Taki był odbiór polskiej transformacji? Kuczma uważał, że nasza gospodarka to ten drobny handel na łóżkach polowych?
Tak. Mówił to publicznie. I to on podjął decyzję o pójściu w kierunku oligarchizacji gospodarki. Nie można mu odmówić chęci do przeprowadzania zmian. Na początku, gdy w latach 1992–1993 pełnił funkcję premiera, był reformatorem, miał młodą ekipę, która się wzorowała na reformach Polski i Europy Środkowo- -Wschodniej. Ale przełomowy był 1996 rok, kiedy prezydent Rosji Borys Jelcyn mimo kilku procent poparcia w sondażach został wybrany na drugą kadencję i w zamian za poparcie telewizji i wsparcie finansowe podzielił majątek narodowy pomiędzy już istniejących i przyszłych wielkich oligarchów. Niestety, Kuczma poszedł tą samą drogą i w podobny sposób zapewnił sobie reelekcję. W 1996 roku drogi ukraińska i polska się rozeszły, jeżeli chodzi o budowanie modelu gospodarki i modelu społecznego.
A dlaczego Ukraina nieskutecznie aspirowała do NATO? Przynajmniej to mogła sobie próbować zapewnić.
I próbowała. Momentem zwrotnym był szczyt NATO w Pradze w 2003 roku, kiedy Ukraina wystąpiła z wnioskiem o przyznanie jej planu na rzecz członkostwa w NATO. To jest taki przedsionek sojuszu. Ten wniosek został odrzucony dlatego, że w latach 2000–2002 Ukraina była areną dużych skandali. M.in. został zabity dziennikarz Heorhij Gongadze, a ślady wskazywały na to, że w zabójstwo był zamieszany prezydent Kuczma. Później pojawiły się oskarżenia dotyczące dostarczania zestawu radiolokacyjnego „Kolczuga” do objętego embargiem Iraku, co okazało się nieprawdą. Ale Ukraina była na Zachodzie na cenzurowanym. I wtedy w 2003 roku Kuczma poczuł się osobiście urażony odmową. Dokonał zwrotu w stronę Rosji i Putina, wówczas dynamicznego i perspektywicznego prezydenta, który sprawiał wrażenie, że chce demokratyzować Rosję. Natomiast prezydent Aleksander Kwaśniewski starał się pielęgnować stosunki z Kuczmą. Był tym przywódcą, który najczęściej się spotykał z prezydentem Ukrainy i namawiał go, żeby nie porzucał drogi proeuropejskiej.
Ale Ukraińcy zdecydowanie postawili na ten kurs dopiero w 2013 roku, co skończyło się aneksją Krymu przez Rosjan oraz wojną w obwodach: donieckim i ługańskim. Dlaczego właściwie Krym w 2014 roku został oddany bez jednego wystrzału?
To jest pytanie o to, kiedy ludzie są gotowi, by do siebie strzelać. Jak stanąć naprzeciwko drugiego człowieka, który mówi tym samym językiem, którego znasz, z którym sąsiadujesz i do niego strzelić? Poza tym na Krymie Ukraińcy znajdowali się w mniejszości, a etniczni Rosjanie w większości. Mimo to nastroje, żeby przyłączyć się do Rosji, nie były wcale przeważające. Tzw. referendum zostało przeprowadzone pod lufami karabinów.
Co zatem się zmieniło w 2022 roku?
To, że wojna trwała od 2014 roku i przez osiem lat była prowadzona z różną intensywnością. Ukraińcy się spierali, czy z Putinem można się dogadać, czy też nie. Zbroić się po zęby, czy też mieć nadzieję na negocjacje. 24 lutego okazało się, że rację mieli ci drudzy. Stąd powszechne przekonanie, że negocjować nie można, bo musi być ukraińskie zwycięstwo. Do tego doszedł szok spowodowany bombardowaniem miast, grabieżami, morderstwami i gwałtami na ludności cywilnej. Charków, który przed wojną był w większości rosyjskojęzyczny, broni się bardzo mężnie przed atakami Rosjan. To samo dotyczyło Mariupola.
Mówił pan, że Ukraina nie pogodzi się z utratą jakichkolwiek terytoriów. Niektórzy analitycy uważają, że wyparcie Rosjan np. z Krymu jest niemożliwe.
Wiemy, czym się kończy okupacja choćby części Ukrainy – wojną na pełną skalę. Rosja nie zamierza ograniczać swoich apetytów wobec Ukrainy. Dlatego Ukraińcy walczą z taką determinacją. Wiedzą, że jeżeli nie poucina się wszystkich łbów tej hydry, to one stale będą odrastać i następne pokolenia znowu będą musiały walczyć. A już po tej wojnie Ukraina będzie państwem bardzo zniszczonym, z ogromnymi problemami materialnymi, demograficznymi i psychologicznymi. Wylizywanie się z ran będzie trwało bardzo długo. Jeżeli Ukraina nie odzyska wszystkich swoich terytoriów, tylko wróci do granic z 24 lutego 2022 roku, jeżeli Rosja nie przegra na polu walki i nie zostanie zmuszona do ustępstw, to historia będzie się powtarzać. Dlatego trzymam kciuki za zwycięstwo Ukrainy.
Ja też trzymam za to kciuki, ale wyobrażam sobie, że Zachód może zechcieć przymusić Ukrainę do zawarcia pokoju – bo kryzys, drożyzna i zimne mieszkania.
Nie. Zachód przyjął bardzo zdecydowaną postawę wobec Rosji. Niemcy szykują się do zimy bez rosyjskiego gazu. Rosjanie od początku traktowali surowce energetyczne jak broń. Ta prawda dotarła do zdecydowanej większości państw Unii Europejskiej. Zwłaszcza że Putin zaczął nakładać embargo na swój gaz, bo uważa, że szantaż będzie nadal działał. Nie działa. Może sobie sam spalać ten gaz. Do końca grudnia na 90 proc. ropy, które odbierał od niego rynek europejski, dostawy będą wynosiły 10 proc. Jedynie Viktor Orbán wyłamuje się z solidarności Zachodu, udowadniając, że chodzi na bardzo krótkiej smyczy Putina. Pozostałe państwa demokratyczne wiedzą, że trzeba to przejść, bo to jest wojna, którą Rosja prowadzi przeciwko UE i NATO, co zostało wprost przez Putina sformułowane. Albo Putin zostanie pokonany w Ukrainie, albo wojna będzie się rozlewała na kolejne kraje.
Mariusz Jędrzejko: Alkohol powinien być dostępny od 20. roku życia
Alkoholizm to jest choroba mózgu, której nie uleczy żadna pielgrzymka – ani do Częstochowy, ani do Świętej Lipki. Średnia wieku inicjacji alkoholowej w Polsce wynosi obecnie 12 lat. Mamy ogromny problem z Polakami, którzy piją małe ilości alkoholu, ale codziennie. Rozmowa z Prof. Mariuszem Jędrzejką, socjologiem, pedagogiem społecznym, diagnostą uzależnień.