jego krótkometrażowy dokument „Harda” stanowił wizualną impresję, która pokazywała grotołaza Jarosława Surmacza eksplorującego świeżo odkrytą jaskinię w Tatrach. Później Polar pracował przy fabule Urszuli Antoniak „Magic Mountains”, gdzie wykonywał zdjęcia górskie i wspinaczkowe kręcone w słowackich Tatrach. – Może się to wydać dziwne, ale samo kręcenie scen w górach jest czynnością dużo prostszą od logistyki i transportu całego sprzętu oraz ekipy filmowej. Dla mnie z kolei największym wyzwaniem jest wymyślenie i skonfigurowanie całego sprzętu filmowego do pracy w ścianie górskiej. Już na długo przed głównymi zdjęciami spędzam wiele godzin na testowaniu, w jaki sposób zbudować zestaw, w którym nie będzie żadnego zbędnego elementu – podkreśla Marcin Polar.

Jak u Herzoga

Dlaczego w ogóle filmowcy realizują filmy w wysokich górach przy dzisiejszych możliwościach cyfrowej postprodukcji? Marcin Koszałka mówi o adrenalinie, która przyciąga: – Po pierwsze, jest dwóch ludzi związanych liną życia, odpowiadających za siebie, więc potrzebne jest zaufanie. Po drugie, to wielka walka z żywiołem, co najlepiej w filmie pokazał Werner Herzog w swoim „Fitzcarraldo”.

Aktywności górskie oraz wspinaczka i eksploracja – szczególnie gór wysokich – zaczyna ostatnio coraz mocniej zaznaczać swoją obecność w popkulturze. W końcu góry są dość wdzięcznym tematem zarówno wizualnym, jak i narracyjnym. Tym bardziej że w polskiej historii eksploracji gór na całym świecie zdarzyło się wiele dramatów, heroicznych wyczynów i ciekawych historii międzyludzkich. Marcin Polar stwierdza, że „góry, szczególnie te wyższe, są często niedostępne, a przynajmniej wymagają od ludzi pewnego przygotowania fizycznego oraz wiedzy”. A dzięki filmom widz może z komfortowej pozycji podziwiać to, co jest dla niego fizycznie niedostępne. To oczywiście nie to samo co wspinaczka, ale mimo wszystko taki seans daje pewną satysfakcję i może przynajmniej częściowo nasycić górską fascynację.

Jest 5 marca 2013 roku. Dwunasta pod względem wysokości góra na świecie, ośmiotysięcznik zlokalizowany na granicy Chin i Pakistanu. Warunki do wspinaczki idealne: –35 stopni C w słońcu. W cieniu człowiek jest w stanie wytrzymać w bezruchu 15 sekund. Czterech polskich himalaistów – Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski – dokonuje pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak (8047 m n.p.m.). Doniesienie o zdobyciu góry wywołuje falę entuzjazmu miłośników gór w Polsce oraz na całym świecie. Chwilę później radość z sukcesu zamiera. Dwóch ostatnich wspinaczy rozpoczęło bowiem dramatyczną walkę o życie podczas schodzenia ze szczytu. Kiedy ją przegrali, rozgorzała narodowa dyskusja o etyce himalaizmu i pojęciu partnerstwa w górach.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi