Ale w latach 90. Kreml jeszcze nie wspierał tak szeroko tradycjonalistów.
Myślę, że największym problemem w tej kwestii jest funkcjonujący na Zachodzie mit świętej Rusi, o której pisze chociażby Alain Besançon – mit nieskazitelnej natury konserwatywnego rosyjskiego ludu. My w to nie wierzymy, bo doświadczyliśmy tego rosyjskiego ducha na własnej skórze, ale z daleka ta intelektualna iluzja może się wydawać pociągająca, szczególnie, że zachodni konserwatyści nie widzą dla niej poważnej alternatywy. Wystarczy więc, że Moskwa wykonuje trochę gestów na rzecz rodziny, demografii czy religii – i już niektórym przypomina się figura cara, który bronił kultury europejskiej przed rewolucją francuską.
OI przez lata bardzo ściśle współpracowało z organizacjami, które realizują rosyjską soft power.
W obecnych warunkach nie ma na pewno pola do współpracy z organizacjami finansowanymi przez Rosję – co więcej, uważam, że wszyscy w Unii Europejskiej powinniśmy zerwać dziś jakiekolwiek relacje instytucjonalne ze wszystkimi podmiotami rosyjskimi. Sam zakładałem uczelnię Collegium Intermarium właśnie po to, by integrować organizacje naukowców, ekspertów i społeczników ze środkowej Europy w opozycji do zagrażającego nam ze Wschodu autorytaryzmu i totalitaryzmu. W ostatnich dniach angażuję osoby z tej sieci kontaktów we wspólną akcję na rzecz objęcia embargiem rosyjskich surowców energetycznych. Ale uważam też, że większe znaczenie ma dzisiejsza postawa wobec rosyjskiej agresji niż to, co ktoś mówił lub z kim się spotykał lata temu. Na pewno duże wrażenie zrobiło na mnie zachowanie prezydenta Czech, który był uważany za adwokata Putina, a teraz odciął się od niego bardzo stanowczo – i myślę, że to naturalna reakcja każdego rozsądnego człowieka.
Zachód dziś się bardzo wzmocnił – liberalna demokracja pokazała, że plotki o jej śmierci były mocno przesadzone.
Też nie wieściłbym jej upadku, co nie znaczy, że liberalna demokracja odniesie sukces, jeśli będzie stawiać na uproszczone frazesy i ideologię Altiero Spinellego, który uważał, że samo istnienie państw narodowych powoduje antagonizmy i wojny – to koszmarny banał, bo żadna instytucja nie przetrwa bez organicznych fundamentów.
A organiczną podstawą jest naród?
Nie tylko – są nią wszystkie wspólnoty, w których człowiek jest zakorzeniony. To jest wpisane w nasz byt: nie jesteśmy plastycznymi jednostkami, które można dowolnie kształtować, tylko rodzimy się i dojrzewamy w konkretnych wspólnotach i naszą świadomość kształtują konkretne wzorce kultury. I tu jest pole do tego, by współpracować z zachodnimi konserwatystami, nawet jeśli pobłądzili oni w obszarze szeroko rozumianej geopolityki.
Jaki jest twój pomysł na Instytut Logos? Domyślam się, że na razie głównie taki, by go w ogóle uratować.
Krótko mówiąc, by wydobyć go spod sensacyjnych i w większości nieprawdziwych informacji, które zdominowały dyskusję o nim. W efekcie powstał chyba tylko jeden artykuł, który by się odnosił do naszego otwierającego „Raportu o stanie państwa. Polska w dobie wielkich transformacji".
Obawiam się jednak, że założyłeś think tank, który jest już nie do uratowania, ale po prostu nie masz żadnego planu B. Może lepiej się z tym pogodzić?
Pogodzić się, że została przypięta nam etykietka, którą trudno jest oderwać? Pytanie, czy fakt, że ktoś się rozwiódł, sprawia, że nie może się wypowiadać w takich kwestiach jak europejska polityka klimatyczna czy wolność słowa w internecie? Nagonka, jaką przeprowadzono, w ogóle nie wpływa na jakość ekspertyz think tanku.
I co, po tej wielkiej kłótni będziecie się teraz zwalczać wzajemnie z Ordo Iuris?
W ogóle nie myślę tymi kategoriami – będziemy zajmować się innymi tematami. W ogóle nie kwestionuję sensu istnienia OI i jego aktywności. Po prostu uważam, że należy robić to innymi środkami i dużo szerzej patrzeć na rzeczywistość. Potrzebujemy dzisiaj merytorycznych argumentów, a nie podbijania za wszelką cenę stawki ideologicznego sporu.
Michał Łuczewski: Uwięzieni w spirali przemocy
Wyłaniania się zupełnie nowe społeczeństwo, w którym nie ma już żadnych zastępników ofiar. Mamy być pierwszym społeczeństwem nie tylko bez ofiary, ale także bez jakiegokolwiek cierpienia. A wtedy co zostaje? Zaczynamy składać ofiarę z siebie - mówi Michał Łuczewski, socjolog i psycholog.
Czyli Logos, jak wskazuje nazwa, to ma być sama mądrość i porządek, zero emocji?
Nazwa by na to wskazywała, rzeczywiście, ale paradoksalnie spotkaliśmy się z reakcją w postaci wręcz skrajnych emocji (śmiech). I rozum z tymi emocjami przegrał.
Jak patrzę na waszą politykę miejską, za którą ma odpowiadać Jacek Władysław Bartyzel z samochodowego lobby Lubię Miasto, to nie widzę tu za dużo rozsądku i porządku, raczej popłuczyny po jakimś XIX-wiecznym indywidualizmie.
Rozumiem, dlaczego tak to możesz odbierać, bo w gronie ekspertów rzeczywiście są ludzie, którzy angażują się w bieżącą politykę miejską i zabierają głos w sprawach doraźnych, które wiążą się z bieżącymi problemami konkretnych ludzi. Ale ci ludzie potrafią też wyrazić swoje zdanie w sposób systematyczny oraz przemyślany – i taka też jest część naszego raportu poświęcona polityce miejskiej.
To masz teraz szansę, by czytelnikowi, który nie przeczytał tego 200-stronicowego raportu, wyjaśnić w kilku zdaniach, co się w nim znajduje.
Szukamy rozwiązań, jak usprawnić państwo. Raz, chodzi o tworzenie prawa, a dwa, o jego wdrażanie – kodeks postępowania administracyjnego przyjęto w 1960 r., a prawnicy ciągle się śmieją, że do dziś się nie przyjął.
Okej, czyli typowo prawniczy think tank.
Prawniczy, ale nie typowo specjalistyczny, tylko patrzący na problemy systemowo, bo w Polsce mamy duży problem z tzw. sektorowością – każdy ciągnie w swoją stronę. Musimy szukać złotego środka czy inaczej – miary właściwej. A czasami ta miara nie jest prostym wyważeniem zdań, które aktualnie padają w debacie publicznej. Zdarza się, że czasem takim złotym środkiem okazuje się coś, co w danym momencie uznawane jest za ekstremalne.
Prawda nie leży więc pośrodku?
Czasami leży, czasami nie. Nie interesuje nas walenie się pałką po głowach, stawanie po jednej czy drugiej stronie sporu w kwestiach polityki miejskiej, klimatycznej czy jakiejkolwiek innej. Esencją naszej tradycji jest zdolność do pewnej elementarnej niepokorności myślenia i podejmowania działań, które większości ludzi nie odpowiadają, ale są po prostu właściwe. I to mi się zawsze podobało w OI, tylko miałem wrażenie, że zakres działania instytutu dotyczył coraz węższej gamy tematów, a zdolność zabrania głosu w jakiejkolwiek innej kwestii była mocno ograniczona właśnie przez etykietkę, jaką OI dał sobie przyczepić.
Czyli uciekasz teraz z tego tradycjonalistycznego świata?
Nie czuję, żebym skądkolwiek musiał uciekać. Ale tradycję rozumiem na pewno inaczej niż jako zbiór banalnych odpowiedzi na skomplikowane pytania – bo takie odpowiedzi są ideologią. I tradycjonalizm jako ideologia mnie nie interesuje, a to, że w środowisku OI mamy do czynienia z taką ideologią, to chyba rzecz zupełnie oczywista. Natomiast tym, co ja cenię w tradycji, jest właśnie brak ideologii – podważanie każdego dogmatu i szukanie istoty rzeczy.
Tymoteusz Zych (ur. 1986)
Doktor nauk prawnych i radca prawny, prezes Instytutu Logos, członek Europejskiego Komitetu Ekonomiczno- -Społecznego i wspólnik kancelarii ZZW. W latach 2017–2021 był wiceprezesem Fundacji Ordo Iuris, w latach 2017–2022 kierował Ośrodkiem Analiz Prawnych, Gospodarczych i Społecznych im. Hipolita Cegielskiego