Niedawno przypomniałam sobie, jak kupowałam stół. A nigdy wcześniej nie miałam swojego domu, nie robiłam takich zakupów. I wyobraź sobie: mam mieszkanie, mam pieniądze, jadę do sklepu i kupuję stół. Stół moim zdaniem najważniejszy. U nas to uważają, że wspólna relacja przychodzi, jak jedzą, piją razem. Więc kupiłam stół, przywieźli mnie ten stół. Jest taki pan Grzegorz, mnie go polecili, on składa meble, dobry człowiek, taki starszy pan. I przyszedł ten pan, złożył stół, ale... nie mogłam wejść do kuchni! Kupiłam stół, ale nie zmierzyłam najpierw, jaką ja mam kuchnię. Później już wszystko wybierałam z centymetrem.
Mamy jeden pokój. Mówili mi, że mogę podać, że mam syna i córkę, to dostanę dwupokojowe. Ale ja lubię to mieszkanie. Nawet gdybym dostała większe, nie chcę zmieniać. Tu jest mój dom.
Moje dzieci lubią, jak ktoś przychodzi, wiesz? W szkole im dobrze, choć nieraz są problemy, jakaś dyskryminacja, takie rzeczy – nie ma żadnych muzułmanów w całej szkole, tylko oni. Asija założyła chustę, tak jak ja hidżab, ale ktoś jej powiedział: „Co to za dywan masz na głowie?” – i ona płakała i nie chciała chodzić na lekcje. Przez te problemy zdjęła i umówiłyśmy się, że założy, jak już będzie miała trochę lepszą psychikę.
Ale ogólnie jest dobrze. Całkiem lubią chodzić do szkoły. Asija ma koleżanki, Dżamil to... cała szkoła jest jego! Jak coś nie tak, od razu biegnie do dyrektorki. Jak coś złego się dzieje, to sama też idę do nauczyciela i mówię, że jest taki a taki problem. I nauczyciele przynajmniej się starają.
Nie jestem taką osobą, która myśli, że wszystko ma się wokół niej kręcić. Są tacy, co nie lubią obcokrajowców – mają prawo. Ja zawsze mówię: Polska mnie nie zapraszała. Nie Polska przyjechała do mnie, tylko ja do Polski. Trzeba szanować to miejsce, gdzie mieszkasz, które dało ci bezpieczeństwo. Ja tak uważam. Tak, oczywiście – lubię, jak mnie ktoś pomaga. Jak ja to lubię! Ale ja też muszę się starać zrobić do niego swoje kroki.
Ile fundacji, ile organizacji – w Polsce naprawdę jest tego dużo. I Polacy – ja ci powiem – Polacy bardzo lubią pomagać. To było takie bardzo przyjemne zaskoczenie.
Ale było coś, co mnie złamało. Raz jakiś człowiek w autobusie opluł mnie i ściągnął mi z głowy chustę. I ja, która liczyłam, że jestem taka silna, nie mogłam sobie z tym poradzić. Ale nie poszłam do psychologa, nie. Tylko przy jakimś spotkaniu – nie wiem, czy ty znasz Polskie Forum Migracyjne? Mieliśmy tam szkolenie, był taki temat i opowiedziałam tę historię. I pani psycholog powiedziała, że jeśli nadal mam stres z tego powodu, to mogę do niej przychodzić. Ale tylko na jedną wizytę poszłam, na drugą już nie miałam czasu, bo zawsze praca, później inne sprawy, dzieci. I zawsze chcesz szybko dobiec do domu, żeby się spotkać z dziećmi.
Czy ktoś zareagował wtedy? Nie. Ja sama nie zareagowałam. Poszłam na policję po dwóch dniach, pierwsze dwa dni tylko płakałam, nie mogłam sobie tego ułożyć w głowie. I u nas, i u was też to jest... niedopuszczalne, że ktoś ciebie dotyka. U nas nawet bardziej. W Czeczenii kobieta nie podaje nawet ręki facetowi. I to, że on ściągnął ze mnie chustę i jeszcze opluł całą twarz, to było... straszne. I to nie wydarzyło się na początku, tylko jakieś trzy lata temu.
Ja na to nie byłam wtedy przygotowana. Zaczęłam się bać. Ponad trzy miesiące pieszo przychodziłam do pracy i wracałam do domu, jakieś 40 minut w jedną stronę. Jak ktoś szedł za mną – bałam się, że zaraz mnie uderzy.
Cały świat zobaczy
W naszych Samaszkach to samo zrobili co w Buczy. W internecie możesz znaleźć. Ty słyszałaś kiedyś: Samaszki? Żal, że tego nikt nie pamięta.
Wtedy nie było takiej możliwości jak teraz, że jak coś się dzieje, to możesz nagrywać na telefon i za pół godziny cały świat to zobaczy. I ja się cieszę, że teraz tak jest, bo ludzie mogą się dowiedzieć, że nie wszyscy Czeczeńcy są dziś po stronie Rosji. Mam tu koleżankę Czeczenkę, czwórka dzieci, w ciąży z piątym. Jej mąż jest bojownikiem jeszcze z naszej wojny. Jak wybuchła ta wojna, to powiedział, że nie będzie tu siedzieć z założonymi rękami, i pojechał do Ukrainy. Nie wiem, czy widziałaś, ale na całym świecie, nawet w Ameryce, pokazali walkę jego oddziału z Rosjanami. On strzela z takiego RPG, ty nie wiesz, co to, ale my się znamy na każdej broni. Wszyscy mogą obejrzeć. Myślisz, że po tej wojnie będzie z Rosją wszystko po dawnemu? Ja mam nadzieję, że jest więcej ludzi rozumnych, którzy inaczej ustawią priorytety. Niech będzie drogo, ale niech nie będzie wojny. Bo gdzie jest gwarancja, że po Ukrainie nie będzie Polska, Mołdawia, Bułgaria? Nie ma żadnej gwarancji. Jak ktoś jest przyzwyczajony pić krew, to on nie powie, że już wystarczy.
Ja chcę opowiadać, żeby ludzie wiedzieli. Może przez moją historię ktoś lepiej podejdzie do innego człowieka, do obcokrajowca. Bo boimy się tego, czego nie znamy. A jak ktoś usłyszy, co ja mówię, może nie plunie na innego człowieka, nie ściągnie z niego chusty. Lubię opowiadać z taką myślą. Nie tak bezsensownie. Ale jak ja ci powiem, ty napiszesz, ktoś przeczyta i może otworzy swoje serce.
Ja tobie też dziękuję. W razie czego wiesz, gdzie najlepszy dom, najlepsza ulica w tej Warszawie. Będziemy na ciebie czekali.
Anna Grabowska jest działaczką Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Imiona i adres bohaterów zostały zmienione. Opowieść Madiny poddaliśmy redakcji językowej dla większej przejrzystości