Dlaczego Białoruś jest atrakcyjnym krajem? Bo graniczy jednocześnie z trzema państwami Unii Europejskiej [...] po przekroczeniu tej granicy możesz liczyć na mieszkanie, ubezpieczenie zdrowotne, wynagrodzenie i godne życie w dobrym miejscu" – czytamy w ogłoszeniu w komunikatorze Telegram, na jednym z czatów zachęcających Irakijczyków do wybrania „lepszego życia". Podobne czaty pojawiają się jak grzyby po deszczu i znikają, gdy treść i dane jakiejkolwiek ze stojących za nimi osób przedostają się do mediów. Autorzy piszą po arabsku, ale wiele z tych grup tematycznych ma niemal taką samą angielską nazwę, która wprost wskazuje, że miejscem docelowym imigrantów nie są Litwa, Łotwa czy Polska. Bez problemu znajdziemy czaty pod nazwą „Belarus-Lithuania-Germany". Autorzy ofert uprzedzają jednak, że do Niemiec dotrą tylko ci, którzy nie trafią w ręce pograniczników w krajach UE graniczących z Białorusią. Żeby uniknąć zatrzymania, wskazują arabskojęzyczni pośrednicy, najlepiej udać się na „niemal otwartą" granicę Białorusi z Litwą.
Z Bagdadu do Wilna
Cena takiej podróży waha się od 1 tys. do kilkunastu tysięcy dolarów. Niedawno litewscy i białoruscy dziennikarze (publicznego nadawcy LRT, serwisów Scanner Project i mediazona.by), udając mieszkańca irakijskiego Kurdystanu, przeprowadzili śledztwo, z którego wynika, że przemytnicy oferują najzamożniejszym pełny pakiet usług: białoruska wiza turystyczna lub biznesowa, przelot na Białoruś, rozmieszczenie w hotelu, transport do granicy UE i pomoc w jej przekroczeniu. Ale to nie wszystko, zapewniają nawet transport (np. lotem z Wilna) do Niemiec, Francji czy Belgii. Większość imigrantów wybiera jednak tańszą opcję, która zawiera przelot na Białoruś i transport do litewskiej granicy. Za taką usługę dla czteroosobowej rodziny na irakijskich forach i czatach życzą sobie 5 tys. dol.
O tym, że przylatujących z Iraku „turystów" na mińskim lotnisku spotykają przedstawiciele miejscowych firm turystycznych oraz nieznani pośrednicy, wielokrotnie informowały białoruskie niezależne media. Dziennikarze ukrytą kamerą nagrywali, jak na lotnisku w Mińsku sprawdzają, czy pasażer jest na odpowiedniej liście i nawet podstawiają autobusy. Jeden z irakijskich rozmówców niezależnej stacji Biełsat (nadaje z Polski) tłumaczył, że imigranci, którym udało się przekroczyć granicę, przekazują kontakty sprawdzonych pośredników swoim znajomym i bliskim. W sieci roi się od map, instrukcji i nagrań, na których przybysze z Bliskiego Wschodu i Afryki dzielą się radami, jak przekraczać granicę przez białoruskie lasy, co trzeba mieć ze sobą i na co zwrócić szczególną uwagę. W antyreżimowych mediach przewija się nazwa rządowej korporacji turystycznej Centrkurort, która w ostatnich miesiącach nawiązała współpracę z bliskowschodnimi partnerami.
O skali problemu świadczą liczby. W tym roku litewscy pogranicznicy zatrzymali ponad 4 tys. imigrantów nielegalnie przekraczających granicę. W całym 2020 r. odnotowano jedynie 74 takie przypadki. Przepełnienie strzeżonych ośrodków dla imigrantów sprawiło, że władze Litwy musiały utworzyć obóz namiotowy (dla 800 przybyszy) w Rudnikach, co wywołało protesty lokalnej ludności. W obozie kilkakrotnie już dochodziło do zamieszek, imigranci narzekają na warunki życia i domagają się wolności. Podczas ostatnich starć 10 sierpnia uciekło stamtąd 20 osób; by ich zatrzymać, policja musiała poderwać helikopter. Władze wskazują, że za całym procederem stoi reżim Aleksandra Łukaszenki. Litewska straż graniczna publikowała nawet nagrania, które dowodzą, że imigrantom często towarzyszą białoruscy pogranicznicy.