Generalnie tak, bo niezależność energetyczna kosztuje, natomiast rozmawiać trzeba o tempie. Ale jedna z niewielu rzeczy, która mnie cieszy w Polsce, to że w klasie politycznej z wielkimi bólami wypracowany został konsensus na rzecz kontynuowania różnych projektów dywersyfikacyjnych i uniezależniania się od Rosji – i to się rzeczywiście dzieje, z każdym kolejnym rokiem jest coraz lepiej. Ale są też rzeczy, za które należy skrytykować rządy obecny i poprzednie, np. za ogromne zaniedbania w modernizacji elektroenergetycznej infrastruktury przesyłowej i niewybaczalne opóźnienia w budowie elektrowni atomowej, które wynikają jedynie z tego, że od ponad dziesięciu lat brakuje czysto politycznych i finansowych decyzji.
Tymoteusz Zych: W środowisku Ordo Iuris mamy do czynienia z ideologią
Tradycję rozumiem na pewno inaczej niż jako zbiór banalnych odpowiedzi na skomplikowane pytania – bo takie odpowiedzi są ideologią. A to, że w środowisku Ordo Iuris mamy do czynienia z taką ideologią, to chyba rzecz zupełnie oczywista - mówi Tymoteusz Zych, prezes instytutu Logos.
Partia Razem zrezygnowała ze współpracy z zachodnimi partiami lewicowymi, które odpowiedzialność za rosyjską agresję przerzucały na NATO. A jak to wygląda u was?
My nie mamy obecnie żadnych relacji międzynarodowych w formie jakiegoś sformalizowanego partnerstwa, bo nie ma nas w Parlamencie Europejskim. Jeśli w kolejnych wyborach się do niego dostaniemy, czekają nas bardzo trudne decyzje, bo nie ma co ukrywać: Rosja wykonała bardzo dużą pracę nad infiltracją eurokrytycznej prawicy w Europie, co dla Polski i państw naszego regionu jest poważnym problemem. Niestety, ani my, ani żadne inne państwo europejskie nie podjęło rywalizacji z Moskwą, jeśli chodzi o opiniotwórcze oddziaływanie w kręgu prawicy niepoprawnej politycznie. Dlatego Rosja weszła w Europę jak w masło – relatywnie niewielkimi nakładami kapitałowymi, np. na odpowiednio sprofilowane media czy organizacje.
Zachodnia prawica nie miała kompletnie z kim budować sojuszy, a tu nagle ktoś wyciągnął do niej rękę, zaoferował korzystne kredyty...
Dokładnie tak. Dlatego uważam, że w tym miejscu powinny się pojawić normalne europejskie państwa. To, że telewizja Russia Today czy jakieś jej klony stały się wiodącymi międzynarodowymi mediami niepoprawnymi politycznie, jest sytuacją chorą, wynikającą wyłącznie z całkowitej dominacji kapitałowej lewicy, centrolewicy i progresywnych liberałów w sektorze medialnym. Te miejsce powinny wypełnić np. Węgry i Polska.
Czyli TVP World?
Tak, ale jestem rozczarowany, że opiniotwórczo ten projekt na razie w zasadzie nie istnieje. Niby produkuje jakieś materiały, ale są one tak nijakie, że to w ogóle nie żre, jak to się mówi w slangu medialnym.
A zaprosiliby ciebie, to od razu oglądalność by im skoczyła, tak?
Ja nie jestem rozpoznawalny na poziomie międzynarodowym, natomiast osobą z obozu rządzącego, która dużo występowała w anglojęzycznych mediach, jest np. Dominik Tarczyński, a nie widzę, by jego głos był obecny w TVP World. I potem się dziwimy, że amerykańscy konserwatywni komentatorzy kompletnie nie rozumieją polskiej perspektywy na Europę Środkowo-Wschodnią, Rosję czy wojnę na Ukrainie. Ich punkt widzenia nazwałbym mimowolnie prorosyjskim, bo oni tak naprawdę nie są prorosyjscy, tylko po prostu nie znając tutejszych realiów, wychodzą z założenia, że jeśli mają do wyboru współpracę z Ukrainą czy z Rosją, to lepiej wybierać silniejszego. Jednocześnie są konserwatystami, chrześcijanami, zwolennikami prawa naturalnego, zasad moralnych w polityce... Ktoś więc powinien ten ich punkt widzenia skontrować, wytrącić ich z dobrego samopoczucia. Ale nikt tego nie robi.
Może więc Konfederacja powinna sama stworzyć taki opiniotwórczy ośrodek?
Sektor pozarządowy polskiej prawicy jest zdecydowanie zbyt biedny, żeby wykształcić dobre media czy think tanki o oddziaływaniu krajowym, a co dopiero międzynarodowym. Jedynie państwo ma szanse stworzyć takie ośrodki – i taką rolę miało pełnić TVP World czy Polska Fundacja Narodowa. Niestety, zdaje się, że ich skuteczność oscyluje w okolicach zera, jeśli nie jest w ogóle ujemna, jak w przypadku słynnego projektu PFN z jachtem pływającym po świecie, który miał promować Polskę...
Obawiam się, że jak pogłębią się problemy społeczne związane z bezprecedensowym kryzysem uchodźczym, to wy zaczniecie na nich żerować, wykorzystywać instrumentalnie, by podbić sobie słupki poparcia. Daliście już tego przedsmak słynną konferencją o „przywilejach dla uchodźców".
Wolałbym, żebyśmy uniknęli konfliktów narodowościowych w Polsce, dlatego od wielu lat głośno opowiadam się za odpowiedzialną polityką imigracyjną, co jest programem Konfederacji. Ale wielkim nieszczęściem naszej debaty publicznej jest to, że każdy taki głos odbierany jest jako głos ksenofobiczny, rasistowski i zwyczajnie niedopuszczalny. Tak się nie da poważnie dyskutować. Ja po prostu chciałbym, żebyśmy nie powtórzyli błędów Europy Zachodniej, polegających na tak szerokim otwarciu granic, że zniknął impuls integracyjny, oraz na tak głębokim podważeniu kultury narodowej gospodarzy, że przestało być oczywiste, że musi być ona szanowana i to z nią należy się integrować. Na razie, dzięki Bogu, nasze stosunki z Ukraińcami układają się w sposób dobry i bez poważnych napięć, ale gwarancji nie mamy, że tak pozostanie, bo niestety zazwyczaj tam, gdzie spotykają się dwie duże masy ludzi o odmiennej identyfikacji narodowościowej, rodzą się napięcia i konflikty.
Ale nie widzisz różnicy między odpowiedzialną debatą nad poważnymi wyzwaniami a nagłośnianiem jednostkowych nieprawidłowości, żeby tylko nabijać sobie punkty w sondażach?
Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz: rywalizacja o poparcie w demokracji, także przez zwracanie uwagi na problemy, jest rzeczą dobrą, a nie złą – dzięki temu rozwiązuje się te problemy. Rozumiem, że niektórzy mają z góry założoną ideologiczną wizję tego, jak ma wyglądać debata, i uważają, że niektóre perspektywy nie powinny zyskać poparcia, nawet jak podziela je spora część społeczeństwa. I nawet jestem w stanie to przyjąć do wiadomości, ale nie nazywajmy tego podejścia demokracją, bo to jest jakaś ideologiczna oligarchia.
Krzysztof Cieślik: W internecie trzeba wyczuć i poznać rozmówcę
Naszą postawą wobec rzeczywistości była ironia, bo byliśmy dosyć beztroskim pokoleniem, a tzw. genzety dojrzewają w czasie bardzo mocno spolaryzowanego dyskursu publicznego. Trudno być zdystansowanym ironistą w świecie, w którym wymaga się od człowieka jasnego określenia, po której jest stronie - mówi tłumacz Krzysztof Cieślik.
Ale czy na pewno chcesz stawać na konferencji prasowej ramię w ramię z Grzegorzem Braunem, którego rzeczniczka sugeruje, że współegzystowanie z Ukraińcami jest dla nas zagrożeniem, ponieważ nasze narody należą do całkowicie różnych kręgów cywilizacyjnych?
Nie stałem na konferencji prasowej, na której padły takie słowa. Domyślam się, że było to nawiązanie do teorii cywilizacji prof. Feliksa Konecznego, który przypisywał naród ukraiński do cywilizacji turańskiej, podobnie jak naród rosyjski, a naród polski do cywilizacji łacińskiej. Tyle że ta teoria powstała sto lat temu, a życie społeczne to stała ewolucja tych pozornie niezmiennych wzorców, które Koneczny nazywał cywilizacjami. Chciałbym, żeby dziś ta kwalifikacja Konecznego w odniesieniu do większości Ukraińców okazała się nieaktualna. Aby ich prozachodnie aspiracje i definitywne zerwanie więzi z Rosją szły w parze z przyjęciem norm cywilizacji łacińskiej. Norm, z którymi, tak na marginesie, my sami jako Polacy mamy pewien problem. W końcu kluczową normą tej cywilizacji są rządy prawa, a całą naszą dyskusję o praworządności zdominowała wyłącznie refleksja importowana zza granicy, od lewicy czy progresywnych liberałów z Unii Europejskiej. Przy czym PiS w tym sporze zaprezentował, niestety, podejście turańskie, czyli że to arbitralna wola władcy ma przesądzać o tym, co jest praworządnością. Dlatego ten zarzut o różnice cywilizacyjne pozostawiłbym ze znakiem zapytania. Natomiast idąc za Konecznym, rozszerzyłbym to rozważanie także na stan, w jakim jest nasz własny naród.
Krzysztof Bosak (ur. 1982)
Poseł, współzałożyciel i jeden z liderów Konfederacji Wolność i Niepodległość, wiceprezes Ruchu Narodowego. W latach 2005–2006 był prezesem Młodzieży Wszechpolskiej, w latach 2005–2007 posłem Ligi Polskich Rodzin, a w 2020 r. kandydatem na urząd prezydenta RP.