Jesteśmy przyszłością Europy" – wielokrotnie powtarzał w ostatnich latach premier Viktor Orbán. Niedwuznacznie wskazywał w ten sposób, że Węgrzy są krwią z europejskiej krwi, nadzieją dla pogrążającego się w nihilizmie kontynentu. W rzeczywistości jednak tak Orbán, jak i rządzący Węgrami Fidesz w swojej argumentacji politycznej rzadko odwołują się do przyszłości. Nad tym, co będzie, wyraźnie góruje przeszłość: majestatyczna, ale przede wszystkim osobna, pełna cierpienia.
Czytaj więcej
Większość Rosjan nie ma problemu z aprobatą dla rozbiorów Polski i nie uważa 17 września 1939 roku za agresję na państwo ościenne. Oceny tego, co ich kraj wtedy robił, zachodzą na przyzwolenie bądź poparcie dla dzisiejszej polityki Kremla na arenie międzynarodowej. I Putin to wykorzystuje -mówi historyk Bartłomiej Gajos.
***
16 czerwca 1989 r. na placu Bohaterów w Budapeszcie zebrały się nieprzebrane tłumy. Setki tysięcy Węgrów przybyły po to, by pożegnać doczesne szczątki przywódców antystalinowskiego powstania węgierskiego z jesieni 1956 r. Imre Nagy i jego towarzysze zostali po jego upadku aresztowani i padli ofiarą mordu sądowego, a miejsce ich pochówku przez wiele lat pozostawało nieznane. Trauma sowieckiej inwazji, a następnie fala terroru zgotowanego przez rodzimych komunistów zastraszyła Węgrów. Przez z górą 30 lat historia wolnościowego zrywu była brutalnie zakłamywana: publicznie czczono pamięć oprawców, bohaterów lżono, a w domach – najchętniej o tym milczano.
Wieloletni przywódca komunistycznych Węgier János Kádár dopiero w swym ostatnim przemówieniu przyznał, że w 1956 r. „popełnił błąd". Tego jednak Węgrzy wówczas nie usłyszeli – samokrytyka padła na zamkniętym posiedzeniu władz partii komunistycznej w kwietniu 1989 r. W dzień pochówku Nagya ekscytowano się natomiast przemówieniem Viktora Orbána. Siedmiominutowe wystąpienie długowłosego 26-latka bez krawata było powiewem świeżości oraz jawnym ideowym manifestem. Mówca stawiał radykalne postulaty, domagając się wolnych wyborów i wycofania z Węgier sowieckich wojsk. Kreślił wymowne paralele pomiędzy Wiosną Ludów oraz powstaniem węgierskim z 1956 r., deklarując w imieniu młodego pokolenia wierność wartościom, o które walczyli powstańcy. Tak jak wojna przeciwko Austriakom stała się ideowym kamieniem węgielnym nowoczesnego węgierskiego ruchu narodowego, tak zryw antystalinowski miał się stać fundamentem niepodległego, w pełni suwerennego państwa.
Nie minęło wiele miesięcy, a reżim komunistyczny na Węgrzech się załamał. Rozpadła się partia komunistyczna, państwo zmieniło nazwę, a wiosną 1990 r. zorganizowano nad Dunajem pierwsze w historii wolne i powszechne wybory. Pamięć o powstaniu z jesieni 1956 r. rzeczywiście stała się fundamentem niepodległych Węgier. Tak w Budapeszcie, jak i w mniejszych miejscowościach na terenie całego kraju pojawiły się pomniki i nowe nazwy ulic, a w księgarniach obrodziło wspomnieniami i naukowymi analizami na temat powstania węgierskiego. Jednym z ważnych dowodów na znaczenie tego wydarzenia było powołanie Instytutu 1956 roku – odpowiadającego za badania i działalność dokumentacyjną. Ta pierwotnie prywatna inicjatywa zyskała w połowie lat 90. status instytucji publicznej.