Bobrówka. Stąd przybył arcysołtys Sławoj Leszek Głódź

500 lat temu Mikołaj Rej napisał „Rozprawę między Panem, Wójtem i Plebanem, którzy i swe, i innych ludzi przygody wyczytają, a takież i zbytki, i pożytki dzisiejszego świata". A co, jeśli to jedna osoba?

Publikacja: 22.10.2021 10:00

Abp Sławoj Leszek Głódź w 2017 r., czyli jeszcze przed karą nałożoną przez Watykan

Abp Sławoj Leszek Głódź w 2017 r., czyli jeszcze przed karą nałożoną przez Watykan

Foto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Przed państwem Sławoj Leszek Głódź, biskup polowy Wojska Polskiego (1991–2004), biskup diecezjalny warszawsko-praski i arcybiskup ad personam (2004–2008) oraz metropolita gdański (2008–2020), który latem zeszłego roku – w wieku 75 lat – przeszedł na emeryturę. Nie przeszkodziło to Watykanowi w marcu ukarać go za zaniedbania w sprawach nadużyć seksualnych wobec dzieci skrzywdzonych przez podlegających mu księży (do tego inne przewiny: poniżanie podwładnych, wyłudzanie pieniędzy i alkoholizm). Otrzymał zakaz zamieszkiwania na terenie diecezji gdańskiej i uczestniczenia tam w celebracjach religijnych.

Skazany dostosował się do poleceń i przeniósł do przysiółka Piaski we wsi Bobrówka w gminie Jaświły w województwie podlaskim. Nie ma przypadków: urodził się tam 13 sierpnia 1945 roku, spędzał wszystkie wakacje i urlopy, od lat prowadzi rodzinne gospodarstwo, udziela się społecznie i politycznie, zbudował kościół i czuje się jak u siebie. „Z Bobrówki przyszedłem i tu wracam. Najlepsze miejsce" – mówił po przeprowadzce. „W tej wspólnocie nie tylko się urodziłem, ale wzrastałem, żyłem i trwam i im bardziej wchodzę w lata, tym większą więź odczuwam z tym miejscem i z tymi ludźmi, których połowy już nie ma".

Kierowca z otwartymi drzwiami

Dorastał z siedmiorgiem rodzeństwa. W ziemi robił jak każdy, choć bardziej korciło go niebo. Wszędzie rozstawiał ołtarzyki i odprawiał msze. Apolonia Sosnowska, starsza siostra, w hagiograficznej opowieści w tygodniku „Niedziela" z 2004 roku wspominała, że pytany „»Sławek, kim będziesz, gdy dorośniesz?«; odpowiadał bez wahania: »Księdzem!«". Jako ministrant pieszo chodził siedem kilometrów do parafii w Brzozowej, bo lubił księdza prefekta Jana Jankowskiego, który uczył go historii Polski i z płyt puszczał utwory Moniuszki.

1999 rok, bp Leszej Sławoj Głódź i Romuald Szeremietiew - doroczna odprawa kierowniczej kadry MON i

1999 rok, bp Leszej Sławoj Głódź i Romuald Szeremietiew - doroczna odprawa kierowniczej kadry MON i najwyższych dowódców

Fotorzepa/ Jakub Ostałowski

W siódmej klasie zdecydował się wstąpić do zakonu, ale ojciec Cezary kazał najpierw zdać maturę. W 1964 roku poszedł do seminarium duchownego w Białymstoku. Studia przerwał na dwa lata ze względu na powołanie do wojska w kompaniach kleryckich (jako saper pontonier) i polubił armię. 14 czerwca 1970 roku został wyświęcony na prezbitera przez biskupa Henryka Gulbinowicza (po latach skazanego przez Watykan), po czym został jego kierowcą i sekretarzem, co otworzyło mu wiele drzwi.

Studiował prawo kanoniczne w Instytucie Katolickim w Paryżu, Papieskim Instytucie Wschodnim w Rzymie i na KUL. Robił karierę w wielkim świecie, ale wracał do małego. „Niedziela": „Ma ogromny sentyment do stron rodzinnych. Nie odcina się od korzeni. Wręcz przeciwnie, mocno je akcentuje. Wieś polską kocha. I ją rozumie. Wiele też czytał o jej realiach. Księża wspominają, że nieraz widzieli, jak nosił przy sobie »Pamiętniki« Witosa, do których w wolnych chwilach zaglądał. Sąsiedzi zaś opowiadają, że podczas jednego z ostatnich pobytów w Bobrówce Arcybiskup jeździł traktorem. Kiedyś wypatrzyli, że także konno. Albo że karmił zwierzęta: kury, kaczki czy konie" – pisano, z czego kpią miejscowi na przystanku. Dziennie odjeżdża jeden autobus do Moniek i jeden do Dolistowa Starego – choć oni tylko popijają zza pazuchy, bo cóż to za sensacja, skoro w Bobrówce każdy jeździ traktorem i karmi zwierzęta...

2000 rok, Charków - otwarcie pierwszego polsko-ukraińskiego cmentarza ofiar NKWD

2000 rok, Charków - otwarcie pierwszego polsko-ukraińskiego cmentarza ofiar NKWD

Fotorzepa/ Jakub Ostałowski

Niedziela: „»Kiedy Sławek do nas przyjeżdżał, pierwsze kroki zawsze kierował do mamusi« – opowiada siostra. Przyznaje, że brat w dużej mierze matce zawdzięcza swe powołanie. Uczyła go znaku krzyża i pacierza. Rano śpiewała w domu Godzinki, wspólnie z całą rodziną odmawiała Różaniec. Klękała też z dziećmi do wieczornej modlitwy. Dzisiaj wizytę w Bobrówce arcybiskup rozpoczyna od zapalenia zniczy na grobie matki. Gdy zmarła, odczuł to bardzo boleśnie. Swoje przeżycia upamiętnił w wydanej przez siebie książeczce: »I rocznica śmierci śp. Leokadii Głódź (1910–2003)«. »Wspominam i ja swoją Mamę. Noszę w sercu obraz Jej odchodzenia do Pana, pełen chrześcijańskiej godności z modlitwą na ustach, różańcem w ręku, z którym nigdy się nie rozstawała« – pisał we wstępie. Zamieścił zdjęcia Mamy, także z pogrzebu: z nuncjuszem, biskupami i przedstawicielami władz". Leokadia z Cezarym (zmarł w 1964 roku) leżą naprzeciwko kaplicy cmentarnej, ufundowanej przez syna, w grobie w kształcie księgi z czarnego marmuru i złotym liternictwem.

Usiadł w rogu i notował

W czerwcu mieszkańcy gminy Jaświły wybierali nowych sołtysów, między innymi w Piaskach, bo dotychczasowy włodarz Edward Klisz po dwóch i pół kadencji, czyli dwunastu latach rządzenia, zgłosił wójtowi Janowi Joce zmęczenie materiału i poszedł do rady sołeckiej. – Nie miałem już sił do pretensji ludzi o wszystko – tłumaczy w rozmowie, choć dobrze żyje z sąsiadami.

Uprawnionych do załatania wakatu było 36 osób, na zebraniu wyborczym zjawiło się dziewięć. Ktoś zgłosił propozycję arcybiskupa, ale Klisz siedział z przodu i nie wie kto. Głódź przyjął propozycję i ludzie zgodnie uznali, że zostanie sołtysem. – Zasłużył – mówi Klisz. – Może marzył o tym od dziecka – uśmiecha się żona. Oboje lubią i szanują arcybiskupa, bo dba o ludzi i daje pracę. Na moje uwagi o banicji odpowiadają: nie wierzymy w jego winę. – Nigdy by na to nie pozwolił. Od razu by zareagował, bo szybko się denerwuje – mówi Klisz. Zwraca się do niego „Ekscelencjo", choć sam zainteresowany mówi, że „wszystkie tytuły są dobre: najważniejszy jest biskup, a sołtys po drodze".

2002 rok - bp polowy Sławoj Leszek Głódź i rosyjski minister obrony Siergiej Iwanow

2002 rok - bp polowy Sławoj Leszek Głódź i rosyjski minister obrony Siergiej Iwanow

Fotorzepa/ Jakub Ostałowski

„Czy pełnienia funkcji nie zabrania prawo kanoniczne?" – pytali dziennikarze. „W kościelnych przepisach takiego zapisu nie ma" – bronił się arcybiskup. Tymczasem według ustawy o samorządzie gminnym sołtys jest organem wykonawczym sołectwa, jednostki pomocniczej gminy, czyli funkcjonariuszem publicznym. Prawo kanoniczne zabrania zaś duchownym sprawowania takich urzędów. Były metropolita tłumaczył wątpiącym, że działa społecznie: „Sołtys to nie rola rządowa ani samorządowa, a coś trzeba robić na emeryturze. Nie chcę jeszcze umierać, chcę żyć. I będę robił to, czego oczekują mieszkańcy: aby nie rosły pokrzywy na chodnikach, aby światło było". Dodawał, że Bobrówka „nie jest kategorią drugą czy trzecią, lecz taką samą jak obywatele Warszawy czy Białegostoku", a jego wiejscy wyborcy wykazują więcej wyczucia niż pseudointeligenci, więc wiedzą na kogo i po co głosowali.

„Czy przed startem w wyborach decyzja była konsultowana z Episkopatem?". „To nie jest tak, żeby sołtysów konsultować z Watykanem". „Czy to nie ośmiesza Kościoła i nie powinien okazać pokory?". „Robiłem wszystko, co trzeba. Zgodnie z sumieniem i prawem. Nikogo nie skrzywdziłem". „Watykan mówi co innego". „Nie, nic Watykan na ten temat nie mówi". Nie wygląda to na żal za grzechy, więc komentowano, że taki człowiek nie powinien podejmować działalności publicznej, apelowano do Episkopatu i nuncjatury o zrobienie porządku.

2002 rok - bp Miron i bp Sławoj Leszek Głódź w jednostce specjalnej GROM na spotkaniu wigilijnym

2002 rok - bp Miron i bp Sławoj Leszek Głódź w jednostce specjalnej GROM na spotkaniu wigilijnym

Fotorzepa/ Jakub Ostałowski

To Marek Jarosz, sekretarz gminy Jaświły i zastępca wójta, obwieścił światu radosną nowinę. I cieszył się z wyboru Głódzia: „Będziemy mieli pierwszego sołtysa wśród arcybiskupów i pierwszego arcybiskupa wśród sołtysów". Inny członek rady gminy w radiu oceniał zaś zarzuty tuszowania pedofilii: „Ja internetów nie oglądam. Za bardzo na ten temat nic nie mogę powiedzieć, bo nie wiem. Mnie nie molestował". Wzburzone media emocjonowały się tematem i cytowały również głosy zza płotu, że po co organizować sołectwo dla garstki osób: „Mieszkam tu ja, dwóch gospodarzy, ekscelencja, poprzedni sołtys Edward i jego rodzina. Jeszcze dwa, trzy domy są zamieszkałe. Piaski czekały od lat na arcybiskupa Głódzia, bo on koniecznie chciał mieć jakąś władzę". Tymczasem czynnych gospodarstw w Piaskach jest ponad 20. A będzie jeszcze więcej, bo we wsi buduje się właśnie Wiesław P., pseudonim „Wicek", biznesmen o szemranej przeszłości, który – jak dowodzi „Superwizjer" TVN – ma dobrze znać się z arcybiskupem i pić z nim alkohol. Wszystko i tak może okazać się burzą w szklance wódki, bo Głódź już wcześniej zasiadał w radzie sołeckiej, więc lokalna (i nie tylko) polityka to dla niego chleb powszedni.

Gazety z wypiekami opisywały, gdy pojawił się na czerwcowym spotkaniu Rady Gminy Jaświły, przywitał z sołtysami z okolicy, usiadł w rogu i notował. Posiedzenia rady odbywają się raz w miesiącu, w wakacje przerwa, kolejne pod koniec października, więc sołtys Głódź był na tych spotkaniach dwa razy. Obowiązku nie ma, przepada wówczas dieta, choć pieniędzmi – trzeźwo zauważa sekretarz Jarosz – arcybiskup nie musi się martwić. Barbara Głódź (zbieżność nazwisk przypadkowa), sołtys z Radzi, mówi, że na spotkaniach arcybiskup siedzi cicho, zresztą podobnie jak inni sołtysi, bo liczy się głos radnych, ale potem chętnie rozmawia.

2004 rok - ingres abpa Sławoja Leszka Głodzia do diecezji warszawsko-praskiej. Od lewej: premier Mar

2004 rok - ingres abpa Sławoja Leszka Głodzia do diecezji warszawsko-praskiej. Od lewej: premier Marek Belka, prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski i Roman Giertych, wówczas poseł.

Fotorzepa/ Rafał Guz

Zachodził już również kilka razy do wójta, by omówić stan dróg, regulację rzeki i zmianę poszycia mostu nad Brzozówką, która wije się zaraz za gospodarstwem arcybiskupa. Głódź położył go ponad 30 lat temu, gdy wojsko w Modlinie złomowało stare przęsła, które uratował i wykorzystał, by skrócić ludziom drogę na pola za rzeką, także do Kumiałej i Korycina. Teraz chce zmienić poszycie mostu i zwiększyć nośność, bo utrzymuje tylko 5 ton, a to za mało dla rolniczych maszyn. Pewnie dlatego Grzegorz Piekarski, sołtys Bobrówki, mówi, że współpraca z Piaskami jest dobra, a nawet bardzo dobra, i tyle na ten temat, bo właśnie kosi kukurydzę.

Idealny sklep

Arcybiskup ma we wsi swój kościół, pomocniczy dla oddalonej o pięć kilometrów parafii w Brzozowej, który chyba tylko dla niepoznaki poświęcono Matce Bożej Odkupiciela. Powstał w 1991 roku dzięki jego koneksjom. „Niedziela" zauważa, że „sam pracował przy budowie", ale kamienną świątynię pasującą do wsi budowali wszyscy mieszkańcy, którzy dawali, co mieli – piasek, drewno, żwir i obowiązkowo jeden dzień pracy w tygodniu. Kamień węgielny poświęcił papież Jan Paweł II, świątynię konsekrował kard. Fiorenzo Angelini. Obraz „Matki Odkupiciela" w marmurowym ołtarzu otoczono pozłacaną porcelaną w nawiązaniu do Katedry Polowej Wojska Polskiego w Warszawie, wszystko po to, aby podobało się Dobrodziejowi.

Nie wiem, o której jest msza. W gablocie wiszą jedynie wypłowiałe kartki o życiu w trzeźwości i ogłoszenie: „Bardzo proszę o dokonanie wpłat na potrzeby kościoła tych gospodarzy którzy jeszcze tego nie zrobili". Głaz z tablicą przed wejściem przypominają, że „świątynię wybudowali w latach 1989–1991 mieszkańcy i Ksiądz Sławoj Leszek Głódź, biskup polowy Wojska Polskiego". Przy wejściu kolejne wotum: „Wdzięczni Bogu za dar życia i powołania Jego Ekscelencji Księdza Arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia w dniu złotego jubileuszu kapłaństwa. Mieszkańcy Bobrówki, 19 lipca 2020". Są też imienne podziękowania dla ofiarodawców placu pod kościół i cmentarz grzebalny, pokrycie dachu to zasługa Leokadii Głódź – matki arcybiskupa.

2007 rok, jadłodajnia im. świętego brata Alberta. Spotkanie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Wal

2007 rok, jadłodajnia im. świętego brata Alberta. Spotkanie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz i ordynariusza diecezji warszawsko-praskiej z najuboższymi mieszkańcami stolicy.

Fotorzepa/ Rafał Guz

W środku też on: na filarze widocznym z ołtarza marmurowy portret Jego Ekscelencji i mosiężna tabliczka „z podziękowaniem za reaktywowanie i wieloletnią ofiarną służbę na czele Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego oraz z serdecznymi gratulacjami i życzeniami owocnej posługi biskupiej z okazji ingresu na Diecezję Warszawsko-Praską" od prezydenta RP i zwierzchnika Sił Zbrojnych Aleksandra Kwaśniewskiego (2004 rok), bo obaj się lubili. W ławach leżą śpiewniki żołnierskie pieśni religijnej (niektóre oprawione) z imprimatur kurii Polowej Wojska Polskiego podpisane przez, jakżeby inaczej, biskupa polowego Głódzia. Zakładką w moim wydaniu jest obrazek z Janem Pawłem II, na rewersie herb arcybiskupa („Militio pro Christo, Walczę dla Chrystusa"), który z „serca błogosławi" jako metropolita gdański. Podobne obrazki z Matką Miłosierdzia można zabrać ze sobą przy wyjściu z kościoła.

W zakrystii stoi drewniany tron z czerwonym pluszem, nad nim portret Głódzia w ulubionych złotych ramach („w złotym każdemu do twarzy" – mawiał). Czasem osobiście błogosławi ludzi i wygłasza pogadanki pod koniec mszy, odezwy na żniwa lub dożynki, choć kazań nigdy, bo to już domena proboszcza z Brzozowej. Pytam, jak wygląda ich współpraca. – Po prostu pracujemy razem – ks. Bogdan Twarowski ucina temat i wielce dziwią go moje pytania. Niedzielną mszę o godz. 11 (w tygodniu jest o 7.30) sprawował dzisiaj sam z pięcioma ministrantami, bo arcybiskupa znów skusił świat i wyjechał ze wsi. W kościele podział jest tradycyjny: panie na prawo, panowie na lewo. Wszyscy się znają – Klisz mówi, że swoich nawet po ciemku pozna po chodzie, więc wiadomo już, że przyszedł obcy, choć szmeru nie słyszę, jedynie wyłapuję spojrzenia. Po mszy tworzą się grupki: panie do domu, panowie do sklepu.

Jedyny w Bobrówce ma szyld „U Kasi", ale prowadzi go Maciej Głódź, bratanek arcybiskupa. Asortyment spożywczo-przemysłowy, choć w sieci kpiny ze „sklepu idealnego dla Sławoja Głodzia – ważne, że są wóda, kiełbacha i actimelki. Tylko posłusznych wikarych brak". To nawiązanie do ekscesów opisanych we „Wprost", że arcybiskup wysyłał swojego przybocznego „podczas pijackich biesiad do miasta na poszukiwania odpowiedniego gatunku kiełbasy; rano na kacu wzywał, żądając »actimelka« i krzycząc: »Bądź moim actimelkiem«". U Kasi nie ma actimelków tylko danonki, kiełbasy są paczkowane, zasoby bez własnej garmażerki i tylko wódka występuje pod wieloma postaciami, choć po mszy miejscowi – w tym obowiązkowo ministranci – zaglądają po zimne piwo. Arcybiskup też mógłby się napić.

Dwie przepowiednie

Wiadomo, że Głódź jest dumny z dzieła, skoro w 2016 roku, z okazji 25-lecia konsekracji świątyni w Bobrówce zorganizował uroczystość dla samych swoich. Eucharystii przewodniczył kardynał Gulbinowicz, współkoncelebrowali arcybiskupi Edward Ozorowski i Stanisław Szymecki, biskup Henryk Ciereszko, przedstawiciele Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie, ojciec Tadeusz Rydzyk i kilkudziesięciu kapłanów. Z Watykanu przybył ksiądz prałat Giuseppe Laterza, który przywiózł list gratulacyjny od papieża Franciszka. Obecni byli także politycy: ówczesny minister rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztof Jurgiel, wiceminister MSWiA Jarosław Zieliński, były szef PSL Waldemar Pawlak, posłowie, władze lokalne, służby mundurowe, przyjaciele z Gdańska i architekt kościoła Andrzej Poraszko. Trochę miejsca zostało jeszcze dla mieszkańców.

2008 rok, msza pożegnalna bpa diecezji warszawsko-praskiej abpa Sławoja Leszka Głodzia.

2008 rok, msza pożegnalna bpa diecezji warszawsko-praskiej abpa Sławoja Leszka Głodzia.

Fotorzepa/ Kuba Kamiński

Bp Edward Janiak z Kalisza (wyświęcony wraz z Głódziem i za to samo ukarany, zmarł 23 września) wygłosił homilię o znaczeniu świątyni w Bobrówce w wymiarze materialnym, gdzie człowiek przyjmuje sakramenty; oraz w sferze duchowej, gdzie oddaje się Bogu chwałę. Podkreślał, że każdy z nas jest świątynią Boga i nie ma piękniejszego miejsca na ziemi, w którym Bóg chciałby zamieszkać, niż serce człowieka. Prosił rodziny i wspólnoty parafialne, aby zawsze były miejscem obecności Boga, pełnym zgody i wzajemnej miłości. I przypomniał życzliwie, że oprócz świątyni, dzięki staraniom arcybiskupa Głódzia, przy ogromnej gorliwości i hojności mieszkańców, we wsi powstały także centrum charytatywne i cmentarz na wzgórzu.

Sprawozdanie z jubileuszu nadawało Radio Maryja, na żywo łączyła się telewizja Trwam. Archidiecezja Białostocka informowała, że na zakończenie uroczystości „arcybiskup Głódź przyjmował wyrazy wdzięczności od mieszkańców i gości za wzniesienie świątyni" oraz życzenia z okazji 71. urodzin, które obchodził nazajutrz. „Ta świątynia pośród tych pól jest jeszcze jednym pięknym modlącym się kwiatem" – mówił. Nagrodę za najpiękniejszy ogród we wsi, której pomysłodawcą był sam arcybiskup, otrzymała pani Renata. Zdradziła na antenie, że to człowiek wielkiej dobroci, niezwykle życzliwy, budzący respekt postawą, co innych mobilizuje do działania. „Wielu z nas widzi, jak pracuje na roli w wolnym czasie, kosi trawę, jeździ kombajnem".

Inni sąsiedzi powtarzali zebranym gościom, że Głódź jest prawdziwym rolnikiem, który kocha ziemię i zwierzęta. Świętowanie zakończył ich wspólny bankiet pod wielkim namiotem, jakiego Bobrówka jeszcze nie widziała. „Jak sołtys za trzy lata skończy kadencję, a ja za cztery przejdę na emeryturę, to obejmę to sołectwo" – zapowiadał wtedy arcybiskup z uśmiechem i słowa sprawdziły się co do joty. Prorok jaki czy co? I ciekawe, czy sprawdzi się jego przepowiednia o pochówku w Bobrówce, co miał zapisać w testamencie na wypadek, gdyby kościelna hierarchia uznała, że nie jest godzien – jak kardynał Gulbinowicz we Wrocławiu – pogrzebu w murach gdańskiej archikatedry. Głódź deklaruje jednak, że woli zostać u siebie, czyli przy rodzicach.

Gdzie kończy się asfalt

Wspomniane centrum charytatywne to dawna szkoła podstawowa, odkupiona za bezcen i odrestaurowana za krocie, choć po modernizacji ma się do Podlasia jak diabeł do święconej wody. Krótko mówiąc: na bogato, bo jak inaczej nazwać pyszny pałacyk z jońską kolumnadą i zdobnymi bramami? Na podjeździe powiewa flaga z herbem abp. Sławoja Leszka Głódzia „Milito pro Christo" i narodowa. Obok stoi rzeźba bobra. Przy masywnym wejściu kamień ze złotymi literami o Caritas i archidiecezji, bo to Ośrodek Opiekuńczo-Rehabilitacyjny Caritas Archidiecezji Białostockiej, gdzie w ramach NFZ (lub prywatnie) organizowane są zabiegi fizykoterapii (diadynamik, elektrostymulacja, galwanizacja, interdyn, jonoforeza, lampa sollux, laser, magnetoterapia, prądy Tens, prądy Traberta, termożele, ultradźwięki) i kinezyterapii (ćwiczenia w odciążeniu, z oporem, gimnastyka indywidualna). Zgodnie z informacją gabinety mają być czynne od godz. 8 do 12. Dzwonię pod wskazany numer, odpowiada sekretarka: „Oddzwonimy". Nie oddzwania.

2008 rok, Bydgoszcz, uroczyste obchody 17. rocznicy powstania Radia Maryja

2008 rok, Bydgoszcz, uroczyste obchody 17. rocznicy powstania Radia Maryja

Fotorzepa/ Roman Bosiacki

Niezamiecione liście dowodzą, że niewiele się dzieje, bo – mówi Klisz – gospodarz chwilowo nie dogaduje się z najemcą. Szkoda, bo jeszcze niedawno chwalił się, że „z centrum terapii zajęciowej, z rehabilitacją i nowoczesnym oprzyrządowaniem, korzystają dzieci i osoby niepełnosprawne z trzech powiatów". „Kiedy arcybiskup zapowiadał wspólne dzieło z Caritasem, była ich dziesiątka. Za mało na dofinansowanie z PFRON. Na szczęście dla arcybiskupa, honorowego obywatela powiatu monieckiego, powiat przekazał Caritasowi zajęcia dla dwudziestki swoich niepełnosprawnych prowadzonych przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Teraz niepełnosprawnych jest trzydzieścioro. Dzięki temu na warsztaty w Bobrówce płynie rocznie ponad 500 tys. złotych z PFRON" – wyjaśniał „Newsweek".

Dziennikarze opisywali, że w środku nie ma cudów: poczekalnia, toaleta, gabinety dla pacjentów. W dzierżawionych salach nie ma bogactwa, które zaczyna się na pokojach arcybiskupa: marmurowe podłogi, obrazy w złotych ramach (wśród nich sam Sławoj Leszek w objęciach Jana Pawła II), meble ludwikowskie, porcelanowe figurki, fortepian z wyeksponowanymi nagrodami, żyrandole z poroży, odznaczenia i haftowane proporce z zawołaniem „Milito pro Christo", w przeszklonych gablotach nakrycia głowy z posługi w wojsku, resztę ekspozycji – mundury i odznaczenia – umieszczono na górze, gdzie schody zagradza pozłacana barierka. To małe muzeum z pokojami gościnnymi, bo sam arcybiskup mieszka w Piaskach na rodzinnej ziemi.

Wieś Bobrówka ma w herbie bobra w żeremiu, który pilnuje wjazdów. Drewniane chaty, bocianie gniazda, dużo symboli patriotycznych: kamieni z inskrypcjami, rzeźb, ołtarzyków – co zapoczątkował sołtys Klisz; w obejściach sporo także ozdób religijnych: krzyży i kapliczek – co jest zasługą arcybiskupa. Jak do niego trafić? Nie wyraził zgody na publiczne podanie telefonu i e-maila; preferuje – mówi gmina Jaświły – kontakt osobisty, listowny lub przez urząd. Sekretarz Jarosz przymusić do podania danych nie może, pewnie z czasem to nastąpi, jak opadną emocje, bo sołtys Głódź – zapewnia – nie zamyka się w obejściu i jeździ wojskowym uazem po okolicy. Zresztą we wsi wszyscy wiedzą, gdzie go szukać i jak znaleźć, choć dzisiaj posiadłość jest zamknięta i nawet listonosz ma zostawiać pocztę w umówionym miejscu.

2010 rok, Gdynia - uroczysty zjazd delegatów NSZZ Solidarność w 30. rocznicę podpisania porozumień s

2010 rok, Gdynia - uroczysty zjazd delegatów NSZZ Solidarność w 30. rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Abp. Głódź w rozmowie z prezydentem Bronisławem Komorowskim, w tle premier Donald Tusk

Fotorzepa/ Piotr Wittman

Wyraźnej granicy Bobrówki i Piasków nie ma, podobnie tablicy z nazwą. Wystarczy jednak trzymać się drewnianych krzyży przy drodze, potem w prawo przy figurce Jezusa z 1863 roku. Zużyty asfalt kończy się tuż za posesją Głódzia, dalej już tylko piach i most przez Brzozówkę. Ziemia od lat należy do rodziny, część do rodzeństwa z Ameryki, całość niedostępna dla oka przez wysokie ogrodzenie: pierwszej bramy pilnują dwa jelenie, drugiej – dwa koguty, trzeciej – dwa lwy. Na ostatniej emaliowana tablica z napisem: „Sołtys". Do tego „zły pies" i „obiekt chroniony fizycznie przez agencję". Za płotem migoczą budynki mieszkalne i gospodarcze. Część ziemi, z drzewami i paśnikami, ogrodzono siatką. Widać pasące się daniele. Arcybiskup hoduje też kury, kaczki, gołębie i pawie. Za płotem biega potężny pies Jantar, strażnik gospodarza i jego dóbr. Posiadłość zajmuje 20 hektarów, jest warta kilka milionów złotych.

W gazetach pisano, że jej baczne lustrowanie denerwuje ochroniarza, który przepędza natrętów. „Dobrze radzimy przestać obserwować posiadłość, inaczej będziemy musieli wysłać patrol" – policjanci z Moniek prosili wysłanniczkę „Newsweeka", gdy obcy zbyt blisko podeszli do posesji dobrodzieja. Innym dziennikarzom w Bobrówce miano zajechać drogę autem i wypytywano o powody wizyty. Ekipa naTemat.pl usłyszała: „Wypier... cwe...!". Miejscowi mają dość mediów, które weszły w szkodę z butami i bez pytania, do tego szukały dziury w całym, choć na pewno nie w jezdni: arcybiskup właśnie połatał drogę w Piaskach, przyciął gałęzie i krzaki na poboczach, aby mogły jeździć kombajny, a może kiedyś pociągnie asfalt aż do mostu, bo dalej to inna gmina? I cóż z tego, że twierdza Głódzia w środku przypomina kapiący od złota antykwariat?

Edward Klisz, który wygląda jak posiwiały Rumcajs, z początku też nie bardzo chce ze mną rozmawiać, bo różni tu wcześniej byli i tylko wyzywali, ale w końcu zaprasza na schabowego z ziemniakami, potem kawę, na odchodnym dostaję jeszcze dynię z ogrodu. Mówi, że ekscelencja to swój chłop, który wszystko umie zrobić sam: kurzy się przy sianokosach, wyczesze konia i zbije koryto. Umie też ugotować ludziom, którzy u niego pracują. „Co by wam dać? – zastanawiał się i podał każdemu kopiasty talerz jajecznicy na boczku" – opowiada. Na deser była herbata słodzona miodem z własnej pasieki.

Abp Sławoj Leszek Głódź podczas uroczystości pogrzebowych biskupa seniora diecezji kaliskiej Edwarda

Abp Sławoj Leszek Głódź podczas uroczystości pogrzebowych biskupa seniora diecezji kaliskiej Edwarda Janiaka w kościele pw. św. Wawrzyńca we Wrocławiu

PAP/ Maciej Kulczyński

Pytam, jak Głódź sprawuje się jako sołtys? – Bez zarzutu, bo niby jak – odpowiada Klisz. Co prawda sołectwo w Piaskach jest niewielkie, więc i zakres obowiązków skromny, ale przedwyborcze obietnice zostały spełnione: pokrzyw nie ma, obejścia czyste. – Uliczne latarnie działają, niedawno we wszystkich gminach zrobiono ich przegląd przed zimą – dodaje sekretarz Jarosz. Klisz mówi jednak, że prawdziwy test dla sołtysa dopiero nadejdzie, gdy trzeba będzie odśnieżać drogę nawet do najstarszych babuszek, co potrafi sprawiać kłopot, bo na Podlasiu potrafi mocno sypać. Sołtys powinien znaleźć czas, choć zimowe wieczory poświęci także na pisanie pamiętników, które zapowiedział.

Przed państwem Sławoj Leszek Głódź, biskup polowy Wojska Polskiego (1991–2004), biskup diecezjalny warszawsko-praski i arcybiskup ad personam (2004–2008) oraz metropolita gdański (2008–2020), który latem zeszłego roku – w wieku 75 lat – przeszedł na emeryturę. Nie przeszkodziło to Watykanowi w marcu ukarać go za zaniedbania w sprawach nadużyć seksualnych wobec dzieci skrzywdzonych przez podlegających mu księży (do tego inne przewiny: poniżanie podwładnych, wyłudzanie pieniędzy i alkoholizm). Otrzymał zakaz zamieszkiwania na terenie diecezji gdańskiej i uczestniczenia tam w celebracjach religijnych.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi