Zdaję sobie sprawę z tego, jak ważna politycznie jest to chwila. Dzisiaj możemy powiedzieć z satysfakcją, nie na użytek retoryki, że wreszcie jesteśmy razem. Dlaczego musimy być twardą i jednoznaczną opozycją wobec dzisiaj rządzących? Bo właśnie dziś możemy głośno powiedzieć: PRL zatrzymał III Rzeczpospolitą. Dzisiaj rządzący Polską zatrzymali Polskę" – mówił Donald Tusk 23 kwietnia 1994 r. podczas kongresu założycielskiego Unii Wolności. Chwilę później na mównicę wszedł Leszek Balcerowicz, już wówczas uważany za twarz całości przemian gospodarczych, przez które przeszła Polska na przełomie lat 80. i 90. Ekonomista odniósł się do historyczności momentu, w którym dwie partie dokonują fuzji, oraz zaproponował nazwę ugrupowania – popartą jednogłośnie.
O tym, co było dalej i jakie nastroje panowały w tych gorących dniach, można się przekonać z lektury pamiętników byłego szefa doradców premiera Tadeusza Mazowieckiego – Waldemara Kuczyńskiego. 30 kwietnia 1994 r. nowo utworzone ugrupowanie stanęło przed ważnym pytaniem: czy atakować wyłącznie rządzącą koalicję SLD-PSL, czy także Solidarność. Innymi słowy, czy polaryzować, a jeśli tak, to w jaki sposób, opinię publiczną.
„Liberałowie uważają, że trzeba zaatakować Związek. Zwracam uwagę, że to będzie pierwsze oświadczenie Unii Wolności. Powinno być dobre, a tekst jest mdły. Proponuję zaostrzenie tonu i przeciw rządowi, i przeciw Solidarności" – notuje Kuczyński, stając przed dylematem, który dziesięć lat później będzie kompletnie nieaktualny, ale dobrze oddaje słabości polskiej polityki A.D. 1994. Po wyborczym zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości w 2005 r. i upadku projektu PO-PiS jasne będzie, że jedynym pomysłem na utrzymanie obu najważniejszych partii z poparciem rzędu kilkudziesięciu procent będzie szczucie na swoich największych politycznych oponentów. W czasach, gdy ważnymi politycznymi graczami byli Mazowiecki, Balcerowicz, Bronisław Geremek czy Jacek Kuroń, nie było to wcale takie oczywiste. Powiemy więcej, w filozofii sprawowania władzy większości z wymienionych (może poza Balcerowiczem) taka optyka była nie do pomyślenia.
Nasz wielki namiot
Od początku swojej działalności Unia Wolności była projektem niezwykle pojemnym i eklektycznym. Powstała z połączenia Unii Demokratycznej i Kongresu Liberalno-Demokratycznego. „Nowa Unia", miała być liberalną odtrutką na rządzącą populistyczną i postkomunistyczną koalicję SLD-PSL, jednocześnie daleką od „radykalizmu" oraz „oszołomstwa" środowisk prawicowych, którego najlepszą egzemplifikacją był obalony 4 czerwca 1992 r. (między innymi głosami UD i KLD) rząd Jana Olszewskiego.
Fuzja obu ugrupowań wynikała z rozczarowującego wyniku partii w wyborach w 1993 r.: KLD zdobyło 3,99 proc. głosów, nie przekraczając progu wyborczego, a UD otrzymała 10,59 proc., co także nie było wynikiem zadowalającym, zważywszy na to, że jeszcze dwa miesiące wcześniej sondaże obiecywały jej dwukrotnie wyższe poparcie. Liderzy obu ugrupowań doszli do wniosku, że wzajemnie odbierają sobie elektorat, który przecież mocno się od siebie nie różni. To mieszkańcy wielkich ośrodków, którzy, jak głosiło hasło wyborcze UD, „nie chcieli iść ani w prawo, ani w lewo, tylko do Europy".