Tak się ciekawie składa, że oba przykłady dotyczą Krakowa. Pierwszy, głośniejszy, to dr hab. Paweł Kowal startujący tam z pierwszego miejsca listy Koalicji Obywatelskiej do Sejmu. Drugi to dr Krzysztof Mazur, były prezes Klubu Jagiellońskiego, kandydat Zjednoczonej Prawicy do Senatu również w Krakowie. Smaczku dodaje, że Kowal również był prezesem Klubu Jagiellońskiego, tyle że w latach 90. Panowie wywodzą się więc z tego samego środowiska, dzieląc je z Jarosławem Gowinem czy Jadwigą Emilewicz. W Krakowie mają tych samych znajomych i byli (Kowal) lub są (Mazur) wciąż z tym miastem związani. Obu można nazwać konserwatystami z liberalną nutą. Nie dzielą ich zapewne mocno poglądy na to, jak powinno funkcjonować państwo, ale podzieliły ich okopy partyjne i jakoś będą sobie z tym musieli radzić. Szczęśliwie nie staną przynajmniej naprzeciwko siebie w bezpośrednim wyścigu. Ale jakoś się przecież ze sobą skonfrontują, nawet jeśli tylko pośrednio, firmując przecież w pewnym zakresie swoimi nazwiskami wszystkie brudne chwyty, które w tej kampanii się pojawią.
Owszem, różnią ich polityczne życiorysy. Mazur przychodzi do polityki wprost ze świata think tanków, i to od razu do Senatu uznawanego za „izbę refleksji" (w wersji eleganckiej) lub za miejsce drzemki (w wersji bardziej dosadnej). Będzie się musiał dopiero polityki praktycznej nauczyć, ale będzie to robił nie w ogniu najgorętszej, sejmowej walki.
Bez leżanki w TVN 24
Z Kowalem historia jest inna, bo miał wprawdzie długi odwyk od aktywnej działalności politycznej, ale przecież wcześniej był w PiS, był wiceministrem spraw zagranicznych, współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego, europosłem i następnie założycielem nowego ugrupowania. On już wie, jak to się je, i chyba nawet nie będzie musiał sobie tego specjalnie przypominać.
Wspólną cechą obu panów jest, że obca im była wojenna retoryka, w którą gorliwi polityczni akolici muszą się dzisiaj wpisywać, szczególnie w przedwyborczym okresie. ?W przypadku Mazura to naturalne, bo język think tanków, w szczególności takich jak Klub Jagielloński, czyli odległych od bojowych ideologii, jest z zasady spokojny. Mazur w swoich wideokomentarzach i tekstach nigdy nie posługiwał się ostrymi sformułowaniami, nie szedł w efekciarstwo jak wielu publicystów. Nie taka była jego rola i nie taka jest poetyka środowiska, z którego się wywodzi.
Z Kowalem historia jest nawet ciekawsza, bo po odejściu z PiS standardowa droga wiodłaby do nieformalnej posady stałego komentatora antypisowskich mediów na życzenie krytykującego Jarosława Kaczyńskiego i obecnie rządzącą partię. Kowal tego jednak uniknął. Owszem, bywał krytyczny, ale prawie nigdy napastliwy, nie był więc też przesadnie wykorzystywany jako bicz na swoje dawne ugrupowanie. Nie miał – jak się złośliwie mówiło o niektórych byłych członkach ugrupowania Kaczyńskiego – swojej leżanki w TVN 24. Nie poszedł w ślady Michała Kamińskiego, który przecież należał do Polska Jest Najważniejsza i który wieszczył w niesławnej pamięci wywiadzie rzece, przeprowadzonym przez Andrzeja Morozowskiego, „Koniec PiS-u". Utrzymał kontakty z niektórymi członkami tej partii, odpuściwszy sobie politykę, zajął się pisaniem i karierą naukową, zrobił doktorat i habilitację. Krótko mówiąc, zachowywał się przyzwoicie. Oczywiście według obecnych standardów wojny totalnej – kto nie wspiera jednoznacznie partii rządzącej, ten jest jej wrogiem, niezależnie od tego, czy jest wstrzemięźliwy, czy też w ogóle się nie hamuje.