Plus Minus: 1989 rok zastał pana w Sztokholmie w Międzynarodowym Instytucie Badań nad Pokojem. Co pan myślał o przełomie i zachodzących w Polsce przemianach?
Z Polski wyjechałem w tydzień po czerwcowych wyborach 1989 r. Z natury rzeczy w Sztokholmie żyłem nadal sprawami polskimi. Śledziłem je na bieżąco. Pamiętam pierwszą wizytę w Polsce Borysa Jelcyna, prezydenta Rosji, w 1993 roku. Ostatni dzień tej wizyty przypadał – nie wiem czy to przypadek, czy celowo – na 23 sierpnia, dokładnie w rocznicę paktu Ribbentrop–Mołotow z 1939 roku, tragicznego w skutkach dla Polski. Dokładnie 54 lata później, w nocy, zostało podpisane porozumienie między prezydentami Lechem Wałęsą a Borysem Jelcynem. W niespełna miesiąc później (16 września), ostatnie oddziały rosyjskiej armii opuściły nasze terytorium. Polska odzyskała całkowitą suwerenność i pełne prawo do stanowienia o sposobach zapewnienia własnego bezpieczeństwia. Następnego dnia pojechałem do jedynego kiosku w Sztokholmie, gdzie można było dostać polskie gazety, zobaczyłem wielkie tytuły – „Droga do NATO otwarta", „Nie ma przeszkód w przystąpieniu do NATO". Pomyślałem wtedy: „Jak to? Niezawisłe państwo uważa, że od rosyjskiego prezydenta zależy to, czy może być członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego?". Ta myśl prześladowała mnie przez pewien czas. Po kilku tygodniach prasa informowała, że prezydent Jelcyn, gdy wrócił do Moskwy, wysłał do przywódców świata zachodniego, konkretnie USA, Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec jednobrzmiący list. Stwierdzał w nim: „Wiem, że NATO nie jest sojuszem agresywnym skierowanym przeciwko Rosji. Jednak przez długi czas społeczeństwo rosyjskie było przekonywane, że jest to układ antyrosyjski". Dlatego – pisał Jelcyn – „opowiadamy się za sytuacją, w której stosunki między naszym krajem a NATO będą o kilka stopni cieplejsze niż te między Sojuszem a Europą Wschodnią". W swym liście Jelcyn proponował, by kraje Europy Środkowo-Wschodniej, jeśli mają obawy co do własnego bezpieczeństwa, otrzymały od Rosji i NATO krzyżowe „gwarancje bezpieczeństwa, które zapewniłyby im pełną suwerenność, integralność terytorialną, nienaruszalność granic i zachowanie pokoju w regionie".
Chodziło o to, żeby tych państw nie przyjmować do NATO?
Oczywiście. Gdy tylko prezydent Jelcyn wrócił do Moskwy, to pod naciskami otoczenia próbował doprecyzować to, co miał na myśli w Warszawie. Ten list miał istotne znaczenie, ponieważ w tamtym okresie na Zachodzie dominowało myślenie zgodne z zasadą Russia first, czyli „naszym priorytetem są interesy bezpieczeństwa Rosji". Chodziło o to, żeby przy układaniu relacji z Europą Środkowo-Wschodnią nie budzić podejrzeń i nie prowokować Moskwy. Rok wcześniej, na wniosek ministra Krzysztofa Skubiszewskiego (szef dyplomacji w latach 1989-1993 – red.), szwedzka prezydencja Rady Ministerialnej OBWE powierzyła mi funkcję Osobistego Przedstawiciela Przewodniczącego Rady z misją politycznego rozwiązanie konfliktu w Naddniestrzu. Podczas grudniowego posiedzenia Rady w Sztokholmie miałem zrelacjonować wyniki mojej pracy w Naddniestrzu i Mołdowie. Siedziałem na tej konferencji obok Skubiszewskiego, a po mojej prawej stronie zajmował miejsce minister spraw zagranicznych Rosji Andriej Kozyriew. W chwilę po otwarciu obrad poprosił o głos poza porządkiem dziennym. Poinformował, że został upoważniony przez prezydenta Rosji do złożenia „ważnego oświadczenia".
Czytaj więcej
Likwidacja podatku dochodowego w całości, a nie tylko w części, przyniosłaby partii rządzącej wprost nie do wyobrażenia korzyści. Nie tylko wizerunkowe, ale wynikające z odzyskania części sterowności w systemie podatkowym - mówi ekonomista Andrzej Sadowski, współzałożyciel i prezydent Centrum im. Adama Smitha.