Dziennikarze opisywali, że w środku nie ma cudów: poczekalnia, toaleta, gabinety dla pacjentów. W dzierżawionych salach nie ma bogactwa, które zaczyna się na pokojach arcybiskupa: marmurowe podłogi, obrazy w złotych ramach (wśród nich sam Sławoj Leszek w objęciach Jana Pawła II), meble ludwikowskie, porcelanowe figurki, fortepian z wyeksponowanymi nagrodami, żyrandole z poroży, odznaczenia i haftowane proporce z zawołaniem „Milito pro Christo", w przeszklonych gablotach nakrycia głowy z posługi w wojsku, resztę ekspozycji – mundury i odznaczenia – umieszczono na górze, gdzie schody zagradza pozłacana barierka. To małe muzeum z pokojami gościnnymi, bo sam arcybiskup mieszka w Piaskach na rodzinnej ziemi.
Wieś Bobrówka ma w herbie bobra w żeremiu, który pilnuje wjazdów. Drewniane chaty, bocianie gniazda, dużo symboli patriotycznych: kamieni z inskrypcjami, rzeźb, ołtarzyków – co zapoczątkował sołtys Klisz; w obejściach sporo także ozdób religijnych: krzyży i kapliczek – co jest zasługą arcybiskupa. Jak do niego trafić? Nie wyraził zgody na publiczne podanie telefonu i e-maila; preferuje – mówi gmina Jaświły – kontakt osobisty, listowny lub przez urząd. Sekretarz Jarosz przymusić do podania danych nie może, pewnie z czasem to nastąpi, jak opadną emocje, bo sołtys Głódź – zapewnia – nie zamyka się w obejściu i jeździ wojskowym uazem po okolicy. Zresztą we wsi wszyscy wiedzą, gdzie go szukać i jak znaleźć, choć dzisiaj posiadłość jest zamknięta i nawet listonosz ma zostawiać pocztę w umówionym miejscu.
2010 rok, Gdynia - uroczysty zjazd delegatów NSZZ Solidarność w 30. rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Abp. Głódź w rozmowie z prezydentem Bronisławem Komorowskim, w tle premier Donald Tusk
Fotorzepa/ Piotr Wittman
Wyraźnej granicy Bobrówki i Piasków nie ma, podobnie tablicy z nazwą. Wystarczy jednak trzymać się drewnianych krzyży przy drodze, potem w prawo przy figurce Jezusa z 1863 roku. Zużyty asfalt kończy się tuż za posesją Głódzia, dalej już tylko piach i most przez Brzozówkę. Ziemia od lat należy do rodziny, część do rodzeństwa z Ameryki, całość niedostępna dla oka przez wysokie ogrodzenie: pierwszej bramy pilnują dwa jelenie, drugiej – dwa koguty, trzeciej – dwa lwy. Na ostatniej emaliowana tablica z napisem: „Sołtys". Do tego „zły pies" i „obiekt chroniony fizycznie przez agencję". Za płotem migoczą budynki mieszkalne i gospodarcze. Część ziemi, z drzewami i paśnikami, ogrodzono siatką. Widać pasące się daniele. Arcybiskup hoduje też kury, kaczki, gołębie i pawie. Za płotem biega potężny pies Jantar, strażnik gospodarza i jego dóbr. Posiadłość zajmuje 20 hektarów, jest warta kilka milionów złotych.
W gazetach pisano, że jej baczne lustrowanie denerwuje ochroniarza, który przepędza natrętów. „Dobrze radzimy przestać obserwować posiadłość, inaczej będziemy musieli wysłać patrol" – policjanci z Moniek prosili wysłanniczkę „Newsweeka", gdy obcy zbyt blisko podeszli do posesji dobrodzieja. Innym dziennikarzom w Bobrówce miano zajechać drogę autem i wypytywano o powody wizyty. Ekipa naTemat.pl usłyszała: „Wypier... cwe...!". Miejscowi mają dość mediów, które weszły w szkodę z butami i bez pytania, do tego szukały dziury w całym, choć na pewno nie w jezdni: arcybiskup właśnie połatał drogę w Piaskach, przyciął gałęzie i krzaki na poboczach, aby mogły jeździć kombajny, a może kiedyś pociągnie asfalt aż do mostu, bo dalej to inna gmina? I cóż z tego, że twierdza Głódzia w środku przypomina kapiący od złota antykwariat?
Edward Klisz, który wygląda jak posiwiały Rumcajs, z początku też nie bardzo chce ze mną rozmawiać, bo różni tu wcześniej byli i tylko wyzywali, ale w końcu zaprasza na schabowego z ziemniakami, potem kawę, na odchodnym dostaję jeszcze dynię z ogrodu. Mówi, że ekscelencja to swój chłop, który wszystko umie zrobić sam: kurzy się przy sianokosach, wyczesze konia i zbije koryto. Umie też ugotować ludziom, którzy u niego pracują. „Co by wam dać? – zastanawiał się i podał każdemu kopiasty talerz jajecznicy na boczku" – opowiada. Na deser była herbata słodzona miodem z własnej pasieki.
Abp Sławoj Leszek Głódź podczas uroczystości pogrzebowych biskupa seniora diecezji kaliskiej Edwarda Janiaka w kościele pw. św. Wawrzyńca we Wrocławiu
PAP/ Maciej Kulczyński
Pytam, jak Głódź sprawuje się jako sołtys? – Bez zarzutu, bo niby jak – odpowiada Klisz. Co prawda sołectwo w Piaskach jest niewielkie, więc i zakres obowiązków skromny, ale przedwyborcze obietnice zostały spełnione: pokrzyw nie ma, obejścia czyste. – Uliczne latarnie działają, niedawno we wszystkich gminach zrobiono ich przegląd przed zimą – dodaje sekretarz Jarosz. Klisz mówi jednak, że prawdziwy test dla sołtysa dopiero nadejdzie, gdy trzeba będzie odśnieżać drogę nawet do najstarszych babuszek, co potrafi sprawiać kłopot, bo na Podlasiu potrafi mocno sypać. Sołtys powinien znaleźć czas, choć zimowe wieczory poświęci także na pisanie pamiętników, które zapowiedział.