12 grudnia 2023 r. miał przejść do historii jako dzień expose Premiera Donalda Tuska, a wydaje się, że zostanie zapamiętany jako dzień jednego z najbardziej szokujących incydentów na tle religijnym w najnowszej historii Polski. Zadziwiająca szarża posła Brauna na chanukowy świecznik przy użyciu gaśnicy przywodzi na myśl obłąkane potyczki Don Kichota, przy czym Don Kichote szkodził co do zasady tylko samemu sobie, ale podobnie widział w wiatrakach straszliwe zagrożenie domagające się czynu heroicznego. Zwalczając urojony „satanistyczny tryumfalizm” poseł nie powstrzymał się przed fizycznym zaatakowaniem jedynej osoby, która miała odwagę przeszkodzić mu w akcie wandalizmu – warto odnotować, że taką odwagą wykazała się kobieta.
Powyższe zdarzenie spotkało się z powszechnym potępieniem. Zgoda, co do oceny tego incydentu, pozwala mieć nadzieję, że gdy emocje opadną, możliwa będzie publiczna debata o tolerancji religijnej i wolności religii. Do tej pory rzeczowa dyskusja była niemożliwa, poprzez ograniczenie sporu do relacji katolików i niekatolików, z całym bogactem emocji i wzajemnych uprzedzeń. Brutalne zgaszenie świec chanukowych pozwala spojrzeć na kwestie szacunku dla poglądów i ceremonii religijnych z pewnego dystansu, umieszczając je w szerszym kontekście.
Debata ta jest niezwykle potrzebna, abyśmy dobrze rozumieli własną tożsamość, wspólne wartości, a także nasze prawa i obowiązki. Warto zauważyć, że świece chanukowe zapalane były w polskim Sejmie dopiero od 17 lat. Wydarzenie to nie było zbytnio nagłaśniane, ale miało istotne znaczenie dla wielu środowisk. Paradoksalnie, dzięki posłowi Braunowi, wiedza o tym zwyczaju, a także rozumienie jego symboliki, stanie się powszechne. Niemożliwe wydaje się obecnie również zaniechanie tego zwyczaju.
Obecność chanukowego świecznika w Sejmie ma istotne znaczenie również dlatego, że na sali plenarnej znajduje się krucyfiks, który wciąż budzi u niektórych posłów skrajne emocje. I niewystarczającą jest tu argumentacja, że jest to symbol początków państwowości i kulturowej tożsamości narodu polskiego. Niewątpliwie ma on bowiem także znaczenie religijne. Zwyczaj zapalania świec przez wyznawców judaizmu nadaje więc krucyfiksowi niezbędny kontekst. Z jednej strony potwierdza, że krucyfiks, jak orzekła Wielka Izba Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Lautsi przeciwko Republice Włoskiej, jest symbolem pasywnym, nie powodującym aktywnej indoktrynacji religijnej pozwalającej na stwierdzenie naruszenia Europejskiej konwencji praw człowieka. Z drugiej strony wskazuje, że prawidłowym rozumieniem tego symbolu, jest postrzeganie go jako znaku szacunku dla wszystkich ludzi, niezależnie od ich narodowości, rasy czy wiary, wyrażającego się najglębiej w przykazaniu miłości bliźniego (Łk 10, 25-37). I takie rozumienie potwierdza powszechne potępienie zachowania posła Brauna, który chrześcijaństwo zdaje się rozumieć inaczej.
Jak słusznie zauważył dr Ryszard Piotrowski, nie jest obecnie możliwe bezstronne zachowanie wobec krucyfiksu w Sejmie – zarówno jego zdjęcie, jak i pozostawienie będzie stanowiło wyraz jakichś przekonań. Podobnie jest ze zwyczajem zapalania świec chanukowych. W takiej sytuacji jedynym rozwiązaniem zapewniającym pokojowe i zgodne współistnienie zdaje się być prowadzenie ciągłego dialogu i nieustannych starań dla zapewnienia tolerancji i pluralizmu, poszanowania praw mniejszości. To wymaga, aby niewierzący, agnostycy i obojętni w sprawach wiary spojrzeli życzliwie na potrzeby osób wierzących, a wierzący powinni uszanować wolność od religii tych pierwszych. Drogą do osiągnięcia neutralności musi być nieustanne negocjowanie „rozsądnego kompromisu”, którego doktrynę sformułował Federalny Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniu z 16 maja 1995 r. (1 BvR 1087/91). Dążenie to zakłada uczciwą dyskusję bez ukrywania tożsamości i przekonań religijnych poszczególnych członków społeczności, bez spychania religii do sfery wyłącznie prywatnej. Jak wskazuje prof. Joseph Weiler, chodzi tu o poszukiwanie złotego środka między wolnością i religią. W tym celu każda ze stron, w dobrej wierze, w możliwie najdalszym zakresie, powinna wyjść na przeciw oczekiwaniom i potrzebom drugiej strony, będąc świadomym wartości swojego stanowiska.