Górski & Cieślik: Dokąd jechać, dokąd nie i dlaczego

Pandemia się skończyła, a wiosna zaczęła. Wraz z nią wkrótce zaczną się wyjazdy. Długie weekendy, krótkie weekendy, maje, czerwce i wakacje. Tymczasem geografia i geopolityka nieco nam się ostatnio zmieniły. Zastanówmy się więc razem, dokąd jechać, dokąd nie jechać i dlaczego.

Publikacja: 15.04.2022 18:00

Górski & Cieślik: Dokąd jechać, dokąd nie i dlaczego

Foto: Rzeczpospolita

Ameryka – nasz dawny przyjaciel Donald gra teraz znowu w golfa, ale mamy teraz nowego przyjaciela Joego, którego warto odwiedzić. Minus jest taki, że długo się leci. W wersji dla leniuchów zapraszamy do amerykańskich enklaw w Polsce. Np. do Rzeszowa. Podobno dobra pizza.

Balaton – niby jezioro, niby można się wykąpać, ale generalnie odradzamy, bo woda mętna. Tak samo mętna jak ta, w której pływają Orbán i jego przyjaciel Putin.

Berlin – mamy do tego miasta sentyment od najwcześniejszego dzieciństwa, kiedy to obejrzeliśmy serial „Czterej pancerni i pies". W tamtych czasach ugruntowało się w nas przekonanie, że Niemcy mają pancerne łby i w najlepszym wypadku należy szczuć ich psem. Tego ostatniego byśmy dziś nie popierali, ale jak widzimy, do czego doprowadziła ich polityka głaskania niedźwiedzia, to z tymi łbami to by się nawet zgadzało.

Czytaj więcej

Cieślik & Górski: Twardowski, Hermaszewski i Antoni, co wciąż orbituje

Budapeszt – do pewnego momentu wydawało się, że to ładne miasto. Do tego stopnia ładne, że Prezes chciał Budapeszt przenieść do Warszawy. Ciekawe, że nie zaniepokoiło go, że Orbán to prawie jak Urban.

Chiny – proponujemy obejrzeć sam Wielki Mur i do tego najlepiej z zewnątrz. Jest to bowiem kraj, który z pandemią nigdy nie miał nic wspólnego, w związku z czym, kiedy już jakiś przypadek koronawirusa się trafi (oczywiście, przywieziony przez nieostrożnego turystę), zamyka się całe wielomilionowe miasta. No i oczywiście turystów.

Cypr – można tam trafić na kolumnę samochodów z flagą Rosji i literą Z. Ten kierunek szczególnie polecamy naszym pseudokibicom, zwłaszcza tym z Legii. Jak macie nadmiar energii, to wyżyjcie się tam. Przy okazji można zjeść coś dobrego i obejrzeć ruiny.

Francja – omijamy Auchan, Leroy Merlin i Decathlon, tak że w kraju nad Sekwaną niewiele już zostaje do oglądania. Można ewentualnie wejść do butiku Chanel, bo Polaków tam wpuszczają, w przeciwieństwie do Rosjan.

No i wjechać na wieżę Eiffla, stamtąd najlepiej będzie widać morze francuskiej hipokryzji.

Kijów – oferuje atrakcje ekstremalne, takie jak spotkania w bunkrze i oglądanie skutków bombardowań. O dziwo, mają one jednak swoich amatorów. I nie mówimy tylko o premierach Polski, Czech, Słowenii, Wielkiej Brytanii czy szefowej Komisji Europejskiej. Do Kijowa na defiladę wybiera się jakieś 200 tysięcy Rosjan. Na razie jednak szczęśliwie nie dotarli. Mamy nadzieję, że defilada odbędzie się w innym terminie, w innym składzie i w innym miejscu. Konkretnie w Moskwie.

Krym – oprócz ładnej pogody nie czeka tam nic dobrego. Tak się wszystko zaczęło. Zamiana tego, co ukraińskie, w rosyjskie. Zamiast tam jechać, lepiej poczytać „Sonety krymskie".

Londyn – na wtórnym rynku nieruchomości pojawiło się pół miasta. Do tej pory mieszkał tam Abramowicz i jego koledzy. Trzeba się śpieszyć z zakupami, bo Zachód lubi Rosjanom przebaczać i resetować to, co było. Po zakupie pałacu w centrum Londynu warto pójść na mecz Chelsea. Też jest trochę luźniej w niektórych lożach.

Los Angeles – to miejsce, gdzie na ulicy można spotkać Willa Smitha, więc jako autorzy ryzykownych żartów balibyśmy się tam jechać. Bo a nuż Will Smith mówi po polsku...

Czytaj więcej

Cieślik & Górski: Terminator Jarosław

Malediwy – w sumie to wolimy je z czasów, kiedy rezydowała tam Kinga Rusin, bo teraz to jedyna na świecie, w pełni bezpieczna, przystań dla rosyjskich oligarchów i ich jachtów. Mamy nadzieję, że zanudzą się tam na śmierć. Byliśmy i możemy zaświadczyć, że jest to bardzo prawdopodobne.

Moskwa – odradzamy. Chyba że wyprawa będzie miała podobny charakter, jak ta z 1610 roku zakończona opanowaniem Kremla. Mamy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będzie tam można pojechać i dzięki uprzejmości Ukraińców i Amerykanów zobaczyć, gdzie w ostatnich dniach ukrywał się Putin.

Nowy Jork – od kiedy dowiedzieliśmy się, że „Przyjaciół" nagrywano w studiu w Los Angeles, trochę inaczej patrzymy na to miasto. Już wiemy, że najlepiej Nowy Jork wygląda w studiu telewizyjnym albo jako scenografia komedii romantycznych. Ale, jakby to kogoś interesowało, to mają tam dużo knajp rosyjskich, a niewiele ukraińskich.

Polska – kraj, do którego przyjechało ostatnio prawie trzy miliony Ukraińców, nie może być brzydki. My zresztą od zawsze uważamy, że to wyjątkowo piękne miejsce. I że są takie momenty, kiedy Polska pokazuje swoją najpiękniejszą twarz. Tak jak w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Ukraina – jeśli kto jest odważny i ma jedzenie albo inne potrzebne rzeczy, zachęcamy do wyjazdu. Na razie pojechała tam nasza amunicja i nasze czołgi. Oby wróciły. Tzn. amunicja nie musi.

Watykan – radzimy unikać Kaplicy Sykstyńskiej, która wedle rozmaitych teorii spiskowych (patrz: Dan Brown) jest miejscem kontaktu z rozmaitymi siłami kosmicznymi. Upewniają nas w tym ostatnie wypowiedzi stałego bywalca tego przybytku papieża Franciszka, który zachowuje się jak kosmita. Radzi np. Ukraińcom, żeby się przestali bronić przed Rosją. Zresztą od kiedy zabrakło naszego papieża, w ogóle nie widzimy sensu, żeby jeździć do Watykanu. Lepiej się wybrać do Lichenia. Bliżej, taniej, no i kościół ma większy kaliber.

Czytaj więcej

Cieślik & Górski: Umarł dwa razy i zmartwychwstał bez kaca

Zanzibar – jako że nie jesteśmy celebrytami, jeszcze nie byliśmy na Zanzibarze. No i nie wiadomo, czy będziemy, bo obsługujące polskich celebrytów biuro podróży padło. Żałujemy, bo przecież jest niewielka szansa, że w przyszłości awansujemy na pudelka i wtedy mogliby nas zaprosić. Zwłaszcza że, jak wynika z naszych obserwacji, jeżdżą tam obywatele szczerze zatroskani losem kraju. Tacy jak my. Plaże Zanzibaru (ewentualnie Malediwów) to najlepsze miejsce, by udzielać porad dotyczących konstytucji, polityki krajowej i międzynarodowej. Nie wierzą państwo? Proszę przejrzeć media społecznościowe takiej np. Kingi Rusin.

Robert Górski, Kabaret Moralnego Niepokoju, autor serialu „Ucho Prezesa"

Mariusz Cieślik

rysunki: Przemysław Borkowski,

Kabaret Moralnego Niepokoju

Ameryka – nasz dawny przyjaciel Donald gra teraz znowu w golfa, ale mamy teraz nowego przyjaciela Joego, którego warto odwiedzić. Minus jest taki, że długo się leci. W wersji dla leniuchów zapraszamy do amerykańskich enklaw w Polsce. Np. do Rzeszowa. Podobno dobra pizza.

Balaton – niby jezioro, niby można się wykąpać, ale generalnie odradzamy, bo woda mętna. Tak samo mętna jak ta, w której pływają Orbán i jego przyjaciel Putin.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich