Monteskiusz wiecznie żywy
Niedawno temu usłyszałem z ust pewnego polityka, obdarzonego wieloma talentami (w tym narcystowską mentalnością), że sędziowie mają „stosować" prawo, co zgodnie z kontekstem wypowiedzi miało znaczyć, że mogą tylko powtarzać/odtwarzać prawo, nie mogą zaś tworzyć/stanowić go. Trzeba przyznać, że opinia (rada, rozkaz?) rzeczonego polityka znajduje mocne wsparcie w historii prawa, w takich tezach jak „sędzia jest mówiącą ustawą" (iudex est lex loquens – Cyceron, O prawach) oraz „sędziowie narodu to jedynie usta, które wygłaszają brzmienie ustaw; nieożywione istoty, które nie mogą złagodzić ani ich siły, ani surowości" (Monteskiusz, O duchu praw).
Jest jednak inny punkt widzenia, reprezentowany mocno zarówno w filozofii prawa, jak i w praktyce jego stosowania. Z pierwszej sfery warto przytoczyć następującą, brutalną wręcz wypowiedź: „Czarne charaktery odpowiedzialne za koncepcję sędziego jako automatu nie są myślicielami utylitarystycznymi. Odpowiedzialność spada za to na teoretyków w rodzaju Blackstone'a, a wcześniej Monteskiusza. Korzenie tego zła tkwią w koncepcji podziału władz i «zdziecinniałej fikcji»..., że sędziowie tylko «znajdują» prawo, ale nigdy go nie «tworzą». Sędziowie muszą z konieczności stanowić prawo, gdy pojawi się sytuacja półcienia, tj. sytuacja nieostrości i niepewności prawa" (H.Hart, op.cit., s. 65–66).
W sferze praktyki stosowania prawa problem, o którym mowa, najlepiej ilustruje art. 19 kodeksu prawa kanonicznego z 1983 r. (Codex Iuris Canonici ex auctoritate Joanni Pauli II PP. promulgata) w brzmieniu: „Jeśli w określonej sprawie brak wyraźnej ustawy, powszechnej lub partykularnej, albo prawa zwyczajowego, sprawa – z wyjątkiem karnej – winna być rozstrzygnięta z uwzględnieniem ustaw wydanych w podobnych sprawach, ogólnych zasad prawnych z zachowaniem słuszności kanonicznej, jurysprudencji, praktyki Kurii Rzymskiej oraz powszechnej i stałej opinii uczonych" (podobne rozwiązanie przyjął wcześniej kodeks cywilny szwajcarski z 1912 r.). Trzeba przy tym przypomnieć, że sąd nie może uchylić się od merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy nie tylko w przypadku „braku wyraźnej ustawy" regulującej bezpośrednio dany przypadek. Tę tzw. lukę prawną eliminuje się za pomocą różnych metod wykładni, przede wszystkim wykładni przez analogię z ustawy wydanej w „podobnej sprawie" (analogia legis) lub przez analogię z całego systemu prawa (analogia iuris). Nie może tego uczynić również wtedy, gdy „brakuje podstaw do stosownego ustalenia faktów mających dla rozstrzygnięcia sprawy istotne znaczenia (art. 227 k.p.c.; szerzej o tym Z. Radwański, M. Zieliński [w:] System Prawa Prywatnego. Prawo Cywilne – część ogólna, Warszawa 2012, s. 463–466).
Usta ustawy
Zjawisko nieostrości prawa jest immanentną cechą tego prawa, ponieważ wyrażone jest ono słowami w całości niejasnymi, a w części – wieloznacznymi. Najogólniej rzecz ujmując, chodzi o to, że każde wyrażenie ma swój rdzeń znaczeniowy oraz tzw. półcień (łac. semiumbra), czyli strefę, której granice zewnętrzne są przesuwalne, płynne. Teza ta przyjmowana powszechnie w doktrynie językoznawstwa ogólnego dotyczy przede wszystkim wyrażeń niemających odpowiednika w materialnej rzeczywistości, a funkcjonujących wyłącznie w świecie myśli/idei (np. przychylność, piękno, zazdrość, szansa, gust etc.). Znaczenie takich wyrazów ustala się w drodze ścierania się poglądów/dysputy (tu jednak: de gustibus non est disputandum). W przypadku sporu sądowego następuje to w sposób arbitralny, co dobrze ilustruje rozstrzyganie o tym, kiedy zachodzi „znaczna różnica wartości" (art. 231 § 1 i 2 k.c.) lub kiedy „przeciwnik uległ tylko co do nieznacznej części swego żądania" (art. 100 k.p.c.).
Rozstrzyganie takich przypadków implikuje w gruncie rzeczy prawotwórczą rolę sądu. W szczególny sposób ujawnia się to w przypadku zjawiska nazwanego nadużyciem osobowości prawnej i związanej z nim koncepcji „przebicia/przekłucia korporacyjnej zasłony" (ang. piercing corporate veil, niem. Haftungsdurchgriff). W doktrynie znalazło to następujący wyraz: „Najbardziej spektakularne przykłady walki z nadużyciami osobowości prawnej znajdują się w judykaturze z USA i Niemiec. Dowodzą one wielkiej roli sądów, czy – mówiąc inaczej – tzw. prawa sędziowskiego. Sędziowie w tych państwach wykazali się godnymi podziwu zdolnościami intelektualnymi, w tym kreatywnością w walce z takimi nadużyciami. Nie wahali się oni zakwestionować bezwzględnej wartości instytucji osobowości prawnej, jeżeli w konkretnych sprawach wymagało tego powszechne poczucie słuszności" (zob. R. Szczepaniak [w:] Kodeks cywilny. Tom I, red. M. Gutowski, Warszawa 2016, s. 179–180). Nieskromnie dodam, że jeden raz rozstrzygałem taką sprawę, nie byłem więc „ustami ustawy".