Pierwszy niekomunistyczny premier Tadeusz Mazowiecki siłą rzeczy zajmuje w tych wywiadach sporo miejsca. W związku z tą postacią największe wrażenie zrobiły na mnie dwie rozmowy – z Wojciechem Arkuszewskim i Waldemarem Kuczyńskim. Arkuszewski, poseł trzech kadencji, szef doradców premiera Jerzego Buzka, tak opowiadał o Mazowieckim: „Poznałem go w latach 70. W 1976 r. przeszedłem z nim na ty i uważałem się za jego współpracownika. Gdy Mazowiecki został premierem, chciałem mu pomagać. Znalazłem się w grupie sześciu osób, które tworzyły rząd, obok Aleksandra Halla, Jacka Ambroziaka, Jerzego Ciemniewskiego i Waldemara Kuczyńskiego. Po trzech dniach naszej współpracy Mazowiecki ni z tego, ni z owego powiedział mi: idź do domu. Wyrzucił mnie z zespołu bez słowa wyjaśnienia. Byłem tym tak zaszokowany, że się w domu popłakałem".
Według Arkuszewskiego Mazowiecki był pod straszną presją: „Dzień po tym, gdy został premierem, do Polski przyleciał Władimir Kriuczkow, szef KGB. Nie żaden minister spraw zagranicznych, tylko szef KGB. Gdy Mazowiecki wyszedł z rozmowy z nim, był zlany potem. Kriuczkow powiedział otwarcie, że ZSRR zgadza się na rządy niekomunistyczne w Europie Środkowej, ale w określonych granicach. Mazowiecki bardzo chciał być premierem, całe życie czekał na tę funkcję i dlatego nie chciał obok siebie żadnej osoby, która cokolwiek by kwestionowała. Wszyscy mieli być tylko wykonawcami. (...) Wydawało mi się, że niczego nie kwestionowałem. Mówiłem tylko: nie może być tak, że Wałęsa wczoraj poparł Mazowieckiego na premiera, a on dzisiaj do niego nie zadzwoni. Tymczasem Mazowiecki oznajmił, że nie będzie dzwonił do Wałęsy, bo jest premierem".
Waldemar Kuczyński, o którym wspomina Arkuszewski, wytrwał przy Mazowieckim do końca jego rządu, zatem opowiadał o tym, co się działo od lata 1989 do zimy 1990 roku. Na pytanie, co było dla niego największym przeżyciem z tego okresu, odpowiadał: „Pamiętam przyjazd szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który spotkał się z Mazowieckim i tłumaczył mu, co się stanie po wdrożeniu planu Balcerowicza, jeszcze wtedy tak nienazwanego. Na koniec spytał: panie premierze, czy pan jest gotów to wykonać? Mazowiecki powiedział: tak. Wtedy obaj wstali i szef MFW powiedział: panie premierze, jestem pewien, że robi pan dobrze dla swojego kraju i ma pan Fundusz po swojej stronie. Oczy mi wilgotnieją, jak teraz pani o tym opowiadam".
Dalej Kuczyński: „Wsparcie MFW miało dla nas zasadnicze znaczenie. Zwalił się na nas ogrom problemów. Podejmowaliśmy koszmarnie trudne decyzje. Przecież program miał ludziom wyciągnąć z kieszeni jedną trzecią pieniędzy i wiedzieliśmy, że to jest nieuchronne. Pamiętam sylwester 1989 r. 1 stycznia miała ruszyć machina planu Balcerowicza. Wróciłem do domu z URM przed północą. Byli u nas znajomi. Wszedłem i powiedziałem: »za godzinę się zaczyna, a za pół roku albo nas powieszą, albo nam postawią pomniki«. Ani jedno, ani drugie się nie stało".
Czytaj więcej
Święta zobowiązują. Gapię się więc w ekran komputera, myśląc, co mogłoby pasować do świątecznego numeru. Nagle na ekranie pojawia się seria bezsensownych liter. To kot zeskoczył mi z półki na klawiaturę. Może chciał mi przypomnieć, że myślę czasami o napisaniu felietonu o kotach. Z jednej strony jest to bardzo pociągające, bo kociarze by mnie polubili, może nawet jakieś byłe przyjaciółki darowałyby mi stare grzechy i odezwały się do mnie w duchu, że może polityka i różne gusta nas dzielą, ale łączy coś dużo silniejszego – koty. I zamiast rozmawiać o rzeczach, które nas rozłączyły, mogłybyśmy bez końca opowiadać sobie o kotach.