Luksusy i procesy Borisa Beckera

Poturbowany przez życie Boris Becker znów stanął przed londyńskim sądem, tym razem z powodu zbyt silnej wiary, że ogłoszenie upadłości to dobry sposób na zachowanie majątku.

Publikacja: 01.04.2022 10:00

Luksusy i procesy Borisa Beckera

Foto: Rzeczpospolita, Jono Searle

Sąd koronny w Southwark – Southwark Crown Court – jeden z trzech w stolicy Wielkiej Brytanii, znajduje się nad Tamizą, ledwie 9 mil od bramy głównej Wimbledonu. Sędzia Deborah Taylor, znana m.in. z rozstrzygania sprawy założyciela portalu WikiLeaks Juliana Assange'a, już pierwszego dnia procesu orzekła, że sześciokrotny mistrz Wielkiego Szlema „postąpił nieuczciwie", nie oddając na poczet długów m.in. dziewięciu trofeów i medali, w tym dwóch za zwycięstwa w Wimbledonie.

Przypomniała 12-osobowej ławie przysięgłych, że 54-letni obywatel niemiecki Boris Franz Becker ogłosił 21 czerwca 2017 r. upadłość po tym, jak nie oddał ok. 3,5 mln funtów długu na rzecz prywatnego banku Arbuthnot Latham & Co. Pieniądze te zasadniczo poszły na kupno i rozbudowę pokaźnej nieruchomości Beckera na Majorce w Hiszpanii. Dodała, że ława powinna całkowicie zignorować sławę oskarżonego i traktować go dokładnie tak samo, jak traktowałaby kogoś, o kim nie słyszała.

Oskarżenie, które reprezentuje pani prokurator Rebecca Chalkley, dodało, że Boris Becker ukrył lub nie przekazał wielu innych aktywów, które posiadał przed i po ogłoszeniu bankructwa, oraz wyliczyło mu 24 zarzuty związane z wyraźną niechęcią do ujawnienia pełni majątku. W szczególności chodzi o puchary za zdobycie tytułu mistrza Wimbledonu w 1985 i 1986 r., mistrza Australian Open w 1991 i 1996 r. oraz złoty medal olimpijski za zwycięstwo w turnieju deblowym w parze z Michaelem Stichem w 1992 r.

Wartość trofeów, choć spora, może być szacunkowa, ale były mistrz rakiety, z różnym skutkiem późniejszy trener i mentor tenisowy, komentator telewizyjny (głównie w BBC), uczestnik rozrywkowych programów telewizyjnych, także przedsiębiorca wielobranżowy, oskarżony został również o ukrycie konkretnej sumy 1,13 mln euro pozyskanych ze sprzedaży salonu samochodowego Mercedesa w Niemczech, o brak w ewidencji majątkowej dwóch posiadłości w Niemczech, zajmowanego przez nieślubną córkę mieszkania w dzielnicy Chelsea w zachodnim Londynie oraz wziętego po cichu kredytu bankowego w wysokości 825 tys. euro, także skromnych w tej skali udziałów w firmie technologicznej, wartych około 75 tys. funtów.

Pani Chalkley, zarzucając oskarżonemu te czyny, miała dla ławy przysięgłych przypomnienie, że umowa upadłościowa, jaką zatwierdził prawie pięć lat temu we właściwym brytyjskim urzędzie Becker, z zasady oznacza, że bankruci muszą być prawdomówni i w pełni ujawniać aktywa, by ogłoszenie upadłości miało sens. Jeśli ktoś łamie daną oficjalnie obietnicę ujawnienia całego majątku, to w interesie publicznym należy taką osobę ścigać. I z takim przypadkiem działania w złej wierze, zdaniem pani prokurator, przysięgli zetknęli się w sprawie obywatela niemieckiego – Beckera.

Czytaj więcej

Tutberidze i Walijewa na wojnie o wszystko

Chaos finansowy

Proces trwa, jest zaplanowany na trzy tygodnie, ale linia obrony byłej sławy tenisa została nakreślona już po tygodniu. W pierwszym słowie Becker stanowczo zaprzeczył wszystkim zarzutom, by przejść do argumentów, które mają ławie przysięgłych dać pogląd odmienny, niż sugeruje oskarżenie.

Na początek powiedział, że ogłoszenie upadłości, kilka dni przed początkiem turnieju wimbledońskiego w 2017 r., było dlań szokiem i powodem znacznego zakłopotania, nawet wstydu, bo chwilę po sprawie upadłościowej przechodził przez wimbledońską bramę do pracy w BBC oraz telewizjach australijskiej i japońskiej już z etykietą bankruta niemal wypisaną na czole.

Nie zaprzeczał, pożyczkę na posiadłość, właściwie farmę na Majorce, wziął od Arbuthnot Latham w 2013 r., po roku także drugą, od brytyjskiego biznesmena Johna Caudwella, w wysokości 1,2 mln funtów – na 25 proc. Starał się spłacać długi, także poprzez próbę sprzedaży nieruchomości na Majorce, ale nie udało się, przede wszystkim z tej przyczyny, że z powodu bankructwa poniósł znaczne straty wizerunkowe. Marka Becker, rozpoznawalna i ceniona przed laty wysoko, straciła swe wcześniejsze walory, partnerzy biznesowi, widząc to, nie chcieli być kojarzeni z osobą powszechnie krytykowaną w mediach.

Jednak się starał. – W pierwszym roku spłaciłem około miliona euro, ale w drugim miałem trudności, ponieważ firmy nie przedłużały ze mną umów. To bardzo trudne, gdy jesteś bankrutem i co tydzień pojawiasz się w nagłówkach gazet. Dziś niełatwo zarobić dużo pieniędzy na moim nazwisku – powiedział, dodając, że negatywny rozgłos dotyczył całego świata, ale szczególnie Niemiec i Wielkiej Brytanii, gdzie miał kiedyś najwięcej okazji do zarabiania. By być dokładnym, podał, że w owym czasie jego roczne dochody wynosiły około 2,5 mln funtów, ale po ogłoszeniu upadłości dochód spadł przynajmniej o połowę, więc pojawiły się trudności ze spłatą długów.

Sąd i ława przysięgłych usłyszeli również, że bankructwo w 2017 r. przyszło w czasie, gdy były mistrz tenisa przeżywał trudności w życiu osobistym, bowiem waliło się właśnie jego drugie małżeństwo z panią Sharlely „Lilly" Becker, z domu Kerssenberg. Pani Sharlely, z zawodu modelka, urodziła się w Rotterdamie, ale jej mama pochodzi z Surinamu i ma korzenie afrykańskie, tata jest Szwajcarem.

Holenderska modelka wyszła za Borisa w 2009 r., akt ślubu podpisano w hotelu Badrutt's Palace w St. Moritz. Po roku para doczekała się potomka, Amadeusa Benedicta Edleya Luisa Beckera, rodzina mieszkała w Zurychu, potem w Londynie w warunkach, które można uznać za luksusowe – dom z miesięcznym czynszem 22 tys. funtów w Wimbledonie chyba zasługuje na taką opinię – ale, jak mówiła po latach pani Sharlely Becker, „chaos finansowy" wokół działań małżonka rodził wzrastające napięcia.

W dniach orzekania o upadłości Beckera para mieszkała jeszcze pod jednym dachem, lecz już w osobnych pokojach, a gdy bankructwo stało się faktem, pani Sharlely straciła nerwy. Główny wybuch nastąpił, wedle sądowych wyznań jej byłego męża, w dniu wimbledońskiego ćwierćfinału mężczyzn, gdy Becker komentował mecz Rogera Federera.

– Mój syn zadzwonił, mówiąc, że mama rozwala dom, meble i okna – ujawnił sądowi Becker, dodając, że powróciwszy z pracy, został zaatakowany przez rozwścieczoną małżonkę, co skutkowało wezwaniem policji oraz stwierdzeniem wyraźnych obrażeń kończyn dolnych, w szczególności kostki i kolan.

Aby wzmocnić przekaz i wywołać współczucie ławy przysięgłych, na tym wyznaniu nie skończył, ale nakreślił znacznie szersze tło życiowych niepowodzeń, w szczególności w związkach z innymi kobietami, co zapewne zasugerował jego prawnik Jonathan Laidlaw, który przeprowadzał go przez karierę od wczesnych dni sławy.

Trzy salony Mercedesa

Sąd usłyszał zatem, że Boris Becker, najmłodszy zwycięzca Wimbledonu, mistrz 49 turniejów zawodowych i była pierwsza rakieta świata, najpierw zarobił na tenisie ogromne pieniądze, czyli około 50 mln dol. z premii turniejowych i umów sponsorskich.

Sukces zawdzięczał zarówno talentowi, jak i opiece Iona Tiriaca, solidnego rumuńskiego tenisisty, który sławę i miliony dolarów zarobił jako król tenisowych menedżerów.

Tiriac zauważył i właściwie ocenił rudego chłopaka w Monte Carlo Country Club, gdy przez pięć godzin 15-letniego Niemca ganiał po korcie sam Guillermo Vilas. Po tym meczu Tiriac poszedł do kolegi, trenera Günthera Boscha, i rzekł: – Musimy porozmawiać z jego rodzicami, bo ten chłopak wygra Wimbledon.

Jesienią 1983 r. w przylotniskowym hotelu we Frankfurcie nad Menem zostaje podpisany kontrakt. Becker grał, Bosch trenował, Tiriac załatwiał kontrakty i pieniądze. Miał z tego 10 proc. premii turniejowych i 30 proc. przychodów z reklam, ale z łatwością zrobił z Borisa (i siebie) multimilionera.

Był to czas, gdy Becker posiadał trzy salony Mercedesa, reklamował jednego z głównych dostawców usług internetowych AOL, ubezpieczenia i tanie pożyczki od D. A. S., namawiał do jedzenia Nutelli, używania rakiet marki Völkl, noszenia ubrań i butów Pumy, także picia piwa i gry w pokera online. Rozpoznawalność miał większą niż niemiecki kanclerz. Wimbledońskie finały oglądało w telewizorach 20 mln rodaków.

Pomógł rodzicom zbudować posiadłość, zapłacił gotówką za drugi dom rodzinny w Monachium. Kupił też nieruchomość w Miami na Florydzie i ważną w kontekście ostatniego procesu piękną, 25-hektarową posiadłość na Majorce, na niej dom z 12 sypialniami nieopodal miejscowości Arta, wedle rynkowych wycen, kiedyś do wzięcia za 10,5 mln euro, obecnie, gdy niszczeje zamieszkiwana przez hipisowską komunę o nazwie „Międzygalaktyczna grupa ratowniczo-medyczna", już nienadający się do godnej sprzedaży.

Kiedy po 16 latach sukcesów tenisista zakończył w 1999 r. karierę, jego zarobki znacznie spadły. Pierwszy prawdziwie wielki cios finansowy zadał mu jednak rozwód z pierwszą żoną, Barbarą Becker, z domu Feltus. Sprawa była głośna, opisywana w każdym tabloidzie zachodniego świata, niemiecka telewizja przeprowadzała nawet transmisje z rozpraw rozwodowych, by pokazać, co zostało ze związku, który zaczął się niemal bajkowo.

Boris i Barbara – aktorka i modelka, córka Niemki i Amerykanina, który przybył do Europy jako porucznik w korpusie medycznym i został po służbie odnoszącym sukcesy fotografem i projektantem – spotkali się jesienią 1991 r. w Harry's New York Bar w Monachium. 18 miesięcy później tenisista wrzucił do jej szklanki whisky pierścionek z brylantem i oświadczył się przy dźwiękach „Summertime" George'a Gershwina. Ona powiedziała „tak".

Szczęście trwało kilka lat, rodzina powiększyła się o dwóch synów, Eliasa Balthasara i Noaha Gabriela, ale w czerwcu 1999 r., gdy Boris Becker zagrał ostatni mecz w Wimbledonie i będąc pod wpływem alkoholu, zdradził żonę z kelnerką w zakamarku ekskluzywnej londyńskiej restauracji Nobu, przy okazji stając się ojcem trzeciego dziecka, rozpad był już bliski.

– Nie ma wątpliwości, że byłem dupkiem. Zdradziłem moją ciężarną żonę, spłodziłem dziecko i ukryłem prawdę – napisał po latach Becker w biografii. W końcu wyznał wszystko żonie, kolorowe media nie miały dla niego litości, matka nieślubnej córki, Angela Ermakova (Anżela Jermakowa), pół Rosjanka, pół Algierka, niespełniona modelka, twardo dopominała się o wsparcie dla dziecka, badania DNA potwierdziły ojcostwo. Boris uznał, że zapłaci, i zapłacił, dodał też córce Annie i jej matce apartament w Chelsea.

Cena zdrady była jednak znacznie większa. – Pewnego ponurego listopadowego popołudnia 2000 r. usiedliśmy przy naszym dużym kuchennym stole i w końcu porozmawialiśmy z Barbarą bez ogródek. Nie mieliśmy już żadnych wspólnych celów, nie było pożądania i seksu. Staliśmy się sobie obcy – mówił. Rozwód nie przebiegł łagodnie, żona odleciała do Miami z chłopcami, gdy po paru tygodniach Becker do niej przyjechał, dowiedział się, że zatrudniła najlepszych prawników w mieście i nie zamierzała trzymać w sobie gniewu. Rękoczyny wstrzymywane przez syna – to też się działo.

W końcu awantura i ciosy zadawane przez prawników zamieniły się w finałowe starcie o finanse, Boris Becker wyszedł z niego uboższy o 11 mln funtów plus 600-metrowy dom wakacyjny na Florydzie (2,1 mln funtów) na ekskluzywnej Fisher Island plus ryczałt 1,7 mln funtów odszkodowania wpisany w umowę przedmałżeńską. Alimenty na dzieci też zasądzono.

Czytaj więcej

Tutberidze i Walijewa na wojnie o wszystko

Skradziony paszport

Aby przekonać londyńską ławę przysięgłych, Niemiec dodał, że przed przeprowadzką do Wielkiej Brytanii w 2012 r. miał okazję kilka lat mieszkać w Monte Carlo i Szwajcarii, co nieuchronnie wiązało się z „drogim stylem życia" i – jak należy się domyślać – z tego stylu po przeprowadzkach tak od razu nie mógł zrezygnować.

Zapewne ława przysięgłych w Southwark jednak wie sporo więcej o turbulentnej przeszłości Beckera. W brytyjskiej prasie było głośno o tym, jak kilkanaście miesięcy po ogłoszeniu upadłości Boris za namową prawników wykonał desperacki krok i został attaché Republiki Środkowoafrykańskiej ds. sportu, kultury i spraw humanitarnych w Unii Europejskiej.

Tak poinformowano Trybunał Sprawiedliwości w Londynie, aby zgodnie z artykułem 31 konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r. nie można było ścigać ważnego przedstawiciela ubogiego afrykańskiego kraju za uchylanie się od spłacania długów.

W tym miejscu dramat się skończył, zaczęła się farsa, bo urzędnicy z Republiki Środkowoafrykańskiej stwierdzili, że nic nie wiedzą o nowej pracy Beckera, paszport okazał się „niezdarną fałszywką", jak stwierdził minister spraw zagranicznych Republiki Środkowoafrykańskiej Charles Armel Doubane, choć w istocie dokument pochodził z partii skradzionej przed laty. Tak czy inaczej immunitetu dyplomatycznego Beckerowi nie zapewnił, bo ubogie państwo nie miało żadnego powodu, by zadzierać z Wielką Brytanią z powodu kłopotów finansowych byłej gwiazdy tenisa.

Sąd koronny zdaje sobie sprawę, że Boris Becker trochę majątku ujawnił. W połowie 2019 r. specjalistycznej firmie Wyles Hardy & Co udało się ogłosić aukcję 81 przedmiotów ściśle związanych ze sportową karierą niemieckiego tenisisty. Pod internetowy młotek poszły m.in. oryginały i repliki zwycięskich pucharów, złoty pierścień z zielonym oczkiem i napisem „International Tennis Hall of Fame", kilka cennych zegarków szwajcarskich, koszulki, skarpety, buty i torby tenisowe. Za wszystko udało się uzyskać 687 tys. funtów, całość poszła na spłatę zobowiązań.

Przeszłość Beckera to także inne sprawy, które świadczą, że – ostrożnie rzeczy nazywając – finanse traktował stanowczo zbyt lekko. Topił pieniądze w dziwnych interesach. Z obowiązkami zapłaty danin też miał problemy. Służby podatkowe w Niemczech doprowadziły go do wyroku skazującego: dwa lata w zawieszeniu i 1,7 mln euro do zapłacenia. W innym procesie sędzia kazał mu zapłacić 114 tys. dol. za to, że zobowiązał się kiedyś nieostrożnie, w barze w Waszyngtonie, do zapewnienia płynności finansowania portalu internetowego, który wkrótce po powstaniu zbankrutował. Wierzyciele żądali 1,5 mln euro, ale udało się dowieść, że dowody są mocno naciągane.

Becker wybronił się także przed zwrotem 30 mln funtów, jakiego chciał były partner biznesowy Hans-Dieter Cleven. Szwajcarski sąd dał wiarę, że tyle się nie należy. Jeśli dodać, że w czasie kariery tenisowej uzależnił się od alkoholu i tabletek nasennych, że potrafił przed finałem Wimbledonu 1990 wypić mieszankę whisky, piwa i leków, że tenis dał mu także dwa sztuczne biodra i metalową płytkę o długości 10 centymetrów w prawej kostce, to widać, że powodów do bólu miał niemało. Kulejąc, jednak chodzi, chociaż Victor Valderrabano, szwajcarski chirurg, który operował mu stopę, twierdzi, że inni pacjenci, którzy cierpieli z powodu podobnej deformacji kostki, siedzieliby już dawno w wózku inwalidzkim.

Co dalej?

Rozprawa w sądzie w Southwark nie spadła na Beckera niespodziewanie. Już jesienią 2020 r. dowiedział się w sądzie magistrackim w Westminsterze, że syndycy jego majątku nie są zadowoleni ze współpracy, choć obiecywał ujawnić wszelkie informacje finansowe. Ujawnił niektóre, prezentując znaną już wcześniej niefrasobliwość. Sprawa wylądowała zatem w Southwark z uwagą, że za wspomniane zarzuty Beckerowi grozi do siedmiu lat więzienia. Sąd zobowiązał go do informacji o miejscu zamieszkania w Londynie oraz, każdorazowo, o ewentualnych wyjazdach zagranicznych.

Jego prawnik trochę się opierał, powołując się na Beckerowy status „międzynarodowego celebryty", ale w końcu podał, że klient mieszka z nową partnerką, panią Lilian de Carvalho Monteiro, w luksusowym apartamencie w południowo-zachodnim Londynie. Miesięczna opłata – 10 tys. funtów.

Można śmiało stwierdzić, że tak już ma, że wydaje więcej, niż może. Dociekliwa pani prokurator Chalkley podała w sądzie: – Boris Becker używał swego konta biznesowego po prostu jako skarbonki, do codziennych wydatków osobistych. Przykłady z 2017 r.: 643 funty za koszulki polo Ralph Lauren, 7600 funtów za czesne dla syna, 976 funtów za zakupy w Harrodsie, ponad 1000 funtów w sklepie Ocado, przelew dla byłej żony Barbary 23 tys. euro, przelew dla byłej żony Sharlely 100 tys. euro, przelew na konto przyjaciela 225 tys. funtów, przelew na własne konto 300 tys. euro i jeszcze trochę na konto, które miał wspólne z synem Noahem.

Sprawa w Southwark się toczy, ale nawet jeśli Becker jakoś wywinie się od kary, to w związku z ogłoszeniem bankructwa będzie nadal pilnie obserwowany co najmniej do 2031 r. Co może dalej robić? Będzie komentował tenis w BBC i Eurosporcie, może znów zostanie mentorem jakiegoś dobrego tenisisty, z Novakiem Djokoviciem poszło mu przecież całkiem dobrze. Gdzie go zechcą i zapłacą, zapewne się zgłosi i zrobi swoje z fachowością i wdziękiem, który wedle wielu wciąż ma. Wydano o nim dwie biografie, powstał jeden długi film dokumentalny (Becker twierdzi jednak, że w dziele RTL wiele prawdy nie ma), napisał poradnik dla osób mających patchworkowe rodziny. Był chwilę oberszefem działu szkolenia Niemieckiej Federacji Tenisowej, ale zrezygnował.

Być może nadal kieruje się zasadą Rocky'ego Balboa, którą przypomniał w mediach społecznościowych po jednym z bardziej bolesnych upadków: „Życie nie polega na tym, jak mocno bijesz, polega na tym, ile ciosów możesz przyjąć, wstać i iść dalej".

Czytaj więcej

100 lat polskiego tenisa

Sąd koronny w Southwark – Southwark Crown Court – jeden z trzech w stolicy Wielkiej Brytanii, znajduje się nad Tamizą, ledwie 9 mil od bramy głównej Wimbledonu. Sędzia Deborah Taylor, znana m.in. z rozstrzygania sprawy założyciela portalu WikiLeaks Juliana Assange'a, już pierwszego dnia procesu orzekła, że sześciokrotny mistrz Wielkiego Szlema „postąpił nieuczciwie", nie oddając na poczet długów m.in. dziewięciu trofeów i medali, w tym dwóch za zwycięstwa w Wimbledonie.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi