Jacek Kaczmarski, bard Solidarności, bardzo przeżywał rozbiory Polski. W pieśni „Requiem rozbiorowe” opisywał ucztę zaborców: „Uczta w imię Trójcy Świętej oświeconych autokratów/ Potwierdzona dokumentem co posiada moc traktatu/ Nie ma to, jak pełna miska do dyplomatycznej gry/ Choć wątpliwy na niej przysmak: kapuściane polskie łby”. Dla poety rozbiory to wynik gniewu bożego – Bóg każe nas za polityczną głupotę. W języku współczesnej politologii: za brak adaptacji do zmiennych warunków geopolitycznych.
Czytaj więcej
Zegar biologiczny starzejącego się Putina kazał mu rozmyślać o dziejowej wielkości. Władca Kremla nie przewidział, że chcąc rozbić NATO i Unię Europejską, może je zjednoczyć.
Decydenci globalnej sieci
W historii Polski mieliśmy trzy rozbiory – w 1772, 1793 i 1795 roku. Właśnie przypada 250. rocznica pierwszego. Czy jednak mówienie dziś o groźbie kolejnego rozbioru, gdy jesteśmy relatywnie bezpieczni jako członkowie Unii Europejskiej i sojusznicy USA, jest w ogóle uzasadnione? Niestety, tak. I nie chodzi tylko o to, że na Wschodzie trwa rosyjska inwazja. Chodzi także o to, że w XXI w. państwa, które będą źle zarządzane, zapadną się jak stara, wyjałowiona kopalnia. Inaczej mówiąc: stracą dotychczasowe funkcje, nie zyskując w zamian nowych.
Oczywiście, nie mam tu na myśli takiego rozbioru Polski, o jakim mówi skrajna prorosyjska prawica: rzekomo wynikającego z naszego członkostwa w strukturach Zachodu. Mam na myśli raczej rozbiór funkcji państwa wynikający z XXI-wiecznych trendów cywilizacyjnych, które oprócz Polski mogą „rozebrać” także wiele innych państw.
Zacznijmy od tego, że żyjemy w czasach rosnącej współzależności, czyli usieciowienia – i słabnięcia klasycznie rozumianych państw. To znak rozpoznawczy wiązki trendów, które gdzie indziej określam jako nowe średniowiecze. Objawia się ono m.in. wzrostem poziomu wzajemnego splątania państw, ale też zaplątania instytucji państwowych w wielopoziomowe – i nieraz niejawne – struktury władzy pozapaństwowej. Dziś państwo musi liczyć także z podmiotami biznesowymi, koteriami, stronnictwami, grupami interesu czy dostawcami technologii, bo jest od nich – mniej lub bardziej – zależne.