Wydano ją oryginalnie w 2006 r., ale dziś jest bodaj aktualniejsza niż kiedykolwiek. Tytułowa dekada zaczęła się w gruncie rzeczy nieco wcześniej, bo pod koniec 1929 r., wraz z krachem na giełdzie. W owym czasie wszystko było czarne: czarny czwartek, czarny wtorek i wreszcie czarna niedziela, kiedy to 14 kwietnia 1935 r. Stany Zjednoczone nawiedził jeden z najdotkliwszych kataklizmów w historii, znowu: czarna jak smoła burza pyłowa (duster). Potężniejsza od dotychczasowych, pozbawiła ludzi domów, gospodarstw, zwierzyny, zdrowia oraz życia. Egan relacjonuje te wydarzenia z chirurgiczną precyzją, serwując czytelnikowi opisy skrajnie naturalistyczne i bolesne, a zarazem pełne napięcia, brzmiące jak przestrogą dla człowieka XXI wieku.
„Brudne lata trzydzieste" to także poruszająca opowieść o wielkim kryzysie pisana nie z perspektywy „elegancików z Wall Street", jak nazywa bankierów autor, ale z punktu widzenia farmerów z Wysokich Równin USA. To właśnie tam, w regionie znanym później jako Dust Bowl (dosłownie: misa wypełniona piaskiem), obejmującym obszary Kolorado, Kansas, Nebraski, Teksasu, Nowego Meksyku i Oklahomy, wędrująca przez kilka lat ziemia do cna spustoszyła nie tylko krajobraz, ale i marzenia o spełnieniu amerykańskiego snu.
Niegdyś rejon ten był największą łąką na świecie. W latach dwudziestych osadnicy kuszeni niemal darmowymi gruntami i rosnącymi cenami pszenicy postanowili ją przeorać, najpierw przy pomocy wołów, potem – napędzani siłą epokowego wynalazku, jakim był wtedy traktor. Sukcesywnie i bezlitośnie skalpowali darń, której celem było przytrzymywanie gleby w miejscu. Farmerzy się bogacili, kładziono tory, budowano miasta, lecz gdy w 1932 r. rozpoczęła się trwająca sześć lat susza, wiatry uniosły ziemię w powietrze, ta zaś pokryła wszystko, łącznie z ludźmi. Głodowali, krztusili się, a wreszcie i umierali na zupełnie nową dolegliwość – pyłowe zapalenie płuc. Trawa obróciła się w proch, nadeszła kolejna biblijna plaga.
Egan skrupulatnie dokumentuje te zdarzenia, uwiarygodniając skalę tragedii danymi oraz relacjami naocznych świadków – zarówno ocalałych bohaterów, jak i sprawców całej tej katastrofy. Dziś bowiem wiadomo, że to człowiek rozpętał tamto piekło, przekształcając nienadającą się do uprawy glebę w wielki spichlerz Ameryki. Książka jest zatem historią ludzkiej zachłanności, eksploatacji Matki Natury, w której losy Bogu ducha winnych jednostek przecinają się z tymi, którzy zbytnio wzięli sobie do serca starotestamentowe hasło o uczynieniu sobie ziemi poddaną.
Surową i przygnębiającą lekturę zamyka pozornie szczęśliwe zakończenie. Może i deszcz w końcu spadł, ale ekologiczna katastrofa niczego człowieka nie nauczyła. Części tych terenów udało się zagoić, głównie dzięki badaczowi gleb Hugh Bennettowi, ale rany się nie zabliźniły. Planeta wciąż jest traktowana w haniebny sposób, kryzys klimatyczny od dawna puka do drzwi i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało się zmienić. Woda zgromadzona pod Wysokimi Równinami się kończy. Powielane są kłamstwa, naukowcy są deprecjonowani, zupełnie jak w brudnych latach trzydziestych. Egan zaś przekonuje, by zaufać autorytetom i zacząć działać, nim będzie za późno. ©?