Być może na dłuższą metę ta wojenna strategia PiS rzeczywiście się nie opłaci, ale rząd, jak w każdej demokracji, myśli krótkookresowo, a jego horyzontem są przyszłoroczne wybory parlamentarne. Dlatego dowodzi, że zrobił wszystko, czego Unia chciała, zlikwidował Izbę Dyscyplinarną SN, a Bruksela i tak nie reaguje na wyciągniętą do zgody rękę. Stąd ta ostrzejsza retoryka. Poza tym widać, że politycy Zjednoczonej Prawicy podzielili się rolami – prezes Kaczyński straszy, a premier Mateusz Morawiecki występuje w roli dobrego policjanta, przekonując, że wierzy, iż dostaniemy fundusze z KPO, i że negocjacje są stale prowadzone. Zatem ci, którzy boją się politycznej wojny z Brukselą, czują się trochę uspokojeni i per saldo opinia o PiS nie jest aż taka zła.
Uważa pan, że obecna taktyka PiS jest dobra?
Nie obniża notowań PiS. 36–37 proc. to jest stały pułap poparcia, niezależnie od relacji z Unią Europejską. Przypuszczam, że dosyć dobrze działa propaganda prowadzona przez media publiczne, które pokazują mankamenty UE, łącznie z dążeniem do federalizacji i podporządkowaniem nas Niemcom. Polacy słyszą, że to nie jest korzystne dla naszego kraju, ale i dla całej Europy, która jest obszarem wielu kultur, trudnych do zglajchszaltowania. Przy czym przeciętny Kowalski myśli sobie: co ta Unia wie o Polsce, tyle, ile dowie się z „Gazety Wyborczej”, od Platformy Obywatelskiej, a przede wszystkim od Donalda Tuska, który tam stale jeździ. Zatem Unia nie jest winna, że obrała błędną ścieżkę. Winni są podpowiadacze.
Czyli wina Tuska?
Elektorat niezdecydowany tak może rozumować, bo ewentualne ustępstwa stawiają nas w gorszej pozycji. A ten, kto wygra wybory takim kosztem, nie będzie dobrze widziany. Tylko że szansa na to, że opozycja wygra wybory i przejmie władzę, i tak nie jest duża.
Marek Pol: Wracałem z Moskwy szczęśliwy
Zastanawiałem się, dlaczego Rosjanie w 2002 roku nam ustąpili. Zgodzili się na mocne zredukowanie naszego zamówienia na gaz w kontrakcie jamalskim, tracąc ponad 5 mld dol. Myślę, że potrzebowali uporządkować sprawy z Polską, bo przygotowywali się do finansowania rur przez Bałtyk. Rozmowa z Markiem Polem, byłym wicepremierem, ministrem infrastruktury w rządzie Leszka Millera
Dlaczego opozycja nie miałaby wygrać? Wszystko jej sprzyja – inflacja, drożyzna, rosnące raty kredytów, brak węgla na zimę, a jeszcze nie dostajemy pieniędzy z UE. Czy to nie jest wystarczające podglebie dla zmian?
Inflacja jest na całym świecie, kredyty rosną na całym świecie i wszędzie są problemy z surowcami energetycznymi. Rząd PiS nie jest niczemu winny. W każdym razie nic nie wskazuje na to, by wyborcy obarczali PiS odpowiedzialnością za te niekorzystne zjawiska. Różnica notowań między PiS a PO jest niezwykle stabilna i od lat się nie zmienia. Tym bardziej że inflacja trochę się ustabilizowała, spadły też ceny paliwa na stacjach. A gdy inflacja zacznie się systematycznie obniżać, to będzie to sukces PiS. Nawet na gruncie międzynarodowym rząd odnosi sukcesy, jeżeli weźmiemy pod uwagę relacje z prezydentem USA Joe Bidenem czy naszą postawę wobec Ukrainy. A Stany Zjednoczone są w tej chwili traktowane jako jedyny gwarant naszego bezpieczeństwa. Zatem skoro nawet prezydent Biden chwali rząd polski, to znaczy, że polityce międzynarodowej obozu Zjednoczonej Prawicy trudno coś istotnego zarzucić. Jedyny problem to złe stosunki z UE.
Nie ma klimatu do politycznej zmiany?
Moim zdaniem nie. Opozycja musiałaby się najpierw zjednoczyć, ale i to może być za mało. Donald Tusk od powrotu na polską scenę polityczną niewiele dla PO uzyskał. Dlaczego Polacy mieliby mu teraz uwierzyć i oddać drugi raz władzę? Może gdyby w samej PO sytuacja uległa zmianie, może gdyby nastąpiła zmiana pokoleniowa i Rafał Trzaskowski, który najbardziej kwalifikuje się do tej roli, przejąłby stery tej partii, to większa część społeczeństwa polskiego głosowałaby na nią. Sądzę, że nowy lider nawet nie musiałby formułować żadnego programu, bo sama jego obecność wlałaby jakąś otuchę, byłaby gestem świadczącym o tym, że polityka PO się zmieni.
Takich planów to chyba Donald Tusk nie ma.
I na to nie pozwoli. Na nową jakość nie mamy co liczyć. A jeżeli nie PO, to kto inny miałby zastąpić Prawo i Sprawiedliwość? Szymon Hołownia z PSL? To jest góra 15–16 proc. poparcia. Lewica to kilka procent. A na jeden blok opozycji widoków nie ma.
Czy to oznacza, że trzecia kadencja PiS jest pewna?
Pewności w polityce i świecie społecznym nigdy być nie może. Ale dziś prawdopodobieństwo utrzymania władzy przez PiS po przyszłorocznych wyborach jest większe niż przejęcie władzy przez opozycję.
I ludzi nie zniechęcą narzekania PiS, że nic nie może zrobić, bo Unia ciągle ich oszukuje? Wyborcy nie lubią takich rządów, które tylko narzekają na przeciwności losu.
Tak. Jest to główny powód, dla którego Donald Tusk stale powtarza hasło o nieudolności rządu, że nic nie potrafi, że zniechęcił do siebie UE. Siła perswazyjna tej retoryki w końcu może zadziałać. Na dodatek Tusk może chcieć zmobilizować Unię przed wyborami, żeby mocniej nacisnęła: jeżeli wybierzecie nowy rząd to dostaniecie pieniądze, a jeżeli postawicie na stary rząd, to z funduszy unijnych nici. Nie wykluczałbym tego typu strategii. Tyle że Unia ma też inne problemy, to nie jest tak, że stale zajmuje się Polską. Chociażby zbliżające się wybory we Włoszech mogą stanowić poważny kłopot dla urzędników w Brukseli. Włochy były jednym z założycieli Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a potem EWG. Jeżeli rządy przejmą tam partie prawicowe, to Unia będzie z tym miała dużo większy kłopot niż z Polską. Myślę, że wypowiedzi Kaczyńskiego też są na to obliczone.
Czy konflikty z Unią mogą przysłonić obywatelom te problemy, które są odczuwalne w portfelach?
Już tak się dzieje. PiS tym właśnie tłumaczy, dlaczego nam się pogorszyło. Jest bardzo dobrze – twierdzi PiS i odwołuje się do wskaźników makroekonomicznych – a ciągle nie jest tak dobrze, jak być powinno, z powodu Unii i oczywiście wojny w Ukrainie. Można się nie zgadzać z takim wyjaśnieniem, ale zawsze do części wyborców ono trafi. Szczególnie jeżeli chodzi o transformację energetyczną i politykę w sprawie klimatu – tutaj zrozumienie, że jest na to za wcześnie, że to nie ten moment, jest dosyć powszechne.
Te argumenty trafiają do młodych ludzi?
Młodzi ludzie rzadziej chodzą na wybory niż środkowe grupy wiekowe. A tak na marginesie, najbardziej na niekorzyść PiS działa struktura społeczna jego elektoratu. Elektorat PO rekrutuje się z tych kategorii społecznych, których liczebność się zwiększa, i tak będzie w przyszłości – z nowej inteligencji, specjalistów, kierowników wysokiego szczebla, czyli z tzw. kształtującej się wyższej klasy średniej. Kategoria ta nie jest na razie tak duża, jak w krajach zachodnich, bo liczy 13–14 proc., ale będzie rosła, być może do ok. 30 proc. Natomiast elektorat PiS to rolnicy (obecnie 7–8 proc.), których liczebność będzie się zmniejszać, oraz emeryci i renciści. Perspektywicznie PiS może wygrać wybory po raz trzeci, ale za kolejne cztery lata struktura społeczna na tyle się zmieni, że będzie to działało na niekorzyść PiS, za to na korzyść PO. Jaka by ona nie była.
Piotr Woźniak: Bez Baltic Pipe nasza pozycja byłaby zupełnie inna
Rosjanie od dawna mieli plan przejęcia Ukrainy i przyłączenia jej do Rosji. Wymyślili sobie, że zrobią to za pomocą gazu. W 2003 roku wydano rządowy dokument „Polityka energetyczna Federacji Rosyjskiej", w którym jasno i precyzyjnie wyłożono, że eksport gazu i ropy służy Rosji do uprawiania polityki zagranicznej - mówi Piotr Woźniak, minister gospodarki w pierwszym rządzie PiS i były prezes PGNIG.