A przecież to w Pawii właśnie rodziła się nowa koncepcja bazyliki z trzema absydami (a więc konstrukcja, w której każda nawa kończyła się półkolem). Także inny typ krypty świętego zezwalał na bliższe dopuszczenie pielgrzymów do konfesji i pozwalał wznieść wokół niej więcej ołtarzy. Skutkowało to zwyczajem odprawiania kilku prywatnych mszy w jednym czasie, niezależnie od tego, co się działo w nawie głównej. Był to wyraz nowej pobożności, prywatnej. Choć budynek nie ocalał, pozostało miejsce, w którym koronowali się najpierw barbarzyńscy najeźdźcy, potem – już w nowej budowli – cesarze, jak sławny Fryderyk Barbarossa.
Bazylika o zachodzie słońca jest piękna jak krzak ognisty. Zbudowana z miodowego piaskowca z daleka wygląda jak złoty relikwiarz, o niemal gładkich ścianach, tylko z ozdobnymi pasami skarp i ciemnym cieniem we wgłębieniach okien i drzwi. Dopiero z bliska można rozróżnić płaskorzeźby fasady i zdobienia portali. Dekoracje nie wyróżniają się ze ścian, bo wszystko błyszczy jak skórka pomarańczy. Dlatego typowo longobardzkie ornamenty – niezliczone plecionki zapętlone w nieskończoność – nie różnią się od typowych dla romańszczyzny potworów, jak dwuogonne syreny, skrzydlate drapieżniki, wilcze „rodzeństwo syjamskie" zrośnięte grzbietami i inne bestie wyposażone w krwiożercze kły i pazury. Fasada cała jest przewiązana szarfami płaskorzeźb, dziś niemożliwych już do rozpoznania, bo do pracy rzeźbiarzy doszlusował czas, wiatr i deszcz. Ostatnie zarysy ludzi i zwierząt trwają wbrew wysiłkowi przyrody.
Podbój. Wersja barbarzyńcy
Paweł Diakon, autor „Historii Longobardów", był benedyktyńskim mnichem, a wcześniej jednym z politycznych przywódców Longobardów w czasie, kiedy Karol Wielki podporządkował ich swojej władzy. W kronice swego ludu nie omieszkał opowiedzieć też o sobie i swojej rodzinie. Szczególnie dramatyczne były losy jego pradziada, którego porwali Awarowie w 610 roku do Panonii, czyli do miejsca, skąd Longobardowie wyruszyli na podbój Italii.
Ale dzielny Leupchis pieszo uciekł do swej nowej ojczyzny w rejonie Forum Julii – najdalej na wschód położonego księstwa Longobardów (dziś na granicy włosko-austriackiej). Na dworze króla Franków benedyktyn odegrał ważną rolę – między innymi doprowadził do zwolnienia jeńców longobardzkich, w tym swojego brata i innych członków rodziny, którzy brali udział w antycesarskim powstaniu. Nic więc dziwnego, że jego opowieść o podboju Italii nie zawiera zbyt drastycznych scen. Dopiero okres bezkrólewia zawiera ponure akcenty, przypominające grozę z wiersza Herberta:
„Po śmierci Alboina Longobardowie przez dziesięć lat nie mieli króla i żyli pod panowaniem książąt. Każdy książę rządził w swoim mieście: Zaban w Ticinum, Wallari w Bergamum, Alichis w Breksji, Eoin w Trydencie, Gisulf w Forum Iulii. Lecz poza nimi jeszcze trzydziestu innych książąt rządziło swoimi miastami. W tym czasie zginęło wielu znakomitych Rzymian, by zaspokoić ich żądzę posiadania. Ci zaś, którzy pozostali przy życiu, odpowiednio przez wrogów podzieleni, stali się podatnikami i musieli Longobardom oddawać część owoców swojej pracy. W siódmym roku od przybycia Alboina z całym narodem do Italii owi książęta longobardzcy spustoszyli kościoły, wymordowali kapłanów, zburzyli miasta, a ich ludność, która wyrastała niby zasiew na polu, wycięli w pień". I jeszcze dodaje, że mimo osłabienia władzy centralnej „z wyjątkiem rejonów zajętych już przez Alboina, Longobardowie zdobyli i ujarzmili większość Italii".
Następnie Paweł Diakon opowiada jak to po dziesięcioletnim bezhołowiu książęta longobardzcy wybrali na króla Autariego i nastał pokój w Italii. Retoryka kontrastów wymagała, aby po opisie strasznych łupiestw i mordów przedstawić odpowiednio podkoloryzowany raj pod błogosławionymi rządami nowego króla: „Obciążoną ludność podzielono jednak między longobardzkich gospodarzy. Było to wszakże godne podziwu w państwie Longobardów, że nie czyniono w nim gwałtów, nie urządzano zasadzek, nikt nie zmuszał nikogo do nadmiernych robót ani nikogo nie łupił. Nie istniały kradzieże ani rozboje; każdy mógł udawać się bezpiecznie i bez żadnego strachu, dokąd tylko chciał".
Wiarygodność przesłodzonego opisu jest nikła, ale godny uwagi jest fakt, że Longobardowie powoli się cywilizują i już pierwszy po bezkrólewiu Autari przybiera dodatkowe, rzymskie imię rodowe Flawiusz, aby podkreślić ustabilizowanie się sytuacji i utwierdzić swe panowanie jako „spadkobierca" rzymskich cesarzy. Państwowotwórcze powody wymagały legitymizacji symbolicznej, a nie tylko opartej na sile oręża. Rzezie i rabunek to rzecz miła i przyjemna, ale w końcu trzeba budować własne państwo, skoro już nie ma powrotu do dawnych siedzib. Powstają wielkie dzieła prawnicze – edykty króla Rotariego i Liutpranda. Rozkwitała też sztuka, której najpiękniejszych zabytków szukać trzeba na wschodzie podbitej Italii, bo w Cividale del Friuli, gdzie urodził się nasz kronikarz.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95