Wymyślili bowiem wciągającą grę dla dwóch osób, która mieści się w pudełku mniejszym od przeciętnego telefonu komórkowego. Można je wsunąć bez problemu do kieszeni spodni i zagrać chociażby na ławce w parku. Skąd takie rozmiary? Do zabawy wystarczy mianowicie zaledwie 27 kart z sympatycznymi rudzielcami znanymi z serii komiksów „Lisie sprawy" autorstwa Beaty Smugaj (choć równie dobrze mogłyby to być wiewiórki, kotki czy nawet jenoty).

Gracze przenoszą się do magicznej krainy zamieszkanej przez urocze lisy. Jej król walczy z koszmarami, dlatego pozostali mieszkańcy Foxenfurtu usiłują stworzyć zastępcze drużyny dziarskich puchaterów i w ten sposób zagwarantować bezpieczeństwo swoim rodzinom. Im więcej punktowych kart zbiorą, tym większe mają szanse na zwycięstwo. W każdej turze „kupują" wybrane przez siebie karty spośród tych leżących na stole. Co ciekawe, karty te pozwalają wykorzystać umiejętności specjalne lisków, np. zmusić rywala do wzięcia wyrzuconej wcześniej karty.

Negatywna interakcja w „Rycerzach okrągłego sera" wynika z nietypowej mechaniki. Gracze nie tylko „kupują" karty ze stołu, ale również dobierają karty na rękę. Następnie za ich pomocą uzupełniają puste miejsca na stole. Mogą więc utrudnić przeciwnikowi życie, ale też nieświadomie mu pomóc. Problem w tym, że nie zawsze jest na to czas – w końcu ważniejsze jest gromadzenie lisów i zbieranie punktów mogących zadecydować o końcowym zwycięstwie.

Gra nie jest skomplikowana, a przeciętna rozgrywka trwa kilkanaście minut. Na szczęście dzięki sporej losowości zagrać można kilka razy z rzędu – i za każdym razem natknąć się na nowe wyzwania. Oczywiście pod warunkiem, że pogoda pozwoli na tak długie siedzenie na ławce. ©?—Michał Zacharzewski

„Rycerze okrągłego sera", Rebel.pl