Płetwy zagłady, szczęki strachu, czyli rekin w opałach

Kanał telewizyjny Discovery ogłosił dni od 11 do 17 lipca tygodniem rekina, shark week. Miesięcznik „Science et vie" poszedł tym tropem i powiadamia o faktach na temat tych drapieżników, o których wiedzą z reguły tylko ichtiolodzy. W sezonie ogórkowym lepsze to niż odnajdywanie grobu lub żony Jezusa.

Aktualizacja: 17.07.2016 13:27 Publikacja: 17.07.2016 01:01

W Chinach płetwy rekina osiągają cenę 700 dolarów za kilogram. Fot. Keita Iijima

W Chinach płetwy rekina osiągają cenę 700 dolarów za kilogram. Fot. Keita Iijima

Foto: AFP

Niezależnie od shark week, „bez komendy", amerykańscy genetycy odkryli ostatnio nieznane dotychczas gatunki rekinów i rai. Dr Gavin Naylor z College of Charleston w Karolinie Południowej kieruje pracami zespołu badającego rolę rekinów i rai w ekosystemach morskich. Obecnie znanych jest około 1200 gatunków tych zwierząt. Nie wszystkie są drapieżnikami. Wiedza na temat liczebności poszczególnych populacji oraz związków między nimi pozostaje wciąż bardzo skromna. Chcąc to zmienić, zespół dr. Gavina Naylora pobrał próbki DNA od 4283 osobników z 574 gatunków żyjących w wodach na całym świecie. Na tej podstawie badacze ustalili związki między gatunkami, ich pokrewieństwo, ewolucję, jaką przeszły itp. Rezultaty opublikował „Bulletin of the American Museum of Natural History".

Ku zaskoczeniu badaczy uzyskany materiał genetyczny stał się podstawą do wyodrębnienia 79 nowych gatunków rekinów i rai. Ichtiolodzy nie rozpoznali ich dotychczas, ponieważ cechami zewnętrznymi nie odróżniają się od znanych gatunków. Na przykład łatwo rozpoznawalne rekiny młoty, Sphyrna lewini, to w rzeczywistości dwa gatunki. Niestety, wynika z tego, że populacja rekinów młotów jest dużo mniej liczna, niż dotychczas sądzono. Dotyczy to praktycznie wszystkich odkrytych gatunków – „zmniejszają" one liczebność tych, z którymi je mylono. Dr Gavin Naylor będzie kontynuował swoje badania, uwzględniając także klasyczne metody taksonomii. Jego prace wspomaga finansowo National Science Foundation.

Taaaka ryba

O wynikach tych badań dowiedzą się fachowcy z fachowych pism, laikom zafascynowanym rekinami francuski miesięcznik popularnonaukowy „Science et vie" podaje o nich garść rzetelnej wiedzy, która nie musi, ale może się przydać plażowiczom od Chorwacji po Florydę. Zaczyna od powiadomienia, że statystyczny mieszkaniec Ziemi ma szansę jak 1 do 80 000 na trafienie piorunem, natomiast jego szansa na zaatakowanie przez rekina wynosi 1 do 3 750 000, a więc nie tylko jest naprawdę niezmiernie mała, lecz także 47 razy mniejsza od ryzyka piorunującego uderzenia. Szacunek ten podają eksperci z International Wildlife Museum w Tucson w Stanach Zjednoczonych.

Nie ma ryby bez ości, a mięsa bez kości, ale rekiny są i bez ości, i bez kości. Mało kto wie, że gdy rekin kończy życie, w słonej morskiej wodzie jego szkielet rozpuszcza się całkowicie, pozostają jedynie zęby gubione w trakcie życia (zęby rekina odrastają, ma on ich wiele garniturów). Dzieje się tak, ponieważ szkielet rekina, a także rai, składa się w całości z tkanki chrzęstnej.

Pigmej wśród rekinów (Etmopterus perryi) mierzy zaledwie 20 cm, natomiast rekin wielorybi (Rhincodon typus) osiąga 20 m długości.

Najstarsze skamieniałe szczątki rekinów (zęby) pochodzą sprzed 420 milionów lat, z dewonu, czwartego okresu ery paleozoicznej, są dawniejsze od pierwszych dinozaurów.

Rekiny żyją nie tylko w słonych oceanach, także w słabo zasolonych zatokach, lagunach, a nawet w rzekach; na przykład widuje się je w Missisipi, setki kilometrów od ujścia.

Natura wyposażyła rekiny w to, czego im zazdrościmy – w szósty zmysł. Mają one receptory zdolne do wyczuwania pola elektromagnetycznego, ampułki Lorenziniego, elektroreceptory ampułkowate. Są to położone na głowie ryby, zwykle w okolicy pyska, pory w kształcie ampułek wypełnione galaretowatą substancją umożliwiające wykrywanie nawet bardzo słabych impulsów elektrycznych, zmian pola magnetycznego, zmian temperatury i zasolenia wody. Działają na zasadzie półprzewodnika, zamieniając sygnały dochodzące z zewnątrz na impulsy przekazywane do mózgu. Pomagają w lokalizowaniu zdobyczy lub zagrożenia, umożliwiają orientację na zasadzie kompasu. Stefano Lorenzini opisał je już w 1678 roku. Natomiast w bieżącym roku artykuł na ich temat, napisany przez badaczy z międzynarodowego zespołu, zamieściło pismo „Science Advances". Rekinów nie powiadomiono o wynikach, natomiast badacze powiadamiają opinię publiczną, że rekin jest w stanie zwęszyć, a raczej wyczuć, kroplę krwi z odległości 50 metrów.

W roku 2015 (z bieżącego nie ma jeszcze danych) na całym świecie miało miejsce 98 ataków rekinów na ludzi, z czego sześć było śmiertelnych. Dane te podaje International Shark Attack File – organ Uniwersytetu Florydy.

Jednym słowem – groza. Ale tak naprawdę kto komu bardziej zagraża? Wykształceni, świadomi ludzie powinni sobie zdawać sprawę, że rekiny mają o wiele większy problem z nami niż my z nimi. Ryby te należą do najstarszych istniejących obecnie na Ziemi kręgowców. Generalnie człowiek panicznie boi się tych zwierząt, dlatego zabija je bez potrzeby. Na rekiny polują dla zabawy załogi jachtów odbywających rekreacyjne rejsy. Rybacy, gdy tylko mają okazję, nie darują rekinowi. Dwa filmy – „Jaws" oraz „Jaws 2" („Szczęki", „Szczęki 2") rozpętały ogólnoświatową histerię, która źle wróży rekinom. Ichtiolodzy już teraz wyraźnie przestrzegają: jeżeli tak dalej pójdzie, zwierzęta te zostaną po prostu wytrzebione, a to z kolei będzie miało kolosalny, negatywny wpływ na faunę oceaniczną.

Ludzie mają wielkie sukcesy na polu wytrzebiania gatunków. Żeby nie być gołosłownym: jeszcze około roku 1800 miliony gołębi wędrownych żyło na rozległych obszarach Stanów Zjednoczonych. Sto lat później zostały bez reszty wytępione. W sierpniu 1914 r. padł ostatni żyjący w niewoli ptak.

Papuga karolińska – w południowo-wschodniej części Stanów Zjednoczonych jeszcze około 1850 r. żyły duże ilości tych ptaków. Mimo że już w 1880 r. uchodziły za gatunek zagrożony, nadal na nie polowano. Ostatni osobnik żyjący na wolności został zabity w hrabstwie Okeechobee na Florydzie w 1904 r., a ostatni zamknięty ptak padł w Cincinnati Zoo w 1918 r.

Kwangga – w ogromnych stadach zasiedlała przed dwustu laty południowoamerykańskie stepy. Razem z różnymi gatunkami antylop została bezlitośnie wybita. W roku 1878 zastrzelono ostatni żyjący na wolności egzemplarz. Ostatnie zwierzę, żyjące w ogrodzie zoologicznym w Amsterdamie, padło w roku 1883.

Alka olbrzymia – dochodząca do 70 cm wysokości, była podobnym do pingwina, niezdolnym do lotu morskim ptakiem żyjącym na półkuli północnej. Znajdujące się w swoich miejscach lęgowych bezbronne ptaki zabijali marynarze i rybacy, zbierali ich jaja. Ostatnie dwa egzemplarze rybacy zabili w 1844 r. na jednej z wysp w pobliżu Islandii.

Antylopa niebieska – była rzadkim podgatunkiem czarnej antylopy. Żyła w południowej części Afryki. Została wytępiona przez osadników burskich. Ostatni okaz zniknął w roku 1800.

Niestety, rekinom grozi, że dołączą do tej listy. W Azji zupa z płetw rekina oraz „cudowne" pigułki osiągają ogromne ceny dlatego, że przypisuje się im właściwości afrodyzjaku. Cena kilograma rekiniej płetwy sięga 700 dolarów. Z tego powodu rocznie w bestialski sposób morduje się co najmniej (!) 70 milionów rekinów – złowionym odcina się płetwy i wyrzuca do wody.

Trująca zupa

Jest nadzieja, że ta tragifarsa skończy się dzięki badaniom naukowców z zespołu prof. Kiyo Mondo z Miami University. Wiadomość o nich zamieściło pismo „Marine Drugs". Uczeni z Florydy zwrócili uwagę, że wody, w których żyją rekiny, zawierają cyjanobakterie, znane także jako sinice – organizmy samożywne, dawniej uznawane za rośliny, według nowszej taksonomii zaliczane do prokariontów (królestwo bakterii). Istotnym źródłem pożywienia są dla nich odpady przemysłowe i nawozy sztuczne spłukiwane z pól, upraw szklarniowych itp. Ogromny przyrost cyjanobakterii zaczął się w latach 80. ubiegłego stulecia. Niektóre z nich wytwarzają neurotoksynę BMAA (B-Metylamino L-alanina).

Naukowcy pobrali próbki z płetw grzbietowych i chrząstek siedmiu gatunków rekinów występujących w wodach u wybrzeży Florydy. Analizy toksykologiczne wykonali różnymi technikami, także z użyciem chromatografii. Ujawnili, że zawartość BMMA w płetwach grzbietowych waha się od 144 do 1836 nanogramów na miligram tkanki płetwowej. Wyniki te porównano z badaniami mózgów ludzi zmarłych z powodu chorób neurodegeneracyjnych i – dla porównania – innych. Badania te przeprowadzili także uczeni z Miami University (zespół dr Deborah Mash, 2009). Zbadano zwłoki 13 zmarłych na stwardnienie zanikowe boczne (SLA), 12 na alzheimera, osiem – na chorobę Huntingtona (atakuje ośrodkowy układ nerwowy, objawami są niekontrolowane ruchy i otępienie) i 12 zmarłych z innych, nieneurologicznych powodów. Toksynę BMMA stwierdzono u wszystkich ofiar alzheimera i stwardnienia zanikowego bocznego (SLA), u osób zmarłych na chorobę Huntingtona i z powodów nieneurologicznych wykryto zaledwie śladowe ilości tej toksyny.

Jednak najbardziej uderzyło badaczy, że w mózgach ofiar alzheimera i SLA poziom BMMA był podwyższony, sięgał 256 nanogramów na miligram. A przecież w płetwach grzbietowych niektórych rekinów poziom ten był zaskakująco wysoki, wynosił aż 1836 nanogramów na miligram (miligram – jedna tysięczna grama, nanogram – jedna miliardowa grama).

Na razie nie dowiedziono związku między lokalnymi zakwitami sinic (które zdarzają się także na Morzu Bałtyckim) a koncentracją BMMA w ciałach rekinów. Być może tłumaczy to fakt, że rekiny odbywają w ciągu życia długie, transoceaniczne wędrówki i nie przebywają długo w miejscach intensywnego występowania toksycznych bakterii. Ale... – Dzięki naszym badaniom konsumenci zostali ostrzeżeni. Wiedzą, że przyczyniają się do zagłady rekinów z powodu przesądów i ryzykują zdrowie – powiedział prof. Kiyo Mondo.

Zanim do konsumentów dotrze, czym zagraża im jedzenie zupy z płetw rekina najedzą się strachu, wchodząc do wody z którejś z plaż Australii, Florydy, Kalifornii, nad Morzem Czerwonym czy surfując u wybrzeży Afryki Południowej. Ten strach ma wielkie oczy i sięga czasów II wojny światowej. Amerykańska marynarka została zaszokowana losem tysięcy ludzi, którzy po zatonięciu statków mieli wszelkie szanse, ubrani w kamizelki, w ciepłych, spokojnych wodach, dotrzeć w ciągu pół godziny do lądu, a jednak nie dotarli. Zaczęły się więc pojawiać patenty, na przykład: torby plastikowe nadmuchiwane sprężonym powietrzem, izolujące człowieka od wody, a tym samym od rekina; kusze ze strzałami zawierającymi nabój dwutlenku węgla, który miał paraliżować zwierzę; włócznia z grotem oplecionym drutem kolczastym; elektryczny harpun powodujący śmierć ugodzonego zwierzęcia w ciągu pół godziny przez uduszenie. Jacques-Yves Cousteau wymyślił maczugę na rekiny, czyli dwumetrową pałkę nabijaną gwoździami: należało trafić drapieżnika w nos.

Jednak były to typowe pomysły szufladowe, trudne do zastosowania w praktyce, i nieskuteczne. Nie w pełni efektywne okazały się również specjalne „pancerne" kombinezony, które wprawdzie chronią ciało człowieka przed rozdarciem zębami, ale nie przed poważnymi kontuzjami, jakie mogą wyniknąć z nacisku szczęk. Stalowe kolczugi, kombinezony z płytek neoprenowych wzmacnianych kevlarem. Nic nie zdało jak dotąd egzaminu.

Postrach mórz i plaż

Pewne nadzieje powstały w związku z obserwowaniem ryb-pilotów pływających nieustannie, całkowicie bezpiecznie przy ciele i paszczy rekina. Specjaliści z US Navy sądzili, że ma z tym coś wspólnego czarno-białe ubarwienie ryb-pilotów. Dlatego spreparowano prototypowe kombinezony w różnych kolorach; niestety, w czasie testów zaatakowany został jedynie manekin odziany w czarno-biały kombinezon. Natomiast ryby-piloty są bezpieczne, ponieważ są rekinom użyteczne, uwalniają je od pasożytów.

W latach 70. rozgłos zyskała Amerykanka Eugenia Clark; w Morzu Czerwonym, rojącym się od rekinów, wyłuskała rybę zwaną przez miejscowych „stopą Mojżesza", po łacinie Pardachirus marmoratus, której te drapieżniki najwyraźniej unikają. W ciele tej ryby znajdują się substancje przypominające (upraszczając) detergenty; stało się to podstawą do opracowania substancji chemicznej działającej odstręczająco – powstał wówczas osławiony proszek na rekiny, w praktyce całkowicie nieskuteczny.

Natal Shark Board jest instytucją powołaną w Republice Południowej Afryki do ochrony plaż i kąpielisk przed rekinami. Instytucja ta sfinansowała prace południowoafrykańskich naukowców zmierzające do zbudowania czegoś skutecznie zabezpieczającego przed szczękami. W rezultacie powstał aparat o nazwie Shark-POD (Protection Ocean Device). Dotychczas przeprowadzone próby wykazują, że jest to rewolucyjny system niczym niegrożący ani człowiekowi, ani zwierzęciu. Shark-POD to mały, przenośny, wodoodporny akumulator z podłączonymi dwiema elektrodami; jedna mocowana jest na klatce piersiowej płetwonurka, druga na płetwie. Co 800 milisekund automatycznie następuje przepływ prądu o napięciu zaledwie kilku woltów. W rezultacie wokół płetwonurka powstaje słabe pole elektryczne utrzymujące rekiny na dystans. Dzieje się tak, ponieważ są one wrażliwe na najsłabsze nawet impulsy elektryczne, reagują na nie swoim szóstym zmysłem – ampułkami Lorenziniego. Gdy zewnętrzne pole elektromagnetyczne zostaje zakłócone przez jakieś inne pole, rekin traci w znacznym stopniu zmysł orientacji i woli oddalić się z takiego miejsca. Na tej zasadzie działa Shark-POD. Miniwyładowania elektryczne tworzą wokół płetwonurka strefę kilkunastometrowej średnicy, w której rekin czuje się niepewnie, źle, a więc jej unika.

Na ile skuteczny jest ten aparat – wykaże dopiero praktyka. Ale jeśli nawet skuteczność nie będzie stuprocentowa, i tak warto korzystać z Shark-POD. Na razie nie przetestowano go jeszcze na wszystkich ludożerczych gatunkach. Natomiast z doświadczeń na przestrzeni bardzo wielu lat wiadomo już z całą pewnością, że „niejeden rekin sobie życzy, by dorodna szprotka wiodła go na smyczy", nie wyłączając rekinów finansjery.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Niezależnie od shark week, „bez komendy", amerykańscy genetycy odkryli ostatnio nieznane dotychczas gatunki rekinów i rai. Dr Gavin Naylor z College of Charleston w Karolinie Południowej kieruje pracami zespołu badającego rolę rekinów i rai w ekosystemach morskich. Obecnie znanych jest około 1200 gatunków tych zwierząt. Nie wszystkie są drapieżnikami. Wiedza na temat liczebności poszczególnych populacji oraz związków między nimi pozostaje wciąż bardzo skromna. Chcąc to zmienić, zespół dr. Gavina Naylora pobrał próbki DNA od 4283 osobników z 574 gatunków żyjących w wodach na całym świecie. Na tej podstawie badacze ustalili związki między gatunkami, ich pokrewieństwo, ewolucję, jaką przeszły itp. Rezultaty opublikował „Bulletin of the American Museum of Natural History".

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
„Anora” jak dawne zwariowane komedie, ale bez autocenzury
Plus Minus
Kataryna: Panie Jacku, pan się nie boi
Plus Minus
Stanisław Lem i Ursula K. Le Guin. Skazani na szmirę?
Plus Minus
Joanna Mytkowska: Wiem, że MSN budzi wielkie emocje
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
J.D. Vance, czyli marna przyszłość dla bidoków