Nahum Sokolow. Najważniejszy Żyd świata

Nahum Sokołów był zarówno prezesem Światowej Organizacji Syjonistycznej, jak i Agencji Żydowskiej dla Palestyny, a tzw. izraelska Nagroda Pulitzera to właśnie Nagroda Sokołowa. Za swe miasto rodzinne zawsze uważał Płock, a słowo „płocczanin" wymawiał z wielkim sentymentem.

Publikacja: 05.11.2021 16:00

Nahum Sokołów z córką podczas wizyty w Palestynie w listopadzie 1932 r.

Nahum Sokołów z córką podczas wizyty w Palestynie w listopadzie 1932 r.

Foto: TopFoto/Forum

W 1893 roku ukazała się w języku niemieckim utopijna powieść syjonistyczna niejakiego Maksa Osterberga-Verakoffa, zatytułowana „Królestwo żydowskie w roku 6000" (2241 AD). Rozpoczyna ją scena uroczystego odsłonięcia pomnika Williama Blackstone'a, czczonego jako założyciel owego królestwa. Blackstone to prawdziwa postać historyczna, amerykański syjonista chrześcijański, który zmobilizował w 1891 roku pokaźną część establishmentu ówczesnej Ameryki na rzecz utworzenia państwa żydowskiego w Palestynie. Jego wysiłki sprawiły, że w ciągu zaledwie kilku miesięcy prezydent Benjamin Harrison zlecił konsulowi w Jerozolimie sporządzenie sprawozdania na ten temat, a ambasadorowi w Petersburgu konsultacje z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych w tej kwestii.

Czytaj więcej

Jak w Płońsku rodziło się państwo Izrael

Teodor Herzl, autor „Państwa żydowskiego" (1896), zapoznał się z utopią Osterberga-Verakoffa dopiero w 1899 roku. To wtedy „wysłał ciepły list do [niego], obiecując – jak pisze profesor Miriam Eliav-Feldon – że będzie wyrażał uznanie dla utopijnej powieści we własnej twórczości". Istotnie, już wtedy Herzl tworzył w głowie utopię syjonistyczną, książkę, którą wydał ostatecznie w 1902 roku. Opatrzył ją tytułem „Altneuland", czyli dosłownie „stara-nowa ziemia". Co ciekawe, w tym samym roku ukazał się (w Warszawie!) jej przekład na język hebrajski. Błyskawicznym tłumaczem był Nahum Sokołów, polski Żyd, redaktor naczelny hebrajskojęzycznego dziennika „Ha-Cefira".

Swój przekład Sokołów zatytułował „Tel Awiw". Wprost majstersztyk, bowiem „tel" to po hebrajsku starożytna osada na wzgórzu, zaś słowo „awiw" oznacza wiosnę. Czyli „stara-nowa" właśnie. Słowem: największe miasto w Izraelu zawdzięcza swoją nazwę Sokołowowi, urodzonemu nota bene w Wyszogrodzie. Nie ma w tym przypadku, źe nazwa polskiego miasta oznacza właśnie „tel".

Historia Nahuma Sokołowa – tytana hebrajskojęzycznego dziennikarstwa, współautora Deklaracji Balfoura, prezesa Światowej Organizacji Syjonistycznej – zaczyna się na tel nad Wisłą. Tam bowiem, w Wyszogrodzie, spędził pierwsze lata dzieciństwa. Później przeprowadził się w dół Wisły do pobliskiego Płocka. Tu dorastał człowiek, który w późniejszym życiu negocjował „ustanowienie w Palestynie narodowego domu dla ludu żydowskiego" z papieżem oraz z najważniejszymi dyplomatami Francji i Imperium Brytyjskiego.

Tel nad Wisłą

Rynek w Wyszogrodzie nie zaskakuje ani rozmiarem, ani przepychem. Jednak od wielu podobnych placów w mazowieckich miasteczkach odróżnia go jedna zasadnicza cecha – ma tylko trzy zabudowane boki. Czwarty prowadzi wprost nad skarpę, z której roztacza się piękny widok na Wisłę, kępę i dalej – na mazowiecką równinę. – Tutaj jest swego rodzaju trójkąt z jednej strony ograniczony wielkim parowem, do którego w czasie wojny wrzucono gruz ze zburzonej synagogi – mówi Zdzisław Leszczyński, dyrektor Muzeum Wisły w Wyszogrodzie, o obszarze miasta, w którym pod koniec XIX wieku mieszkali Żydzi. Gdzieś tutaj urodził się Nahum Sokołów. – Z drugiego boku była ul. Wiślana biegnąca przy zamku, a dalej Rębowska, a od niej była brama prowadząca do już nieistniejącej ulicy Kahalnej, która z kolei prowadziła do synagogi.

Gdy staliśmy na ul. Rębowskiej, praktycznie nie było widać, że dalej – za wąską ścieżką między kamienicami – istniał spory dziedziniec. Dopiero po przejściu ścieżką można było się zorientować, że dawniej znajdowały się tu cheder i przytułek. Tu urzędował rabin oraz władze społeczności, tu stała wielka synagoga zbudowana na planie kwadratu o boku długości 40 metrów. W okolicznych domach znajdowała się piekarnia, mieściły się też warsztaciki stolarskie, w których robiono proste meble oraz chodaki chętnie kupowane przez gospodarzy żyjących na kępach wiślanych.

Synagogi już nie ma. Została zniszczona przez Niemców w czasie wojny, a okupanci zmusili okolicznych Żydów do zakopania gruzu w głębokim parowie tuż obok. Teraz w jej miejscu, za dzisiejszymi kamienicami, jest ogródek warzywny, gdzie właściciele czasem natrafiają w ziemi na relikty, które oddają muzeum, a dawny placyk zajmują rozsypujące się ceglane garaże i małe warsztaty. Na elewacji tylko jednego domu w Wyszogrodzie przetrwały gwiazdy Dawida, których nie skuto podczas któregoś z powojennych remontów.

Nie wiadomo, gdzie dokładnie 10 stycznia 1859 roku urodził się Nahum Sokołów. Dyrektor Leszczyński podkreśla, że można się jedynie domyślać, które domy i które fragmenty pochodzą z tamtego okresu, gdyż zbudowano je z cegieł zabranych z ruin zamku z XIV wieku. Do dzisiaj pod popękanym tynkiem na schodach czy w piwnicach widać starą, średniowieczną „palcówkę", czyli ręcznie wyrabianą cegłę. Wiadomo jednak, że Nahum Sokołów spędził w Wyszogrodzie pięć albo sześć pierwszych lat życia i że ciepło wspominał ten czas. Pamiętał, jak z kolegami bawił się w rycerzy na placu przed synagogą. Mieczami były patyki, ale wydawały im się najprawdziwsze na świecie. Możliwe, że już wtedy chłopiec ze średnio zamożnej rodziny żydowskiej zaczął uważać się za rycerza, co w przyszłości było niejedyną zresztą przyczyną docinków działaczy syjonistycznych żartujących, że jest jedynym spośród nich, który uważa się za polskiego szlachcica i tak się zachowuje.

Rodzina Sokołowa mieszkała w Wyszogrodzie od początku XIX wieku. Jego dziadek, rabin, przeprowadził się na Mazowsze z Podlasia. Jako dziecko Nahum był świadkiem wydarzeń z okresu powstania styczniowego, gdy w okolicach Wyszogrodu trwały walki między powstańcami a wojskami rosyjskimi. Żydowscy mieszkańcy miasta jednoznacznie opowiedzieli się wtedy po polskiej stronie, a o powstańczym zrywie Sokołów opowiadał później swoim dzieciom. Należy przypuszczać, że te doświadczenia i obserwacje dążenia Polaków do wolności i niepodległości miały wpływ na jego wyobraźnię, na oddania się sprawie powstania państwa żydowskiego.

Sokołów uważał się za Polaka niemal w tym samym stopniu, co za Żyda. Mówił po polsku, dzieciom nadał takie imiona, jak Maria, Florian czy Celina, i wychowywał je w domu polskojęzycznym. Do końca życia prowadził w języku polskim swój dziennik, dużą część którego zapisał już po przeprowadzce do Londynu.

Płocczanin

W roku 1864 albo 1865 rodzice przeprowadzili się do położonego nieopodal, większego i bogatszego Płocka. Opuszczony i podupadający dziś dom, otoczony niszczejącym parkanem, w którym zamieszkali, stoi na samym rynku. To jedna z kilku podniszczonych kamienic na skądinąd ładnie odrestaurowanym placu z fontanną.

W Płocku mały Nahum sam się uczył języków, po kryjomu, jak wyjaśnia jego syn Florian w biografii ojca, wydanej w Polsce w 2006 roku. Z czasem zdolności młodego poligloty przyciągnęły uwagę władz lokalnych. Gdy Nahum miał dziesięć lat, przedstawiano go gubernatorowi Michaiłowi Wranglowi, który zaoferował stypendium umożliwiające chłopcu naukę w płockim gimnazjum uchodzącym za jedno z najlepszych na ziemiach zaboru rosyjskiego. Perspektywa, że nad wyraz inteligentny chłopak miałby uczyć się greki, łaciny i historii powszechnej, zamiast studiować święte księgi i zostać wybitnym rabinem, wywołała stanowczy opór dziadka, który rościł sobie decydujący głos w sprawie edukacji Nahuma. Jednak udało się znaleźć kompromis. Nahum otrzymywał indywidualne lekcje w domach gimnazjalnych profesorów, co zaowocowało nie tylko gruntownym wykształceniem, ale zapewne ukształtowało dociekliwy, analityczny umysł człowieka, który potrafił trzeźwo i z dystansu opisywać rzeczywistość.

– Płock jest jednym ze starszych miast w Polsce, w którym Żydzi się osiedlali, a za Sokołowa stanowili około jednej trzeciej wszystkich jego mieszkańców – mówi Piotr Dąbrowski, twórca i prezes Fundacji Nobiscum, który razem z żoną Gabrielą wydał przewodnik „Śladami płockich Żydów". – Ludność, która tutaj mieszkała, to byli ludzie niezamożni, a czasem nawet skrajnie biedni. Dzielnica żydowska była wielokrotnie dręczona przez pożary – dodaje. Dziś zostały po niej wyłącznie nazwy ulic. Ze Starego Rynku ul. Jerozolimska prowadzi do Synagogalnej, gdzie znajduje się pusty skwer po wielkiej synagodze.

– W dwudziestoleciu międzywojennym Płock był miastem prężnego życia artystycznego, a już w drugiej połowie XIX wieku był miastem żywym, a to musiało mieć wpływ na Sokołowa, ponieważ jego horyzonty wykraczały daleko poza stricte żydowską edukację i życie w dzielnicy żydowskiej – mówi Piotr Dąbrowski. Nahum zawsze uważał Płock za miasto rodzinne. Florian stwierdził: „Jak daleko sięga moja pamięć, słowo »płocczanin« wymawiane było zawsze z ciepłym sentymentem w domu moich rodziców i było najlepszą legitymacją". To właśnie tutaj, w domu na Starym Rynku, miał swoją bibliotekę, w której zatapiał się i przeżywał uniesienia „większe niż w Muzeum Brytyjskim", jak wspomniał po latach.

Syjonizm

Na łamach jednego z najważniejszych pism hebrajskojęzycznych „Ha-Cefira" – czyli „Świt" – Nahum debiutował już w wieku 17 lat. Redaktor naczelny pisma Chaim Zelig Słonimski, dziadek Antoniego, w locie dostrzegł potencjał nastolatka i czynnie wspierał jego rozwój przez następne lata. Mając 17 lat wziął ślub – z Rywką Segał. I wyjechał do jej domu w Makowie Mazowieckim, gdzie niemal cała ludność była żydowska. To – w zamyśle dziadka wyszogrodzkiego – miało skutecznie uczynić go rabinem. Dziewczyna z tradycyjnej rodziny żydowskiej nie ustatkowała jednak młodego mężczyzny żądnego wiedzy o szerokim świecie, a co ważniejsze – szukającego sposobów na realizację snów o odnowie narodowego życia żydowskiego.

Sokołów pozostał w Makowie tylko cztery lata. W 1880 roku przeprowadził się do Warszawy, by dołączyć do redakcji „Ha-Cefira". Szybko przekonał Słonimskiego, by gazeta ukazywała się trzy razy w tygodniu. W 1884 roku 25-latek stał się jej współwłaścicielem, a dwa lata później – redaktorem naczelnym. I od razu przekształcił gazetę w dziennik.

Pogromy w zachodnich guberniach Rosji carskiej w latach 1881–1882 nie mogły nie przykuć jego uwagi. Pojechał nawet do miejsc, gdzie żydowscy uchodźcy znaleźli azyl w habsburskiej Galicji Wschodniej – w Brodach i we Lwowie. Tam poznał chrześcijańskiego syjonistę z Wielkiej Brytanii Laurence'a Oliphanta, pod którego wpływem pozostał do końca życia. Ostatnia książka, nad którą Sokołów pracował przed śmiercią w 1936 roku, była właśnie biografią Oliphanta.

Jednak Sokołów nie stał się od razu „Chowew Syjon", czyli „Miłośnikiem Syjonu". Był rozdarty. Serce mu podpowiadało, że ruch syjonistyczny, który wtedy wybuchł, wyrażał głębokie, słuszne pragnienie Żydów – intelekt zaś nie pozwalał mu wierzyć w realne szanse tego, co znamy jako „pierwsza alija". Jego relacje napisane dla „Ha-Cefira" były więc wysoce sceptyczne wobec ruchu. Np. uważał syjonistyczny manifest „Auto-emancypacja", który Leon Pinsker z Odessy opublikował we wrześniu 1882 roku, za zbyt pesymistyczny, ba, nazwał go „zamkiem fruwającym w powietrzu". Jednocześnie stworzył antologię artykułów o antysemityzmie oraz wiedząc, że większość uchodźców popłynie do Ameryki, napisał podręcznik języka angielskiego – „Torat Sefat Anglit". Parę lat później w 1885 roku wydał tłumaczenie obszernych fragmentów książki powyższego Oliphanta „The Land of Gilead" („Ziemia Gileadu") z 1880 roku, w której to książce brytyjczyk przedstawił swój plan na żydowskie osadnictwo w Palestynie.

Ostatecznie Pierwszy Kongres Syjonistyczny w roku 1897 rozwiał wszelkie wątpliwości Sokołowa. Osobisty wpływ Herzla też był ważny w jego nawróceniu. Po Kongresie pojechał z Herzlem do Wiednia, gdzie panowie wspólnie się naradzali. I rozdarcie Sokołowa znikło – na zawsze. Na przełomie wieku był redaktorem naczelnym nie tylko już gorliwie prosyjonistycznej „Ha-Cefira", ale i od 1896 roku również polskojęzycznej gazety „Izraelita", z której go jednak w 1902 roku zwolniono z powodu... zaangażowania w syjonizm. Co więcej, Sokołowowie prowadzili wtedy u siebie na ul. Mariańskiej 2 dom otwarty, w którym roiło się od gości. Szczególne były poniedziałki, gdy odbywały się szeroko zakrojone dyskusje intelektualne. Florian Sokołów pamiętał, że na jednym z tych „poniedziałków" Ludwik Zamenhof „wygłosił referat o nowej, skompilowanej przez niego religii, która miała być kompromisem pomiędzy judaizmem i chrystianizmem". Jeśli nawet to nieprawdziwe, to dobrze wymyślone.

Zalążki Państwa Izrael

W 1906 roku Sokołowa przyjęto do prezydium Światowej Organizacji Syjonistycznej – i praca w niej coraz bardziej go pochłaniała. Do tego stopnia, że w 1914 roku, niedługo przed wybuchem Wielkiej Wojny, przeprowadził się do Londynu, by ściślej współpracować z przywódcami ruchu, zwłaszcza Chaimem Weizmannem, Mojżeszem Gasterem i Herbertem Bentwichem. Podczas wojny coraz bliżej współpracowali oni nad planami dla Lewantu z czołowymi brytyjskimi politykami – Lordem Arthurem Balfourem i Markiem Sykesem. Gdy pod koniec 1916 roku powstał nowy rząd Lloyda George'a, to jego gabinet wojenny składał się przeważnie z syjonistów chrześcijańskich, z samym Balfourem na czele jako ministrem spraw zagranicznych. Wtedy praca nad tym, co znamy jako Deklarację Balfoura, znacznie przyśpieszyła. W kuchni u Gastera (chachama, czyli naczelnego rabina sefardyjskiego) syjoniści żydowscy i chrześcijańscy gorączkowo wykuwali zręby przyszłego brytyjskiego Mandatu dla Palestyny, zalążka Państwa Izrael. Sokołów był autorem zwrotu „żydowski dom ojczysty", który znalazł się w Deklaracji. Co więcej, na ostatniej prostej do jej ogłoszenia to Sokołów uzyskał kluczowe wsparcie zarówno papieża Benedykta XV, jak i czołowych polityków francuskich – Jules'a Cambona i Françoisa Georgesa-Picota.

Nahum był nie tylko dziennikarzem i działaczem syjonistycznym, ale także wybitnym historykiem. O jego pracowitości świadczy to, że w 1919 roku, w ferworze pracy nad Mandatem (był przedstawicielem syjonistów w Wersalu), ukazała się jego licząca blisko 800 stron „Historia syjonizmu", opisująca dzieje tej idei i ruchu od początku XVII wieku. Wstęp do niej napisał sam Lord Balfour. To największa spośród co najmniej 30 książek Sokołowa. Jest też autorem ponad 4,5 tysiąca artykułów prasowych. Słynny poeta hebrajski Chaim Bialik zażartował, że trzeba 300 wielbłądów, by przewieźć wszystkie dzieła Nahuma.

– Był osobą niezwykle lubianą i cenioną w Płocku i Wyszogrodzie – mówi Gabriela Nowak-Dąbrowska, współautorka przewodnika „Śladami płockich Żydów". – Dowodzi tego jego wizyta w 1925 roku w tych miastach. Po długich latach nieobecności do Płocka przypłynął parowcem z Warszawy, co wówczas było naturalnym środkiem transportu, a na powitanie wyszły tłumy mieszkańców miasta, przy tym nie tylko Żydów. Spotykał się wówczas z przedstawicielami gminy żydowskiej i władz miasta. Był również zaczepiany na ulicy przez wielu mieszkańców, którzy go pamiętali z młodości i próbowali mu się przypomnieć. Przyjazd jego był niezmiernie ważny dla płocczan – dodaje.

Równie ważny na pewno był także dla samego Sokołowa. Przez całe życie utrzymywał kontakty z różnymi rodzinami z Płocka, nie tylko z najbliższym przyjacielem stamtąd Władysławem Dobrzyńskim. Wyłącznie z nim, jak napisał Florian, ojciec był na „ty". Podczas dwudniowego pobytu w mieście Sokołów wygłosił wykład w nieistniejącym już dzisiaj teatrze na skarpie wiślanej. Dokładna treść przemowy nie jest znana, wiadomo jedynie, że opowiadał o historii syjonizmu, a spotkanie cieszyło się tak wielką popularnością, że nie wszyscy chętni zmieścili się w budynku. Tłum zebrał się też na ulicy przed teatrem.

– Świadomość istnienia tej postaci została gdzieś zatarta przez lata PRL-u, a później nie została przypomniana – ocenia Piotr Dąbrowski. – Było wielu żydowskich mieszkańców Płocka, którzy mieli wybitne osiągnięcia. Taką postacią dyżurną jest neurolog Edward Flatau, który jest najbardziej znanym płocczaninem na świecie, choć tutaj pozostaje względnie anonimowy. Podobnie jest z Nahumem Sokołowem, który niestety nie jest tu upamiętniony w żaden sposób.

Zakrawa to na ironię, kiedy przypominamy sobie, że Sokołów uchodził za „najważniejszego Żyda świata", zwłaszcza gdy w pierwszej połowie lat 30. XX wieku był prezesem zarówno Światowej Organizacji Syjonistycznej, jak i Agencji Żydowskiej dla Palestyny. W dodatku tzw. izraelska Nagroda Pulitzera to właśnie Nagroda Sokołowa, ustanowiona w 1956 roku, gdy przewieziono jego kości z Anglii do Izraela.

Wierny opis Nahuma Sokołowa pozostawił w swoich wspomnieniach jego przyjaciel Chaim Weizmann, to samo zrobił Christopher Sykes (syn Marka) i to samo córka Nahuma, Celina, która w Londynie w roku 1968 napisała we wstępie do biografii ojca, autorstwa jej brata Floriana: „W jednej ze swych mów na zebraniu w Londynie w 1925 r. ojciec, jak to często bywało – improwizując, powiedział: »Gdy patrzę wstecz na me życie od czasu dzieciństwa w Wyszogrodzie do chwili obecnej, widzę w nim jedną linię zasadniczą, prowadzącą mnie do ostatecznego celu. Nie jest ona skomplikowana, lecz bardzo prosta. Moim dążeniem, moim najgłębszym pragnieniem było zawsze przyczynić się do tego, aby naród mój odrodził się i stanął na tym samym poziomie, co inne wolne narody świata«".

Artykuł powstał w ramach projektu Kolegium Europy Wschodniej imienia Jana Nowaka-Jeziorańskiego sfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej

W 1893 roku ukazała się w języku niemieckim utopijna powieść syjonistyczna niejakiego Maksa Osterberga-Verakoffa, zatytułowana „Królestwo żydowskie w roku 6000" (2241 AD). Rozpoczyna ją scena uroczystego odsłonięcia pomnika Williama Blackstone'a, czczonego jako założyciel owego królestwa. Blackstone to prawdziwa postać historyczna, amerykański syjonista chrześcijański, który zmobilizował w 1891 roku pokaźną część establishmentu ówczesnej Ameryki na rzecz utworzenia państwa żydowskiego w Palestynie. Jego wysiłki sprawiły, że w ciągu zaledwie kilku miesięcy prezydent Benjamin Harrison zlecił konsulowi w Jerozolimie sporządzenie sprawozdania na ten temat, a ambasadorowi w Petersburgu konsultacje z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych w tej kwestii.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Plus Minus
"Żarty się skończyły”: Trauma komediantki
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni