Czy jednak Niemcy nie są też gotowe pójść dalej na ustępstwa wobec Rosji także ze strachu, być może podświadomej pamięci Stalingradu? No i zwyczajnej chęci zysku?
Myślą przewodnią, która dyktuje nasze relacje z Rosją, jest dążenie do budowy polityki zagranicznej opartej na zasadach prawa międzynarodowego, zasad równości państw, nienaruszalności granic, poszanowania praw człowieka i praw obywatelskich. To jest podstawowy wniosek, jaki my, Niemcy, musimy wyciągnąć z historii.
A Nord Stream 2 to nie jest łamanie europejskiej solidarności? A także polityki energetycznej i konkurencji?
Tu trzeba zadać sobie na wstępie podstawowe pytanie: czy chcemy włączyć energię do narzędzi sankcji? Bo jeśli tak, to powinniśmy rozważyć całość naszych relacji energetycznych, w tym np. gazociąg Jamał, South Stream, dostawy rosyjskiego LNG. Niestety, kraje, z których możemy dziś importować energię, to nie jest Liechtenstein, Luksemburg czy Szwajcaria, ale Arabia Saudyjska, Katar, Rosja. I jeśli chcemy skutecznie powstrzymać zmiany klimatyczne, potrzebujemy w okresie przejściowym do czasu pełnego rozwoju źródeł odnawialnych posiłkować się najmniej szkodliwymi źródłami kopalnymi – a więc gazem. A tu pamiętam rozmowę, jaką miałem z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem. Zapytał mnie: jeśli nie chcecie gazociągu, możemy dostarczać surowiec skroplony, LNG. Tylko będzie on o 25 proc. droższy. Czy wy, Europejczycy, uważacie, że byłby to gaz mniej diabelski, albo Amerykanie was o czymś takim zapewniają?
Rosja ma dochód narodowy niewiele większy od Hiszpanii, ale to jednak nie Madrytu, lecz Moskwy boi się cały świat. Jaka jest tajemnica Putina, że potrafi tak skutecznie grać raczej słabymi kartami?
Rosja to nie Związek Radziecki. Gdy więc chce przejąć wpływy choćby w Angoli, nie domaga się, aby był to nadal kraj komunistyczny. Wizja światowego bloku prysła. Rosyjscy przywódcy są świadomi ograniczeń potencjału, jakim dysponują. Ale niestety, Rosja odnosi też sukcesy z powodu słabości Zachodu, jego błędów. Weźmy Syrię: Putin początkowo chciał tylko uratować reżim Baszar al-Asada. Gdy jednak zobaczył, że Ameryka Trumpa zasadniczo wycofała się z tego regionu, poszedł na Bliskim Wschodzie znacznie dalej.
Putin w przyszłym roku będzie miał 70 lat. Nie myśli o sukcesji?
W Moskwie coraz częściej słyszy się o „breżniewizacji przywództwa". Putin próbował alternatywnego systemu, powołując na swoje stanowisko Dmitrija Miedwiediewa. Ale w jego oczach to się nie udało, bo Miedwiediew był za słaby. Musi więc znaleźć kogoś, kto zapewni jednocześnie, że Rosja będzie silna, a także uchroni interesy samego Putina i jego otoczenia. To nie jest łatwe.
Brytyjczycy zaczęli wreszcie doceniać Polaków
Jeszcze niedawno tak pogardzali polskimi kierowcami, robotnikami i kelnerami, że zapłacili brexitem, aby ich wyrzucić. Ale dziś, gdy nasi rodacy masowo wyjeżdżają z Wysp i nie ma komu napędzać tamtejszej gospodarki, Brytyjczycy nie tylko tęsknią za Polakami, ale widzą, że można się też czegoś od nich nauczyć.
Za 30 lat Rosja będzie demokracją?
Sądzę, że dopóki obecny reżim będzie miał fundusze zapewniające stabilizację poziomu życia, dzięki metodom siłowym może utrzymać się u władzy. Ale trzeba też powiedzieć, że w rosyjskim przywództwie nic nie wywołuje takiego strachu, jak perspektywa „kolorowej rewolucji". To są ludzie wywodzący się ze służb specjalnych, którzy wietrzą wszędzie podstęp i podejrzewają nas, Zachód, o ciągłe próby obalenia reżimu, organizację demokratycznej rewolty. Nie możemy wykluczyć, że kiedyś Rosja faktycznie dojdzie do punktu zwrotnego, w którym ludzie zbuntują się przeciw obecnej opresji. Ale stanie się to raczej w sposób przez nikogo nieoczekiwany. Na czele rewolucji stanie odpowiednik polskiego elektryka z Gdańska. Jest to tym bardziej prawdopodobne, jeśli Kreml nadal nie będzie potrafił uporać się z największymi wyzwaniami, przede wszystkim demograficznymi i gospodarczymi.
Polska ma coraz większe trudności z przestrzeganiem unijnych reguł praworządności, a stosunki między Polską i Niemcami nie były tak złe od 30 lat. To może się skończyć odpłynięciem Polski ku wschodniej autokracji?
To, czego jestem dziś świadkiem w Polsce, łamie moje serce. Na ulicach Warszawy widziałem plakaty, które porównują naszą kanclerz, prezydenta, ambasadora z Hitlerem, Goebbelsem. To jest diabelska propaganda, po którą nie sięgała Rosja nawet w napiętym 2014 r. W czasach komunistycznych relacje polsko-niemieckie nie były łatwe, ale nigdy nie brakowało podstawowego, wzajemnego szacunku. Oczywiście niemiecki rząd zawsze będzie z powodów historycznych stał u boku Polski, bo poczuwa się do odpowiedzialności za utrzymanie jedności Europy. Ale wielkim niebezpieczeństwem, jakie dostrzegam, jest to, że w Europie, a więc także i w moim kraju, pojawi się coraz więcej irytacji albo – co gorsza – obojętności wobec Polski.
Gdy 40 lat temu powstała Solidarność, nie było drugiego kraju, który byłby tak popularny w Niemczech. Potem była fascynacja polską transformacją demokratyczną i cudem gospodarczym. Pamiętam, jak siedem lat temu na zakończenie polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych głos zabrał Władysław Bartoszewski. Powiedział, że relacje polsko-niemieckie nigdy nie były tak dobre. Ale dziś, gdy ten obraz zastępuje coraz bardziej przygnębiająca atmosfera, jakże tamta deklaracja wydaje się odległa.
Rüdiger Freiherr von Fritsch
Niemiecki dyplomata, były ambasador Niemiec w Polsce (2010–2014) i w Rosji (2014–2019). Właśnie ukazała się jego książka „Quo vadis Rosjo?" (Wydawnictwo Akademickie Sedno, 2021)