Pielęgnuj sprawiedliwość - komentuje Stanisław Gurgul

Gdybym dziś śpiewał hymn Gaudeamus przy słowach „niech żyje państwo i ci, którzy nim rządzą", pewnie mocno bym fałszował, mając na uwadze to, co rządzący poczynają w ramach tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości.

Publikacja: 31.10.2019 08:47

Pielęgnuj sprawiedliwość - komentuje Stanisław Gurgul

Foto: Adobe Stock

Tytuł artykułu nawiązuje do sentencji si vis pacem, cole iustitiam, która została uwieczniona z początkiem XX wieku na froncie neogotyckiego Pałacu Pokoju w Hadze i która znaczy dosłownie „jeśli chcesz pokoju, pielęgnuj/uprawiaj sprawiedliwość" (w trybie oznajmującym Pius XII wyraził to słowami „Opus iustitiae pax", co znaczy „dziełem sprawiedliwości pokój"). Autorstwo tej sentencji nie jest znane, można natomiast przypuszczać, że inspirowała ją myśl wyrażona już w starożytnym Rzymie (zob. Cyceron, Filipiki, 6, 7, 19) zdaniem si vis pacem, para bellum, przetłumaczonym ostatnio – błędnie tłumaczona – przez pewnego zadufanego w sobie polityka na „jeśli chcesz pokoju, szykuj wojnę" (słownik łacińsko-polski z 1962 r., PWN, oprac. K. Kumaniecki, wiąże z czasownikiem „paro" przeciwne co do znaczenia zwroty: a) „przygotować, chcieć", b) „zapobiegać"). Pojawia się tu od razu pytanie o genezę i sens pojęcia sprawiedliwości oraz o jego związek z kojarzonymi z nim powszechnie pojęciami prawa, moralności, dobrych obyczajów, a zwłaszcza – słuszności.

Co jest słuszne, a co nie

Jedno jest pewne: wszystkie te pojęcia nie mają substratu materialnego, tj. nie są przedmiotami w znaczeniu fizyko-chemicznym, lecz są konstrukcjami myślowymi funkcjonującymi tylko w świecie idei i dlatego niepoznawalnymi przy użyciu metod empirycznych. Stąd też mnogość różnorodnych definicji wskazanych pojęć i opisów relacji zachodzących między nimi. W felietonowym z konieczności skrócie warto tu przytoczyć najbardziej ciekawe wypowiedzi dotyczące omawianej materii, zaliczam zaś do nich następujące tezy:

– w licznych fragmentach Biblii „sprawiedliwości" przypisuje się atrybut boskości, a Boga nazywa się sędzią sprawiedliwym (np. proroctwo Ezechiela 7, 27); dodam, że już jako sześciolatek poznałem na lekcji religii rozszerzoną wersję Dekalogu, zawierającą w pierwszym przykazaniu formułę, że „Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre nagradza, a za złe karze";

Czytaj także: Pakt Naprawy i Reformy Wymiaru Sprawiedliwości

– „Czym byłyby prawa bez dobrych obyczajów, czym byłyby te obyczaje bez wiary" (Horacy, Pieśni 3, 24, 35–36: Quid essent leges sine moribus, quid essent mores sine fide?);

– „Pełnia prawa to pełnia niesprawiedliwości/nieprawości" (Cyceron, O powinnościach 1, 33: summum ius summa iniuria/malitia); sprzeczna z tym jest teza „twarde prawo, jednak prawo" (łac. dura lex, sed lex);

– „Sprawiedliwość jest to stała i trwała wola oddawania każdemu tego, co mu się należy" (Ulpian, Digesta 1, 1, 1: Iustita est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuendi);

– „We wszystkim, szczególnie jednak w prawie, należy mieć na względzie zasadę słuszności" (Paulus, Digesta 17, 50: In omnibus quidem, maxime tamen in iure aequitas spectanda sit);

– „Z empirycznego punktu widzenia koncepcje sprawiedliwości spotykane w dziejach są równie zróżnicowane, jak religie lub kultury zarejestrowane przez antropologów. W tradycji intelektualnej i moralnej Zachodu istotę sprawiedliwości najlepiej wyrażają hasła rewolucji francuskiej: Liberté i Egalité, które znaczą: a) swobodę dla każdego człowieka w nieskrępowanym rozwoju pełni możliwości ludzkich, b) równość, na mocy której to, co jest słuszne dla A i dla B, pozostaje słuszne, gdy A i B zamienią się rolami" (N. Wiener, Cybernetyka i społeczeństwo, KiW, Warszawa 1961, s. 115–116);

– „Prawo rażąco niesłuszne nie jest prawem" (łac. lex iniustissima non est lex). Jest to tzw. formuła Radbrucha, na podstawie której pociągnięto do odpowiedzialności karnej przez Trybunał w Norymberdze najwyższych funkcjonariuszy III Rzeszy.

Warto tu wyjaśnić, że Gustaw Radbruch, profesor prawa karnego i filozofii prawa na uniwersytetach w Królewcu, Kolonii i Heidelbergu, został pozbawiony katedry zaraz po dojściu Hitlera do władzy. Był on początkowo zwolennikiem bezwzględnego przestrzegania prawa, nawet złego z moralnego punktu widzenia, pod wpływem jednak doświadczeń z okresu nazistowskiej tyranii zmienił poglądy i uznał, że „żadna pozytywna regulacja czy ustawa, niezależnie od tego, jak wyraźnie jest sformułowana i zgodna z formalnymi kryteriami obowiązywania w danym systemie prawa, nie może mieć mocy, jeśli sprzeciwia się podstawowym zasadom moralności" (doktrynę tę Radbruch sformułował w artykule pod charakterystycznym tytułem Gesetzliches Unrecht und übergesetzliches Recht, co znaczy „ustawowe bezprawie i ponadustawowe prawo", zamieszczonym na łamach Süddeutsche Juristen–Zeitung, vol. I, 1946, s. 105). Konsekwencją tej koncepcji jest, że „każdy prawnik i sędzia powinien zakwestionować ustawy przekraczające fundamentalne zasady, nie tylko jako niemoralne czy moralnie złe, ale jako nie posiadające statusu prawa" (zob. H. Hart, Eseje z filozofii prawa, Warszawa 2001, s. 74).

Klauzule generalne

W polskim prawie liczne przepisy odwołują się wprost do szeroko rozumianej moralności. Moralność nie jest więc kategorią metaprawną, funkcjonującą całkowicie poza systemem prawa, lecz stanowi istotną część tego systemu (o skomplikowanych relacjach między kategoriami normatywnymi prawa i moralności obszernie H. Hart, op. cit., s. 49–87). Przepisy, które włączają zasady moralne do polskiego systemu prawnego, kreują tzw. klauzule generalne tego systemu; obejmują one w szczególności przepisy stanowiące o konieczności uwzględniania w określonych sytuacjach: zasad współżycia społecznego (np. art. 5 i art. 65 § 1 k.c., art. 56 § 2 i art. 611 § 2 k.r.o.), dobrych obyczajów (np. art. 705 § 1 i art. 3851 § 1 k.c. oraz art. 249 § 1 i art. 422 § 1 k.s.h), 3) względów słuszności (np. art. 4172 i art. 7612 k.c. oraz art. 614 § 3 k.r.o.).

Pod koniec lat 80. rozpoznawałem w Sądzie Okręgowym w Koszalinie sprawę, której okoliczności faktyczne można uznać za iście dramatyczne. Było to powództwo „o ustalenie nieistnienia małżeństwa". Zostało ono uwzględnione po ustaleniu (na podstawie jednoznacznych dowodów z dokumentów oraz zgodnych twierdzeń i zeznań stron procesu) następujących istotnych faktów.

Z sali sądowej

Powód i pozwana zostali wywiezieni do Niemiec w 1942 r. na tzw. roboty przymusowe. Po zakończeniu wojny przebywali tam (w okolicach Bremy) do czerwca 1947 r., a 2 stycznia 1946 r. zawarli małżeństwo w obrządku rzymskokatolickim, co duchowny przyjmujący oświadczenia stron potwierdził w Testimonium matrimonii przeniesionym później do aktu małżeństwa. Po powrocie do Polski strony objęły gospodarstwo rolne w pobliżu Darłowa, określone w wydanym przez władzę ziemską „Akcie nadania" opiewającym na imię i nazwisko samego powoda. Ze związku stron urodziło się 11 dzieci, wszystkie w dacie wniesienia pozwu już pełnoletnie.

Przy ocenie żądania powoda należało wstępnie rozstrzygnąć, który system prawny powinien być stosowany. W grę wchodziły przepisy prawa: a) angielskiego (Brema wraz z okolicami stanowiła część brytyjskiej strefy okupacyjnej, b) niemieckiego – BGB (oceniane zdarzenie nastąpiło na terenie Niemiec), c) austriackiego – ABGB (powód urodził się w byłym zaborze austriackim, d) rosyjskiego – X Zwód Praw (pozwana urodziła się w byłym zaborze rosyjskim), e) polskiego (strony były obywatelami polskimi). W wyniku stosownych dociekań uznałem, że w sprawie należy stosować prawo polskie, w tym przede wszystkim dekret z 25 września 1945 r. – Prawo małżeńskie (DzU Nr 48, poz. 270), który dokonując unifikacji małżeńskiego prawa osobowego przyjął m.in., że zawarcie małżeństwa może nastąpić tylko w formie świeckiej, przez złożenie wymaganych oświadczeń przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego.

Panuje zgoda co do tego, że wyrok ustalający nieistnienie małżeństwa unicestwia z mocą wsteczną (łac. ex tunc) wszystkie skutki prawne, które w zwykłym toku zdarzeń związane są z instytucją małżeństwa. Oznacza to w szczególności, że dzieci zrodzone z takiego związku są dziećmi pozamałżeńskimi; nie powstaje obowiązek alimentacyjny między osobami pozostającymi w tym związku; nie powstaje ustawowa wspólność majątkowa w rozumieniu art. 31 § 1 k.r.o., w rezultacie czego powód stał się wyłącznym właścicielem gospodarstwa rolnego objętego aktem nadania.

W związku z tym rodzi się pytanie, czy w opisywanej sprawie żądanie powoda powinno być oddalone z uzasadnieniem, że narusza ono zasady współżycia społecznego? Negatywną odpowiedź narzuca dominujące w orzecznictwie i doktrynie stanowisko, że w sprawach o prawa stanu, w tym stanu cywilnego (rodzinnego i małżeńskiego) osoby fizycznej, dobrem nadrzędnym jest „odkrycie prawdy i uzgodnienie z nią stanu prawnego" (stanowisko to potwierdził w pełni Sąd Najwyższy rozpoznający sprawę w instancji odwoławczej). Tu uwaga: opisane rozstrzygnięcie uwzględniało interes prawny jednej tylko osoby, naruszało zaś – i to w poważnym stopniu – interes aż dwunastu osób. Jakaż to wspaniała karma dla tych, którym liczba niezadowolonych z orzeczeń sądu wystarcza do kategorycznego wniosku, że w sądach dalej dzieje się postkomunistyczne zło, którego usunięcie jest dziejowym zadaniem „dobrej zmiany".

Monteskiusz wiecznie żywy

Niedawno temu usłyszałem z ust pewnego polityka, obdarzonego wieloma talentami (w tym narcystowską mentalnością), że sędziowie mają „stosować" prawo, co zgodnie z kontekstem wypowiedzi miało znaczyć, że mogą tylko powtarzać/odtwarzać prawo, nie mogą zaś tworzyć/stanowić go. Trzeba przyznać, że opinia (rada, rozkaz?) rzeczonego polityka znajduje mocne wsparcie w historii prawa, w takich tezach jak „sędzia jest mówiącą ustawą" (iudex est lex loquens – Cyceron, O prawach) oraz „sędziowie narodu to jedynie usta, które wygłaszają brzmienie ustaw; nieożywione istoty, które nie mogą złagodzić ani ich siły, ani surowości" (Monteskiusz, O duchu praw).

Jest jednak inny punkt widzenia, reprezentowany mocno zarówno w filozofii prawa, jak i w praktyce jego stosowania. Z pierwszej sfery warto przytoczyć następującą, brutalną wręcz wypowiedź: „Czarne charaktery odpowiedzialne za koncepcję sędziego jako automatu nie są myślicielami utylitarystycznymi. Odpowiedzialność spada za to na teoretyków w rodzaju Blackstone'a, a wcześniej Monteskiusza. Korzenie tego zła tkwią w koncepcji podziału władz i «zdziecinniałej fikcji»..., że sędziowie tylko «znajdują» prawo, ale nigdy go nie «tworzą». Sędziowie muszą z konieczności stanowić prawo, gdy pojawi się sytuacja półcienia, tj. sytuacja nieostrości i niepewności prawa" (H.Hart, op.cit., s. 65–66).

W sferze praktyki stosowania prawa problem, o którym mowa, najlepiej ilustruje art. 19 kodeksu prawa kanonicznego z 1983 r. (Codex Iuris Canonici ex auctoritate Joanni Pauli II PP. promulgata) w brzmieniu: „Jeśli w określonej sprawie brak wyraźnej ustawy, powszechnej lub partykularnej, albo prawa zwyczajowego, sprawa – z wyjątkiem karnej – winna być rozstrzygnięta z uwzględnieniem ustaw wydanych w podobnych sprawach, ogólnych zasad prawnych z zachowaniem słuszności kanonicznej, jurysprudencji, praktyki Kurii Rzymskiej oraz powszechnej i stałej opinii uczonych" (podobne rozwiązanie przyjął wcześniej kodeks cywilny szwajcarski z 1912 r.). Trzeba przy tym przypomnieć, że sąd nie może uchylić się od merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy nie tylko w przypadku „braku wyraźnej ustawy" regulującej bezpośrednio dany przypadek. Tę tzw. lukę prawną eliminuje się za pomocą różnych metod wykładni, przede wszystkim wykładni przez analogię z ustawy wydanej w „podobnej sprawie" (analogia legis) lub przez analogię z całego systemu prawa (analogia iuris). Nie może tego uczynić również wtedy, gdy „brakuje podstaw do stosownego ustalenia faktów mających dla rozstrzygnięcia sprawy istotne znaczenia (art. 227 k.p.c.; szerzej o tym Z. Radwański, M. Zieliński [w:] System Prawa Prywatnego. Prawo Cywilne – część ogólna, Warszawa 2012, s. 463–466).

Usta ustawy

Zjawisko nieostrości prawa jest immanentną cechą tego prawa, ponieważ wyrażone jest ono słowami w całości niejasnymi, a w części – wieloznacznymi. Najogólniej rzecz ujmując, chodzi o to, że każde wyrażenie ma swój rdzeń znaczeniowy oraz tzw. półcień (łac. semiumbra), czyli strefę, której granice zewnętrzne są przesuwalne, płynne. Teza ta przyjmowana powszechnie w doktrynie językoznawstwa ogólnego dotyczy przede wszystkim wyrażeń niemających odpowiednika w materialnej rzeczywistości, a funkcjonujących wyłącznie w świecie myśli/idei (np. przychylność, piękno, zazdrość, szansa, gust etc.). Znaczenie takich wyrazów ustala się w drodze ścierania się poglądów/dysputy (tu jednak: de gustibus non est disputandum). W przypadku sporu sądowego następuje to w sposób arbitralny, co dobrze ilustruje rozstrzyganie o tym, kiedy zachodzi „znaczna różnica wartości" (art. 231 § 1 i 2 k.c.) lub kiedy „przeciwnik uległ tylko co do nieznacznej części swego żądania" (art. 100 k.p.c.).

Rozstrzyganie takich przypadków implikuje w gruncie rzeczy prawotwórczą rolę sądu. W szczególny sposób ujawnia się to w przypadku zjawiska nazwanego nadużyciem osobowości prawnej i związanej z nim koncepcji „przebicia/przekłucia korporacyjnej zasłony" (ang. piercing corporate veil, niem. Haftungsdurchgriff). W doktrynie znalazło to następujący wyraz: „Najbardziej spektakularne przykłady walki z nadużyciami osobowości prawnej znajdują się w judykaturze z USA i Niemiec. Dowodzą one wielkiej roli sądów, czy – mówiąc inaczej – tzw. prawa sędziowskiego. Sędziowie w tych państwach wykazali się godnymi podziwu zdolnościami intelektualnymi, w tym kreatywnością w walce z takimi nadużyciami. Nie wahali się oni zakwestionować bezwzględnej wartości instytucji osobowości prawnej, jeżeli w konkretnych sprawach wymagało tego powszechne poczucie słuszności" (zob. R. Szczepaniak [w:] Kodeks cywilny. Tom I, red. M. Gutowski, Warszawa 2016, s. 179–180). Nieskromnie dodam, że jeden raz rozstrzygałem taką sprawę, nie byłem więc „ustami ustawy".

Na koniec. Będąc studentem, śpiewałem przy uniwersyteckich uroczystościach hymn Gaudeamus..., trochę fałszując przy słowach Vivat et respublica et qui illam regit (w przybliżonym tłumaczeniu: niech żyje też państwo i ci, którzy nim rządzą). Obecnie przy słowach tych fałszowałbym mocno, bacząc na to, co współcześnie rządzący poczynają w ramach tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości.

Autor jest

sędzią Sądu Apelacyjnego w Poznaniu

w stanie spoczynku

Tytuł artykułu nawiązuje do sentencji si vis pacem, cole iustitiam, która została uwieczniona z początkiem XX wieku na froncie neogotyckiego Pałacu Pokoju w Hadze i która znaczy dosłownie „jeśli chcesz pokoju, pielęgnuj/uprawiaj sprawiedliwość" (w trybie oznajmującym Pius XII wyraził to słowami „Opus iustitiae pax", co znaczy „dziełem sprawiedliwości pokój"). Autorstwo tej sentencji nie jest znane, można natomiast przypuszczać, że inspirowała ją myśl wyrażona już w starożytnym Rzymie (zob. Cyceron, Filipiki, 6, 7, 19) zdaniem si vis pacem, para bellum, przetłumaczonym ostatnio – błędnie tłumaczona – przez pewnego zadufanego w sobie polityka na „jeśli chcesz pokoju, szykuj wojnę" (słownik łacińsko-polski z 1962 r., PWN, oprac. K. Kumaniecki, wiąże z czasownikiem „paro" przeciwne co do znaczenia zwroty: a) „przygotować, chcieć", b) „zapobiegać"). Pojawia się tu od razu pytanie o genezę i sens pojęcia sprawiedliwości oraz o jego związek z kojarzonymi z nim powszechnie pojęciami prawa, moralności, dobrych obyczajów, a zwłaszcza – słuszności.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?