Jak Duce przetarł szlaki Putinowi

Historia lubi się powtarzać. Nie pierwszy raz w ostatnim stuleciu przygotowania do inwazji ukrywano pod fałszywymi pozorami, udawanymi traktatami, a sama wojna odbywała się pod hasłami dalekimi od rzeczywistości i uwłaczającymi prawdzie.

Publikacja: 08.04.2022 17:00

Włosi zgromadzili przy granicach z Etiopią około 350 tys. żołnierzy. Zaatakowali 3 października 1935

Włosi zgromadzili przy granicach z Etiopią około 350 tys. żołnierzy. Zaatakowali 3 października 1935 r. Liga Narodów uznała Rzym za agresora, ale sankcje szybko okazały się jednak dziurawe. Na zdjęciu włoska artyleria przygotowuje się do ataku na Makale, 17 lutego 1936 r.

Foto: Forum

9 maja dyktator zatriumfuje. Oznajmi, że najechany kraj został ostatecznie podbity i ogłosi dekret o jego aneksji. Jeszcze cztery dni wcześniej, gdy uda mu się wreszcie przełamać opór obrońców i zająć stolicę, uroczyście proklamuje powstanie Drugiego Imperium Rzymskiego. Już po wszystkim przywódca pokonanego, upokorzonego państwa, który znajdzie schronienie na wygnaniu, wystąpi na forum najważniejszej organizacji międzynarodowej z płomienną mową – jedną z tych, które od razu przechodzą do historii. Będzie to głos wołającego na puszczy.

Zanim to jednak nastąpi, zanim Włochy podbiją Etiopię, duce Mussolini poczuje się imperatorem, a cesarz Hajle Syllasje Pierwszy poruszy serca – choć nie sumienia – świata podczas 16. zwyczajnej sesji Zgromadzenia Ligi Narodów w Genewie, potrzebny będzie pretekst do ataku. Tak aby można było powiedzieć, że specjalna operacja wojskowa była koniecznością. Że nie chcieliśmy, ale musieliśmy.

Czytaj więcej

Stało się jasne, że nadchodzi koniec

Z tęsknoty za imperium

Prawdziwym powodem była żądza odbudowy imperium. Tego, które przestało istnieć 1,5 tysiąca lat wcześniej – choć na Wschodzie i w tytulaturze władców z różnych dynastii przetrwało znacznie dłużej. To była idée fixe Mussoliniego, ale już jego poprzednicy chętnie wyciągali ręce po cudze. Zjednoczone na początku drugiej połowy XIX wieku Włochy nie zdążyły stanąć do wyścigu o kolonie. Łupy były dawno podzielone. Co prawda udało im się zdobyć posiadłości w Rogu Afryki, Somali Włoskie oraz Erytreę – w przededniu pierwszej wojny wywalczą jeszcze u Turków Libię – nie mogło to jednak zaspokoić ich ambicji. Dawny rzymski świat był nieskończenie większy. Panował w nim Pax Romana. Pokój rzymski. Rimskij mir.

Etiopia, częściej zwana w tamtych czasach Abisynią, wydawała się idealnym celem ekspansji. Po pierwsze, leżała pomiędzy Somali a Erytreą i jej podbój pozwoliłby połączyć te posiadłości (byłby to też świetny punkt wyjścia do dalszych ekspedycji). Po drugie, kłuła w oczy jako jedyne w pełni niezawisłe państwo na całym kontynencie. Po trzecie, przeżywała wewnętrzne wstrząsy. Nowy cesarz Menelik Drugi zajęty był konsolidacją państwa i walką z wrogami wewnętrznymi.

Na Etiopię łakomym wzrokiem patrzyły jednak także Paryż i Londyn. Francuzi dostali właśnie od Menelika koncesję na budowę kolei łączącej port Dżibuti (wówczas Somali Francuskie) z dopiero co założoną i wybraną na nową stolicę kraju Addis Abebą. Anglikom, którzy władali pasem kolonii od Kairu po Kapsztad – z przerwą na Tanganikę, gdzie usadowili się Niemcy – marzyła się kontrola nad jeziorem Tana, z którego wypływa Nil Błękitny. Mogliby wówczas trzymać w garści uzależnione od tej rzeki Egipt i Sudan. Trzy mocarstwa europejskie pilnowały się zatem nawzajem, nie chcąc, by jedno nie wzmocniło się kosztem drugiego. Dla Etiopii była to okoliczność nader sprzyjająca.

Pierwsze podejście Włochów zakończyło się klęską. 1 marca 1896 roku Menelik rozgromił ich pod Aduą. Stracili 15 tysięcy ludzi – zabitych, rannych i wziętych do niewoli. Kompromitacja była tak duża, że do dymisji musiał podać się włoski premier. W traktacie pokojowym, podpisanym kilka miesięcy później w Addis Abebie, Rzym uznał suwerenność Etiopii, ale nie porzucił planów jej podboju. Nie zmienił tego kolejny traktat, o przyjaźni, koncyliacji i arbitrażu, zawarty w Addis Abebie w 1928 roku. Nowe, faszystowskie Włochy mówiły już o rewanżu otwartym tekstem, tyle że na świecie mało kto przywiązywał do tego wagę.

Koronowany w 1930 roku na cesarza Hajle Syllasje (wcześniej kilkanaście lat rządził jako regent) wiedział, że ma mało czasu. Zrobił, co mógł. Ogłosił konstytucję, zgodnie z którą powołany został dwuizbowy parlament, przeprowadził reformę sądów, policji i wojska, zniósł spotykane jeszcze tu i tam niewolnictwo, przede wszystkim jednak wprowadził Etiopię do Ligi Narodów.

W organizację i jej konstytucję – pakt Ligi Narodów – wierzył do końca. W artykule 16 gwarantował on przecież zrzeszonym narodom wszechstronne wsparcie w przypadku agresji!

My się tylko bronimy

Pożądany przez Włochów pretekst znalazł się 5 grudnia 1934 roku. Granice pomiędzy Etiopią a koloniami włoskimi i brytyjskimi nie były szczegółowo wytyczone w terenie i często dochodziło do incydentów. Aby ich uniknąć, władze w Addis Abebie poleciły armii, aby nie wkraczała na tereny potencjalnie sporne. Powołano też komisję etiopsko-brytyjską, która miała uregulować przebieg granicy z Somali Brytyjskim (obecnie – parapaństwo Somaliland).

W miejscowości Uol Uol, około 60 kilometrów od granicy z Somali Włoskim, członkowie komisji natknęli się jednak na włoskich żołnierzy. Doszło do potyczki z konwojującymi ekipę żołnierzami etiopskimi. Padli zabici i ranni.

Rzym niezwłocznie ogłosił, że Włosi zostali zaatakowani. Światowa opinia publiczna wiedziała co prawda, jaki był przebieg incydentu i po czyjej stronie leżała wina – kierujący komisją pułkownik Esmond Clifford stwierdził w oświadczeniu, że Uol Uol znajduje się na terytorium Etiopii i włoski oddział nie miał prawa się tam znaleźć – ale na własnym podwórku propaganda robiła swoje. Jak napisała jedna z gazet, nadszedł czas regulowania starych (klęska pod Aduą) i nowych długów. We Włoszech wybuchła prowojenna histeria.

Addis Abeba skierowała do Ligi Narodów skargę przeciwko Włochom, ale te zaproponowały, by rozwiązać spór na drodze bezpośrednich rozmów, zgodnie z zapisami traktatu z 1928 roku. Takie rozwiązanie poparły Francja i Wielka Brytania. Także bez echa przeszły przedłożone sekretarzowi generalnemu Ligi alarmujące noty o szykującej się interwencji: masowym przerzucaniu z Europy wojska i sprzętu oraz budowie infrastruktury militarnej w sąsiadujących z Etiopią włoskich koloniach. Włochy, obok Francji, Wielkiej Brytanii i – do czasu wystąpienia z organizacji w 1933 roku – Japonii, należały do grona stałych członków Rady Ligi Narodów, organu wykonawczego organizacji. Chętnych, by się im narazić, nie było wielu. Tym bardziej w obliczu szachującej już Europę rewizjonistycznej polityki Berlina. Niektórzy łudzili się, że Hitlera może powstrzymać Mussolini. Sprzeczne interesy grały teraz na niekorzyść Addis Abeby.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: Lot aktywnego kota

Etiopska dyplomacja dwoiła się i troiła. Chargé

d'affaires w Rzymie zaklinał się: „Przysięgam na swój honor i honor mego narodu, że rząd etiopski nigdy nie myślał i nie myśli zaatakować zbrojnie obu kolonii włoskich, Somali i Erytrei". We wspomnianej na początku mowie cesarz Hajle Syllasje nawiązał do tych oskarżeń: „Rząd włoski, ukrywając prawdę, poinformował Radę (Ligi Narodów), że powodem wysłania wojsk były etiopskie przygotowywania do wojny, które wywołały strach we włoskich koloniach". Ale klamka zapadła znacznie wcześniej, jeśli nie zaraz po bitwie pod Aduą, to tuż po dojściu Mussoliniego do władzy (rok 1922). Znowu cesarz: „Rząd w Rzymie – jak otwarcie to przyznał – przez cały czas przygotowywał plany zbrojnego podboju Etiopii. Oznacza to, że żadne z porozumień, które ze mną podpisał, nie było podpisane szczerze. Zwłaszcza zawarcie traktatu o przyjaźni miało w istocie służyć realizacji ich rzeczywistych planów. Włoski rząd potwierdził, że przygotowania do osiągnięcia tego, czego dziś dokonał siłą, trwały czternaście lat".

Sankcje i nieudany blitzkrieg

W kwietniu 1935 roku Rzym zgodził się na międzynarodowy arbitraż. Był to wybieg mający na celu zyskanie na czasie i zakończenie przygotowań do inwazji. Ostatecznie Liga Narodów zajęła się konfliktem włosko-etiopskim dopiero we wrześniu. Przedstawiciel Addis Abeby apelował: „Naród Etiopii wzywa wszystkich ludzi dobrej woli na całym świecie, aby nie dopuścili do tak potwornej niesprawiedliwości, jaką byłoby przelewanie krwi ich braci w Afryce!". Tymczasem powołano dwa komitety, które miały wypracować sposoby rozwiązania sporu. Wnioski zgłoszone przez pierwszy z nich zostały jednak przez Rzym odrzucone, a drugi nie zdążył już przedstawić raportu.

Wojska włoskie – Rzym zgromadził przy granicach z Etiopią około 350 tysięcy żołnierzy – ruszyły do ataku 3 października 1935 roku. Liga Narodów uznała Włochy za agresora (na mocy wspomnianego artykułu 16 paktu) i bardzo szybko uchwaliła skierowane przeciwko nim sankcje. „Za" głosowało 50 państw, „przeciw" – jedno (same Włochy), a wstrzymały się trzy – Albania, Austria i Węgry. Jak skwituje to po czasie cesarz, ważniejsze od zasad okazały się „związki, jakie łączyły te kraje z Włochami". Sankcje okazały się jednak dziurawe. Zakaz eksportu do Włoch nie obejmował bawełny, a także stali, żelaza, węgla oraz ropy naftowej, niezbędnej dla lotnictwa, floty czy wojsk pancernych. Rzym zareagował świętym oburzeniem – i w końcu opuścił organizację.

Dwa miesiące po wybuchu walk Paryż i Londyn zgłosiły plan pokojowy – Etiopia miałaby zrzec się prowincji na północy i wschodzie kraju w zamian za dostęp do morza i pomoc doradczą. Cesarz nie zgodził się, rzecz jasna, na rozbiór swojego państwa. Plan odrzucił również Mussolini, który zamierzał z kolei wziąć całą Etiopię.

Mimo dysproporcji sił – armia etiopska liczyła około 200 tysięcy żołnierzy, zaś różnica w wyposażeniu była wręcz porażająca – wojna nie była błyskawiczna. Po początkowych sukcesach Włosi utknęli w górach. Etiopczycy, którzy starali się uniknąć bezpośrednich starć, wykorzystywali ukształtowanie terenu, prowadząc działania partyzanckie. Organizowali zasadzki i od czasu do czasu przechodzili do kontrataków. Gdy w marcu 1936 roku cesarz rzucił do walki elitę elit – swoją gwardię – ofensywa niemal całkiem stanęła. Najeźdźcy mieli jednak rezerwy, po które mogli teraz sięgnąć, a siły obrońców były na wyczerpaniu. Może gdyby zgromadzono więcej broni...

W swojej mowie Hajle Syllasje wracał do tej sprawy kilka razy. „Wiele rządów zakazało wówczas (jeszcze przed wojną – red.) eksportu broni, aby nie pozwolić mi na jej zakup. Natomiast rząd włoski mógł bez przeszkód przewozić przez Kanał Sueski broń, amunicję i oddziały wojskowe i nikt ich nie powstrzymał". I dalej: „W tej nierównej walce pomiędzy państwem o czterdziestu dwu milionach ludności, które miało dostęp do niezbędnego uzbrojenia i pieniędzy i techniczne możliwości wytwarzania różnych rodzajów śmiercionośnej broni, a państwem bez broni i bez pieniędzy, z dwunastoma milionami ludzi, państwem ufającym w sprawiedliwy osąd i w przestrzeganie paktu Ligi Narodów; w tej nierównej wojnie, jak sami możecie zaświadczyć, nie udzielono żadnej realnej pomocy rządowi etiopskiemu, nawet po tym, jak rząd w Rzymie został potępiony za pogwałcenie Paktu Ligi, i po tym, jak narody zadeklarowały, że przeciwstawią się najeźdźcy".

Wreszcie: „Rząd etiopski nie liczył na to, że inne rządy, które bezpośrednio nie były zaangażowane w konflikt, przeleją krew swoich żołnierzy dla obrony Paktu Ligi Narodów. Etiopscy wojownicy liczyli tylko na niezbędne im do obrony środki".

Czytaj więcej

Dlaczego Polska i Ukraina to naturalni sprzymierzeńcy

Broń masowego rażenia

Aby przełamać opór obrońców, Włosi zaczęli używać na większą skalę broni chemicznej w postaci gazów bojowych. Rozpylające je lotnictwo otworzyło w końcu agresorom drogę do Addis Abeby. Etiopczycy byli bezbronni. Własnego lotnictwa nie mieli.

Tak opowiedział o tym w Genewie cesarz – głównodowodzący etiopskiej armii: „Na początku wojny (...) włoskie samoloty zrzuciły na moich żołnierzy bomby z gazami łzawiącymi. Te bomby nie wyrządziły im dużej krzywdy, bo kiedy spadały, żołnierze wiedzieli, że muszą się rozproszyć i poczekać, aż wiatr rozwieje gaz. Później włoskie samoloty zaczęły zrzucać iperyt. Pojemniki z iperytem spadły na etiopskie wojska, ale i tym razem nie spowodowały wielkich strat, dlatego że kiedy pojemniki spadały na ziemię, zarówno żołnierze, jak ludność cywilna zdawali sobie sprawę, że zawierają truciznę, i tylko kilku żołnierzy zatruło się wodą z iperytem. Lecz kiedy etiopskie oddziały okrążyły Mekelie (północ kraju, stolica regionu Tigraj – red.), głównodowodzący wojsk włoskich przeląkł się możliwości rozbicia swoich oddziałów. Dlatego wydał rozkaz, aby zrzucać iperyt inaczej. Pora, abym otwarcie powiedział światu, jak to wyglądało.

Urządzenia do rozpylania ciekłego iperytu zainstalowano w samolotach – obfity śmiercionośny deszcz miał spaść na duże obszary kraju. Eskadry liczące po dziewięć, piętnaście lub osiemnaście włoskich samolotów przelatywały tam i z powrotem, rozsiewając nieustanny deszcz iperytu. [Od stycznia 1936 roku] ten zabójczy deszcz nieprzerwanie spadał na naszych żołnierzy, na kobiety, dzieci, bydło, do rzek, do wód stojących i na pastwiska. Dowodzący armią włoską chciał, aby te naloty całkowicie wymordowały wszelkie żywe stworzenia, aby zatruły wodę i ziemię uprawną. Uczynił to głównym celem swojej wojny. To okrutne dzieło, przeprowadzone ze szczególnym wyrachowaniem, zgładziło ludzi na terenach położonych daleko od pola bitwy i przekształciło ich kraj w pustynię. (...) Śmiercionośne opady z samolotów sprawiły, że każdy, kto został nimi tknięty, ginął w cierpieniach. Ci, którzy pili wodę,

na którą spadł trujący deszcz, lub jedli skażoną żywność, marli w strasznych mękach (...) Zdecydowałem się przybyć do Genewy, aby cywilizowany świat dowiedział się o cierpieniach, których doświadczył etiopski lud. Nikt nie jest lepiej przygotowany niż ja i ci, którzy razem ze mną byli na wojnie, aby przedstawić Lidze Narodów to niepodważalne świadectwo. Jeżeli Europa uzna te fakty za niezaprzeczalne, wówczas należy się zastanowić, jakie przeznaczenie – które nieodwołalnie musi nadejść – czeka samą Europę".

5 maja 1936 roku, siedem miesięcy po rozpoczęciu operacji, Włosi wkroczyli do Addis Abeby. Całego kraju w praktyce nigdy nie opanowali – może nie mieli nawet takiego zamiaru, a może zabrakło sił i środków. 9 maja świętowali swój dzień zwycięstwa. Utworzona z połączenia Erytrei, Etiopii i Somali Włoskiego Włoska Afryka Wschodnia (Africa Orientale Italiana, AOI) przetrwa pięć lat. Gdy najeźdźcy podchodzili już pod stolicę, cesarz wyjechał do Dżibuti, a stamtąd do Wielkiej Brytanii. Swoją słynną mowę wygłosił 30 czerwca.

Pierwszy front drugiej wojny

Historyk Andrzej Bartnicki, znawca dziejów Etiopii, zatytułował swoją książkę o konflikcie 1935–1936 „Pierwszy front II wojny światowej". W innej książce określił konflikt mianem wydarzenia, które wstrząsnęło podstawami światowego pokoju. Po napaści Włoch na Etiopię nic już nie było takie jak dawniej. Apokalipsa wisiała na włosku.

„Przed rokiem 1935 w Polsce nie interesowano się Abisynią" – to z kolei Marian Brandys i powieść „Z panem Biegankiem w Abisynii", przeznaczona dla młodzieży. „Kto uczył się geografii, ten wiedział, że gdzieś tam na krańcach świata istnieje stare cesarstwo afrykańskie, które dotychczas nie zostało podbite przez europejskich kolonizatorów. I to było wszystko. Ale w roku 1935 egzotyczne cesarstwo stało się głośne. Jego nazwa znalazła się nagle na wszystkich ustach i na szpaltach wszystkich gazet. Przyczyna tego rozgłosu była tragiczna. Abisynia – jako pierwsze państwo na świecie – padło ofiarą zbrojnego najazdu faszystów".

Nas, Polaków, tragedia Abisynii szczególnie obeszła, bo sami byliśmy już wtedy zagrożeni przez faszyzm hitlerowski. Z przejęciem studiowaliśmy mapy wojny afrykańskiej, wbijaliśmy sobie w pamięć egzotyczne nazwiska wodzów abisyńskich, gorąco współczuliśmy bosym, źle uzbrojonym wojownikom, którzy ginęli od bomb lotniczych i pod gąsienicami czołgów".

Agresja Mussoliniego obnażyła bezsilność Ligi Narodów i przyczyniła się do jej upadku – choć formalnie istniała jeszcze do kwietnia 1946 roku. W tym czasie działała już Organizacja Narodów Zjednoczonych, powołana do życia wraz z końcem drugiej wojny światowej. Należące do ONZ państwa są równoprawne, ale stali członkowie Rady Bezpieczeństwa, podobnie jak niegdyś stali członkowie Rady Ligi Narodów, mają uprzywilejowaną pozycję. I małym narodom znów nie jest łatwo przebić się ze swoją krzywdą.

Przemawiając w Genewie, Hajle Syllasje stwierdził: „Oprócz Królestwa Bożego nie ma takiego kraju, który ma prawo wynosić się ponad inne. Kiedy tutaj, w świecie śmiertelników, jakiś kraj, który wzrósł w siłę, powstaje w przekonaniu, że ma prawo eksterminować niewinny naród, wówczas wybija godzina dla prześladowanych".

Czy znowu wybije?

* * *

PS. Cesarz wrócił do Etiopii 20 stycznia 1941 roku.

A do Addis Abeby przybył 5 maja. Mógł nieco wcześniej, ale sprzeciwili się Brytyjczycy, którzy na odwojowanych na Włochach terenach tworzyli własną administrację. Zrodziło to wśród Etiopczyków obawy, że okupację włoską zastąpi brytyjska. Suwerenny status Etiopii potwierdził etiopsko-brytyjski traktat zawarty w 1944 roku. Po latach zatriumfowała sprawiedliwość.

Cytaty z cesarza Etiopii przytaczam za: Hajle Syllasje, „Mowa genewska", Forum Ligi Narodów, czerwiec 1936. Tłum. Hanna Rubinkowska-Anioł. „Literatura na Świecie", nr 7–8/2014

Korzystałem m.in. z publikacji „Zarys dziejów Afryki i Azji. 1869–1996. Historia konfliktów", red. Andrzej Bartnicki, Warszawa 1996

Autor jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich i reporterem, autorem książek o Kaukazie i Azji Centralnej

9 maja dyktator zatriumfuje. Oznajmi, że najechany kraj został ostatecznie podbity i ogłosi dekret o jego aneksji. Jeszcze cztery dni wcześniej, gdy uda mu się wreszcie przełamać opór obrońców i zająć stolicę, uroczyście proklamuje powstanie Drugiego Imperium Rzymskiego. Już po wszystkim przywódca pokonanego, upokorzonego państwa, który znajdzie schronienie na wygnaniu, wystąpi na forum najważniejszej organizacji międzynarodowej z płomienną mową – jedną z tych, które od razu przechodzą do historii. Będzie to głos wołającego na puszczy.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS